Strona główna Grupy pl.sci.psychologia MAMY LOKAL Re: Prezent dla Patrycji Nr 2

Grupy

Szukaj w grupach

 

Re: Prezent dla Patrycji Nr 2

« poprzedni post
Path: news-archive.icm.edu.pl!agh.edu.pl!news.agh.edu.pl!newsfeed.silweb.pl!newsfeed.
tpinternet.pl!news.webcorp.com.pl!not-for-mail
From: "d.v." <o...@o...pl>
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Re: Prezent dla Patrycji Nr 2
Date: Sun, 9 Mar 2003 18:13:37 +0100
Organization: Serwis RUBIKON - http://www.rubikon.pl
Lines: 404
Message-ID: <b4fsqb$i0f$1@aquarius.webcorp.pl>
References: <b4ab84$kuv$1@atlantis.news.tpi.pl>
<7...@n...onet.pl>
<b4dfcp$1su$1@atlantis.news.tpi.pl> <b4dh39$f47$1@nemesis.news.tpi.pl>
<b4dhv3$ga0$1@atlantis.news.tpi.pl> <b4ed9q$1c4$1@nemesis.news.tpi.pl>
<b4fc1o$394$1@nemesis.news.tpi.pl>
<b...@g...hc709638b.invalid>
<b4fsl3$i08$1@aquarius.webcorp.pl>
Reply-To: "d.v." <o...@o...pl>
NNTP-Posting-Host: pa146.zawiercie.sdi.tpnet.pl
X-Trace: aquarius.webcorp.pl 1047230098 18447 80.49.147.146 (9 Mar 2003 17:14:58 GMT)
X-Complaints-To: u...@w...com.pl
NNTP-Posting-Date: Sun, 9 Mar 2003 17:14:58 +0000 (UTC)
X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V6.00.2600.0000
X-Priority: 3
X-MSMail-Priority: Normal
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 6.00.2600.0000
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:190165
Ukryj nagłówki

ciąg dalszy prezentu nr 2 o tym jak się ludzi sprzedaje:

50 Choć ten ostatni na rozprawie sądowej twierdził, że żadnej funkcji
w magistracie nie pełnił i tylko wykonywał w budynku, gdzie się
mieścił zarząd miejski, dorywcze naprawy. Wielu świadków na jego
procesie mówiło o nim jako o "zastępcy" Karolaka, lub "sekretarzu"
zarządu miejskiego (patrz, np. zeznania świadków Ramotowskiego
i Gerwada w GK, SWB 145/217, 226). Sobuta, jak już pisałem
wcześniej, został uniewinniony w swoim procesie w 1953 roku, bo nie
można mu było przypisać udziału w zabójstwie Kupieckiego. Ale dowodów
na jego uczestnictwo, a nawet przywódczą rolę w pogromie Żydów
jedwabieńskich, było całe mnóstwo. Wystarczyło przejrzeć akta sprawy
Ramotowskiego, gdzie jego nazwisko wymieniane jest, m.in. przez
Ramotowskiego, Górskiego, Niebrzydowskiego, Laudańskiego, Miciurę,
Chrzanowskiego i Dąbrowskiego (por. np. GK, SOŁ 123/610,
611, 615, 618, 653, 655).
miasteczka i zjeżdżać furami już od samego rana, chociaż
to nie był dzień targowy.51
Koordynatorem akcji mordowania Żydów w Jedwabnem,
10 lipca 1941 roku, był ówczesny burmistrz miasta, Marian
Karolak. Jego nazwisko pojawia się na dobrą sprawę
w każdym zeznaniu. Karolak wydaje polecenia i osobiście
bierze udział w czynnościach praktycznie przez cały czas
trwania pogromu. Jest on bez wątpienia złym duchem jedwabieńskiego
dramatu. Oprócz niego w wiodących rolach
występuje kilka innych osób, identyfikowanych przez świadków
jako pracownicy władz miejskich. Jak powiedział dozorca
drogowy, Mieczysław Gerwad: "cały zarząd magistracki
[...] brali udział w tym mordzie żydów".52
Gdzie zrodził się pomysł całego przedsięwzięcia - czy wyszed
ł od Niemców (jak można by sądzić ze zdania "taki rozkaz
wydali Niemcy" w relacji Wasersztajna), czy była to oddolna
inicjatywa radnych miejskich Jedwabnego - nie sposób
ustalić. Zresztą jest to chyba bez większego znaczenia, bo obie
strony najwyraźniej łatwo doszły do porozumienia. "Ja na polecenie
swego brata Laudańskiego Zygmunta poszedłem pracować
do żandarmerji w m. Jedwabnym", pisze Jerzy Laudański
. jeden z młodszych, bo zaledwie wówczas dziewiętnastoletni, i zarazem
najbrutalniejszych uczestników tych wydarzeń
. "i w 1941r. przyjechało taksówką czterech czy też pięciu gestapowców i zaczęli w
magistracie rozmawiać, lecz co oni tam
rozmawiali, tego ja nie wiem. Po niejakimś czasie Karolak Marian powiedział do nas
polaków żeby zawezwać ob. Polskich do
Zarządu Miejskiego, po zawezwaniu ludności
55
51 Młodzi postanowili spędzić tę noc w kukurydzy i nad ranem ujrzeli grupy chłopów
ściągających furmankami i na piechotę z
okolicy drogą do Jedwabnego, co zdarzało się jedynie w dzień targowy. Chwilę później
zaczął się mordowanie Żydów (Yedwabne,
op. cit., str. 100; rozmowa z M. Olszewiczem, październik 1999 roku). Por. także
"Rzeczpospolita" 10 lipca 2000 i "Gazeta
Pomorska" 4 sierpnia 2000.
52 GK, SWB 145/218.
polskiej nakazał nam iść zaganiać żydów na rynek pod hasłem do pracy co i ludność
uczyniła, ja w tym czasie również brałem
udział w spędzaniu żydów na rynek". 53 Z wielu źródeł dowiadujemy się o wizycie grupy
gestapowców w Jedwabnem, ale nie ma
zgodności co do daty - trudno ustalić czy miała miejsce w dniu pogromu, czy
wcześniej. "Przed zaczęciem tego masowego mordu",
pisze Karol Bardoń, "widziałem przed magistratem w Jedwabnem kilku gestapowców, tylko
nie pamiętam czy to w dzień masowego
mordu, czy też w dzień przedtem".54 O tym, że zarząd miasta podpisał "umowę z
gestapo" odnośnie spalenia Żydów wspomina też w
zeznaniu świadek Henryk Krystowczyk, choć tylko powtarzając, co zasłyszał "od ludzi".
55 Ale w tym przypadku nie możemy
liczyć na więcej niż wiadomość z drugiej ręki, bo spośród członków zarządu miasta
jedynie Sobuta zostawił zeznania, które -
jak już wspominałem - są mało wiarygodne.
56
53 GK, SOŁ 123/665.
54 GK, SWB 145/506.
55 "Śliwecki Eugeniusz był w tym czasie zastępcą burmistrza i wraz z burmistrzem
podpisali umowę z gestapo sporządzono aby
spalić żydów i on właśnie tę umowę podpisał... O tym, że została podpisana umowa
przez burmistrza i wiceburmistrza słyszałem
tylko od ludzi" (GK, SWB 145/213). Chciałbym jeszcze przy tej okazji zwrócić uwagę,
że okoliczności związane z wypadkami 10
lipca 1941 roku były w Jedwabnem tematem częstych rozmów. Wrezultacie wiedza o tych
zdarzeniach u obywateli miasta dotyczyła
nie tylko faktów, których byli bezpośrednimi świadkami. Formuła "słyszałem od ludzi"
często się powtarza w zeznaniach. "O
powyższym morderstwie żydów w stodole Śleszyńskiego ludność miejscowa bardzo szeroko
komentowała i opowiadali kto wyróżnił
się najbardziej w tym morderstwie", pisze na przykład Henryk Krystowczyk (GK, SWB
145/235). Do dziś bez najmniejszego kłopotu
można wciągnąć w Jedwabnem w rozmowę o tych zdarzeniach przygodnego gościa w barze.
Jak to się więc stało, że tak powszechnie
dostępna wiedza nie znalazła odzwierciedlenia w pracach uczonych badających najnowszą
historię Polski? Zresztą nasza
niewiedza o tym, co do czego się dokładnie umówiono, nie robi wielkiej różnicy.
Jakieś porozumienie między Niemcami a
bezpośrednimi organizatorami jedwabieńskiego mordu, czyli zarządem miasta, musiało
zostać zawarte. Najprawdopodobniej, jak
się wkrótce dowiemy z uwagi rzuconej przez rozzłoszczonego komendanta posterunku
żandarmerii, polegało ono na tym, że Niemcy
dali Polakom wolną rękę na osiem godzin, aby zrobili z Żydami co im się podoba.56
Natomiast zasadnicze pytanie, na które
pragnęlibyśmy dać możliwie najwierniejszą odpowiedź, dotyczy roli Niemców w tym
zbiorowym morderstwie. Chcielibyśmy wiedzieć,
ilu ich było w miasteczku i co robili? WJedwabnem stacjonował jednastoosobowy
posterunek żandarmerii niemieckiej.57 Możemy
też wnosić z wielu źróde ł, że oprócz obsady posterunku przyjechała tego dnia (a może
poprzedniego?) do miasteczka "taksówką"
grupa Niemców, niewielka przecież, co najwyżej kilka osób. Wjednej relacji, o której
za chwilę, wymieniona jest liczba "68
gestapo" i "dużo żandarmów", którzy mieli rzekomo przebywać wówczas w Jedwabnem.
57
56 Możemy jedynie sie zastanawiać czy pewien szczegół o przebiegu negocjacji, który
przytaczają w swoich relacjach z drugiej
ręki Wasersztajn i Grądowski, jest z całą pewnością zgodny z prawdą - a mianowicie,
czy rzeczywiście na sugestię Niemców, aby
przynajmniej fachowców żydowskich zostawić przy życiu, Bronisław Śleszyński (w
którego stodole większość jedwabieńskich,
Żydów zostanie po południu 10 lipca spalona) zaoponował mówiąc, że nie ma takiej
potrzeby, bo wśród Polaków jest już
wystarczająco dużo fachowców. Wiktor Nieławicki, który uciekł zanim zapędzono go wraz
z tłumem Żydów do stodoły, słyszał
poźniej taką wersję, że Niemcy już przy samej stodole sugerowali, aby trochę Żydów
oszczędzić, bo jest potrzebna siła
robocza, na co im któryś z kierujących akcją Polaków oświadczył, że dostarcz ą do
pracy wystarczającą ilość spośród swoich.
57 Bardoń, który w żadarmerii pracował, wymienia tę liczbę. Podobnie oceniał
liczebność posterunku Nieławicki (GK, SOŁ
123/505; rozmowa z Nieławickim, luty 2000 roku).
Według zeznań Józefa Żyluka "było to tak: ja kosiłem siano i do mnie na łąkę
przyszedł burmistrz m. Jedwabnego Karolak i
powiedział, żeby iść zganiać wszystkich żydów na rynek. Poszliśmy oba z nim."58
Żandarmi, a częściej "żandarm" w liczbie
pojedynczej, pojawiają się w zeznaniach ze sprawy Ramotowskiego, kiedy mowa jest o
tym, jak doszło do tego, że kolejny
podejrzany znalazł się w roli pilnuj ącego i zaganiającego Żydów na rynek albo do
stodoły. Wdość typowym zeznaniu Czesława
Lipińskiego na przykład, powiedziane jest, że przyszli po niego Jurek Laudański,
Eugeniusz Kalinowski "i jeden niemiec" i
razem z nimi poszedł zaganiać Żydów na rynek;59 po Feliksa Tarnackiego przyszedł
Karolak i Wasilewski "wraz z gestapowcem i
wypędzili [go] na rynek", aby tam pilnował Żydów.60 Miciura, który tego dnia
zatrudniony był jako stolarz na posterunku
żandarmerii dostał w pewnej chwili polecenie od żandarma "żeby iść na rynek pilnować
żydów", i jest to raczej wyjątkowy
przypadek, kiedy żandarm występuje pojedynczo w roli naganiacza, nie zaś jako osoba
towarzysząca któremuś z polskich
pracowników magistratu.61 Panami sytuacji w Jedwabnem byli oczywiście Niemcy. I
tylko oni mogli podjąć decyzję o
wymordowaniu Żydów.62 Mogli też w każdej chwili tej zbrodni zapobiec, a nawet
zatrzymać bieg już rozwijających się wydarzeń.
I nie uczynili tego. Jeśli nawet sugerowali zachowanie przy życiu pewnej liczby
fachowców żydowskich, to robili to bez
przekonania, 58 58 GK, SOŁ 123/621.
59 GK, SOŁ 123/607.
60 GK, SOŁ 123/612.
61 GK, SOŁ 123/619.
62 Jak powiedział świadek Danowski w czasie konfrontacji z Józefem Sobutą, przeciwko
któremu toczyło się śledztwo w 1953
roku:
"Wakcji tej Niemcy również brali udział ale tylko w wydawaniu a raczej wyrażaniu
zgody w pewnych posunięciach co do tej
akcji" (GK, SWB 145/265). skoro w końcu wszystkich spalono. Swoistej ironii
żydowskiego losu należy zapewne przypisać, że
posterunek żandarmerii w Jedwabnem okazał się najbezpieczniejszym miejscem dla Żydów
tego dnia i kilka osób uszło z życiem
tylko dlatego, że tam się akurat znaleźli. Ale należy pamiętać, że gdyby Jedwabne nie
zostało zajęte przez Niemców, innymi
słowy - gdyby nie było inwazji Hitlera na Polskę, to Żydzi jedwabieńscy nie zostaliby
wymordowani przez swoich sąsiadów. I
nie jest to wiedza banalna, bo przecież tragedia jedwabieńskich Żydów jest tylko
epizodem w wojnie na śmierć i życie, którą
Hitler wydał światowemu żydostwu. Tak więc w wyższym historyczno-metafizycznym sensie
jemu należy przypisać odpowiedzialność
za tę zbrodnię. Ale bezpośredni w niej udział Niemców 10 lipca 1941 roku ograniczył
się przede wszystkim do robienia
fotografii i, jak już wspominałem, filmowania przebiegu wydarzeń.
63
59
63 Nonsensowne wypowiedzi prokuratora Monkiewicza o tym, że mord w Jewabnem
popełniony został przez 232 żandarmów
niemieckich, którzy przyjechali do miasteczka kolumną samochodów ciężarowych nie
zasługują na wiarę. Polemizowałem w tej
sprawie z Tomaszem Szarotą na łamach "Gazety Wyborczej" (25-26 XI 2000). Kto
mordował Żydów?
Edward Śleszyński: "U mego ojca Śleszyńskiego Bronis ława w stodole spalone zostało
dużo żydów. Ja sam naocznie nie widziałem
gdyż w dniu tym byłem w piekarni, natomiast wiem od ludzi, mieszkańców Jedwabnego, że
sprawcami tego zajścia byli polacy.
Niemcy brali udział tylko w fotografowaniu".64 Bolesław Ramotowski: "Zaznaczam, że
niemcy udziału w mordowaniu żydów nie
brali, a stali i fotografowali jak polacy znęcali się nad żydami".65 Mieczysław
Gerwad: "Żydzi mordowani byli przez ludność
narodowości polskiej".66 Julia Sokołowska pracowała wówczas jako kucharka na
posterunku żandarmerii - to ona wymieniła liczbę
"68 gestapo", składając wyjaśnienia na procesie Ramotowskiego w maju 1949 roku.
Przesłuchana jako świadek w tejże sprawie 11
stycznia 1949 roku złożyła następujące wyjaśnienia: "W1941 r. kiedy wkroczyły wojska
okupanta niemieckiego na ziemie polskie
po kilku dniach mieszkańcy m. Jedwabnego wspólnie z niemcami przystąpili do
mordowania żydów zam.[ieszka łych] w mieście
Jedwabne gdzie wymordowali ponad półtora tysiąca osób narodowości żydowskiej.
Zaznaczam, że ja nie widziałam żeby niemcy bili
żydów, jeszcze trzy żydówki niemcy przyprowadzili na posterunek żandarmerii i kazali
mnie żeby nie zamordowali tych żydówek,
więc zamknęłam na zamek, a klucz oddałam dla tego niemca który mnie kazał zamknąć i
niemiec kazał dać im zjeść, więc ja
uszykowałam i zaniosłam. Po wszystkim kiedy już wszystko uspokoiło się to tych
żydówek wypuścili i ci żydówki mieszkali w
obocznym 60 64 GK, SOŁ 123/685.
65 GK, SOŁ 123/727.
66 GK, SWB 145/218. domu przy żandarmerji, jak również w/w żydówki przychodzili do
pracy na post.[erunek] żandarmerii. Żydów
niemcy nie bili, a w bestialski sposób znęcała się ludność polska nad żydami, a
niemcy stali po bokach i robili z tego
zdjęcia i później pokazywali dla ludności jak polacy mordowali żydów".67 Dalej
Sokołowska wymienia kolejnych piętnaście
nazwisk, osób lub całych rodzin (ojców z synami, albo braci) biorących aktywny udział
w morderstwie. Wyszczególnia kto kijem
bił Żydów, a kto "gumą" i dodaje jeszcze jeden interesuj ący detal á propos roli
Niemców w tych wydarzeniach: "ja w tym
czasie byłam kucharką w żandarmerji i widziałam jak w/w [Eugeniusz Kalinowski]
zwrucił się do Kom.[endanta] żandarmerji żeby
wydać im broń ponieważ nie chcą iść kto nie chciał iść tego nie powiedział.
Kom.[endant] zerwał się na nogi i powiedział że
broni ja wam nie dam i rubcie co chcecie, wtedy w/w zawrócił się i prędzej poleciał
za miasto tam gdzie popędzili tych
żydów".68 Wkontekście tych obszernych i detalicznych informacji ujawnionych przez
Sokołowską w czasie śledztwa zastanawia jej
zachowanie na rozprawie w cztery miesiące później. Oskarżeni, jak już pisałem,
odwołują przed sądem zeznania tłumacząc, że
były wymuszone biciem w śledztwie, zaś Soko łowska, tak jak i inni świadkowie, jest
nie tylko wstrzemięźliwa w wypowiedziach,
ale też pada z jej ust jedno zaskakuj ące zdanie: "Dnia krytycznego było 68 gestapo
bo dla nich szykowałam obiad, zaś
żandarmów było bardzo dużo, bo przyjechali z różnych Posterunków".69 Pierwszy raz
dowiadujemy się o tak licznej obecności
Niemców w Jedwab-61 67 GK, SOŁ 123/630.
68 GK, SOŁ 123/631. To, że Żydzi uratowali się na posterunku żandarmerii potwierdza
też Bardoń (patrz poniżej), Nieławicki
(rozmowa, luty 2000 roku) i Kubran (Yedwabne, str. 107). Nieławicki potwierdza
również, że nie używano do mordowania broni
palnej i że nie było widać mundurowych wśród prześladowców.
69 GK, SOŁ 123/210.
nem i to z ust kucharki, która im gotowała obiad, a więc powinna wiedzieć dokładnie.
Nie umiem do końca wytłumaczyć przyczyny zmian w zachowaniu oskarżonych i
Sokołowskiej. Ostatecznie ci pierwsi na sali
sądowej w maju 1949 roku znajdowali się dokładnie tak samo wszponach bezpieki, jak
cztery miesiące wcześniej wwięzieniu w
Łomży. Tyle tylko, że wszyscy mieli rodziny i znajomych w okolicy, że mogli
zastanowić się nad sytuacją i stwierdzić (jako że
bronili ich ci sami adwokaci), że w złożonych zeznaniach oskarżają samych siebie i
siebie nawazajem, i że mieli czas na
uruchomienie, nazwijmy ją w ten sposób, presji środowiskowej. Pamiętajmy wszelako,
że ich pole manewru było stosunkowo
ograniczone, bo przecież zbrodnia, o której mowa, została pope łniona publicznie,
okoliczności były doskonale wszystkim
znane, włączając w to oczywiście i oficerów śledczych, którym wówczas niełatwo było
kłamać prosto w oczy, bo ryzykował
człowiek, że go najzwyczajniej w świecie pobiją. Można było co najwyżej swoją własną
rolę umniejszać, ale całej sprawy nie
sposób było w zeznaniach zatuszować ani w jakiś zasadniczy sposób zamotać. Inaczej
najłatwiej byłoby po prostu powiedzeć, że
to zrobili Niemcy - tak jak to po latach wyryto na pomniku postawionym na miejscu
stodoły Śleszyńskiego. Pod okupacją
niemiecką działała w tych okolicach silna partyzantka NSZ-owska i wielu ludzi nie
wyszło z podziemia od razu po wojnie.
Brutalna quasi-wojna domowa toczy ła się w białostockim jeszcze przez lata po
ustanowieniu tzw. władzy ludowej. Jedwabne, na
przykład, zostało na kilka godzin "zdobyte" jeszcze 29 września 1948 roku przez
oddział niejakiego "Wiarusa".70 Nietrudno
sobie wyobrazić, 62 70 Który to oddział "wkroczył do miasteczka Jedwabne. Miejscowy
posterunek MO został zmuszony do obrony.
Wtym czasie podwładni "Wiarusa" obrabowali spółdzielnię, Zarząd Miejski, oraz Urząd
Pocztowy. Wczasie tej akcji jeden z
członków grupy wygłosił krótkie przemówienie, wzywając ludność do walki z rządem"
(Henryk Majecki, Białostocczyzna w
pierwszych latach władzy ludowej 1944-1948, PWN, Warszawa, 1977, str. 181). że
niewygodnemu świadkowi o niskim prestiżu
społecznym (Sokołowska była starą panną, co w małym miasteczku i na wsi raczej nie
uchodzi) mógł ktoś wytłumaczyć, że jej
zeznania nie pomagają w rozwiązaniu trudnej dla wielu obywateli miasta sprawy.
Po wojnie oddziały leśne NSZ, NOWi NZWdokonywa ły na tych terenach wielokrotnie
egzekucji na Żydach, komunistach i innych
osobach, które uznano za niepożądane. Wcytowanej już pracy Frączka znajdziemy wiele
informacji na ten temat. Między innymi w
Jedwabnem patrol NZW"Sępa" zastrzelił 24 września 1945 roku właścicielkę sklepu,
Julię Karolak, i jej córkę, Helenę71. Czy
była to jakaś dintojra czy zwykły rabunek trudno już dziś powiedzeć, ale obywatel
tego miasteczka wiedział doskonale, że musi
się liczyć nie tylko ze zbrojnymi organami władzy ludowej. Jak pisze również Tomasz
Strzembosz "na tych terenach [...] wojna
w istocie trwała nie lat pięć czy sześć (1939-44, 1939-45), a lat dziesięć albo nawet
trzynaście (1939-1949, 1939-1952), a w
niektórych miejscach i dla niektórych ludzi nawet dłużej". I dalej: "Niedaleko od
brzegów Biebrzy i miasteczka Jedwabne leży
wioska Jeziorko, w której zginął w 1957 roku epigon partyzantki białostockiej: "Ryba
""72.
Ale niezależnie od tego, jaką na nią wywierano presję (jeśli w ogóle do tego doszło),
wyjaśnienie Sokołowskiej nie pozostało
bez odpowiedzi. 9 sierpnia 1949 roku, z więzienia w Warszawie, Karol Bardoń wysłał do
Sądu Okręgowego w Łomży następującej
treści "dopełnienie" do skargi rewizyjnej, którą złożył od razu po wyroku: "Wysoki
Sądzie! Podczas przewodu sądowego świadek
Sokołowska Julia, była kucharka na posterunku żandarmerii w Jedwab-63 71 Op. cit,
str. 150-151, 187, 194, 254, 257, 385. 72
Tomasz Strzembosz, Uroczysko Kobielno, op. cit., str. 5 nym, zeznała że w dniu
masowego mordu Żydów miało być 60 gestapowców
i tyleż żandarmów, a dla gestapowców miała jakoby gotować obiad. Powyższe jest
niezgodne z prawdą, gdyż w owym dniu pracując
na podwurku żandarmerii nie widziałem żadnych gestapów lub żandarmów. Wychodz ąc
kilkakrotnie do warsztatu, który znajdował
się w majątku, a przechodząc przez rynek gdzie byli skupieni Żydzi nie zauważyłem
również żadnych gestapowców ani żandarmów.
Absurdem znów jest, by na zwykłej kuchence zgotować obiad na 60 osób.
Po przeprowadzonym mordzie żydów wpadło na podwurko posterunku żandarmerii gdzie
remontowałem auto kilka osób cywilnych i
usiłowali uprowadzić 3 żydów rąbających drzewo. Wówczas wyszedł do nich kom.
posterunku żandarmerii Adamy mówiąc: Czy wam
mało było 8 godzin czasu do rozprawienia się z Żydami. Z powyższego wynika, że masowy
mord Żydów został przeprowadzony nie
przez Gestapo, których w owym dniu nie widziałem, a przez miejscową ludność na czele
z Burmistrzem Karolakiem."
73
Bardoń wróci do tego epizodu trzy lata później w obszernym życiorysie, który przesłał
na ręce "Prezydenta Rzeczy Pospolitej"
wraz z prośbą o darowanie wolności, ujmując tym razem zagadnienie, jeśli tak można
powiedzieć, od dru-64 73 GK, SOŁ 123/309.
Bardoń opisuje ten moment trochę dokładniej w swoim życiorysie z 1952 roku. Powiada,
że to było wieczorem, kiedy już
wychodzili z Dąbrowskim, stodoła już się paliła i na podwórko żandarmerii "wpadli 3
mi nie znanych cywilów młody chłopy po
lat do 22, jedyn zabrał jednego rębacza drzewa i uprowadził siłą w rynek, drugich
dwóch morderców usiłowali zabrać następnych
dwóch rębaczy. Na podniesiony krzyk na podwórzu wybiegł komendant posterunku
żandarmerii hauptwachmistrz Adamy, mówiąc te
słowa do tych opryszków: co - mało wam było 8 godzin załatwić się z temi Żydami,
toście teraz eszcze tutaj przyszli won stąd!
Wygnał tych zbrodniarzy, rębacze dwaj pozostali, trzeci jusz był zabrany uprowadzony"
(GK, SOŁ 123/504, 505). giego końca
przewodu pokarmowego: "Tam w podwórzu były ustępy i o ile by było 60 przyjezdnych
żandarmów i 60 gestapowców do tej akcji
masowego mordu, to musiałby ktoś z nich być i na podwórzu." I kończy swój życiorys
następuj ącym zdaniem: "Chodziłem w ten
dzień masowego mordu 3 razy do warsztatu 350-400 m z domu ulicami na obiad i
zpowrotem i nie widziałem ani jednego
mundurowego ani na ulicach ani przy grupie ludzi spędzonych na rynku". 74 Nie ma
podstaw przypuszczenie, że skazany zmyślał
takie rzeczy pisząc z więzienia prośbę o ułaskawienie do Prezydenta Rzeczypospolitej,
po to tylko, aby mu się przypodobać.
Bo przecież temu ostatniemu przyjemniej byłoby się dowiedzieć, że za zbrodnię
jedwabieńską odpowiedzialni są Niemcy, nie jego
rodacy.
Wdokumentacji, którą dysponujemy, znajdują się wedle mego rachunku 92 nazwiska (w
większości opatrzone adresami) osób, które
brały udział w pogromie jedwabieńskich Żydów. Nie sądzę, aby ich wszystkich należało
uznać za morderców - co najmniej
dziewięciu przecież sąd uniewinni ł od stawianych zarzutów.75 Różni ludzie, których
widziano jak pilnowali Żydów na rynku,
być może już nie zaganiali ich do stodoły.76 Z drugiej strony wiemy również, że ci
wymienieni z nazwiska, to tylko część
uczestników, i obawiam się, że niewielka, skoro "przy spędzonych Żydach", jak nas
zapewnia inny oskarżony w procesie
Ramotowskie-65 74 "Ja pracując z Dombrowskim przez cały dzień przy remoncie samochodu
w podwórzu żandarmeryi nie widziałem
ani jednego obcego żandarma ani gestapowca." I dalej jak w tekście (GK, SOŁ 123/506).
75 Józefa Sobutę oraz ośmiu
oskarżonych w procesie Ramotowskiego. 76 Czesław Lipiński, na przykład, powiada "ja
siedziałem z tą laską [na rynku] około
piętnaście minut, lecz ja nie mogłem dalej patrzeć na to jak oni ich mordowali [i]
poszłem do domu". Coś tam w międzyczasie
chyba jednak zdążył nabroić, bo za kwadrans siedzenia "z laską" na rynku nie skazano
by go w tym procesie na 10 lat więzienia
(GK, SOŁ 123/607). go, Władysław Miciura, "była masa ludzi nie tylko z Jedwabnego
ale i okolic".77 "Było tam więcej bardzo
dużo osób których obecnie nazwisk nie przypominam", mówi Jerzy Laudański, który wraz
ze swoim bratem wyjątkowo się tego dnia
zasłużył. "Jak przypomnę to podam," dodaje przymilnie.78 Tłum oprawców zgęstniał
jakoś szczególnie wokół stodoły, gdzie
palono Żydów. Jak to ujął Boles ław Ramotowski, "kiedy gnaliśmy do stodoły to ja nie
widziałem ponieważ w tym czasie był
bardzo duży tłok".79 Oskarżeni, którzy chyba wszyscy mieszkali w czasie okupacji w
Jedwabnem, nie rozpoznają licznych
uczestników pogromu również i dlatego, że byli wśród nich chłopi, o których wiemy, że
schodzili się do miasteczka od samego
rana z okolicy. "I wielu także było chłopów ze wsiów których nie znałem" - znowu
cytuję słowa Władysława Misiury. "Byli to
przeważnie młodzieńcy, którzy cieszyli się tą łapanką i znęcali się nad ludnością
żydowską".80 Tak więc w tej zbrodni wzięło
udział mnóstwo ludzi. Było to zbiorowe morderstwo w podwójnym tego słowa znaczeniu -
ze względu na liczbę ofiar i ze względu
na liczbę prześladowców. Aby zrozumieć, co to znaczy, zatrzymajmy się na moment nad
konkretnie wymienioną cyfrą 92
uczestników, mężczyzn w sile wieku, obywateli miasta Je-66 77 GK, SOŁ 123/655.
78 GK SOŁ 123/668.
79 GK, SOŁ 123/726.
80 GK, SOŁ 123/620. Gospodyni domowa, starsza pani, Bronisława Kalinowska, zeznającw
sprawie Ramotowskiego powiedziała:
"W1941 r . kiedy wkroczyły wojska okupanta niemieckiego na teren m. Jedwabne to
ludność miejscowa przystąpiła do mordowania
Żydów tak jak oni znęcali się nad żydami to nie można było patrzeć na to" (GK, SOŁ
123/686). A kiedy rozmawiałem na ten
temat z panią Adamczyk w Jedwabnem, która wówczas była małą dziewczynką i rodzice
zatrzymali ją w domu tego dnia, złapała się
dramatycznym gestem za głowę na wspomnienie krzyku mordowanych i potwornego zapachu
palonych ciał. dwabne. Przed wojną, jak
pamiętamy, mieszkało tam circa 2.500 osób, z tego sześćdziesiąt kilka procent to byli
Żydzi. Dzieląc etnicznie polską
ludność na pół dostajemy liczbę 450 mężczyzn wliczając w to starców i dzieci. Więc
jeszcze raz podzielmy ją na pół i wtedy
się okaże, że mniej więcej połowa dorosłych mężczyzn z Jedwabnego jest wymieniona po
nazwisku wśród uczestników zbiorowego
mordu. Jak to się wszystko odbyło? Do dziś przetrwała w Jedwabnem świadomość, że
Żydów wymordowano w sposób wyjątkowo
okrutny. Aptekarz jedwabieński, którego rozmowę z Agnieszką Arnold cytowałem już
wcześniej, niemal dosłownie powtórzył znane
nam już słowa Lipińskiego:
"I taki mi pan opowiadał. Pan Kozłowski taki, już nieżyjący. Był masarzem. Bardzo
przyzwoity człowiek. Miał zięcia
prokuratora przed wojną. Z takiej rodziny bardzo zacnej. I on opowiadał, że to nie
można było patrzeć, że co się działo".81
Po latach, zastrzegając się "że nie widziała wszystkiego", Halina Popiołek tymi
słowami opisała 10 lipca w Jedwabnem
dziennikarzowi "Gazety Pomorskiej": "Nie byłam przy tym, jak obcinali głowy ani jak
zakłuwali Żydów ostrymi tykami. To wiem
od sąsiadów. Nie widziałam też jak nasi kazali się topić młodym Żydówkom w stawie.
Widziała siostra mojej mamy. Twarz miała
zalaną łzami, kiedy przysz ła nam to opowiedzieć. Ja widziałam jak pomnik Lenina
kazali zdjąć młodym żydowskim chłopakom, jak
kazali go obnosić i krzyczeć 'przez nas wojna!'. Widziałam jak ich przy tym bili
paskami z gumy. Widziałam jak katowali Żydów
w bożnicy i jak skatowanego Lewiniuka, który jeszcze dychał ludzie żywcem zakopali...
Zapędzili wszystkich do stodoły. Oblali
naftą z czterech stron. Trwało wszystkiego dwie minuty, ale ten krzyk... Mam go w
uszach".82 67 81 Skrypt, str 490.
82 "Gazeta Pomorska", Adam Willma, Broda mojego syna, 4 sierpnia 2000.
Ale nie tylko widok tego, co wyczyniano z Żydami był przerażający. Również krzyk
męczonych ludzi, a potem smród, kiedy ich
palili, były nie do wytrzymania. Trwające przez cały dzień mordowanie Żydów odbyło
się na obszarze wielkości stadionu
sportowego. Od stodoły, w której większość ofiar tego dnia w końcu spalono, do rynku
w prostej linii można dorzucić
kamieniem. Cmentarz żydowski jest tuż obok. Tak więc wszyscy, którzy byli wówczas w
miasteczku i mieli jako tako
funkcjonujący zmysł wzroku, słuchu, albo powonienia, byli tej zbrodni świadkami albo
uczestnikami.
68
Mord
Zaczęło się, jak wiemy, od wezwania Polaków z Jedwabnego rankiem 10 lipca do
magistratu. Ale ponieważ już wcześniej krążyły
pogłoski o planowanej tego dnia rozprawie z Żydami, to i okoliczna ludność ściągała
od samego rana furami do miasteczka. Byli
wśród nich, przypuszczam, weterani kilku pogromów, które dopiero co miały miejsce w
tych stronach. Tak to zazwyczaj
wyglądało, że kiedy fala pogromów przetaczała się po jakiejś okolicy to częściowo ci
sami ludzie brali w nich udział,
przemieszczając się z miejsca na miejsce.83 "Pewnego dnia na polecenia Karolaka i
Sobuty przed Zarządem Miejskim w Jedwabnym
zebrało się kilkadziesiąt mężczyzn, których żandarmeria niemiecka Karolak i Sobuta
zaopatrzyli w baty kije i drągi. Następnie
Karolak i Sobuta polecili zebranym mężczyznom spędzić wszystkich żydów Jedwabnego na
plac przed Zarządem Miej-69 83 Oto, dla
ilustracji sposobu zachowania małomiasteczkowej ludności w takiej sytuacji, zapis z
Dziennika lat okupacji Zamojszczyzny
Zygmunta Klukowskiego z 13 kwietnia 1942 roku: "panika wśród Żydów jeszcze bardziej
się wzmogła. Od rana oczekiwali lada
godzina zjawienia się żandarmów i gestapowców. [...] Na miasto wyległy wszelkie
szumowiny, zjechało się sporo furmanek ze wsi
i wszystko to niemal cały dzień stało w oczekiwaniu, kiedy można będzie przystąpić do
rabunku. Z różnych stron dochodzą
wiadomości o skandalicznym zachowaniu się części ludności polskiej i rabowaniu
opuszczonych żydowskich mieszkań. Pod tym
względem miasteczko nasze z pewnością nie będzie w tyle" (Dziennik lat okupacji
Zamojszczyzny, Ludowa Spółdzielnia
Wydawnicza, Lublin, 1958, str. 255). Jeśli idzie o ilustrację zjawiska mechanizmu
fali pogromowej por. przypis nr 128, na
temat pogromów wiosną 1919 roku w okolicach Kolbuszowej. O uczestnictwie tych samych
ludzi w kolejnych pogromach mówi też
cytowana przezemnie relacja Finkelsztajna na temat Radziłowa. skim". We
wcześniejszym zeznaniu świadek Danowski dodaje
jeszcze, że wydano przy tej okazji ludziom wódkę, ale nikt inny tego szczegółu nie
potwierdza.84 Wtym samym mniej więcej
czasie kazano Żydom zebrać się na rynku do sprzątania (z miotłami, dodaje Rywka
Fogel). Żydów już przedtem zmuszano do
różnych upokarzaj ących robót porządkowych, więc można się było w pierwszej chwili
łudzić, że to powtórka już przedtem
doświadczanych szykan. "Mój mąż i dwoje dzieci tam poszli, a ja na chwilę jeszcze
zostałam aby zrobić trochę porządku i
zamknąć porządnie okna i drzwi."85 Wiedziano już z doświadczenia, że opróżnienie domu
z mieszkańców było okazją do rabunków.
Nieławicki, na przykład, uciekaj ąc w pole tego dnia założył na siebie dwie dobre
pary spodni i dwie koszule spodziewając
się, że po powrocie do domu zastanie splądrowane mieszkanie. Wiemy również od
Laudańskiego, że Żydom kazano się zebrać na
rynku rzekomo do sprzątania. Ale bardzo prędko połapano się, że tym razem sytuacja
wygląda jakoś szczególnie niebezpiecznie.
Rywka Fogel już nie poszła na rynek w ślad za dziećmi i mężem tylko ukryła się wraz z
sąsiadką w ogrodzie majątku ziemskiego
tuż obok. I tam chwilę poźniej usłyszały "okropne krzyki młodego chłopca, Józefa
Lewina, którego goje zatłukiwali na
śmierć".86 Jak się dowiadujemy z relacji Karola Bardonia, który dziwnym zbiegiem
okoliczności właśnie tamtędy przechodzi ł,
Lewina dosłownie zatłuczono na śmierć kamieniami.
70
84 Dosłowny cytat z Danowskiego pochodzi z zeznań złożonych w sierpniu1953 roku (GK,
SWB, 145/238). Zaś w zeznaniach z 31
grudnia 1952 roku wspomina o rozdawaniu wódki przed magistratem. Wiemy skądinąd (a
właściwie z uzasadnienia wyroku
uniewinniającego Sobutę), że Danowski był alkoholikiem. Może więc ten szczegół utkwił
mu akurat w pamięci (GK, SWB, 145/185,
186, 279). 85 Yedwabne, op. cit., str. 102.
86 Yedwabne, op. cit., str. 103.
Z podwórka posterunku żandarmerii, gdzie naprawiał samochód, Bardoń udał się tego
rana po narzędzia do warsztatu, który
znajdował się w "majątku ziemskim" (to tam siedzia ła ukryta Rywka Fogel). "[Z]a
rogiem kuźni przyległej do warsztatu ośrodka
stał mieszkaniec miasta Jedwabne Wiśniewski [dwa słowa nieczytelne]. Wiśniewski mnie
zawo łał, podeszłem i Wiśniewski
wskazując na obok leżącego zmasakrowanego zabitego młodego człowieka lat około 22
nazwiskiem Lewin wyzn.[ania]
mojż.[eszowego] mówił do mnie patrz pan tego sk.-syna zabiliśmy kamieniami. [...]
Pokaza ł Wiśniewski kamień wagi 12 do 14 kg
i mówił tem kamieniem mu przyfasowałem i teraz jusz nie wstanie."87 To było od razu
na początku spędzania Żydów na rynek. Jak
pisze Bardoń, idąc do warsztatu widział na rynku grupę około stu Żydów, zaś wracając
skonstatował, że grupa ludzi znacznie
się powiększyła.
Winnym punkcie miasteczka Wincenty Gościcki wrócił akurat do domu z nocnej warty.
"Rano gdy położyłem się spać przyszła do
mnie żona i kazała mi wstać i powiedzia ła że mie się nie dobrze robi gdyż blisko
mego domu bili pałkami żydów. Wtęczas ja
wstałem i wyszłem na dwór z mieszkania. Wtęczas ja zostałem zawezwany przez
Urbanowskiego który powiedział mi zobacz co się
robi pokazuj ąc mi czterech trupów żydowskich, byli to: 1. Fiszman 2. Styjakowskich
[?] dwóch i Blubert. Ja wtęczas to ja
schowa łem się do domu".88 Tak więc niemal od pierwszej chwili tego dnia Żydzi
zrozumieli, że są w śmiertelnym
niebezpieczeństwie. Wielu próbowało ratować się ucieczką w pole. Ale udało się tylko
nielicznym, bo wyjść za miasto nie
zwracając na siebie uwagi nie było jak, a poza tym wokoło krążyły grupki miejscowej
ludności i wyłapywały Żydów.
Nieławickiego, który już 71 87 GK, SOŁ 123/503.
88 GK, SOŁ 123/734.
był na polu, kiedy się zaczynał pogrom, schwytało kilkunastu chłopaków, pobili go i
doprowadzili na rynek. Tak samo złapano,
obito i przyprowadzono z powrotem do miasta Olszewicza. Jakieś sto, może dwieście
osób zdołało się tego dnia uratować od
śmierci - a wśród nich w końcu także Nieławicki i Olszewicz. Ale wielu innych, którzy
usiłowali uciekać przez pola, zabito od
razu. Wspomniany już Bardoń w drodze do warsztatu widział "po lewej stronie szosy na
polu majątku w zbożu ludzi na koniach
cywilów [podkreślenie autora] z grubymi pałami czy orczykami w rękach..."89 "Halinka
Bukowska z tabunem innych dzieci biegała
po uliczkach Jedwabnego. Miała osiem lat, ale zapamiętała sporo: 'Koło naszego domu
przejeżdżał konno pan Bielecki, gonił
przed sobą młodą Żydówkę o nazwisku Kiwajko, imienia nie pamiętam. Ta kobieta mokra
od potu krzyczała o pomoc, ale nikt jej
nie pomógł. A wszyscy wiedzieli, że kiedy Bielecki siedział w więzieniu, Kiwajkowa
opiekowa-ła się jego dziećmi".90 Konno
łatwo było wypatrzeć w polu i dogonić ukrywaj ącego się człowieka.
Tego dnia zapanowała w miasteczku swoista kakafonia przemocy - wiele
nieskoordynowanych ze sobą, równoczesnych działań, nad
którymi Karolak i magistrat sprawowali ogólną pieczę dbając tylko, aby sprawy
posuwały się w pożądanym kierunku. Ale mnóstwo,
jak sądzę, było inicjatyw indywidualnych. Bardoń w jakiś czas później będzie jeszcze
raz szedł do warsztatu. I w tym samym
miejscu znowu spotka Wiśniewskiego nad trupem Lewina. "Zrozumia łem, że Wiśniewski tu
[j]eszcze na coś czeka. Zabrałem z
warsztatu mi potrzebne części i w drodze powrotnej spo-72 89 GK, SOŁ 123/503.
90 "Gazeta Pomorska", Adam Willma, Broda mojego syna, 4 sierpnia 2000. tkałem tych
samych dwóch młodych mężczyzn których
spotka łem pierwszy raz idąc do warsztatu. [Później zorientuje się, że byli to Jurek
(tak o nim wszyscy mówią, musiał chyba
bardzo młodo wyglądać) Laudański i Kalinowski]. Szli oni teraz jak się orientowałem
do Wiśniewskiego na miejsce jusz zabitego
Lewina i prowadzili drugiego człowieka wyz.[nania] mojż.[eszowego] nazwiskiem
Zdrojewicz Hersz, żonaty, właściciel młyna
motorowego w Jedwabnym u którego ja pracowałem do marca 1939 r. Prowadzili go pod
ręce z głowy Zdrojewicza ciekła krew jemu
po szyji na piersi. Zdrojewicz odezwał się do mnie: panie Bardoń niech mnie pan
ratuje. Ja bojąc się sam tych morderców,
odpowiedzia łem: nic ja panu nie mogę pomóc i minąłem ich."91 Tak więc w jednym
punkcie miasta Laudański z Wiśniewskim i
Kalinowskim kamieniowali po kolei Lewina i Zdrojewicza; pod domem Gościckiego kijami
zatłuczono czterech innych mężczyzn; w
stawie przy ulicy Łomżyńskiej niejaki "Łuba Władysław [...] utopił dwóch Żydów
kowali"; jeszcze gdzie indziej Czesław
Mierzejewski najprzód zgwałcił a potem zamordował Judes Ibram;92 córce nauczyciela
chederu, którą wszyscy znali, bo uczyli
się u niej w domu czytać po hebrajsku, ślicznej Gitele Nadolny, obcięto głowę i
zabawiano się potem kopiąc ją jak piłkę;93 na
rynku "Dobrzańska prosiła o wodę, zemdlała, nie pozwolili ratować, matkę zabili, bo
chciała wodę podać;
Betka Brzozowska zginęła z dzieckiem na ręku";95 bito
Żydów nieludzko przez cały czas, no i rabowano żydowskie
domy.95
73
91 GK SOŁ 123/503, 504.
92 GK, SOŁ 123/675.
93 Yedwabne, op. cit., str. 103.
94 ŻIH, 301/613.
95 GK, SOŁ 123/675; ŻIH, kolekcja 301/613 (druga relacja Wasersztajna). Na moje
pytanie, co dokładnie zaobserwował na rynku,
kiedy go tam doprowadzono, Nieławicki odpowiedział, że się za bardzo nie Równocześnie
z inicjatywami indywidualnymi
poszczególnych złoczyńców miały miejsce prześladowania bardziej systematyczne,
obejmujące całe grupy ofiar. Zanim odebrano im
życie, Żydów upokarzano. "Widziałem jak Sobuta i Wasilewski wybrali sobie kilkunastu
z pośród będących Żydów i w ośmieszający
sposób urządzali z nimi gimnastykę". 96 I wyprowadzano ich grupami na cmentarz,
gdzie już zabijano hurtowo. "Wybrali
zdrowszych mężczyzn i zagnali na cmentarz i kazali im wykopać rów, po wykopaniu rowu
przez żydków wzięli ich pozabijali bili
kto czym [tak w tekście] kto żelazem, kto nożem, kto kijem".97 "Szelawa Stanisław
mordował hakiem żelaznym, nożem w brzuchy.
Zeznający [Szmul Wasersztajn, cytuję jego drugą relację
przechowywaną w ŻIH-u] był w krzakach. Słyszał jak
krzyczą. Wymordowali 28 mężczyzn w jednym miejscu i to
najsilniejszych. Szelawa zabrał jednego Żyda. Język mu
wycieli. Później długa cisza."98
Podekscytowani mordercy pracowali bardzo energicznie
. "ja stałam na ul. Przytulskiej," mówi starsza kobieta, Bronis ława Kalinowska, "to
leciał ulicą Laudański Jerzy,
zam.[ieszkały] Jedwabne, który to powiedział że już dwóch czy trzech żydów zabił, był
bardzo zdenerwowany i poleciał
dalej99 - ale przecież zorientowali się wkrótce, że tymi metodami nie uda się do
zmierzchu zabić półtora tysiąca osób.
Postanowiono więc spalić wszystkich Żydów naraz w stodole. Nie był to specjalnie
oryginalny pomysł, bo w ten 74 rozglądał
tylko przepychał do środka spędzonego tłumu, jako że dooko ła stali pierścieniem
ludzie z drągami w rękach i bili kogo tylko
mogli dosięgnąć (rozmowa, luty 2000 roku). Wspominałem o tym już przedtem słowami
świadków, którzy bicie Żydów na rynku
właśnie mają na myśli, kiedy powtarzają, że "nie można było na to patrzeć." 96 GK,
SOŁ 123/653.
97 GK, SOŁ 123/681.
98 ŻIH, 301/613.
99 GK, SOŁ 123/686. właśnie sposób rozprawiono się z Żydami w końcowej fazie pogromu
radziłowskiego kilka dni wcześniej.
Ale, jak wolno nam się domyślać, inicjatywa nie była chyba omówiona i przygotowana z
góry, bo nie ustalono w czyjej stodole
miało do tego dojść. I najprzód zwrócono się do Józefa Chrzanowskiego: "kiedy ja
zaszłem na rynek to oni [Sobuta i
Wasilewski] mnie powiedzieli żebym ja oddał swoją stodo łę na spalenie żydów. Więc ja
zacząłem prosić żeby mojej stodoły nie
palili, wtedy oni zgodzili się na to i moją stodo łę zostawili, tylko mnie kazali
żeby pomóc im zagnać żydów do stodoły
Śleszyńskiego Bronisława."100 Ale zanim jeszcze wypędzono Żydów z rynku w ich
ostatnią drogę do stodoły Śleszyńskiego, Sobuta
z kolegami urządzili mały spektakl. Za czasów okupacji sowieckiej postawiono w
miasteczku tuż obok rynku pomnik Lenina. Więc
"grupę mężczyzn Żydów wzięto do rozwalania pomnika Lenina który stał na skwerku. Gdy
Żydzi rozwalili ten pomnik więc kazali
im wziąć części pomnika na kołki i nieść, a rabinowi iść na przedzie niosąc swoją
czapkę na kiju i wszystkim śpiewać "przez
nas wojna za nas wojna". Wtrakcie niesienia pomnika wszystkich Żydów z rynku zagnali
do stodo ły jak również tych niosących
pomnik, stodołę tę oblali benzyną i zapalili w której to stodole w ten sposób zginęło
około półtora tysiąca ludności
żydowskiej".101 Wokół stodoły, jak pamiętamy, krążył gęsty tłum naganiaczy, który
zmaltretowanych Żydów zapędzał i upy-75 100
GK, SOŁ 123/614.
101 GK, SWB 145/255. Oprócz Adama Grabowskiego dokładnie tak samo opisują te sceny i
inni świadkowie - Julian Sokołowski:
"Pamiętam jak podczas pędzenia żydów ob. Sobuta dał swój kij rabinowi i kaza ł mu
włożyć na kij nakrycie z głowy i krzyczeć
'przez nas wojna za nas wojna". Cały ten kordon żydów pędzony za miasto do stodoły
krzycza ł 'przez nas wojna, za nas wojna"
(GK, SWB 145/192); Jerzy Laudański (GK, SOŁ 123/665); Stanisław Danowski (GK, SWB
145/186);
Zygmunt Laudański (GK, SOŁ 123/667). chał do środka. "Przygnaliśmy żydów pod
stodołę", powie Zygmunt Laudański, "i kazali
wchodzić, co i żydzi byli zmuszeni wchodzić".102 Miał miejsce jeszcze swoiście
korczakowski epizod. Woźnica, Michał
Kuropatwa, za czasów okupacji sowieckiej ukrywał polskiego oficera. I wyciągnięto go
z tłumu już pod samą stodołą
oświadczając, że w nagrodę za ten czyn darują mu życie. Kuropatwa odmówił, i wybrał
wspólną śmierć ze wszystkimi Żydami.103
Naftę, którą oblano stodołę, wydał z magazynu Antoni Niebrzydowski Eugeniuszowi
Kalinowskiemu i swojemu bratu, Jerzemu. "W/w
zanieśli tę naftę którą ja wydałem osiem litrów obleli stodołę gdzie była pełna
stodoła żydów i podpalili, jak było dalej
tego ja niewiem".104 Ale my wiemy - Żydzi spłonęli żywcem. Wostatniej chwili wyrwał
się jeszcze z tego piekła Janek Neumark.
Podmuch gorącego powietrza otworzył drzwi stodoły, obok których stał z siostrą i jej
pięcioletnią córeczką. Staszek Sielawa z
siekier ą w ręku zagrodził im drogę, ale Neumark zdołał wyrwać mu tę siekierę i
uciekli na cmentarz. I tylko zdążył jeszcze
przedtem zobaczyć, jak ojciec jego stanął w płomieniach.
105
Najgorszym mordercą ze wszystkich był chyba niejaki
Kobrzyniecki. On też, jak mówi kilka osób, podpalał stodo
łę. "Potem jak ludzie opowiadali to najwięcej żydów zabi
ł ob. Kobrzyniecki imię nie wiem," zeznaje świadek
Edward Śleszyński, syn właściciela stodoły, "który to miał
osobiście zabić 18 żydów i największy brał udział w mor-
76
102 GK, SOŁ 123/666.



 

Zobacz także


Następne z tego wątku Najnowsze wątki z tej grupy Najnowsze wątki
09.03 d.v.
09.03 d.v.
09.03 patrycja.
09.03 patrycja.
09.03 d.v.
09.03 patrycja.
09.03 d.v.
09.03 patrycja.
09.03 d.v.
09.03 ... z Gormenghast
09.03 d.v.
09.03 cbnet
Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?
Sztuczna Inteligencja
Ucieczka z Ravensbruck - komentarz
I pod drzwiami staną i nocą kolbami w drzwi załomocą
Jesttukto?
?
Comprehensive Protection Guide with IObit Malware Fighter Pro 11.3.0.1346 Multilingual
Advanced SystemCare Pro 17.5.0.255: Ultimate Performance Optimizer
IObit Uninstaller Pro 13.6.0.5 Multilingual Review and Tutorial
"Prawdziwy" mężczyzna.
Senet parts 1-3
NOWY: 2025-12-07 Algorytmy - komentarz [po lekturze ks.]
"Młodzieżowe Słowo Roku 2025 - głosowanie", ale bez podania znaczeń tych neologizmów
[polscy - przyp. JMJ] Naukowcy będą pracować nad zwiększeniem wiarygodności sztucznej inteligencji.
[polscy - przyp. JMJ] Naukowcy będą pracować nad zwiększeniem wiarygodności sztucznej inteligencji.
Reżim Talibów w Afganistanie zakazał kobietom: pracy w większości zawodów, studiowania, nauki w szkołach średnich i podstawowych!!!
Edukuję się jak używać Thunderbirda
NOWY: 2025-09-29 Alg., Strukt. Danych i Tech. Prog. - komentarz.pdf
Polska [masowo - przyp. JMJ] importuje paprykę, a polska gnije na polach
Kol. sukces po polsku: polscy naukowcy przywracają życie morskim roślinom
Tak działa edukacja Putina. Już przedszkolaki śpiewają, że są gotowe skonać w boju
Medycyna - czy jej potrzebujemy?
Atak na [argentyńskie - przyp. JMJ] badaczki, które zbadały szczepionki na COVID-19
Xi Jinping: ,,Prognozy mówią, że w tym stuleciu istnieje szansa dożycia 150 lat"
Zbrodnia 3 Maja
Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem