Strona główna Grupy pl.sci.psychologia MAMY LOKAL Re: Prezent dla Patrycji Nr 2

Grupy

Szukaj w grupach

 

Re: Prezent dla Patrycji Nr 2

« poprzedni post
Data: 2003-03-09 17:10:51
Temat: Re: Prezent dla Patrycji Nr 2
Od: "d.v." <o...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki

Prezent nr 2; o tych, którzy swoich braci, sasiadó sprzedawali i sprzedają. o tych,
którzy palili żywcem swoich najbliższych,
dla tak zwanej satysfakcji. książka jest oparta na prawdziwych wydarzeniach; a
wszystko to działo się w polsce!:

Sąsiedzi
Historia zagłady
żydowskiego miasteczka
Mapka Jedwabnego wyrysowana przez Juliusa Bakera (Yehudę Piekarza)
Jan Tomasz Gross
Sąsiedzi
Historia zagłady
żydowskiego miasteczka
Pamięci Szmula Wasersztajna
POGRANICZE
SEJNY 2000
Projekt okładki: Wojciech Wołyński
Korekta: Andrzej Otłowski
C Copyright by Jan Tomasz Gross
C Copyright by Fundacja "Pogranicze"
Sejny 2000. Wydanie II.
Drugie wydanie uwzględnia informacje z reportaży wydrukowanych w "Rzeczpospolitej" i
w "Gazecie Pomorskiej" od maja do
sierpnia 2000 roku. Niektóre przypisy z pierwszego wydania zostały wprowadzone
bezpośrednio do tekstu książki. Wszystkie
fotografie publikowane w tej książce ukazały się wcześniej w tomie Yedwabne. History
and Memorial Book i są przedrukowane za
zgodą rabina Eliezera Piekarza (Jacoba Bakera).
ISBN 83-86872-14-4
Wydawca:
Fundacja "Pogranicze", 16-500 Sejny, ul. Piłsudskiego 37
tel./fax: (0-87) 516-27-65
e-mail: w...@p...sejny.pl
http://pogranicze.sejny.pl/
Skład i łamanie: Dariusz Sznejder
Spis treści
O czym jest ta książka? 9
Z´ródła 17
Przed wojną 27
Okupacja sowiecka, 1939-1941 33
Wybuch wojny sowiecko-niemieckiej
i pogrom w Radziłowie 40
Przygotowania 54
Kto mordował Żydów? 60
Mord 69
Rabunek 80
Biografie intymne 83
Anachronizm 89
Co zostało zapamiętane? 91
Odpowiedzialność zbiorowa 96
Nowe podejście do źródeł 100
Czy można być równocześnie prześladowcą i ofiarą? 102
Kolaboracja 108
Zaplecze społeczne stalinizmu 117
Potrzeba nowej historiografii 121
Jacob Baker: Słowo od rabina z Jedwabnego 123
Nota o autorze 124

Hej, dwadzieścia lat temu
tu u nas w Łomży na sali
Hitlerowce tańcowali
Polak wąsem rusył, hitlerowce uciekali
Hej juchi, juchi, hitlerowce to śwyntuchy
A Polacy to som zuchy*
Bolesław Rachubka,
poeta ludowy Ziemi Łomżyńskiej
Mężczyzna tego narodu
Przystając nad syna kołyską
Wymawia słowa nadziei
Zawsze dotychczas daremne
Czesław Miłosz: Naród
z tomu Światło dzienne
7
. H. Czernek, D. Świrko, S. Świrko, "Poeci ludowi Ziemi Łomżyńskiej", Literatura
Ludowa, Warszawa, Polskie Towarzystwo
Ludoznawcze, nr 4-6, 1962, str. 135.

O czym jest ta książka?
Ósmego stycznia 1949 roku na Mazowszu, w miasteczku Jedwabne położonym 19 kilometrów
od Łomży, UB zatrzyma ło piętnastu
mężczyzn1. Wśród aresztowanych, przewa żnie chłopów małorolnych i robotników,
znalazło się też dwóch szewców, murarz,
stolarz, zegarmistrz, dwóch ślusarzy, listonosz, były woźny magistratu i agent skupu
jaj; byli między nimi ojcowie rodzin
obdarzeni licznym potomstwem (jeden miał siedmioro dzieci, inny czwórkę, jeszcze inny
dwoje) i ludzie samotni; najmłodszy
miał 27 lat, najstarszy zaś 64. Wsumie więc, ot tacy sobie, całkiem zwykli ludzie.2
Miasteczko liczące wówczas około dwóch
tysięcy mieszkańców było tym wydarzeniem na pewno zbulwersowane, 3 zaś szersza opinia
publiczna mogła się dowiedzieć 9 1
Wmateriałach kontrolno-śledczych tej sprawy przechowywanych w Urzędzie Bezpieczeństwa
Publicznego w Łomży, zachował się
"Raport likwidacyjny" z 24 stycznia 1949 roku, gdzie w pierwszym punkcie opisany jest
"przebieg akcji likwidacji", co jak się
okazuje, oznacza opis aresztowania osób podejrzanych. Dowiadujemy się z niego, że 8
stycznia aresztowano w Jedwabnem 15 osób,
zaś "siedem osób nie zostali ujęci, ponieważ ukrywają się w nieustalonych
miejscowościach." Wkolejnym dokumencie z 24 marca
1949 roku znajdziemy informację dla prokuratora Sądu Okręgowego w Łomży na temat
poszukiwań kilkunastu osób związanych z tą
sprawą - w tym również byłego burmistrza Karolaka, braci Borawskich i paru innych,
którzy, jak stwierdza raport, już nie żyją
(Akta kontrolno-śledcze UBPw Łomży przechowywane są obecnie w Wydziale Ewidencji i
Archiwum Delegatury Urzędu Ochrony Państwa
w Białymstoku (UOP)). 2 Używam tego wyrażenia w nawiązaniu do podstawowego studium
Christophera Browninga pt. Ordinary Men:
Reserve Police Battalion 101 and the Final Solution in Poland, New York, Harper and
Collins, 1992. 3 Odbijana na powielaczu
publikacja pt. Głos Jedwabnego w numerze z czerwca 1986 roku podaje, że w 1949 roku,
miasto "wraz z przedmieściem Kajetanowo,
Kossaki, Biczki liczyło 2150 mieszkańców". o całej sprawie w cztery miesiące
później, kiedy to 16 i 17 maja w Sądzie
Okręgowym w Łomży, odbył się proces Boles ława Ramotowskiego i 21 współoskarżonych.
Wpierwszym zdaniu uzasadnienia aktu
oskarżenia czytamy, co następuje:
"Żydowski Instytut Historyczny w Polsce nadesłał do Ministerstwa Sprawiedliwości
(Nadzór Prokuratorski) materiał dowodowy
dotyczący zbrodniczej działalności w mordowaniu osób narodowości żydowskiej przez
mieszkańców Jedwabnego, według zeznań
świadka Szmula Wasersztajna, ktory obserwował pogrom żydów". 4 WŻIH-u nie zachowała
się korespondencja o tym, jak i kiedy
przekazano informacje Wasersztajna do prokuratury. Waktach, oprócz tekstu relacji,
też nie ma dokumentacji, która
pozwoliłaby ustalić na przykład, kiedy prokuratura zosta ła poinformowana o tym, co
się wydarzyło w Jedwabnem.
Wmateriałach kontrolno-śledczych znajdziemy "Meldunek
o wszczęciu rozpracowania sprawy" z 22 stycznia
1949 roku a w nim, w rubryce "historia wszczęcia rozpracowania"
następującą notatkę: "Został przysłany list do Ministerstwa
Sprawiedliwości przez żydówkę Calka Migdał,
10
4 Cytaty, z zachowaniem pisowni, pochodzą z akt dwóch spraw przechowywanych w
archiwum Głównej Komisji Badania Zbrodni
Przeciwko Narodowi Polskiemu (GK). Sprawa Bolesława Ramotowskiego i towarzyszy ma
sygnaturę SOŁ 123; zaś sprawa Józefa
Sobuty, również dotycząca okoliczności mordu na Żydach jedwabieńskich, przechowywana
jest pod sygnaturą SWB 145. W tomie akt
ręcznie ponumerowane są kartki. Cytowane zdanie znajduje się w GK, SOŁ 123 na kartce
numer 3 (GK, SOŁ 123/3).
Chciałbym podziękować profesorowi Andrzejowi Paczkowskiemu, którego pomocy
zawdzięczam dostęp do archiwów Głównej Komisji w
momencie, kiedy już właściwie było zamknięte w związku z przekazywaniem materiałów do
właśnie powstałego Instytut Pamięci
Narodowej. Mam również dług wdzięczności wobec członków pracowni Zakładu Najnowszej
Historii Politycznej profesora
Paczkowskiego w ISP PAN za doskonałą dyskusję podczas spotkania, na którym po raz
pierwszy referowałem wyniki moich badań.
która uciekła podczas mordowania żydów w mieście Jedwabnym i wszystko widziała kto
brał udział w mordowaniu żydów w 1941 r. w
m. Jedwabnym", ale bez daty. 5 Wkażdym razie Wasersztajn złożył na ten temat
zeznanie przed pracownikami Żydowskiej Komisji
Historycznej w Białymstoku, 5 kwietnia 1945 roku. Oto co im wówczas powiedział:
"WJedwabnie do wybuchu wojny żyło 1,600 Żydów, z których uratowało się tylko 7,
przechowanych przez Polkę Wyrzykowską,
zam.[ieszkałą] niedaleko miasteczka. Wponiedziałek wieczorem 23 czerwca 1941 r.
Niemcy wkroczyli do miasteczka. Już 25-go
przystąpili swojscy bandyci, z polskiej ludności, do pogromu Żydów. 2-ch z tych
bandytów Borowski (Borowiuk) Wacek ze swoim
bratem Mietkiem, chodząc razem z innymi bandytami po żydowskich mieszkaniach, grali
na harmonii i klarnecie aby zagłuszyć
krzyki żydowskich kobiet i dzieci. Ja własnymi 11 5 Waktach łomżyńskiego UBP znajduje
się też dokument z 30 grudnia 1947
roku, donos na byłego burmistrza Jedwabnego, Mariana Karolaka, zatytułowany
"Meldunek": "Niniejszym melduję że w m.-ście
Jedwabne Pow. Łomża za czasów niemieckiej okupacji mieszkał i pracowa ł w Zarządzie
Miejskim na stanowisku burmistrza ob.
Karolak Marian rysopis jego budowa tęga, twarz okrągła pełna włosy były czarne
obecnie są po większej części siwe wzrostu
około 180 cm. twarz czysta bez znaków szczególnych. Jeszcze za czasów niemieckich był
zaaresztowany przez władze niemieckie,
i jak mnie wiadomo to za to bogactwo co pozabierał od żydów i nierówno podzielił się
z niemcami. Po wypuszczeniu był ponownie
zabrany przez niemców i od tego czasu wszelki ślad o nim zaginął. Ja obecnie w dniu 1
XII 1947 r. byłem w Warszawie w
dzielnicy Grochowskiej widziałem go osobiście jak szedł po ulicy ten sam Karolak
Marian. Gdy tylko zobaczył mnie, odrazu
zginął mnie z oczu. Chciałem go zameldować do M.O. czy do władz innych, lecz na ten
czas nie było nikogo na tej ulicy. (...)
Ob. Karolak Marian, gdy był w Jedwabnym za Burmistrza, mocno dokuczał ludziom, przez
zabieranie i innych wydawania ludzi w
ręce niemieckie, a najlepiej może o nim powiedzieć ludność z Jedwabnego" (UOP).
oczami widziałem jak niżej wymienieni
mordercy zamordowali:
1. Chajcię Wasersztajn, 53 lat; 2) Jakuba Kaca, 73 lat i 3) Krawieckiego Eliasza.
Jakuba Kaca ukamieniowali oni cegłami, a Krawieckiego zakłuli nożami, później
wydłubali mu oczy i obcięli język. Męczył się
nieludzko przez 12 godzin dopóki nie wyzion ął ducha.
Tego samego dnia zaobserwowałem straszliwy obraz:
Kubrzańska Chaja, 28 lat, i Binsztajn Basia, 26 lat, obie z niemowlętami na rękach
widząc co się dzieje poszły nad sadzawkę,
woląc raczej utopić się wraz z dziećmi, aniżeli wpaść w ręce bandytów. Wrzuciły one
dzieci do wody i własnymi rękami utopiły,
później skoczyła Binsztajn Baśka, która poszła od razu na dno, podczas gdy Kubrzańska
Chaja męczyła się przez kilka godzin.
Zebrani chuligani zrobili z tego widowisko, radzili jej aby się położyła twarzą do
wody, a wtedy to się szybciej utopi, ta
widząc że dzieci już utonęli rzuciła się energiczniej do wody i tam znalazła śmierć.
Nazajutrz ksiądz zaczął się interesować aby wstrzymali pogrom tłumacząc, że niemiecka
władza sama zrobi już porządek. To
poskutkowało i pogrom został wstrzymany. Od tego dnia okoliczna ludność przestała
sprzedawać produkty żywnościowe, wskutek
czego położenie Żydów stało się coraz cięższe. Wmiędzyczasie rozpowszechniono
pogłoskę, że Niemcy wkrótce wydadzą rozkaz
zniszczenia wszystkich Żydów.
Taki rozkaz został wydany przez Niemców 10 VII 1941 roku.
Mimo, że taki rozkaz wydali Niemcy, ale polscy chuligani podjęli go i przeprowadzili
najstraszniejszymi sposobami - po
różnych znęcaniach i torturach, spalili wszystkich Żydów w stodole. Wczasie
pierwszych pogromów i podczas rzezi, odznaczyli
się okrucieństwem niżej wymienieni wyrzutki:
1. Szleziński, 2. Karolak, 3. Borowiuk (Borowski) Mietek, 4. Borowiuk (Borowski)
Wacław, 5. Jermałowski, 6. Ramu-12 towski
Bolek, 7. Rogalski Bolek, 8. Szelawa Stanisław, 9. Szelawa Franciszek, 10. Kozłowski
Geniek, 11. Trzaska, 12. Tarnoczek
Jerzyk, 13. Ludański Jurek, 14. Laciecz Czesław. 10. VII-41r. rano przybyło do
miasteczka 8 gestapowców, którzy odbyli
naradę z przedstawicielami władz miasteczka. Na pytanie gestapowców jakie mają
zamiary w stosunku do Żydów, to wszyscy
jednomyślnie odpowiedzieli, że trzeba wszystkich zgładzić. Na propozycję Niemców
ażeby z każdego zawodu zostawić jedną
rodzinę żydowską, obecny miejscowy stolarz Szleziński Br.[onisław] odpowiedział: Mamy
dosyć swoich fachowców, musimy
wszystkich Żydów zgładzić, nikt z nich nie może zostać żywym. Burmistrz Karolak i
wszyscy pozostali zgodzili się z jego
słowami. Postanowiono wszystkich Żydów zebrać w jedno miejsce i spalić. Do tego celu
oddał Szleziński swoją własną stodołę
znajdującą się niedaleko miasteczka. Po tym zebraniu rozpoczęła się rzeź. Miejscowi
chuligani wszyscy uzbrojeni w siekiery,
w specjalne kije w których były nabite gwoździe i inne narzędzia zniszczenia i tortur
wypędzili wszystkich Żydów na ulice.
Jako pierwszą ofiarę swoich diabelskich instynktów wybrali 75 najmłodszych i
najzdrowszych Żydów, którym kazali podnieść z
miejsca i zanieść wielki pomnik Lenina, którego w swoim czasie Rosjanie postawili w
centrum miasteczka. Było to niemo żliwie
ciężkie, ale pod gradem straszliwych uderzeń musieli jednak Żydzi to zrobić. Niosąc
pomnik musieli jeszcze do tego śpiewać,
aż przynieśli go na wskazane miejsce. Tam zmuszono ich do wykopania dołu i wrzucenia
pomnika. Po tym ci sami Żydzi zostali
zakatowani na śmierć i wrzuceni do tego samego dołu.
Drugim znęcaniem się było: Mordercy zmusili każdego Żyda do wykopania grobu i
pogrzebania poprzednio zabitych Żydów, później
ci z kolei zostali zamordowani i pochowani przez innych.
Trudno jest do odzwierciedlenia wszystkich okrucieństw chuliganów i trudno jest
znaleźć w historii naszych cierpień coś
podobnego.
13
Spalano brody starych Żydów, zabijano niemowlęta u piersi matek, bito morderczo i
zmuszano do śpiewów, tańców i.tp. Pod
koniec przystąpiono do głównej akcji - do pożogi. Całe miasteczko zostało otoczone
przez straż, tak że nikt nie mógł uciec,
później ustawiono wszystkich Żydów po 4 w szeregu, a Rabina powyżej 90-ciu lat Żyda i
rzezaka postawili na czele, dano im
czerwony sztandar do rąk i pędzono ich śpiewając do stodoły. Po drodze chuligani bili
ich bestialsko. Obok bramy stało kilku
chuliganów, którzy grając na różnych instrumentach, starali się zagłuszyć krzyki
nieszczęśliwych ofiar. Niektórzy z nich
próbowali się bronić, ale byli bezbronni. Pokrwawieni, skaleczeni, zostali wepchnięci
do stodoły. Potem stodoła została
oblana benzyną i podpalona, poczym poszli bandyci po żydowskich mieszkaniach szukając
pozosta łych chorych i dzieci.
Znalezionych chorych zanieśli sami do stodoły, a dzieci wiązali po kilka za nóżki i
przytaszczali na plecach, kładli na widły
i rzucali na żarzące się węgle.
Po pożarze z jeszcze nie rozpadłych ciał, wybijali siekierami złote zęby z ust i na
różne sposoby zbeszczeszczali ciała
świętych męczenników".6 Choć jest ewidentne dla czytelnika przekazu Wasersztajna, że
w Jedwabnem znęcano się nad Żydami ze
szczególnym okrucieństwem, to trudno zrozumieć 14 6 Żydowski Instytut Historyczny
(ŻIH), kolekcja nr 301, dokument 152,
spisany przed Żydowską Komisją Historyczną w Białymstoku, 5 IV 1945 roku. U dołu
strony dopisek: "Świadek Szmul Wasersztajn;
Protokolant E. Sztejman; Przewodniczący Żyd. Woj. Komisji Historycznej Mgr. M. Turek;
Dowolnie przetłumaczył z jęz.
żydowskiego M. Kwater". Warto też odnotować, że niektóre osoby składały relacje
kilkakrotnie i wersje niekiedy różnią się w
szczegółach. Na przykład zapis kolejnej rozmowy z Wasersztajnem, który znajduje się w
ŻIH-u pod sygnatur ą 301/613, podaje,
że na cmentarzu zamordowano grupę 50 młodych Żydów, i że z Jedwabnego przeżyło 18
osób. w pierwszej chwili pełną treść tego
świadectwa. Tyle czasu mniej więcej upłynęło, od kiedy natknąłem się na jego relację
w archiwach ŻIH-u, do chwili kiedy
zrozumiałem, co jest w niej powiedziane. Kiedy jesienią 1998 roku poproszono mnie o
napisanie eseju do księgi pamiątkowej z
okazji jubileuszu profesora Tomasza Strzembosza, postanowi łem opisać na przykładzie
Jedwabnego jak sąsiedzi-Polacy znęcali
się nad miejscowymi Żydami. Ale nie dotarło do mnie jeszcze wtedy, że w konkluzji
całej serii zabójstw i okrucieństw
popełnionych tego dnia, po prostu wszystkich pozostałych przy życiu Żydów spalono.
Dlatego też nie dziwi mnie rozpiętość w
czasie między jego zeznaniem i początkiem procesu w Łomży. Mnie też zajęło cztery
lata zanim zrozumiałem, co Wasersztajn
powiedzia ł. Dopiero oglądając materiały nakręcone przez Agnieszkę Arnold do filmu
dokumentalnego "Gdzie mój starszy brat
Kain?" (a konkretnie natknąwszy się na rozmowę przed kamerą z córką właściciela
stodoły, w której sąsiedzi-Polacy spalili w
lipcu 1941 roku jedwabnieńskich Żydów) pojąłem, co tam się stało.7 I jak to zwykle
bywa kiedy nam już spadnie zasłona z
oczu - skoro tylko uświadomimy sobie, że dotychczas niewy-15 7 Wparę miesięcy po
oddaniu zamówionego tekstu oglądałem film
Agnieszki Arnold i pojąłem, co się wydarzyło. Zastanawiałem się czy wycofać mój
rozdział, bo książka nie była jeszcze
wydrukowana, ale doszed łem do przekonania, że historia mordu w Jedwabnem ma kilka
wymiarów i jednym z nich jest proces
przenikania wiedzy o tym zdarzeniu do świadomości społecznej - historyków zajmujących
się okupacją (a więc ludzi takich jak
ja), szerokiej opinii społecznej (zobaczymy jak ten proces będzie przebiegał) i
wreszcie samej ludności miasteczka Jedwabne,
która żyje z tą wiedzą od trzech pokoleń.
Chciałbym w tym miejscu podziękować Agnieszce Arnold za udostępnienie
mi skryptu przeprowadzonych wywiadów i za zgodę, którą
wyraziła, abym nadał tej książce tytuł "Sąsiedzi", choć pod takim
właśnie tytułem planuje zrobienie filmu dokumentalnego o zagładzie jedwabieńskich
Żydów. obrażalne jest dokładnie tym, co się wydarzyło - okaza ło się, że cała
historia jest świetnie udokumentowana, że
świadkowie żyją do dziś, że pamięć o tej zbrodni przetrwa ła w Jedwabnem przez
pokolenia.
16
17
Z´ródła
Najlepsze źródła dla historyka są te, które odnotowują badane zdarzenia na bieżąco.
Należałoby, w związku z tym, siegnąć po
niemiecką dokumentację Zagłady Żydów na tych terenach. Jednakże w codziennych
raportach Oddziałów Specjalnych SS z frontu
wschodniego rozprowadzanych według rozdzielnika przez Główny Urząd Bezpieczeństwa
Rzeszy (RSHA), nie ma wzmianki o Jedwabnem.
8 Nic w tym dziwnego zresztą, bo Einsatzgruppe B, w której sektorze działania
znajdowały się Łomża i Jedwabne, 10 lipca była
już gdzieś w okolicy Mińska. Jakiś meldunek o morderstwie Żydów w Jedwabnem został
zapewne sporządzony przez obecnych tam
wówczas Niemców, ale mógł przecież ulec zniszczeniu. 9 Najprawdopodobniej jest też
gdzieś film dokumentalny nakręcony przez
Niemców w czasie pogromu. Pokazywano go chyba w kinach warszawskich w 1941 roku.10 8
Raporty te, wysyłane codziennie od 22
czerwca 1941 roku, znajduj ą się w archiwum federalnym w Koblencji, Bundesarchiv
Koblenz, pod sygnaturą R 58/214.
Wybór raportów sytuacyjnych Einsatzgruppen z kampanii rosyjskiej ukazał się również
drukiem w języku angielskim jako The
Einsatzgruppen Reports, w opracowaniu Yitzaka Arada, Shmuela Krakowskiego i Shmuela
Spectora, wydanym przez The Holocaust
Library, New York, 1989. 9 Na przykład ani Christopher Browning ani David Engel,
obaj świetni znawcy przedmiotu, którzy od
lat badają niemieckie archiwa, o miasteczku Jedwabne nie słyszeli.
10 Wiktor Nieławicki (dziś, mieszkając w Izraelu, używa nazwiska Avigdor Kochav),
który uratował się z pogromu i później był
w polskiej partyzantce ukrywając swoje żydowskie pochodzenie, wrócił w te okolice
wraz z dwoma kolegami z oddziału w 1944
roku. Pewnego dnia natknęli się na drogowskaz z napisem Jedwabne i jeden z jego
towarzyszy, zastanowiwszy się chwilę,
przypomniał sobie, że zna tę nazwę z niemieckiej kroniki filmowej oglądanej w
Warszawie, w której pokazywa-Tak więc pierwszą
i najobszerniejszą relacją na ten temat jest zeznanie Wasersztajna z 1945 roku.
Kolejny opis wydarzeń znajdziemy w aktach
łomżyńskich procesów z maja 1949 roku i listopada 1953 roku. I wreszcie w 1980 roku
ukazała się księga pamiątkowa Żydów
jedwabieńskich, w której kilku świadków naocznych opisało wojenną tragedię rodzinnego
miasteczka. W1998 roku Agnieszka Arnold
przeprowadzi ła wywiady na ten temat z paroma mieszkańcami Jedwabnego, a w rok
poźniej z wieloma osobami rozmawiałem sam.11
18 no jak Polacy mordowali Żydów w odruchu "słusznego gniewu" (rozmowa z Nieławickim,
luty 2000 roku).
Waktach sprawy Ramotowskiego znajdziemy też zeznania świadka Julii Sokołowskiej,
które dalej będę cytował, a w nich takie
zdanie "niemcy stali po bokach i robili z tego zdjęcia i później pokazywali dla
ludności jak polacy mordowali żydów" (GK, SOŁ
123/630). Wświetle relacji Nieławickiego wydaje mi się, że musiała mieć na myśli
właśnie film a nie, powiedzmy, wystawę
fotograficzną. Tak więc niewykluczone, że ten zbiorowy mord będziemy mogli jeszcze
kiedyś zobaczyć na ekranie. 11
Następujący Żydzi z Jedwabnego i okolic żyli do chwili ukończenia pisania tej książki
i rozmawiali ze mną na temat warunków w
miasteczku przed wojną i okoliczności lipcowego mordu: rabin Jacob Baker (Eliezer
Piekarz), który wyjechał z Jedwabnego w
1938 roku i którego staraniem ukazała się Księga Pamiątkowa Żydów Jedwabieńskich;
jego brat Herszel Baker, który przeżył
wojnę w okolicach Jedwabnego;
Avigdor Kochav (Nieławicki) rodem z Wizny, był w Jedwabnem w czasie pogromu; Mietek
Olszewicz, przeżył pogrom w Jedwabnem i
był jednym z Żydów, których przechowała Wyrzykowska; jego, wówczas, narzeczona Ela
Sosnowska i Leja Kubrzańska (Kubran)
również przechowane przez Wyrzykowską; Szmul Wasersztajn (zmarł 9 lutego 2000 roku).
Wdzięczny jestem mecenasowi Ty
Rogersowi, którego rodzina pochodzi z Jedwabnego, za ułatwienie mi kontaktów z
wieloma osobami. Rozmawia łem także z panią
Antoniną (Antosią, jak mówią o niej jej podopieczni) Wyrzykowską, obecnie zamieszkałą
w Chicago, jak również z Janem
Cytrynowiczem z Łomży, którego rodzina przeszła na katolicyzm jeszcze przed wojną w
Wiźnie i panią Adamczyk z Jedwabnego.
Różni inni przygodnie spotkani starsi obywatele miasteczka pytani o te wydarzenia
niewiele z nich pamiętali, albo ich akurat
wtedy w Jedwabnem nie było.
19
Taka jest baza źródłowa niniejszego opracowania. Wjaki sposób należy z tych źródeł
korzystać?
Z licznych zapisów w dziennikach i pamiętnikach wiemy, że świadectwa pozostawione
przez Żydów na temat okresu Zagłady były
celowo pomyślane jako możliwie najwierniejszy opis doświadczanej katastrofy. Skoro
nie można było zapobiec metodycznie
prowadzonej akcji mordowania ludności żydowskiej, to obowiązkiem jawiło się świadkom
przynajmniej zachowanie pamięci o
procesie zniszczenia. Dokładnie ta sama intencja przyświecała inicjatywom zespo
łowym, dobrze znanym i z rewerencją
traktowanym przez dzisiejszą historiografię - Oneg Szabat Emanuela Ringelbluma, czy
archiwistom z getta kowieńskiego.
Utrwalając na papierze zapis zbrodni, ofiary uniewa żniały niejako przed trybunałem
historii nazistowski projekt
unicestwienia narodu żydowskiego. I nie było powodów, aby Żydzi chcieli przypisywać
Polakom zbrodnie pope łnione przez
Niemców. Każdy świadek, oczywiście, może się mylić i każdą relację, o ile to możliwe,
należy konfrontować z wiedzą nabytą za
pomocą innego źródła. Ale o złą wolę względem sąsiadów-Polaków w tej materii Żydów
nie mamy podstaw podejrzewać.
Z kolei wykorzystanie przez historyka materiałów wytworzonych podczas procesu
sądowego wymaga zastosowania specjalnych
kryteriów oceny. Należy się trzymać kilku prostych zasad. Pamiętajmy, po pierwsze, że
podejrzani będą się starali
bagatelizować własny udział w zdarzeniach, które stanowią podstawę oskarżenia. Jest w
ich interesie również, o ile to
możliwe, wagę samego wydarzenia pomniejszać. Pamiętajmy, że nie są zobowiązani, w
świetle prawa, do mówienia prawdy, zaś
świadkowie, choć muszą mówić prawdę pod groźbą odpowiedzialności karnej, mogą być
wybiórczy i wstrzemięźliwi w odpowiedziach.
Wdodatku protokół przesłuchania to bardzo specyficzny gatunek dokumentu źródłowego, w
którym głos odautorski zapośredniczony
jest przez osobę trzecią zadającą pytania i spisującą odpowiedzi. Dlatego też wartość
materiału procesowego dla historyka
bardzo zależy od sposobu prowadzenia śledztwa i wnikliwości przewodu sądowego.
Tymczasem, jak się okazuje, sprawa sądowa przeciwko Ramotowskiemu i towarzyszom była
prowadzona pośpiesznie. Może to nawet
zbyt łagodne określenie, zważywszy, że rozprawę przeciwko dwudziestu dwóm oskarżonym
zakończono w ciągu jednego dnia: 16 maja
sprawa weszła na wokandę Sądu Okręgowego w Łomży, a już 17 maja ogłoszono wyrok.
Dwunastu oskarżonych zostało skazanych w
procesie, a resztę uniewinniono od stawianych zarzutów. Józef Sobuta, sądzony w 1953
roku, też został uniewinniony.
Wprocesie Ramotowskiego oskarżeni dostali następuj ące wyroki: Karol Bardoń został
skazany na karę śmierci;
Jerzy Laudański na 15 lat więzienia; Zygmunt Laudański, Władysław Miciura i Bolesław
Ramotowski na 12 lat więzienia;
Stanisław Zejer i Czesław Lipiński na 10 lat;
Władysław Dąbrowski, Feliks Tarnacki, Roman Górski, Antoni Niebrzydowski, i Józef
Żyluk na 8 lat; zaś Józef Chrzanowski,
Marian Żyluk, Czesław Laudański, Wincenty Gościcki, Roman Zawadzki, Jan Zawadzki,
Aleksander Łojewski, Franciszek Łojewski,
Eugeniusz Śliwecki i Stanis ław Sielawa zostali uniewinnieni.
Dokumenty archiwalne zawierają dość zaskakującą sprzeczność na temat tego, kto był
sądzony w procesie.
Waktach sprawy Ramotowskiego na pierwszej stronie
"Protokołu rozprawy głównej" spisanego bardzo czytelnym
pismem przez protokolantkę Cz. Mroczkowską 16 maja
1949 roku, czytamy m.in. następujące zdanie: "Oskarżeni
stawili się na rozprawę wszyscy". Następnie znajdziemy
tam wymienione 22 nazwiska oskarżonych12. Natomiast
w aktach kontrolno-śledczych Urzędu Bezpieczeństwa Pu-
20
12 GK, SOŁ 123/200-202.
21
blicznego w Łomży znajduje się "Raport o przebiegu i wyniku rozprawy sądowej" z
następnego dnia, 17 maja 1949 roku, wysłany
do Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Białymstoku, gdzie wymienionych
jest tylko szesnastu oskarżonych w tymże
samym procesie. Co więcej, na liście tej znajduje się też nazwisko Aleksandra
Janowskiego, którego nie ma wśród oskarżonych
wyliczonych w protokole z rozprawy13. Waktach sprawy Janowski przesłuchiwany jest
jako świadek. Oba dokumenty wymieniaj ą te
same dwanaście nazwisk osób skazanych w procesie i podają taką samą wysokość wyroków,
które otrzymali. Nie potrafię wyjaśnić
przyczyny rozbieżności miedzy tymi dokumentami. Wydaje mi się, że protokół
sporządzony publicznie na sali sądowej jest
bardziej wiarogodny niż wewnętrzny raport napisany w UB. Nawiasem mówiąc ta
przypadkowo stwierdzona niezdolność doliczenia
się dwudziestu dwóch oskarżonych, zasiadających na sali sądowej, rzuca interesujące
światło na proces lustracji prowadzony w
oparciu o ubeckie zapiski.
Sprawa Józefa Sobuty z 1953 roku warta jest obszerniejszego komentarza. Był jednym z
podejrzanych w procesie Ramotowskiego i
umorzono w stosunku do niego dochodzenie, ponieważ przebywał wówczas w szpitalu dla
umysłowo chorych. Łomżyńskie UB
zawiadamia prokuraturę 24 III 1949 roku, że zatrzymają Sobutę po wyleczeniu ale
widocznie postanowili nie zwlekać z
procesem14. Niewykluczone, że Sobuta symulował chorobę umysłową. Po wyjściu ze
szpitala zamieszka ł w Łodzi, gdzie prowadził
sklep, aż skazano go na 12 miesięcy pracy przymusowej za próbę dania łapówki. Czyli,
jak to mówią wariat, który wie, gdzie
stoją konfitury. Wśledztwie z 1953 roku dwóch powołanych przez sąd lekarzy zrobiło
mu badanie psychiatryczne. Sobuta nie 13
UOP.
14 GK, SOŁ 123/763.
wiedział w trakcie badania o co ma sprawę, na zapytanie, kiedy wyszedł z obozu,
odpowiedział "kiedy brama się otworzyła" i w
ogóle robił wrażenie idioty, chociaż biegli uznali, że jest w pełni poczytalny15.
Wśledztwie z reguły niczego nie pamiętał,
ale odnośnie kwestii, która mogła być dla niego poważnym zagrożeniem - bowiem
wszystko wskazuje na to, że to on dyrygował
rozbiciem pomnika Lenina w trakcie pogromu - wymyślił bardzo inteligentną fałszywą
historyjkę16. Na podstawie zeznań
rozmaitych osób nie ulega dla mnie wątpliwości, że należał do najbardziej aktywnych w
czasie pogromu. Dlaczego więc go
uniewinniono? Otóż zarzut, który mu postawiono w 1953 roku składał się z dwóch
części. Sobuta był podejrzany o to, że "w
czasie od 22 czerwca 1941 do czerwca 1944 w miasteczku Jedwabne pow. Łomża idąc na
rękę hitlerowskiej władzy państwa
niemieckiego brał udział w spaleniu żywcem kilkaset Żydów oraz wskazał żandarmerii
niemieckiej funkcjonariusza M.O. i członka
W.K.P.(b) Czesława Krupińskiego, względnie Kupieckiego, którego żandarmi zamordowali"
(podkreślenie moje17). I kiedy oficer
śledczy w Białymstoku, chorąży Wiktor Chomczyk, po zaznajomieniu się z aktami sprawy,
postanowił 2 października 1953 roku
częściowo umorzyć śledztwo - "w przedmiocie czynionego mu zarzutu wskazania niemcom
Kupieckiego Czesława b. milicjanta za
władzy radzieckiej" - to z całej sprawy uszło powietrze i Sobutę wkrótce sąd
uniewinnił18. Ewidentnie "udział w spaleniu
żywcem kilkaset Żydów" w czasie okupacji nie był w ocenie stalinowskiego wymiaru
sprawiedliwości występkiem domagającym się
natychmiastowego ukarania.
22
15 GK, SWB 145/205.
16 GK, SWB 145/267-270.
17 GK, SWB 145/199.
18 GK, SWB 145/274.
23
Piszę o tym, ponieważ lata 1949 i 1953 przypadają na okres głębokiego stalinizmu,
kiedy zarówno sądownictwo jak i organa
śledcze cieszyły się zasłużenie złą opinią. Wdodatku na rozprawie oskarżeni jeden po
drugim oświadczają, że ich bito w
śledztwie i w ten sposób zmuszano do składania zeznań - co, zważywszy na metody
wówczas stosowane przez UB, jest bardzo
prawdopodobne. Tyle tylko, że nic nie wskazuje na to, aby usiłowano przemocą wydobyć
z podejrzanych jakieś konkretne
informacje, w akcie oskarżenia nie ma żadnych konstrukcji na temat wzajemnych
powiazań między oskarżonymi, organizacji, itp.
Materiały kontrolno-śledcze tego dochodzenia, które odsłaniają "podszewkę", by tak
rzec, całej sprawy, pokazują wyraźnie, że
nie ma ona drugiego dna. W"Raporcie likwidacyjnym" z 24 stycznia 1949 roku cytowanym
przeze mnie już wcześniej, jest podpunkt
nr 5, zatytu łowany "Plan dalszych operacyjnych przedsięwzięć", w którym opisano
kolejne kroki zmierzające do przekazania
sprawy prokuraturze. I z tego dokumentu i z całego zespo łu akt, który się zachował,
widać, że jest to zupełnie rutynowe
śledztwo. I nagła amnezja oskarżonych w czasie procesu, skądinąd zrozumiała, jest
mniej przekonująca niż złożone wyjaśnienia
w śledztwie, tym bardziej że okoliczności mordu lipcowego były nieustannym tematem
rozmów w miasteczku.
Z materiałów śledztwa wynika, że Ramotowski i towarzysze byli przesłuchiwani
właściwie po jednym razie. Protoko ły są
krótkie, sporządzone według tego samego wzoru. Z reguły zadawano trzy pytania: gdzie
mieszkaliście w lipcu 1941 roku, czy
braliście udział w mordowaniu żydów (z małej litery) w miesiącu lipcu i jakie jeszcze
inne osoby brały udział w zganianiu i
mordowaniu Żydów w mieście Jedwabne? Większość protokołów przesłuchań spisana jest tą
samą ręką i podpisana przez tego samego
śledczego, Grzegorza Matujewicza. Gros protokołów przesłuchań (wyjąwszy sporadyczne
późniejsze uzupełnienia) datowane jest od
ósmego do dwudziestego drugiego stycznia. Tak więc całe postępowanie dowodowe
zamknięto właściwie w ciągu dwóch tygodni.
Możemy z tego chyba wyciągnąć wniosek, że nie była to sprawa, do której przywiązywano
większe znaczenie. Nie poświęcono jej
w każdym razie ani wiele pracy, ani zbytniej uwagi. Symbolem dezynwoltury, z jaką
zosta ła potraktowana, może być samo
brzmienie aktu oskarżenia przeciwko Ramotowskiemu i towarzyszom, "o to, że: w dniu 25
czerwca 1941 roku w Jedwabnem, pow.
łomżyńskiego idąc na rękę władzy państwa niemieckiego brali udział w ujęciu około
1200 osób narodowości żydowskiej, które to
osoby przez Niemców zostały masowo spalone w stodole Bronisława Śleszyńskiego".19 A
przecież mord jedwabieński miał miejsce
10 lipca i jest o tym cały czas mowa w protokołach śledztwa! Ale prokuratorowi
najwyraźniej utkwiła w pamięci pierwsza data z
relacji Wasersztajna, gdzie wymieniony jest 25 czerwca. A potem jeszcze długo ani
oskarżyciel, ani sąd nie zadali sobie
trudu, żeby tę nieścisłość poprawić. Dopiero w ostatniej instancji, w uzasadnieniu
wyroku po rozprawie kasacyjnej w Sądzie
Najwyższym, odnotowano, że "mord jedwabnicki był o kilka dni niż to przyjął Sąd
Okręgowy później" [w istocie o przeszło dwa
tygodnie później!].20 Idzie mi o to, że nie był to proces polityczny i że nikomu nie
zależało w stalinowskiej Polsce na
pokazaniu, że Żydzi ucierpieli w czasie wojny jakoś szczególnie i to właśnie z rąk
Polaków. Wakcie oskarżenia powiedziane
jest wprost, że mordowali Żydów Niemcy, chociaż służba bezpieczeństwa świetnie
wiedziała, że Niemcy nie odegrali w tym
morderstwie bezpośredniej roli.21 A poza tym jest to już mo-24 19 GK, SOŁ 123/2.
20 GK, SOŁ 123/296.
ment, w którym obsesja antyżydowska Stalina wyznacza rytm prześladowań w całym tzw.
obozie.
Idzie mi tutaj nie tylko o dobrze znaną sprawę tzw. kremlowskich lekarzy, czy
antysemicki kontekst sprawy Slansky'ego w
Czechosłowacji, ale o generalny trend ideologiczny, który promieniuje z Moskwy od
wojny. Pisze o tym między innymi Nicolas
Werth w znakomitym studium porównawczym Stali-nisme et nazisme, histoire et memoire
comparées: "Wciągu dziesięciolecia
1939-1949, podczas ekspansji terytorialnej, wojny i sowietyzacji zajętych terenów, w
sumie deportowano około 3.200.000 ludzi.
Wznakomitej większości wyselekcjonowano ich na podstawie kryteriów etnicznych a nie
klasowych, tak jak to miało miejsce w
czasie "rozkułaczania"". Jak wiemy wśród tej fali zesłańcow niemałą część stanowili
Polacy. I dalej: "Wróg, najwyraźniej,
zmienił oblicze w kontekście ,drugiego [tzn. powojennego] stalinizmu', który
charakteryzowa ł się wstecznym, regresywnym
obskurantyzmem, jak na przykład antysemityzm (którego w ogóle nie dawa ło się wyczuć
w pierwszym pokoleniu przywódców
bolszewickich) i ksenofobią odmienianą na wiele sposobów w ramach peanów na cześć
,Wielkiej Rosyjskiej Oj-25 21 Wmateriałach
kontrolno-śledczych znajdziemy "Meldunek o wszczęciu rozpracowania sprawy" z 22
stycznia 1949 roku dotyczący "podejrzanych o
współpracę z okupantem niemieckim na terenie m. Jedwabne". Po wymienieniu 23 nazwisk
(jest wśród nich również nazwisko
Sobuty, któremu jak już wiemy wytoczono proces dopiero później, w 1953 roku)
powiedziane jest tam, że "w 1941 r. z chwilą
wkroczenia wojsk okupanta niemieckiego na teren m. Jedwabnego, w/w osoby przystąpiły
do mordowania obywateli żydowskich,
gdzie wymordowali około tysiąc pięćset osób przez spalenie w stodole w m. Jedwabne,
oraz zabijaniem bagnetami na cmentarzu
żydowskim.
Niemcy w tym udziału nie brali a stali obok i fotografowali jak polacy
znęcają się nad żydami" (UOP).
czyzny'. Główny wróg od tej pory był definiowany w kategoriach
etnicznych".22
Sprawą trzeba się było zająć, bo najwyraźniej doniesienie
o popełnionym przestępstwie wpadło w jakieś tryby
urzędowe, ale zrobiono to szybko i pobieżnie. I dlatego
właśnie, iż nie były elementem politycznej rozgrywki
myślę, że materiały śledztwa dobrze nadają się do rekonstrukcji
prawdy historycznej - biorąc naturalnie pod uwagę
zrozumiałą wstrzemięźliwość podejrzanych przed ujawnianiem
pełnego wymiaru zbrodni i stopnia własnego zaanga
żowania. 23
26
22 Nicolas Werth, Logiques de violence dans l'URSS stalinienne, w:
Henry Rousso, wyd., op. cit., Éditions Complexe, Bruxelles, 1999, str.
122, 123.
23 Szczególnie interesujące okazują się podania o łaskę i przedterminowe zwolnienia
pisane już w trakcie odbywania kary.
Pisma te do tego stopnia się rozmnożyły, że sąd w Łomży zwrócił się 2 kwietnia 1954
roku do sądu w Białymstoku z prośbą o
przekazanie akt, ponieważ "w wymienionej sprawie 11 osób jest skazanych na
długoterminowe więzienie, wyrok jest wykonywany
przez tut.[ejszą] prokuraturę, a oskarżeni stale składają prośby o łaskę,
przedterminowe zwolnienie, itp." (GK, SWB 145/786).
Przed wojną
Jedwabne leży na skrzyżowaniu zalewowych dolin dwóch dużych rzek, Biebrzy i Narwi, w
prześlicznej okolicy. Na wiosnę, kiedy
rzeki wylewają, "notuje się tu liczne stada gęsi zbożowych i białoczelnych,
świstunów, rożeńców, batalionów czy rycyków," nie
mówiąc już o rybitwach białoskrzydłych, bąkach, gęgawach i płaskonosach. Takie to
informacje, między innymi, możemy wyczytać
w fachowym przewodniku. Kotlina Biebrzańska bowiem "stanowi największy w Polsce
obszar torfowiskowo-bagienny o wysokim
stopniu naturalności i niespotykanym bogactwie flory i fauny."24 Natomiast miasteczko
samo zbytnią urodą nie grzeszy.
Pośrod lasów i łąk najtańszym i łatwo dostępnym budulcem w tej okolicy od zawsze były
drzewo i słoma, a więc plagą
mieszkańców stały się pożary. Najgorszy w tym stuleciu pochłonął doszczętnie w 1916
roku prawie trzy czwarte wszystkich
zabudowań Jedwabnego. Osiemnastowieczna drewniana synagoga, której architekturę można
podziwiać w albumie Kazimierza i Marii
Piechotków, spłonęła trzy lata wcześniej, na rok przed wybuchem pierwszej wojny
światowej.25 Po latach, w księdze pamiątkowej
jedwa-27 24 I dalej: "Jako jeden z najcenniejszych obiektów przyrodniczych w Europie,
Bagna Biebrzańskie stanowią dziś
Biebrzański Park Narodowy. Jest to jeden z najmłodszych, a zarazem największy park
narodowy w Polsce" (Łomża, mapa
topograficzna Polski N-34-105/106, wydanie turystyczne, Warszawa, Wojskowe Zakłady
Kartograficzne, 1997, verso). 25
Kazimierz i Maria Piechotkowie, Bramy nieba: bożnice drewniane na ziemiach dawnej
Rzeczypospolitej, Warszawa, Krupski i S-ka,
1996, str. 231-232.
Informacje na temat historii miasta Jedwabne i Żydów tam mieszkaj ących do wojny
podaję opierając się na maszynopisie (bez
tytułu) au-bieńskich Żydów, jedna z dawnych mieszkanek wspomina jak wieczorami, przed
pójściem spać, spoglądano jeszcze ku
północy, gdzie tuż za linią horyzontu leżało miasteczko Radzi łów. I jeśli niebo
zaczynało różowieć, ładowano pośpiesznie na
wozy najpotrzebniejsze dla pogorzelców rzeczy i wyruszano w drogę. Tak samo
radziłowscy Żydzi trzymali na oku Jedwabne.
Pożary zdarzały się często, a że ludność pobliskich miasteczek była ze sobą
spokrewniona, dzieliła w ten sposób wspólny los i
zasoby.
Jedwabne uzyskało prawa miejskie staraniem stolnika łomżyńskiego w 1736 roku. Ale
miejscem zasiedlenia było już przynajmniej
o 300 lat wcześniej. Żydzi przyszli do Jedwabnego z Tykocina i przez pewien czas
podlegali tamtejszej gminie. Kiedy budowano
piekną drewnian ą synagogę w 1770 roku, na około 450 mieszkańców aż 387 (nie wiem
skąd ta dokładność danych) to byli Żydzi.
Wprzededniu pierwszej wojny światowej populacja miasteczka osiągnęła apogeum,
zbliżając się do 3.000, aby wkrótce potem, w
1916 roku, spaść do zaledwie siedmiuset osób, na skutek zniszczeń i wysiedleń
ludności żydowskiej zarządzonych przez
wycofujacych się Rosjan.
28 torstwa historyka Białostocczyzny, Henryka Majeckiego, oraz na księdze pamiątkowej
poświęconej jedwabieńskim Żydom,
Yedwabne: History and Memorial Book, Julius L. Baker and Jacob L. Baker, eds.,
Jerusalem-New York, The Yedwabner Societies in
Israel and the United States of America, 1980. Wprzypisach podaję numery strony tylko
w odniesieniu do cytatów. Jak informuje
w swej pracy Majecki, były dyrektor Archiwum Państwowego w Białymstoku, "niezmiernie
jest mało źródeł do dziejów Jedwabnego
okresu międzywojennego. Nie zachowa ły się bowiem w ogóle akta Magistratu oraz
Zarządu Gminnego, istniejących na tym obszarze
organizacji społecznych, szkół i zakładów pracy. Nie znane są [mu] również źródła
typu pamiętnikarskiego. Nie zachowały się i
akta urzędów szczebla powiatowego powiatów kolneńskiego i łomżyńskiego, w skład
których kolejno wchodził omawiany obszar"
(op. cit., str. 41).
Po wojnie większość wysiedlonych wróciła i miasteczko zaczęło się odbudowywać. Według
spisu powszechnego, w 1931 roku
zamieszkiwało tam już 2.167 obywateli - w przeszło sześćdziesięciu procentach
pochodzenia żydowskiego. Ludność okolicznej
gminy i pozostali mieszkańcy miasta byli narodowości polskiej.
W1933 roku zarejestrowanych w mieście było 144 rzemieślników, w tym 36 krawców i 24
szewców. Rzemios łem i usługami zajmowali
się głównie Żydzi i z całą pewnością wielu z nich nie stać było na wykup licencji.
"Wnaszym miasteczku", wspomina Tsipora
Rothschild, "nie było strajków. Cała produkcja pochodziła z pracy rzemieślników,
którym pomagali członkowie rodziny.
Przypominam sobie dość niezwykły konflikt pracowniczy. Syn Nachuma Piątkowskiego,
Arie, postanowił zastrajkować przeciwko
własnemu ojcu. I kiedy Nachum zaczął go bić żelazną taśmą, Arie krzyczał z bólu i
wołał do ojca ,jestem socjalistą i nie chcę
pracować po nocach!'
26
Wniewielkich rodzinnych warsztatach ciężko pracowano
od rana do wieczora (a czasem, jak widzieliśmy, i w nocy),
zaś wielu rzemieślników po prostu nosiło warsztat pracy
na grzbiecie, krążąc po okolicznych wioskach, niekiedy
całymi miesiącami, oferując usługi - krawieckie, na
przykład. Należy się domyślać, że tych wędrujacych rzemieślników
musiało być sporo. Społeczności żydowskie
w tych okolicach nadawały sobie nawzajem charakterystyczne
przezwiska. Na przykład o Żydach radziłowskich
mówiło się, z lekka pokpiwając, Radzilower Kozes, czyli
kozły radziłowskie; o łomżyńskich - Lomżer Baallonim,
czyli tacy, co bardzo lubili sobie dogodzić; o Żydach z Kolna
- Kolner Pekelach-Pekewach co znaczy, że niby dźwigaj
ą ciężary, czyli kłopoty, i narzekają bez przerwy; zaś
29
26 Yedwabne, op. cit., str. 8.
o Żydach z Jedwabnego - Jedwabner Krichers, a więc coś
jakby "łaziki z Jedwabnego".27
Rabin Jacob Baker - do wyjazdu z Jedwabnego
w 1938 roku yeshiva bokher nazwiskiem Piekarz, który już jako młody chłopiec zaczął
studia na słynnej łomżyńskiej jesziwie -
z uśmiechem wspomina dzisiaj kontakty z sąsiadami Polakami w okresie międzywojennym.
Mieszkał z matką, babką i dwojgiem
braci niedaleko od domu Sielawów, gdzie - podobnie jak innym ludziom z sąsiedztwa -
zdarzało się Piekarzom brać wodę ze
studni, bo była wyjątkowo dobra.28 Aptekarz z Jedwabnego, rozmawiając 50 lat po
wojnie z Agnieszką Arnold, podobnie pamięta
atmosferę sąsiedzkich stosunków: "to tutaj nie było takiej wielkiej różnicy w
zdaniach czy w czym, bo oni tutaj raczej byli,
w takiej małej mieścinie, byli zżyci z tymi Polakami. Zależni od nich. Wszyscy do
siebie tu mówili po imieniu, Icek,
Janek,... to było takie raczej takie sielankowe życie tutaj".29 Tak więc kontaktów
sąsiedzkich było wiele. I choć traktowano
się na dystans i z ostrożnością - bo Żydzi zawsze mieli świadomość potencjalnego
zagrożenia ze strony otoczenia, a w dodatku
endecja była najsilniejszym ugrupowaniem w mieście i okolicy - to otwartych
konfliktów zbiorowych nie było, zaś kilka
sytuacji, które mogły niebezpiecznie eskalować, udało się rozładować.
30
27 Ibid., str. 20. Aptekarz, mieszkający w miasteczku do dziś, mówił, że wśród
jedwabieńskich Żydów "to tej takiej
inteligencji to nie było. Wszystko rzemieślnicy, wszystko tacy niższej klasy
robotnicy, wozacy" (maszynopis skryptu do filmu
"Gdzie mój starszy brat Kain?" [skrypt], str. 489).
28 "Franek i Staszek" (jak o nich mówił podczas rozmowy ze mną w Nowym Jorku),
których Baker świetnie znał i pamięta,
wymienieni są przez Wasersztajna wśród największych złoczyńców 10 lipca 1941 roku.
Stanisław Sielawa był współoskarżonym w
procesie Ramotowskiego.
29 Skrypt, str. 489.
Oprócz regularnie powtarzających się momentów zagro żenia - do których należała
Wielkanoc, kiedy księża ewokowali w kazaniach
obraz Żyda Bogobójcy, czy w przeszłości, dajmy na to, sejmiki, kiedy szlachta
ściągała tłumnie w otoczeniu służby do jakiejś
miejscowości - zawsze coś złego mogło się wydarzyć przez zwykły zbieg okoliczności.
WJedwabnem, na przykład, w 1934 roku
zamordowano Żydówkę, zaś kilka dni później, podczas jarmarku w pobliskim miasteczku,
zastrzelono chłopa. I ni stąd ni zowąd
zaczęto nagle powtarzać, że to Żydzi jedwabieńscy w ten sposób zemścili się na
Polakach. Nadciągający - wedle krążących
pogłosek - pogrom uprzedziła dopiero wizyta rabina Awigdora Białostockiego u
miejscowego proboszcza w towarzystwie Jony
Rothschilda (wspomina on o tym w księdze pamiątkowej), który był dostawc ą żelaznych
części niezbędnych do odbudowy kościoła.
Epizod ten mieści się doskonale w normie żydowskiego losu, do którego należało i to,
że o nadchodzących pogromach zagrożona
społeczność niemal zawsze wiedziała z góry (tak samo zresztą jak i o zbliżających się
"akcjach" eksterminacyjnych w czasie
okupacji) i przyjmowała za rzecz zupełnie naturalną, że w takiej sytuacji władzom
świeckim czy duchownym należy się haracz za
opiekę i odwrócenie spodziewanego nieszczęścia. Krył się za tym, można by rzec,
zwyczajowo usankcjonowany dodatkowy podatek,
który Żydzi płacili za zapewnienie bezpieczeństwa. Ostatecznie państwo na ten cel
właśnie opodatkowuje obywateli, a że Żydzi
na szczególne i dodatkowe niebezpieczeństwa byli narażeni - to płacili więcej. Kahały
miały od wieków specjalnie na ten cel
zaksięgowane fundusze.30 31 30 Gershon David Hundert napisał bardzo ciekawą książkę o
Żydach z Opatowa w XVIII wieku, gdzie
podaje między innymi dokładne informacje o wysokości i przeznaczeniu "darów", którymi
opłacała się gmina żydowska w latach
1728-1784 (The Jews in a Polish Private Town. The Case of Opatów in the Eighteenth
Century, The Johns Hopkins University
Press, Baltimore and London, 1992, str. 98-104). Jedwabne do wybuchu wojny było
spokojnym miasteczkiem i Żydom powodziło się
tam nie gorzej niż gdziekolwiek indziej w Polsce, a może nawet i lepiej niż w wielu
miejscowościach. Społeczności żydowskiej
nie trawiły zadawnione spory czy podziały. Było wprawdzie w Jedwabnem trochę
chasydów, ale największym autorytetem dla
wszystkich członków gminy był głęboko religijny i uduchowiony miejscowy rabin,
Awigdor Białostocki.
Dodać wypada wszelako, że orientacja polityczna kleru
w łomżyńskim była zdecydowanie endecka. Jak podaje Tadeusz
Frączek w pracy doktorskiej pt. Formacje zbrojne
obozu narodowego na Białostocczyźnie w latach 1939-
1956, biskup łomżyński Stanisław Łukomski w swoich listach
pasterskich z kwietnia 1928 roku, zakazywał głosować
na "socjalistów, wyzwoleńców, komunistów lub zwolenników
tzw. stronnictw chłopskich". Po wyborach zaś,
w parafiach, gdzie padło dużo głosów na te stronnictwa, zakaza
ł odbycia procesji rezurekcyjnych.31 Jednak rabin Jedwabnego
i miejscowy proboszcz, aż do czasu, kiedy przyszed
ł nowy ksiądz, Marian Szumowski, o endeckich sympatiach
. byli ze sobą w dobrych stosunkach. Wdodatku, szczęśliwym zbiegiem okoliczności,
komendant posterunku policji w mieście
okazał się służbistą pilnującym porządku i człowiekiem pozbawionym uprzedzeń
narodowościowych. Aż przyszła wojna.
32
31 Warszawa, WIH, sygnatura nr 76, str. 36-37.
Okupacja sowiecka, 1939-1941
Jesienią 1939 roku Jedwabne znalazło się na obszarach zajętych przez Armię Czerwoną.
Ponieważ przeszło połowę ludności
miasteczka stanowili Żydzi, z całą pewnością w okresie sowieckiej okupacji wielu z
nich sprawowa ło różne funkcje i urzędy.
Wszelako obszerne, bo aż 115 stronicowe, opracowanie dziejów powiatu łomżyńskiego w
oparciu o 125 ankiet zebranych od
świadków omawianych wydarzeń przez Biuro Historyczne Armii Andersa zawiera tylko trzy
ogólnikowe wzmianki o Żydach z
Jedwabnego, sugerujące ich nadmierną gorliwość na rzecz nowego ustroju. 32 Oczywiście
opracowanie dotyczy całego powiatu, a
więc opowiada o losach prawie 170 tysięcy ludzi. I tylko 16 ankiet (na 125) pochodzi
od mieszkańców gminy Jedwabne. Tak więc
nasza wiedza o tym, co się działo akurat w miasteczku Jedwabne, jest pobieżna. Ale
nie ma powodów aby sądzić, że stosunki
miedzy Żydami a resztą społeczności lokalnej były wówczas gorsze tam właśnie aniżeli
w jakiejkolwiek innej miejscowości. 33
Wnajobszer-33 32 Mam na myśli ankiety zebrane przez Referat Historyczny Biura
Dokumentów Armii Andersa i opracowania
powiatowe sporządzone później na tej podstawie w Ośrodku Studiów w Londynie,
kierowanym przez profesora Wiktora
Sukiennickiego. Surowe ankiety i opracowania powiatowe znajdują się w archiwach
Instytutu Hoovera w Kalifornii, zdeponowane w
kolekcjach Polish Government Collection i General Anders Collection. Wzmianki o
Żydach z Jedwabnego, w których zresztą nie
wymienia się żadnych konkretnych osób, znaleźć można na stronie 14, 45 i 99
maszynopisu opracowania powiatowego o powiecie
łomżyńskim.
33 Janek Neumark, który wrócił do Jedwabnego spod okupacji nie--mieckiej w okresie
rządów sowieckich, wspomina swoje
rozczarowanie kiedy się okazało, że sowieci skonfiskowali własność prywatną i wielu
Żydów aresztowali (Yedwabne, op. cit.,
str. 112). niejszym studium o Jedwabnem jakie miałem w ręku, były dyrektor archiwum
w Białymstoku, Henryk Majecki, podaje
nazwiska pięciu najważniejszych urzędników administracji sowieckiej w mieście z tej
epoki: "Przewodnicz ącym Rejonowej Rady
Wykonawczej w Jedwabnem był Danil Kirejewicz Sukaczow, znany działacz KBZB sprzed
wojny," I sekretarzem komitetu rejonowego
partii - Mark Timofiejewicz Rydaczenko, członkami sekretariatu - Piotr Iwanowicz
Bystrow i Dymitrij Borysowicz Ustiłowski,
zaś sekretarzem komsomołu, Aleksandr Nikiforowicz Małyszew. 34 Jedwabne leżało w
strefie przygranicznej, a więc - jak należy
przypuszczać - administracja była w rękach zaufanych ludzi, czyli przybyszów ze
Wschodu raczej, aniżeli miejscowych.
Napotkałem tylko jedną relację mówiącą konkretnie o przywitaniu Sowietów w miasteczku
we wrześniu 1939 roku - jak wiemy był
to moment, w którym utrwaliła się dla wielu Polaków pamięć o nielojalności Żydów - a
i na niej nie bardzo można polegać, bo
została spisana przeszło pięćdziesiąt lat po omawianych wydarzeniach. Kręcąc swój
film Agnieszka Arnold zrobiła wywiad między
innymi z córką gospodarza, w którego stodole Żydzi jedwabieńscy zostali spaleni. A
oto czego się od niej dowiedziała na
interesuj ący nas temat: "Ja widziałam jak Sowieci przyszli, proszę panią, szli ulicą
Przystrzelską i przyszli, tu taka
piekarnia tu była i rozstawili Żyd z Żydówką stół, nakryty czerwo-34 34 H. Majecki,
op. cit., str. 56. Autor nie podaje
źródeł, z których zaczerpn ął te informacje.
Porównaj także Aneks nr 3, "Wykaz obsady kadrowej radzieckich władz terenowych w
regionie łomżyńskim w latach 1939-1941,"
gdzie wymienione są te same nazwiska oprócz Małyszewa i z dodatkiem niejakiego
Afanasji Fiedorowicza Sobolewa (Michał
Gnatowski, W radzieckich okowach. Studium o agresji 17 września 1939 r. i radzieckiej
polityce w regionie łomżyńskim w latach
1939-1941, Łomżyńskie Towarzystwo Naukowe im. Wagów, Łomża, 1997, str. 296). nym
był, proszę panią, tym takim płótnem
czerwonym i polska rodzina. Dwie rodziny polskie, bo to oni byli komuniści sprzed
wojny... No i te trzy rodziny witali te
sowieckie wojsko chlebem i solą. To ja widziałam. Transparent wielki był uczepiony od
jednego budynku do drugiego, ,Witamy
was' wielkimi literami, takimi białymi, drukowanymi. I tak ich witali z żonami. I
później wojsko się na tym rynku, co teraz
jest ten park, tak obstanowiło. Bo jeszcze ja miałam 16 lat wtenczas, takie jeszcze
dzieci niby były. A dzieci, a bo starsi
to nie wychodzili tego oglądać, bo się bali, tylko z daleka, ale dzieci to wszędzie
muszą być. No ja już nie byłam takiej
pierwszej młodości dziecko, ale polecieli żeśmy".35 A więc dość typowa scenka
powitania sowieckich wojsk - głównie
zaciekawiona młodzież, wśród niej oczywiście Żydzi, ale nie tylko.
Pod pewnym względem, wszelako, gmina Jedwabne wyró żniała się w czasie okupacji
sowieckiej. Działała tam mianowicie bardzo
prężna organizacja podziemna, którą w pewnej chwili wytropiło i zlikwidowało NKWD.
Zebranych w lesie członków organizacji
otoczyła w czerwcu 1940 roku obława wojsk NKWD i wiele osób, po obu stronach zresztą,
zostało wówczas zabitych. Obszerny
przypis na temat likwidacji sztabu partyzantki antysowieckiej w Kobielnem znajdziemy
w tomie wydanym przez Tomasza
Strzembosza, Krzysztofa Jasiewicza i Marka Wierzbickiego, pt. Okupacja sowiecka
(1939-1941) w świetle tajnych dokumentów.
36 Niezwykłym zbiegiem okoliczności w archiwach 35 35 Skrypt, str. 158, 159.
36 Krzysztof Jasiewicz, Tomasz Strzembosz, Marek Wierzbicki, wyd., op. cit., Waszawa,
ISP PAN, 1996, str. 212. Strzembosz
opublikował też na ten temat obszerny tekst w Karcie, pt. "Uroczysko Kobielno".
Podaje w nim wyjątki z rozmów, które
zanotował z uczestnikami i bliskimi świadkami tych wydarzeń w latach 80. (Karta, nr
5, maj-lipiec, 1991, str. 3-27). O
likwidacji tej organizacji podziemnej pisze również Gnatowski, op. cit., str.
125-127.
36
Instytutu Hoovera w Kalifornii zachowała się też szczegó łowa relacja o działalności
tej organizacji spisana przez kaprala
Antoniego Borawskiego ze wsi Witynie, położonej o 4 kilometry od Jedwabnego. Borawski
znalazł się w Armii Andersa już we
wrześniu 1941 roku i wtedy podał swój "Życiorys za rok 1940 i 1941", a w nim, między
innymi, co następuje:
".. w sztabie znalazł się tam jeden gość Dąbrowski z wsi Kołodzieja Dąbrowski był z
początku dobrem i wzorowym obywatelem
Polski dostarczał broń do sztabu jeździł w odleg łość 100 kil.[ometrów] aż na
Czerwony Bór tam gdzie sie polskie wojska
rozbrajali i dostarczał broń maszynowo i amunicie dzie nie mógł zdobyć za darmo to
miał powierzonie pieniądze i płacił ile
mógł Dąbrowski był zięciem Wiśniewskiego z Bartków a Wiśniewski był wójtem za czasów
sowieckich więc oni oba się porozumieli
jako zięć z teściem i jemu Wiśniewski zagwarantował że sowieci go nie wezmo a
Dąbrowski wypowiedział gdzie on się znajdowa ł
osztabie i owszystkiem i jakie zamiary prowadzi sztab że mają zamiar uderzyć na
sowietów i ich rozbroić. Więc co się dzieje
dalej Dąbrowski zwiał ze sztabu zaraz to zosta ło skombinowano że to coś bendzie źle
a zaczeli się wynosić w lasy
Ałgustowskie tak że tylko zostało 20 ludzi i 5 karabinów maszynowych amunicja do nich
i mieli około 100 granat ręczny kb. k
mieli a reszte wywieźli do lasów Ałgustowskich i mój kolega z naszej wioski też się
jeszcze znajdował w sztabie więc od tej
pory zaczęli się ubezpieczać lepiej w sztabie wystawiać posterunki od stron
niebezpiecznych. Co teraz dalej jak Dąbrowski sie
porozumia ł z teściem Wiśniewskim i zaraz Wiśniewski zameldowa ł to N.K.W.D. a n. k.
w. d. zaraz zawiadomiło Białystok i
zaraz przyjechali sowieci w 40 maszyn i maszyny postawili o 10 kilo.[metrów] Asami
otoczyli na około ten las i błota i
tlaryjero masierowali naprzud i co raz więcej zaciskali pierścień i zbliżali sie
sztabu tylko z jednej strony od wsi chyliny
nie zamkneli drogi posterunek naten czas zasnoł który stał na warcie jak sie
przecknoł był wschód słońca a sowieci już byli
od niego na 200 m. on natychmiast pobieg ł jeszcze 300 m. i za alarmował nasza
Placówka odkry ła ogień było to dnia 22
czerwca 1940 r sowieci atakowa ły gwałtownie nie padając na ziemie tylko wprost pędzo
jak dziki na placówke ponieśli duże
straty stwierdzali że było 36 zabitych i około 90 rannych straty po naszej stronie
wyniosły 6 zabitych 2 rannych i dwie
kobiety zostały zabite [...] Co się dzieje dalej po lekwidacji sztabu na kobielnem
więc pytam się Rejonowego komendanta co
teraz robić a on nam dał odpowiedź że się nic nie bójcie wszystkie nasze książki i
dokumenta zostały zniszczone sowieci nic w
ręce nie wzięli nic nam nie grozi żadne niebezpieczeństwo.
Awięc jak oni zlekwidowali nasz sztab to cały tydzień
siedzieli na miejscu zdarzenia i szukali broni i dokumentów
a w ten czas kiedy sowieci nagle zaatakowali to nasze
schwicili wszystkie nasze dokumenta i zakopali pod
krzakiem nie bardzo daleko od mieszkania więc sowieci
znaleźli wszystkie nasze dokumenta a tam było podpisane
każdego Nazwisko i imie i Pseudonim i wszystko było spisane
co kto działał jak tylko sowieci zdobyli książkie zaraz
zaczeli otaczać całe wioski w których byli Placówki
wyłapywali wszystkich chłopów i patrzyli do spisku kto figurowa
ł w książce tego zabierali do więzienia a kogo nie
było w książce tego puszczali zaczęło się masowe aresztowanie
więc my nie czekając aż nas zabiorą tojak nastaje noc
to my wszyscy członki organizacyj uciekamy z wioski na
kilka kilometrów od domu krylim sie tak nocamy przez dwa
tygodnie".37
37
37 I kończy Borawski tymi słowami "kto bendzie czytał to go bardzo przepraszam bo
poniewasz nie jestem poeto a że ja tak
pisał na prędkie ręke" (Jan T. Gross i Irena G. Gross, wybór i opracowanie, W
czterdziestym nas matko na Sybir zesłali...,
Londyn, Aneks, 1983, dokument nr. 148, str. 330-332). Por. również relację ppor.
Henryka Pyptiuka zdeponowan ą w archiwach
Studium Polski Podziemnej w Londynie (B. I). Wielu innych, dodajmy, uciekło wówczas
na dłuższy czas w okoliczne lasy i
bagna. Wocenie Tomasza Strzembosza i dwóch pozostałych wydawców wspomnianego przeze
mnie tomu tajnych sowieckich dokumentów,
ofiarą aresztowań padło wtedy około 250 osób z okolic Jedwabnego, Radziłowa i Wizny.
NKWD zatrzymało Borawskiego w Jedwabnem kilka dni później, 4 lipca, a przy jego
aresztowaniu asystował magazynier tamtejszej
spółdzielni, Lewinowicz. Jest to jedyne żydowskie nazwisko, które pada we wszystkich
cytowanych tu relacjach i dokumentach na
temat prześladowań ludności tych okolic w okresie sowieckiej okupacji. Borawski i
rozmówcy Strzembosza wymieniają jeszcze
wiele innych nazwisk członków organizacji, którzy współpracowali z NKWD.38 Oczywiście
(jako że była to polska organizacja
konspiracyjna) żaden z nich nie był Żydem.
Pół roku po tych wydarzeniach naczelnik zarządu NKWD w obwodzie białostockim,
pułkownik Misiuriew, wystosował pismo do
sekretarza Białostockiego Obwodowego Komitetu KP(b)B, Popowa, oceniające działalność
polskiej partyzantki w rejonie
Jedwabnego i skuteczność enkawudowskiej strategii jej zwalczania. Dowiadujemy się z
niego między innymi, że jakiś czas po
likwidacji sztabu w Kobielnem, Sowieci ogłosili amnestię dla ukrywających się w
okolicy członków organizacji, którzy się
ujawnią. Do 38 38 Porównaj również Tomasz Strzembosz, Uroczysko Kobielno, op. cit.,
str. 10, 11, 12, 15, 16, 19, 21.
Także Marek Wierzbicki pisze, że "w latach 1939-1941 zjawisko denuncjacji istniało
również wśród społeczności polskiej i było
zauważalne zwłaszcza na obszarach rdzennie polskich, np. zachodniej części obwodu
białostockiego" (Marek Wierzbicki, Stosunki
polsko-żydowskie na Zachodniej Białorusi (1939-1941). Rozważania wstępne, maszynopis,
1999-2000, str. 15). Patrz także,
Gnatowski, op. cit., tabelka na str. 120, z której wynika, ze w polskich
organizacjach podziemnych na tych terenach nie było
Żydów.
25 grudnia, pisze Misiuriew, zgłosiło się 106 osób. I dalej:
"z grupy ujawnionych zwerbowano 25 osób, które prowadz ą dalszą pracę wywiadowczą".39
Już sama w sobie jest to informacja
warta odnotowania. Ale zapamiętajmy ją jeszcze i dlatego, że wróci do nas z ust
innego zgoła uczestnika omawianych tu
wydarzeń.
Ponieważ jedyną specyfiką Jedwabnego w okresie sowieckiej
okupacji, którą udało się nam zidentyfikować,
było powołanie do życia tej rozbudowanej konspiracji i jej
krwawa likwidacja przez NKWD, wypada zapytać czy rozprawa
z Żydami wkrótce po wejściu Niemców do Jedwabnego
latem 1941 roku (również unikalne zjawisko, przynajmniej
pod względem liczby ofiar) była jakimś echem tej
uprzedniej tragedii? Wiemy już teraz, że jeśli nawet udałoby
się znaleźć jakiś związek między tymi zdarzeniami, to na
pewno łączem między nimi nie będzie fakt, że agenturę
NKWD na tych terenach stanowić mieliby przede wszystkim
Żydzi.40
39
39 Okupacja sowiecka (1939-1941) w świetle tajnych dokumentów, op. cit., dokument
nr. 68, str. 238-241. Patrz również,
Gnatowski, op. cit., str. 127. 40 Doktorowi Dariuszowi Stoli zawdzięczam bardzo
ciekawą sugestię jak te dwa zdarzenia
połączyć: ponieważ w rezultacie zdekonspirowania antysowieckiego podziemia
wyaresztowano w okolicy miejscową elitę, być może
w lipcu 1941 roku nie było już na miejscu ludzi z autorytetem, którzy mogliby wpłynąć
łagodząco na nastroje i do masowych
mordów nie dopuścić. Niestety cytowana przeze mnie poniżej relacja Finkelsztajna o
Radziłowie każe nam mieć wątpliwości czy
lokalne elity gotowe były zająć zdecydowane stanowisko w tej sprawie.
Wybuch wojny sowiecko-
. niemieckiej i pogrom w Radziłowie
Co się działo w Jedwabnem przez dwa tygodnie, które upłynęły od wybuchu wojny
niemiecko-rosyjskiej do wymordowania Żydów 10
lipca, trudno już dziś ustalić. Głównym źródłem informacji o tym okresie jest relacja
Wasersztajna i kilka innych zdawkowych
wzmianek. Były w te dni śmiertelne ofiary prześladowań wśród Żydów, ale głównie
groziło im pobicie, rabunek i najrozmaitsze
upokorzenia - jak to na przykład, że złapanych na ulicy mężczyzn zmuszano do
czyszczenia wychodków gołymi rękoma.41 Wprocesie
Józefa Sobuty starano się wyjaśnić okoliczności zamordowania w te dni Czesława
Kupieckiego, komunisty, który pracował w
sowieckiej milicji i zapewne dlatego wskazano go od razu Niemcom. I choć nie można
ustalić, kto zadenuncjował Kupieckiego, z
zeznań świadków wynika, że miejscowi ludzie pomagali Niemcom identyfikować ofiary i
znęcać się nad nimi już od pierwszych dni
okupacji niemieckiej. Tak samo zresztą jak i w okolicznych miasteczkach, bo tutejsi
Żydzi nie byli chasydami i Niemcy nie
umieli ich odróżnić od miejscowej ludności.
22 czerwca 1941 roku Karol Bardoń42 widział na rynku 40 41 Rozmowa z Wiktorem
Nieławickim (luty 2000 roku), który jako
szesnastoletni chłopiec uciekł wówczas do Jedwabnego z Wizny, gdzie od razu po
wejściu do miasteczka Niemcy wymordowali wielu
Żydów. 42 Karol Bardoń jest najbardziej wyrazistą postacią wśród oskarżonych w
sprawie Ramotowskiego. Po części dlatego, że
zostawił najobszerniejsze informacje o sobie i umie pisać. Ale też i z tej przyczyny,
że czytając jego autobiografię mamy
wrażenie obcowania z człowiekiem, który poczuwa się w jakimś stopniu przynajmniej do
odpowiedzialności za popełnione czyny i
który miał niewątpliwego pecha w kil-w Jedwabnem grupę okrwawionych ludzi
trzymających "ręce w góre pierwszy Kupiecki, były
melicyant ochotnik melicyi radzieckiej, mieszkaniec miasta Jedwabne, drugi Wiśniewski
były presedatiel selsowieta, trzeci
Wiśniewski sekretarz selsowieta, to bracia zamieszkali we wsi Bartki gm.[ina]
Jedwabne, 10 klm od Jedwabnego [w ten sposób, z
dość nieoczekiwanego źródła, bo od byłego szucmana, Bardonia, skazanego w procesie
Ramotowskiego na karę śmierci, dowiadujemy
się o dalszych losach braci Wiśniewskich, których spotkaliśmy w relacji żołnierza
Armii Andersa, kaprala Borawskiego, w
rolach zdrajców odpowiedzialnych za dekonspirację sztabu organizacji podziemnej w
Kobielnem], dalej 3 ludzi wyznania
mojżyszowego, jedyn z nich właściciel piekarni w Jedwabnem róg rynek i ulica
przestrzelska [może to był ten, który witał
wkraczających Sowietów?]. Nastepnych dwóch nie poznałem. Tych sześciu 41 ku
kluczowych momentach swego życia. Dla przykładu -
z pewnością nie był wiodącą postacią wśród jedwabieńskich morderców (jestem nawet
skłonny mu wierzyć, że był tego dnia ledwie
obecny na rynku), a dostał najwyższy wyrok ze wszystkich. Jako jedyny został skazany
na karę śmierci chyba tylko dlatego, że
w momencie aresztowań podejrzanych w styczniu 1949 roku Bardoń już siedział w
więzieniu z sześcioletnim wyrokiem za to, że w
późniejszym okresie okupacji służył w żandarmerii niemieckiej.
Jego kolejny, a może raczej wyjściowy, pech polegał na tym, że był ze Śląska
Cieszyńskiego i mówił płynnie po niemiecku. A
więc od samego początku okupacji był naturalnym pośrednikiem między Niemcami a
miejscową ludnością; potem totumfackim, a w
końcu i mundurowym żandarmem w Jedwabnem.
Terminował na życzenie ojca, który był socjalistą i miał z tego powodu kłopoty, w
fabryce zegarów. Wczasie pierwszej wojny
światowej służył w armii austriackiej i był ciężko ranny. Po wojnie zatrudniał się
jako mechanik, ale ciągle musiał zmieniać
pracę. Wreszcie w 1936 roku osiedlił się w Jedwabnem i naprawiał okoliczne młyny. Ale
od marca 1939 roku był bezrobotny bo,
jak napisał, protestował przeciwko warunkom pracy. No i sprawa niebanalna w tym
wszystkim, miał siedmioro dzieci na
utrzymaniu (SOŁ, 123/496-499). krwawiących otoczeni byli niemcami. Przed niemcami
stali kilku cywilów z kijami jak orczyk
grube i do tych wołał niemiec nie zabijać na ras! Po mału bić niech cierpią. Tych
cywilów co bili, nie poznałem gdyż byli
dużą grupą niemców otoczeni."43 Podobnie zeznaje świadek Mieczysław Gerwad: "Gdy te
tereny objęli niemcy, Kupiecki Czesław
został przez miejscowych ludzi pobity i oddany do żandarmerii, która rozstrzela ła go
wraz z innymi kilkoma Żydami. Kto pobił
i wyda ł Kupieckiego Czesława dla żandarmerii tego wyjaśnić nie mogę dlatego, że na
miejscu tym nie byłem, a od ludzi nie
dało mi się słyszeć innych szczegółów, a tylko powy ższe"44. Zaś Julian Sokołowski,
który był wówczas małym chłopcem,
wspomina: "widziałem jak obywatel Kupiecki stał pod ścianą trzymał ręce w górze, a
Niemcy bili go gumami. Razem z Niemcami
byli Polacy, ob. Kalinowski obecnie nie żyje zastrzelony przez Urząd Bezpieczeństwa w
bandzie, ten również bił ob.
Kupieckiego"45. Ale dla jedwabieńskich Żydów atmosfera narastającej grozy w ciągu
tych dni miała swe źródło przede wszystkim
w wiadomościach, które zaczęły docierać z okolicznych miasteczek, gdzie w egzekucjach
z rąk Niemców i w brutalnych pogromach
zginęły setki ludzi. Żyd z Radzi łowa, Menachem Finkelsztajn, podaje, że 7 lipca 1941
roku zamordowano w jego rodzinnym
miasteczku 1.500 osób. 5 lipca w Wąsoszu Grajewskim zabito, według jego świadectwa,
1.200 osób. Pisząc o mordzie
jedwabieńskim informuje, że zginęło tam 3.300 ofiar w czasie trzydniowego pogromu.
Autorami tych mordów, z przyzwolenia
Niemców, byli - jak pisze Finkelsztajn - "chuligani miej-42 43 GK, SOŁ123/499.
44 GK, SWB, 145/34.
45 GK, SWB, 145/193. . Porównaj też uzasadnienie wyroku w rozprawie kasacyjnej przed
Sądem Najwyższym w sprawie
Ramotowskiego.
GK, SOŁ 123/296.
scowi". I choć cyfry podawane przez niego należy chyba dzielić na połowę (w tekście
swojej drugiej obszernej i wstrząsającej
relacji, którą cytuję poniżej, Finkelsztajn sam wymienia cyfrę 800, a nie 1.500,
określając populację radziłowskich Żydów i
jak widać jego dane o Jedwabnem też są zawyżone) - to skalę dramatycznych wydarzeń
przecież wiernie oddają. Chcę przez to
powiedzieć, że pośród Żydów były setki, może nawet tysiące ofiar, nie zaś kilka czy
kilkanaście zabitych osób46. Finkelsztajn
złożył kilka relacji o swoich przeżyciach i o tym, co mu było wiadome na temat
wydarzeń w okolicy. Druga relacja, z której
będę obszernie cytował, nosi tytuł Zburzenie gminy żydowskiej w Radziłowie.
"Ogłuszająca kanonada 22 czerwca 1941 zbudziła mieszkańców miasteczka Radziłowa,
grajewskiego okręgu. Olbrzymie tumany kurzu
i dymu na horyzoncie, ze strony niemieckiej granicy, która była odległa od miasteczka
o 20 km, świadczyły o wielkich
wydarzeniach. Błyskawicznie rozeszła się wieść o wybuchu wojny pomiędzy Związkiem
Radzieckim a Hitler-Niemcami. 800
żydowskich mieszkańców miasteczka od razu zrozumiało powagę sytuacji, bliskość
krwiożerczego wroga napełniała każdego
strachem. [...]
23-go udało się kilku Żydom uciec z miasteczka do Białegostoku. Pozostała część
żydowskich mieszkańców opuściła miasteczko
udając się na pola i do wiosek, aby ominąć to pierwsze spotkanie z krwiożerczym
wrogiem, którego zbrodnicze zamiary w
stosunku do Żydów były bardzo dobrze znane. Stosunek chłopów do Żydów był bardzo zły.
Chłopi nie pozwolili Żydom nawet wejść
do swoich zagród. Tego samego dnia gdy Niemcy weszli chłopi wygonili Żydów 43 46
Wojewódzka Żydowska Komisja Historyczna w
Białymstoku, 14 VI 1946 roku. Relacja Menachema Finkelsztajna: Zagłada Żydów w
powiecie grajewskim i łomżyńskim w lipcu 1941
r.47. ŻIH. przeklinając ich i grożąc im. Żydzi nie mając innego wyjścia musieli
wrócić się do swoich domostw. Okoliczni
Polacy szydząc patrzyli na przelęknionych Żydów i wskazując na szyję mówili "Teraz
będzie rżnij Jude". Ludność polska odrazu
pokumała się z Niemcami. Oni wybudowali na cześć armii niemieckiej łuk triumfalny,
ozdobiony swastyką, portretem Hitlera i
hasłem: "Niech żyje armia niemiecka, która wyzwoli ła nas z pod przeklętego jarzma
Żydokomuny!" Pierwszym pytaniem tych
chuliganów było: czy można zabijać Żydów? Oczywiście Niemcy odpowiedzieli
pozytywnie. I odrazu po tym zaczęli oni
prześladować Żydów. Zaczęli zwymyślać różne rzeczy na Żydów i nasyłać na nich
Niemców. Niemcy ci nieludzko bili Żydów i
rabowali ich mienie, potym rabowane rzeczy rozdzielili wśród Polaków. Wtedy rzucono
hasło "Nie sprzedawać żadnym Żydom
żadnych artykułów spożywczych". Tym sposobem położenie Żydów stało się jeszcze
gorsze. Niemcy, aby w ogóle zgnębić Żydów,
zabrali od nich krowy i oddali Polakom. Stało się wtedy też wiadomem, że polscy
zbrodniarze zabili żydowską dziewczynę,
odpiłowując jej głowę od ciała, a ciało nogami wrzucili w trzęsawisko. [...] 24-go
Niemcy wydali rozkaz aby wszyscy mężczyźni
zebrali się wokoło synagogi. Odrazu zrozumiano w jakim celu. Zaczęto uciekać z miasta
ale Polacy pilnowali wszystkich dróg i
siłą odprowadzali uciekających. Tylko niektórym udało się uciec, w tej liczbie mnie i
memu ojcu. Tymczasem w mieście
niemieccy żołnierze dawali lekcje "delikatności" w stosunku do Żydów. "Lekcje"
odbywały się w obecności licznie zebranych
Polaków.
Żołnierze kazali zebranym Żydom aby ci wynieśli z synagogi
i uczelni święte księgi i Tory i je spalić. Gdy Żydzi nie
usłuchali tego rozkazu, Niemcy kazali rozwinąć Tory, oblać
benzyną i podpalili. Dookoła ogromnego płonącego stosu
zmusili oni Żydów śpiewać i tańczyć wokoło tego stosu. Dooko
ła tańczących ustawił się rozjuszony tłum, który nie
żałował razów tańczącym. Kiedy święte księgi przestały się
palić to zaprzęgli Żydów do wozów, sami wsiedli do wozów,
44
45
i zaczęli poganiać bijąc niemiłosiernie Żydów. Żydzi musieli ich ciągnąć przez
wszystkie ulice. Okrzyki bólu rozdzierały co
chwila powietrze. Ale razem z tymi okrzykami rozlegały się też okrzyki niepohamowanej
radości siedzących w wozach polskich i
niemieckich sadystów. Tak długo znęcali się Polacy i Niemcy nad Żydami, dopóki ci
ostatni nie zostali zagnani nad bagnistą
rzeczkę obok miasteczka. Tam zmuszono Żydów rozebrać się do naga i wchodzić aż po
szyję do bagna. Starzy i chorzy mężczyźni,
którzy nie mogli tych bestialskich rozkazów wykonać zostali zbici i wrzuceni w
głębsze bagna. [...] Od tego dnia rozpoczął
się straszliwy łańcuch mąk i cierpień dla Żydów. Głównymi męczycielami byli Polacy,
którzy bestialsko bili mężczyzn, kobiety
lub dzieci, nie patrząc w ogóle na wiek. Oni też nasyłali Niemców przy każdej
sposobności, robili różne insynuacje. Tak np.
26 czerwca 1941 r. w piątek wieczorem nasłali oni grupę niemieckich żołnierzy do nas
do domu. Jak dzikie zwierzęta rozbiegli
się kaci po mieszkaniu szukając i przerzucając wszystko co tylko znaleźli. Co tylko
miało jakąś wartość zabierali, wynosz ąc
wszystko na fury czekające przed domem. Radość ich rozpierała. Rzeczy domowe rzucali
na ziemię tratując swoimi buciskami,
żywność rozsypywali i oblewali naftą. Razem z Niemcami byli też i Polacy, wśród
których rej wodzi ł Dziekoński Henryk, który
też i później wykazał się swoim barbarzyństwem. On z większą jeszcze dzikością
wszystko niszczył. Łamał żyrandole, szafy i
stoły. Kiedy skończyli z zniszczeniem to zaczęli bić mojego ojca. Uciec nie można
było ponieważ dom był obstawiony przez
żołnierzy. [...] O wiele więcej boleśniejszą od ran i przeżyć tego wieczoru była
świadomość tego, że nasze położenie jest o
wiele gorsze dlatego, że ludność polska powzięła wrogie stanowisko względem Żydów.
Oni stają się coraz bardziej aktywni i
śmielsi w prześladowaniach.
Nazajutrz, rankiem, przyszedł do nas znany syjonistyczny mówca i działacz Wolf
Szlepen [?] i inni poważni obywatele miasta i
wszyscy daremnie chcieli nas pocieszyć, żadnego wyjścia z tej sytuacji nie
znaleziono. Polityczne wiadomości były bardzo
przytłaczające... Mimo, żeśmy byli przekonani o klęsce Niemców, widzieliśmy jednak,
że wojna długo jeszcze potrwa. Kto będzie
zdolny przeżyć to? Żydzi byli jak jedna bezbronna owca wśród stada wilków. Dało się
odczuć, w powietrzu wisiało, to że polska
ludność przygotowuje się do urządzenia pogromu. Dlatego tośmy wszyscy postanowili,
aby matka poszła interweniować u
miejscowego księdza Dolegowskiego Aleksandra - który był naszym dobrym znajomym - aby
on jako duchowy wódz, wymógł na swoich
wierzących, aby ci ostatni nie brali udziału w prześladowaniach Żydów. Ale jak było
wielkim nasze rozczarowanie, gdy ksiądz z
wielkim gniewem odpowiedział: "Według znanych pewników to wszyscy Żydzi od
najmłodszego do 60 lat są komunistami, i że on nie
ma w ogóle interesu ich obronić". Matka próbowała go przekonać, że jego stanowisko
jest fałszywe, że jeśli na karę ktoś
zasłużył to może jednostki, ale co są winni małe dzieci i kobiety? Ona apelowała do
jego sumienia aby się zlitował i
wstrzymał ciemną masę, która jest zdolna do popełnienia straszliwych rzeczy, które
wprzyszłości na pewno będą hańbą dla
narodu polskiego, poniewa ż polityczna sytuacja nie zawsze będzie taka jaka jest
obecnie. Ale jego zbrodnicze serce nie
zmiękczyło się i ostatecznie odpowiedział, że on nie może żadnego dobrego słowa dla
Żydów powiedzieć, ponieważ jego wierzący
obrzucą go błotem. Takie same odpowiedzi zostały otrzymane od wszystkich poważnych
chrześcijańskich obywateli miasta, do
których się poszło interweniować w tej sprawie.
Wyniki tych wszystkich odpowiedzi nie dały na siebie długo czekać. Od razu nazajutrz
zorganizowały się bojówki młodych
polskich synalków: bracia Kosmaczewscy, Józef, Anton i Leon, Mordaszewicz Feliks,
Kosak, Weszczewski [?]
Ludwik i inni, które narobiły niesłychanych moralnych i fizycznych
bóli nieszczęśliwym i przestraszonym Żydom. Od
rana do wieczora prowadzili starych Żydów, obładowanych
świętymi księgami do pobliskiej rzeczki. Pochód ten był odprawiany
przez tłum chrześcijańskich kobiet, mężczyzn i dzie-
46
47
ci. Nad rzeką zmuszali Żydów do wrzucenia święte księgi do wody. Żydzi też musieli
położyć się, wstać, chować głowy, pływać i
inne wariackie ćwiczenia. Widzowie śmiali się na głos i bili brawo. Mordercy stali
nad swoimi ofiarami i za niewype łnienie
rozkazu nieludzko bili. Oni prowadzili też kobiety i dziewczęta moczyć się w rzece.
Wracając, bojówki uzbrojone w kije i
łomy, otaczały zmęczonych, ledwo żyjących Żydów i częstowały biciem. A kiedy jeden z
torturowanych protestował, nie chcąc
wykonywać ich rozkazów, groził i wyzywa ł ich, że w najbliższej przyszłości to się z
nimi porachują, to oni go tak zbili, że
stracił przytomność. Z zapadnięciem nocy bojówki grasowały po żydowskich domach,
wyłamując zaryglowane drzwi i okna.
Dostawali się do mieszkań, wyciągali znienawidzonych Żydów i bili tak długo dopóki
Żydzi padali nieprzytomni w kałużach krwi.
Nie oszczędzali oni kobiet z dziećmi na ręku, rozkrwawili i matki i dzieci. Rzucali
się jak zwierzęta na wszystkich i
wszystko. Z zapadnięciem nocy rozlega ły się dzikie krzyki morderców i przeraźliwe
jęki torturowanych. Czasami wyprowadzali
Żydów z domów na rynek i tam ich bili. Krzyki były nie do zniesienia. Dookoła
torturowanych stały tłumy polskich mężczyzn,
kobiet i dzieci, które wyśmiewały się z nieszczęśliwych ofiar, które padały pod
ciosami bandytów. Z tych wszystkich orgii
utworzyła się olbrzymia liczba rannych i śmiertelnie chorych Żydów. Liczba ta z dnia
na dzień powiększała się. Jedyny polski
lekarz Mazurek Jan, który znajdował się w miasteczku, nie chciał udzielić żadnej
lekarskiej pomocy zbitym.
Położenie pogarszało się z dnia na dzień. Ludność żydowska stała się zabawką w rękach
Polaków. Władzy niemieckiej nie było
ponieważ armia przeszła i nie zostawiła nikomu władzy. Jedynym, kto miał wpływ i po
części utrzymywał porządek był ksiądz,
który był pośrednikiem chrześcijan jedynie w ich sprawach, które były pomiędzy nimi.
Żydzi nie tylko, że nikogo nie obchodzili, ale rozpoczę ła się propaganda wychodząca
z wyższych polskich sfer a
oddziaływująca na tłum, że przyszedł już czas, aby ostatecznie policzyć się z tymi,
którzy ukrzyżowali Jezusa Chrystusa, z
tymi którzy używali krew na macę i którzy są przyczyną wszystkiego złego na świecie -
Żydami. Dosyć już bawić się z Żydami,
czas już oczyścić Polskę z tych ciemię żców i z tej zarazy powietrza. Ziarno
nienawiści padło na dobrze użyźnioną ziemię,
która była dobrze przygotowana w przeciągu długich lat przez duchowieństwo.
Dziki i krwiożerczy tłum przyjął to jako święte wezwanie misji, którą historia na
nich nałożyła - zlikwidować Żydów. A chęć
zdobycia żydowskich zysków i żydowskich bogactw jeszcze więcej zaostrzyła ich
apetyty. Polacy byli władcami bo ani jeden
Niemiec był obecny. Wniedzielę 6-go lipca o 12 godz. w południe przyszło do Radzi
łowa dużo Polaków z Wąsosza (sąsiednie
miasteczko). Wiadomem się stało, że ci którzy przyszli wybili straszliwym sposobem
rurami [?] i nożami wszystkich Żydów w
ich miasteczku, nie oszczędzając nawet małych dzieci. Wybuchła się straszliwa panika.
Zrozumiano, że jest to tragiczny sygnał
zniszczenia. Wtedy wszyscy Żydzi od małego dziecka do późnej starości odrazu opuścili
miasto, kierując do pobliskich lasów i
pól. Nikt z chrześcijan nie chciał wpuścić wtedy Żyda do siebie do domu i okazać mu
jakąkolwiek pomoc. Tak też i nasza
rodzina uciekła w pole i kiedy się ściemni ło tośmy się schowali w zbożu. Późną nocą
słyszeliśmy zagłuszone wołania o pomoc,
gdzieś w pobliżu nas. Myśmy się jeszcze lepiej zamaskowali w zbożu rozumiejąc, że tam
ważą się losy życia żydowskiego. Krzyki
robiły się coraz cichsze, aż całkiem ucichły. Myśmy wtedy do siebie żadnego słowa nie
wymówili, ale czuliśmy wtedy, że mamy
tyle sobie do powiedzenia, ale lepiej milczeć ponieważ żadnego pocieszenia nie było.
Byliśmy pewni, że Żydów zamordowano. Kto
ich zabił? Polscy mordercy, brudne ręce ludzi ze świata podziemnego, ludzi ślepych,
którzy pędzeni są przez zwierzęcy
instynkt za krwią i rabunkiem uczeni i wychowani w przeciągu dziesi ątków lat przez
czarne duchowieństwo, które na gruncie
nienawiści rasowej budowali swoją egzystencję.
48
49
Albo przez doświadczonych antysemitów, którzy odżywiają masę jadem, i teraz czują się
wolni i postawili sobie za zadanie
zlikwidowanie Żydów. Dlaczego? Za jakie przestępstwa? Było to najboleśniejszym
pytaniem, które jeszcze bardziej
zwielokrotniało cierpienia, ale niestety, nie było przed kim się użalić. I komu
opowiedzieć o naszej niewinności i o wielkiej

niesprawiedliwości, jaką nam wyrządza historia? Wporannych godzinach rozpowszechniali
Polacy wiadomość, że wąsoszańskich
morderców już wygoniono i że Żydzi mogą spokojnie wrócić do swoich domów. Zmęczeni i
wycieńczeni puszczał się każdy przez
zboże do miasteczka myśląc, że wiadomość jest prawdziwa, podchodząc bliżej zadrżeli
patrząc na przerażający widok. Niedaleko
miasteczka przyniesione zostały martwe ciała Reznela [?] Mojżesza i jego córki,
których słyszeliśmy jak ich mordowano
niedaleko nas. Przyniesiono ich na plac, który później został naznaczony jako plac,
na którym wykona się egzekucję na
wszystkich Żydach. Jak na widok jakiego złowróżebnego cudu biegli wszyscy Polacy, od
dzieci do starców, mężczyźni, kobiety, z
radością na twarzy, obejrzeć pomordowanych, którzy zabici zostali - przez polskich
morderców - kijami. Przed pochowaniem
dziewczyna otworzyła oczy i usiadła, najwidoczniej straciła tylko przytomność od
bicia, ale mordercy nie zwracali na to uwagi
i pochowali ją żywą razem z jej ojcem.
Udano się z interwencją do utworzonego polskiego zarządu, członkami którego byli:
ksiądz, doktor, były sekretarz gminy
Grzymkowski Stanisław i jeszcze kilku powa żniejszych Polaków, aby oni zareagowali na
to co ludność wyprawia. Odpowiedzieli
oni wtedy, że w niczym nie mogą dopomóc i odesłali do kilku ludzi ze świata
podziemnego, aby z tymi pertraktować. Ci znowu
odpowiedzieli aby Żydzi ich wynagrodzili, to oni darują wszystkim życie. Żydzi,
myśląc że to może być deską ratunku zaczęli
przynosić do Wolfa Szlepena [?] różne wartościowe rzeczy: zastawy, garnitury [?],
szumki [?] do maszyn do szycia, prezet [?],
srebra i złota, przerzekli też ostatnie krowy, które Żydzi mieli ukryte. Ale to
wszystko było komedi ą, urządzoną przez
morderców. Los Żydów radzi łowskich był już przypieczętowany. Jak się później
dowiedziano, to ludność polska o dzień
wcześniej wiedziała, że Żydów się zlikwiduje i nawet jakim sposobem. Ale nikt z
nich"....
I w tym miejscu połowa arkusza papieru podaniowego z opisem masowego mordu w
Radziłowie, została oderwana. Warchiwach
zachowała się jeszcze tylko ostatnia kartka relacji zapisana ołówkiem przez
Finkelsztajna. Czytamy w niej: "Jak to wszystko
straszliwie wyglądało mówi ten fakt, że Niemcy oświadczyli, że Polacy za dużo sobie
pozwolili. Przyjście Niemców uratowało
18 Żydów, którym się udało schować podczas pogromu. Wśród tych znajdował się 8-o
letni chłopak, który był już zasypany w
grobie, odżył i wykopał się z ziemi. [...] Takim sposobem zniknęła z powierzchni
ziemi gmina żydowska w Radziłowie, która
istnia ła w przeciągu 500 lat. Razem z Żydami zostało też zniszczone wszystko co jest
żydowskim w miasteczku: uczelnia,
synagoga i też cmentarz".47 Wrelacji wydrukowanej w jezyku jidysz w księdze pami
ątkowej grajewskich Żydów, Finkelsztajn
podaje trochę inne szczegóły, między innymi pisze też, że radziłowskich Żydów
najprzód zebrano na rynku miasteczka, gdzie ich
bito i mordowano przez dłuższy czas, a w końcu spalono w stodole niejakiego
Mitkowskiego za miastem48. Żaden in-50 47 ŻIH,
kolekcja relacje indywidualne, 301/974. Chciałbym podziękować panu mecenasowi Jose
Gutsteinowi, którego rodzina pochodzi z
Radziłowa, za to, że udostępnił mi angielskie tłumaczenie relacji Finkelsztajna
opublikowanej w jidysz w Księdze Pami ątkowej
Radziłowa.
48 Grayeve yizker-bukh, eds., G. Gorin, Hayman Blum, and Sol Fishbayn, Aroysgegebn
fun Fareyniktn Grayever hilfs-komitet, Nyu
York, 1950, str. 228-231. ny głos o zniszczeniu radziłowskich Żydów, oprócz relacji
Finkelsztajna, nie zachował się aż do
czasu reportażu w "Rzeczpospolitej" ogłoszonego przez Andrzeja Kaczyńskiego 10 lipca,
2000 roku. Niedaleko Radziłowa, pisze w
nim Kaczyński, "przy szosie na Wiznę stoi pomniczek z napisem: 'Wsierpniu 1941 roku
faszyści zamordowali 800 osób narodowości
żydowskiej, z tych 500 spalili żywcem w stodole'.
Liczbę zamordowanych, podobnie jak w Jedwabnem, trudno zweryfikować; tylu Żydów
zginęło w tej miejscowości, ale ilu, kiedy i
w jakich okolicznościach, nie wiadomo. Data jest fałszywa. Unicestwienie gminy
żydowskiej w Radzi łowie dokonało się 7 lipca
1941 roku. Można domniemywać, że została świadomie przesunięta o miesiąc, ponieważ w
sierpniu 1941 w okręgu białostockim nie
zdarzały się już przypadki współuczestnictwa Polaków w mordowaniu Żydów, do czego
doszło w kilku miejscach w ostatnim
tygodniu czerwca i w lipcu. Pogromy następowały kolejno w miejscowościach
układających się wzdłuż jednej linii z pół-nocnego
wschodu na południowy zachód: Szczuczynie, Wą-soszy, Radziłowie i Jedwabnem. Napis
nie mówi prawdy o sprawcach zbrodni. 'Nie
widziałem żeby tego lub poprzedniego dnia do Radziłowa przyjechali z zewnątrz jacyś
Niemcy. Żandarm stał na balkonie i
przyglądał się. To zrobili nasi' - powiedział mi naoczny świadek wydarzeń 7 lipca
1941, który prosił o nieujawnianie jego
nazwiska. 'Owszem, już poprzedniego dnia, w niedzielę 6 lipca, do Radzi-łowa zjechało
furmankami wiele osób z Wąsoszy, gdzie
pogrom odbył się poprzedniego dnia.
Scenariusz był podobny jak w Jedwabnem. Rano wszystkich Żydów spędzono na rynek.
Kazano im 'pielić' bruk.
Lżono ich, bito i poniżano. Jednocześnie zaczęło się rabowanie
żydowskich mieszkań. Ścigano uciekających i ukrywaj
ących się Żydów. Po kilku godzinach uformowano pochód,
który zapędzono do stodoły, i żywcem spalono. Wymordowano
tego dnia około sześćdziesięciu rodzin. Li-
51
cznych, wielopokoleniowych. Jeśli przyjąć, że wliczając dziadków, rodziców i dzieci,
taka rodzina mogła liczyć siedem, osiem
osób, to podana na pomniku liczba około pięciuset spalonych może być bliska prawdy' -
powiedział mój informator".
WJedwabnem schroniło się wówczas wielu okolicznych Żydów. Między innymi mieszkający
do dziś w Izraelu Awigdor Kochav (który
wówczas jeszcze nosił nazwisko Wiktor Nieławicki) uciekł tam wraz z rodzicami z Wizny
i zamieszkał u wujostwa Pecynowiczów.
WJedwabnem, w porównaniu z Wizną, ciągle jeszcze było spokojnie. Przywódcy
społeczności żydowskiej wysłali delegację do
biskupa w Łomży, która zawiozła ze sobą piękne srebrne lichtarze, z prośbą aby
zapewnił im opiekę, interweniowa ł u Niemców i
nie zezwolił na pogrom w Jedwabnem. Jeden z wujków Nieławickiego pojechał wówczas do
Łomży. I rzeczywiście: "biskup przez
jakiś czas dotrzymał słowa. Ale Żydzi zbytnią wiarę pokładali w jego zapewnieniach i
nie chcieli słuchać powtarzających się
ostrzeżeń od życzliwych im sąsiadów Polaków. Mój wuj i jego bogaty brat, Eliachu, nie
wierzyli mi kiedy im opowiadałem, co
się wydarzyło w Wiznej. Mówili "nawet jeśli to się tam wydarzyło, to my tu w
Jedwabnem jesteśmy bezpieczni, bo biskup
przyrzekł nam swoją opiekę".49 Nieławicki był 52 49 Yedwabne, op. cit. str. 100.
Wrozmowie Nieławicki uściślił pewne
niedokładności z angielskojęzycznej wersji jego świadectwa opublikowanego w Księdze
Pamiątkowej.
Wpercepcji miejscowych Żydów za masowe mordy w Radziłowie i częściowo w Wiźnie - my
to wiemy od Finkelsztajna i Nieławickiego
zaś jedwabieńscy Żydzi z relacji swoich tamtejszych krewnych - odpowiedzialna była
ludność miejscowa.
WWiźnie Żydzi zginęli w egzekucjach z rąk Niemców, ale miejscowi Polacy musieli
uprzednio Żydów Niemcom wskazać, ponieważ
Żydzi wizneńscy, nie będąc chasydami, nie odróżniali się wyglądem zewnętrznym od
polskiej ludności. Wjednym krwawym epizodzie
70 wtedy młodym szesnastoletnim chłopcem, więc z jego zdaniem w trakcie rodzinnych
narad nikt się specjalnie nie liczył. A
poza tym, cóż mógł odpowiedzieć na argument wuja, że w Warszawie pod okupacją
niemiecką, Żydzi już przemieszkują prawie dwa
lata.
53
Żydów (samych mężczyzn, bo Niemcy mniej więcej do połowy sierpnia nie mordowali
jeszcze kobiet i dzieci żydowskich) zostało
zabranych z kilku domów przy rynku, gdzie się schronili po wcześniejszym
zbombardowaniu miasta przez Niemców, i
rozstrzelanych w jakimś rowie. Drugi masowy mord, tym razem na kilkunastu osobach
miał miejsce w domu kowala na ulicy
Srebrowskiej, gdzie schroniło się kilka rodzin. (rozmowa z Nieławickim, luty 2000
roku).
I dlatego Żydzi jedwabieńscy zwrócili się z prośbą o opiekę do łomżyńskiego biskupa.
Podobnie jak we Lwowie, gdzie w 1941
roku, po wejściu Niemców do miasta, Ukraińcy zaczęli masakrować Żydów i miejscowy
rabin zwrócił się do metropolity
Szeptyckiego, aby pohamowa ł zbrodnicze działania miejscowej ludności; tak samo
Awigdor Białostocki z Jedwabnego zwrócił się
o pomoc do łomżyńskiego biskupa.
Przygotowania
Wmiędzyczasie ukonstytuowały się nowe władze miejskie. Burmistrzem został Marian
Karolak, a członkami magistratu, między
innymi, niejaki Wasilewski i Józef Sobuta.
50 O działalności zarządu miasta w tym okresie
możemy powiedzieć jedynie, że zaplanował i uzgodnił
z Niemcami wymordowanie jedwabieńskich Żydów. Zarówno
kuzynka Nieławickiego, Dwojra Pecynowicz, jak
i Mietek Olszewicz (jeden z siedmiu Żydów, których
później ukrywali Wyrzykowscy) zostali uprzedzeni przez
swoich nieżydowskich przyjaciół dzień wcześniej o przygotowywanej
akcji. Tak samo jak ostrzeżenia Pecynowiczówny
i Nieławickiego zostały zignorowane przez doros
łych braci Pecynowiczów, podobnie i Olszewiczowi nie
udało się przekonać rodziców, że powinni na ten dzień
ukryć się gdzieś w okolicy. Ludziom się jednak jeszcze nie
mieściło w głowie, że w każdej chwili może nastąpić koniec
świata. Z pewnością wiele innych osób też miało tę
informację, skoro okoliczni chłopi zaczęli się schodzić do
54



 

Zobacz także


Następne z tego wątku Najnowsze wątki z tej grupy Najnowsze wątki
09.03 d.v.
09.03 patrycja.
09.03 patrycja.
09.03 d.v.
09.03 patrycja.
09.03 d.v.
09.03 patrycja.
09.03 d.v.
09.03 ... z Gormenghast
09.03 d.v.
09.03 cbnet
Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?
Sztuczna Inteligencja
Ucieczka z Ravensbruck - komentarz
I pod drzwiami staną i nocą kolbami w drzwi załomocą
Jesttukto?
?
Comprehensive Protection Guide with IObit Malware Fighter Pro 11.3.0.1346 Multilingual
Advanced SystemCare Pro 17.5.0.255: Ultimate Performance Optimizer
IObit Uninstaller Pro 13.6.0.5 Multilingual Review and Tutorial
"Prawdziwy" mężczyzna.
Senet parts 1-3
NOWY: 2025-12-07 Algorytmy - komentarz [po lekturze ks.]
"Młodzieżowe Słowo Roku 2025 - głosowanie", ale bez podania znaczeń tych neologizmów
[polscy - przyp. JMJ] Naukowcy będą pracować nad zwiększeniem wiarygodności sztucznej inteligencji.
[polscy - przyp. JMJ] Naukowcy będą pracować nad zwiększeniem wiarygodności sztucznej inteligencji.
Reżim Talibów w Afganistanie zakazał kobietom: pracy w większości zawodów, studiowania, nauki w szkołach średnich i podstawowych!!!
Edukuję się jak używać Thunderbirda
NOWY: 2025-09-29 Alg., Strukt. Danych i Tech. Prog. - komentarz.pdf
Polska [masowo - przyp. JMJ] importuje paprykę, a polska gnije na polach
Kol. sukces po polsku: polscy naukowcy przywracają życie morskim roślinom
Tak działa edukacja Putina. Już przedszkolaki śpiewają, że są gotowe skonać w boju
Medycyna - czy jej potrzebujemy?
Atak na [argentyńskie - przyp. JMJ] badaczki, które zbadały szczepionki na COVID-19
Xi Jinping: ,,Prognozy mówią, że w tym stuleciu istnieje szansa dożycia 150 lat"
Zbrodnia 3 Maja
Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem