Data: 2003-08-25 21:16:09
Temat: Re: Praca
Od: "Macius v. 2.9" <m...@n...lubie.spamu.com>
Pokaż wszystkie nagłówki
Hej
Wiem, ze nie wypada nad cytatem, ale ja po prostu musze!
Niech to bedzie wstepem, taka przedmowa...
Sa takie dni, gdzie po prostu nie sposob sie zalamac. Choc robota od 6
rano, choc szefowa sie drze jak szalona, choc zadyma straszna...
Przychodze ciut zdeptany do domu, dostaje dwie wiadomosci:
1) szyyyybko to [zrobiles - mowa o mojej pracy, nie chce sie ujawniac co
robie]. Nieźle, ale szybko ;)
2) zajrzyj na pl.sci.psychologia i przeczytaj watek praca.
Zajrzalem. Pierwszy juz post powalil mnie na kolana - dalej nie czytam!
Musze odpowiedziec na to co piszesz. Rzadko spotykam sie z takim
czarnowidztwem, bezradnoscia... To jak wyzwanie!
> do pracy fizycznej kopanie rowow itp.Czy zeby byc serwisantem czy kims takim
> to nie wystarczy skonczyc studium.Oczywiscie ze nie bo w tym kraju na to miejsce
zglosi
Zacznijmy od odpowiedzi na post, potem wynurzen mych ciag dalszy.
Urodzilem sie w Malkini ;-))
Zartuje - teraz bedzie serio. Byl rok 1999, wlasnie skonczylem szkole,
matura juz za mna, czas wziac sie do roboty. W reku dyplom - technik
poligraf. Specjalnosc DTP. Niezly zawod, pewnie dlatego nigdy w nim na
powazne nie pracowalem, choc na pokrewnych pracach zarobilem juz
troszke... Czy to wazne ile?
Wtedy jednak nie mialem zadnej pracy, fuchy jakos sie konczyly, czas bylo
dokonac powaznej zmiany. Zadzwonilem wiec po znajomych, pracy brak :(
Wujek - wlasciciel duzego wydawnictwa - tez mnie nie chcial. Wcale mu sie
nie dziwie ;-) Moje doswiadczenie bylo wtedy smieszne...
Mijaly tygodnie, humor sie psul, z pracy dupa. Ale coz, nic zlego nie trwa
wiecznie. Zadzwonilem do kumpla, ten mowi ze prace ma! Serwis komputerowy,
od zaraz, obok domu prawie. Potem juz standardowo - kolana z waty, rozmowa
z przyszla szefowa, pierwsza wizyta, pierwsze zadanie do wykonania itd.
Moja wiedza? Tak, umialem zmontowac komputer. Mniej wiecej. Tak,
wiedzialem jak to bydle dziala. Tak, bylem maniakiem sprzetu i tak,
wiedzialem wszystko o procesorach. Poza tym niewiele...
Dzis sie tylko z tego smieje... Wtedy bylem dumny z kazdego nowego
osiagniecia! ZYskalem sobie stalych klientow, zyskalem zaufanie, okreslili
mnie nawet jako najlepszego pracownika! To byla wspaniala robota, choc
czasem niezwykle stresujaca - lacznie pracowalem nieco ponad dwa lata...
Czemu zrezygnowalem? A to za chwile.
> sie dziesiatki osob ktore skonczyly studia wyzsze.Przeciez nie kazdy jest na tyle
zdolny
> zeby zaliczyc te setki tomow ksiazek z matmy czy fizyki zeby potem byc jakims
inzynierem.
Powiedz mi, czy naprawde wierzysz, ze nikt nie jest tego w stanie zrobic?
A to czemu? Chlopie, od urodzenia wykazywalem zainteresowanie naukami
scislymi. W wieku 6 lat ogladalem Sonde i tlumaczylem rodzicom o czym byl
ten odcinek ;-)) Przeczytalem wszystkie encyklopedie w domu. Na I Komunie
kupilem sobie za otrzymane pieniadze dwie wlasne ENCYKLOPEDIE. Smieszne?
Moze... I wiesz co? W podstawowce, w 8 klasie dostalem sie jako jedyny w
szkole do 3 etapu olimpiady biologicznej. Biologia to nauka typowo
humanistyczna... Wszystko sie da!
> I co to znaczy ze taki czlowiek musi byc od razu skazany na kopanie rowow.Odpowiedz
brzmi
> TAK.TAK w tym kraju bo w tym kraju czlowiek nie ma takiej mozliwosci zeby robic to
co sie lubi.
> Tylko nielicznym to sie udaje ale zazwyczaj ktos im w tym pomogl.Smutna jest ta
polska rzeczywistosc
> ale prawdziwa.Jak narazie to sie nie zmieni ale co tu duzo pisac kazdy wie jak
jest.
Nie, to nie nasza rzeczywistosc jest smutna. To my jestesmy smutni.
Jestesmy zalosni. Dzieci w USA juz w wieku kilku lat ucza sie
przedsiebiorczosci - zbieraja puszki, segreguja tekture, sprzedaja
lemoniade po 5 centow szklanka... Ucza sie doroslosci, odpowiedzialnosci
za siebie a przede wszystkim jednego: LICZ TYLKO NA SIEBIE
Taka prawda - u nas nie popiera sie wlasnego myslenia, nie dba sie o
rozwoj przedsiebiorczosci, najwazniejsze to posiedziec, ponarzekac, popic
piwko czy wodeczke i wegetowac. I wtedy jestes "cool", masz kumpli, jestes
blokersem. Mozesz tez zapisac sie do partii, klac na rzad i chodzic na
manifestacje. Mozesz byc wiecznym bezrobotnym. Ale zeby tak wziac dupe w
troki? Zabrac sie za wlasne zajecie? A po co! To obowiazek rzadu, szkoly,
Pana BOga. Ja jestem tylko malenkim trybikiem, ofiara wszystkich tych
strasznych ludzi. Prawda?
Nie prawda.
Wracamy do zyciorysu. Konczy sie rok 2001, dzwoni kolega. Ma malutka fuche
- zrobic cos w jeden wieczor, skasowac tak kolo 1/5, no moze 1/6 pensji.
Dopiero potem okazalo sie ze to w dolarach platne ;-)
I tak sie zaczelo. Na poczatku 2k2 zrezygnowalem z pracy, zaczalem dzialac
na wlasna reke - raz troche forsy bylo, innym razem nie bylo ani grosza
przez 2-3 miesiace. Dla mnie dobry uklad ;-))
W miedzyczasie odezwal sie dawny klient z pierwszej pracy - ze on ma cos z
komputerem nie tak. Pojechalem, okazalo sie ze to malutki "podstep" gdyz
nie wiedzial jak sie do mnie zwrocic - mam oferte kolejnej pracy! 2-3 razy
w tygodniu, za nieco mniej niz kiedys. Wzialem bez namyslu ;-))
I tak sobie zyje - raz cos zarobie tu, raz tam, innym razem nic. Zle mi?
Wiesz, czemu tak sie uklada? Ja nie jestem jakims tam znowu magikiem, moje
doswiadczenie tez nie jest jakies przeogromne. Jestem zwyklym technikiem
poligrafem, bez studiow, bez studium, bez "plecow" ani bogatego tatusia.
Wiem ze kiedys sie stad wyrwe. Wiem ze zaloze cos naprawde wlasnego.
Wiem ze mi sie to uda.
Uwierz w siebie. Zycie naprawde jest TAKIE proste.
I nie badz cynikiem!
--
A cynic is a man who, when he smells flowers, looks around for a coffin.
H. L. Mencken (1880 - 1956)
|