Strona główna Grupy pl.soc.edukacja Prof. Marian Mazur o nauczaniu matematyki w szkołach

Grupy

Szukaj w grupach

 

Prof. Marian Mazur o nauczaniu matematyki w szkołach

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 28


« poprzedni wątek następny wątek »

11. Data: 2006-11-25 19:43:57

Temat: Re: Prof. Marian Mazur o nauczaniu matematyki w szkołach
Od: "Grzegorz Si." <g...@z...edu.pl> szukaj wiadomości tego autora

> Zapominasz też, że istnieją dwie matematyki, a właściwie matematyka i jej
> zastosowania. Matematyka (człowieka, który jest matematykiem) nie
> interesuje jaką korzyść można odnieść stosując system dwójkowy, po co komu
> geometria, w której przez dwa punkty mozna przeprowadzić nieskończenie
> wiele prostych. On tworzy konstrukcje myślowe (nowe światy) i bada prawa
> nimi rządzące. Na te konstrukcje czyhają jak sępy na padlinę wyznawcy
> pozostałych nauk bo okazuje się, że stosując te abstrakcje łatwiej jest
> handlować, wypuszczać sztuczne satelity, projektować komputery.
Zgadza się, żeby jednak kogoś przygotować do wypuszczania satelity,
projektowania komputerów itp trzeba mu najpierw wpoić podstawy bez
tłumaczenia po co mu to. Bo na tym etapie kształcenia nie jest w stanie
zastosować tego w życiu. 80% skończy edukację z przekonaniem (jak Kolega
Duch) że cały materiał z matematyki (poza dodawaniem i mnożeniem) to
totalna głupota bo przecież on NIGDY nie wykorzystał tej wiedzy w życiu,
pozostali zostaną informatykami, fizykami, konstruktorami itp.
To w końcu przez taki system edukacji wyszliśmy z jaskiń.
Mnie zawsze na pierwszych lekcjach logiki uczniowie zadają pytanie "po co my
się tego uczymy?".
Jak mam zajęcia z elektronikami to mogę powiedzieć: dowiesz się za pół roku
na elektrotechnice. Gorzej jak to LO...


> Rodzi się więc pytanie, której matematyki uczyć powszechnie, tej
> abstrakcyjnej, czy tej użytkowej. Dotyczy to każdego przedmiotu szkolnego
> (poza zawodówkami, bo tam odpowiedź jest jasna).
Matematyka JEST użytkowa i nie dziel jej na dwie części. W szkole
podstawowej, gimnazjum i szkole średniej nie można NIE NACIĄGAJĄC i nie
robiąc z siebie i innych idioty pokazać praktycznego zastosowania 90%
poznawanego materiału. Nie można i koniec. Praktyczne zastosowanie małej
części materiału poznają w technikach np. budowlańcy, informatycy,
mechanicy, elektronicy...
Wszystkie inne zadania typu "z życia wzięte" są po prostu głupie i śmieszne.
Do dzisiaj śmieję się z wielu zadań z rachunku prawdopodobieństwa które
niby pokazują jaki toto jest ten rachunek przydatny w życiu.


> W każdym
> przedmiocie mamy pewne teorie (abstrakcje) i pewne metody (zastosowania)
> Każdy przedmiot oprócz objaśniania własnego podwórka pełni też rolę
> służebną dla innych przedmiotów. Biolog wyjaśnia geografowi dlaczego
> nosorożce żyją w Afryce, matematyk wyjaśni biologowi szacować
> pogłowie zwierząt na danym obszarze, fizyk i lekarz powiedzą mu
> dlaczego człowiek się nie przewraca chodząc na dwóch łapach.
> Przedstawiciele wielu dziedzin odkryli, że matematyka daje im
> potężne i niesamowicie skuteczne narzędzia. Dlatego inżynier może
> przewidzieć ile udźwignie jego most, ale np. prognozy ekonomisty
> mają dokładność Pytii (bo nie ma odpowiedniej matematyki, a tej
> co jest wielu ekonomistów i tak nie rozumie ;)).
Zgadza się


> W gimnazjum, liceum nie przygotowujemy do zawodu. Mamy
> jedynie pomóc młodemu człowiekowi w świadomym wyborze
> tego, co będzie w życiu robił.
I dać podwaliny do kontynuowania edukacji na studiach.

> Musi wiedzieć na czym polega
> praca matematyka, informatyka, inżyniera, pisarza.
> Do tego celu potrzeba sensownych podstaw programowych,
> programów, a przede wszystkim nauczycieli, którzy wiedzą jak
> zachęcić uczniów do nauki, jak sprzedać dany przedmiot, jak
> pokazać jego piękno, korzyści płynące z jego uprawiania.
Piękno matematyki ciężko jest pokazać po "reformach" programowych w latach
dziewięćdziesiątych...

> Nauczyciele muszą zrozumieć, że minęły czasy, kiedy byli treserami
> wpajającymi podopiecznym działające przez całe życie odruchy
> klepania regułek. Teraz powinni być jednoosobowym działem
> marketingu firmy Biologia Matematyka, Geografia.
Zawsze tak było Ty tylko ubrałeś to w ładne słowa :)
Pozdrawiam
Grzegorz

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


12. Data: 2006-11-25 21:06:15

Temat: Re: Prof. Marian Mazur o nauczaniu matematyki w szkołach
Od: "Sławomir Żaboklicki" <Z...@k...chip.pl> szukaj wiadomości tego autora

> Mnie zawsze na pierwszych lekcjach logiki uczniowie zadają pytanie "po co
> my
> się tego uczymy?".
> Jak mam zajęcia z elektronikami to mogę powiedzieć: dowiesz się za pół
> roku
> na elektrotechnice. Gorzej jak to LO...

I możesz przegrać jeszcze w dołkach startowych. Uczniowie pytają czy warto
bo muszą "nastroić" swoje filtry, które pozwolą im jako tako przetrwać w
szkole.
Nie mogą poświęcać całej uwagi regułkom, bo świat jest niesamowicie ciekawy.
Jeśli nie potrafisz nietrywialnymi argumentami wyjaśnić im "po co", to "po
co?".
Przełączają się na program minimum, żeby jakoś dotrwać do następnej lekcji,
następnych regułek.
Masz rację, że w szkole uczymy zastosowań matematyki. No to pokażmy
im te zastosowania, uzupełnijmy te regułki rzeczywistością, anegdotą.
Niestety wspóczesny nauczyciel nie może juz wciskać swojego towaru,
musi go sprzedać.

> Matematyka JEST użytkowa i nie dziel jej na dwie części. W szkole
> podstawowej, gimnazjum i szkole średniej nie można NIE NACIĄGAJĄC i nie
> robiąc z siebie i innych idioty pokazać praktycznego zastosowania 90%
> poznawanego materiału. Nie można i koniec.

Może spróbuję. Podaj temat.

>
>> W gimnazjum, liceum nie przygotowujemy do zawodu. Mamy
>> jedynie pomóc młodemu człowiekowi w świadomym wyborze
>> tego, co będzie w życiu robił.
> I dać podwaliny do kontynuowania edukacji na studiach.

Nie przesadzaj z podwalinami. Choć student nie znający podstaw matematyki
czuje się na studiach, jak małpa w kąpieli.


> Piękno matematyki ciężko jest pokazać po "reformach" programowych w latach
> dziewięćdziesiątych...

Dowód poproszę.

Pozdrawiam
Grzegorz


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


13. Data: 2006-11-25 21:33:16

Temat: Re: Prof. Marian Mazur o nauczaniu matematyki w szkołach
Od: "Grzegorz Si." <g...@z...edu.pl> szukaj wiadomości tego autora

> I możesz przegrać jeszcze w dołkach startowych. Uczniowie pytają czy warto
> bo muszą "nastroić" swoje filtry, które pozwolą im jako tako przetrwać w
> szkole.
Wytłumacz uczniowi który twierdzi że jest "humanistą" (nie znając znaczenia
tego słowa) że warto...

> Nie mogą poświęcać całej uwagi regułkom, bo świat jest niesamowicie
> ciekawy.
W szkole na matematyce nie uczy się regułek, materiał jest przyswajany
poprzez rozwiązywanie różnego typu zadań.

> Jeśli nie potrafisz nietrywialnymi argumentami wyjaśnić im "po
> co", to "po co?".
A Ty potrafisz???

> Masz rację, że w szkole uczymy zastosowań matematyki. No to pokażmy
> im te zastosowania, uzupełnijmy te regułki rzeczywistością, anegdotą.
> Niestety wspóczesny nauczyciel nie może juz wciskać swojego towaru,
> musi go sprzedać.

> Może spróbuję. Podaj temat.
No to jedziemy: podstawy logiki, prawa rachunku zdań (w tym Prawa De
Morgana), rozwiązywanie równań i nierówności stopnia trzeciego i wyżej
(wielomiany), granica ciągu, granica funkcji, ba pojęcie funkcji (!), przy
okazji: własności funkcji jak parzystość, nieparzystość, okresowość,
różnowartościowość, badanie tych własności, dowodzenie prostych twierdzeń i
zależności, wartość bezwględna liczby (rozwiązywanie równań i nierówności z
wartością bezwględną, takie gdzie występuje po "kilka modułów"), funkcja
wykładnicza i logarytmiczna... różnego rodzaju działania na liczbach
niewymiernych, funkcje trygonometryczne zmiennej rzeczywistej itd.

Trochę chaotycznie ale w kolejności w której mi przyszło to do głowy :)


> Nie przesadzaj z podwalinami. Choć student nie znający podstaw matematyki
> czuje się na studiach, jak małpa w kąpieli.
No pewnie już widzę studenta który nie potrafi rozwiązać równania liniowego
i studiuje np. ekonomie (znam takich na pewnej prywatnej uczelni)

> Dowód poproszę.
Wystarczy prześledzić materiał jaki realizują w gimnazjach (porównać z tym
co było w "starej podstawówce", i np. materiał jaki realizuje się potem na
fizyce w szkole średniej i nie niektórych przedmiotach zawodowych
(technicznych) w pierwszej klasie.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


14. Data: 2006-11-26 11:12:07

Temat: Re: Prof. Marian Mazur o nauczaniu matematyki w szkołach
Od: "Sławomir Żaboklicki" <Z...@k...chip.pl> szukaj wiadomości tego autora

> Wytłumacz uczniowi który twierdzi że jest "humanistą" (nie znając
> znaczenia
> tego słowa) że warto...

Od odpowiedzi na to pytanie trzeba zacząć nauczanie matematyki.
Co to jest ta matematyka? Dlaczego nazywa się ją królową nauk?
Wszystkich nauk. Dlaczego wydziały matematyki są na uniwersytetach?
Dlaczego tak szybko rozwija się technika a nauki humanistyczne jakby
wolniej? Czego się będziesz uczył? Czy regułek, czy umiejętności logicznego
wnioskowania w oparciu o wcześniej udowodnione twierdzenia?
Humanista, to człowiek, który ma wiedzę wszechstronną. Jeśli chcesz być
humanistą, to musisz poznać wiele dziedzin, jeśli Ci to nie odpowiada, to
może lepsza byłaby zawodówka?

>
> W szkole na matematyce nie uczy się regułek, materiał jest przyswajany
> poprzez rozwiązywanie różnego typu zadań.

Wiem. O pociągach, basenach, graniastosłupach. Dla wielu to tak, jakbyś
się uczył projektować ubranka dla krasnoludków. Ale niestety, na to nie masz
wpływu. Dla mnie to tresowanie małp w przyciskaniu guzików w określonej
kolejności. One chociaż dostają banana.

>
>> Jeśli nie potrafisz nietrywialnymi argumentami wyjaśnić im "po
>> co", to "po co?".
> A Ty potrafisz???

Staram się.

>> Może spróbuję. Podaj temat.
> No to jedziemy: podstawy logiki, prawa rachunku zdań (w tym Prawa De
> Morgana), rozwiązywanie równań i nierówności stopnia trzeciego i wyżej
> (wielomiany), granica ciągu, granica funkcji, ba pojęcie funkcji (!), przy
> okazji: własności funkcji jak parzystość, nieparzystość, okresowość,
> różnowartościowość, badanie tych własności, dowodzenie prostych twierdzeń
> i
> zależności, wartość bezwględna liczby (rozwiązywanie równań i nierówności
> z
> wartością bezwględną, takie gdzie występuje po "kilka modułów"), funkcja
> wykładnicza i logarytmiczna... różnego rodzaju działania na liczbach
> niewymiernych, funkcje trygonometryczne zmiennej rzeczywistej itd.

Wszystko to, co wypisałeś służy nam do opisania zjawisk zachodzących w
realnym (pozaszkolnym świecie). Bzdurą jest twierdzić, że uczeń musi
to wszystko pamiętać. Musi wiedzieć, że jak mu się uda opisać jakieś
zjawisko w kategoriach matematyki, to będzie mógł przewidzieć jego
skutki. Na przykład gdyby był niecnym kapłanem w starożytności,
toby trwożył prosty lud informacją, że dwie klepsydry po południu
słońce zniknie. To musi wynieść ze szkoły. Wiedzieć, że jeżeli
wykryje, że popyt na określony towar da się opisać funkcją okresową,
to będzie mógł przewidzieć ile tego i kiedy zamówić.

Inna sprawa, że ci, którzy układają takie podstawy programowe dla
przedmiotu powinni automatycznie odpowiadać z paragrafu za
deprawowanie nieletnich. Nie wolno wpisywać do podstaw,
programu nauczania tematu, którego nie umiemy nauczać.
I jeśli matematycy uważają, że uczniom są niezbędne
funkcje trygonometryczne zmiennej rzeczywistej, to niech
powiedzą jak tego draństwa uczyć. Ja, jak zorientowałem się, że
stosując tradycyjne metody uczenia baz danych, osiągam skutek
odwrotny do zamierzonego, to przez dwa lata sobie częściowo
odpuściłem aż opracowałem bardziej przekonującą metodę.

Podobnie walczę z ludźmi, którzy wciskają do programu nauczania
informatyki dziesiątki algorytmów nie podająć jakim cudem uczeń
ma je opanować pamięciowo.

> Wystarczy prześledzić materiał jaki realizują w gimnazjach (porównać z tym
> co było w "starej podstawówce", i np. materiał jaki realizuje się potem na
> fizyce w szkole średniej i nie niektórych przedmiotach zawodowych
> (technicznych) w pierwszej klasie.

Zawsze twierdzę, że podstaw programowych nie wolno układać ludziom,
dla których dana dziedzina jest całym światem. Bo będą oni usiłowali
wcisnąć do podstaw jak najwięcej materiału wykładanego na poziomie
uczelni (tzn. na tym, na którym sami się znajdują). Dobrze by też było,
żeby kilka lat popracowali w szkole. Mi to na przykład bardzo pomogło
i ostudziło moje zapały w reformowaniu oświaty.
Pozdrawiam serdecznie
SZ


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


15. Data: 2006-11-26 16:10:28

Temat: Re: Prof. Marian Mazur o nauczaniu matematyki w szkołach
Od: "Grzegorz Si." <g...@z...edu.pl> szukaj wiadomości tego autora

> Od odpowiedzi na to pytanie trzeba zacząć nauczanie matematyki.
> Co to jest ta matematyka? Dlaczego nazywa się ją królową nauk?
> Wszystkich nauk. Dlaczego wydziały matematyki są na uniwersytetach?
> Dlaczego tak szybko rozwija się technika a nauki humanistyczne jakby
> wolniej? Czego się będziesz uczył? Czy regułek, czy umiejętności
> logicznego wnioskowania w oparciu o wcześniej udowodnione twierdzenia?
> Humanista, to człowiek, który ma wiedzę wszechstronną. Jeśli chcesz być
> humanistą, to musisz poznać wiele dziedzin, jeśli Ci to nie odpowiada, to
> może lepsza byłaby zawodówka?
Hmmmm troszeczkę chyba się wycofujesz na bardziej ubity grunt :)
TO miało być o pokazaniu praktycznego zastosowania z życiu a nie o
filozofowaniu i straszeniu zawodówką...

>>> Jeśli nie potrafisz nietrywialnymi argumentami wyjaśnić im "po
>>> co", to "po co?".
>> A Ty potrafisz???
> Staram się.
jeszcze mi nie napisałeś w jaki sposób...

>>> Może spróbuję. Podaj temat.
>> No to jedziemy: podstawy logiki, prawa rachunku zdań (w tym Prawa De
>> Morgana), rozwiązywanie równań i nierówności stopnia trzeciego i wyżej
>> (wielomiany), granica ciągu, granica funkcji, ba pojęcie funkcji (!),
>> przy okazji: własności funkcji jak parzystość, nieparzystość, okresowość,
>> różnowartościowość, badanie tych własności, dowodzenie prostych twierdzeń
>> i
>> zależności, wartość bezwględna liczby (rozwiązywanie równań i nierówności
>> z
>> wartością bezwględną, takie gdzie występuje po "kilka modułów"), funkcja
>> wykładnicza i logarytmiczna... różnego rodzaju działania na liczbach
>> niewymiernych, funkcje trygonometryczne zmiennej rzeczywistej itd.
>
> Wszystko to, co wypisałeś służy nam do opisania zjawisk zachodzących w
> realnym (pozaszkolnym świecie). Bzdurą jest twierdzić, że uczeń musi
> to wszystko pamiętać. Musi wiedzieć, że jak mu się uda opisać jakieś
> zjawisko w kategoriach matematyki, to będzie mógł przewidzieć jego
> skutki. Na przykład gdyby był niecnym kapłanem w starożytności,
> toby trwożył prosty lud informacją, że dwie klepsydry po południu
> słońce zniknie. To musi wynieść ze szkoły. Wiedzieć, że jeżeli
> wykryje, że popyt na określony towar da się opisać funkcją okresową,
> to będzie mógł przewidzieć ile tego i kiedy zamówić.
Znowu filozofujesz, miałeś mi pokazać jak uczniowi wytłumaczyć praktyczne
zastosowanie ww materiału w życiu i pokazać jak uczyć tego materiału
poprzez stosowanie na realnych przykładach

> Inna sprawa, że ci, którzy układają takie podstawy programowe dla
> przedmiotu powinni automatycznie odpowiadać z paragrafu za
> deprawowanie nieletnich. Nie wolno wpisywać do podstaw,
> programu nauczania tematu, którego nie umiemy nauczać.
Czego niby nie potrafimy nauczyć?

> I jeśli matematycy uważają, że uczniom są niezbędne
> funkcje trygonometryczne zmiennej rzeczywistej, to niech
> powiedzą jak tego draństwa uczyć.
Normalnie tak jak dotychczas. Co Ci się nie podoba w funkcjach
trygonometrycznych zmiennej rzeczywistej?

> Ja, jak zorientowałem się, że
> stosując tradycyjne metody uczenia baz danych, osiągam skutek
> odwrotny do zamierzonego, to przez dwa lata sobie częściowo
> odpuściłem aż opracowałem bardziej przekonującą metodę.
Mówimy o matematyce...

> > Podobnie walczę z ludźmi, którzy wciskają do programu nauczania
> informatyki dziesiątki algorytmów nie podająć jakim cudem uczeń
> ma je opanować pamięciowo.
To inna bajka...


> Zawsze twierdzę, że podstaw programowych nie wolno układać ludziom,
> dla których dana dziedzina jest całym światem.
Właśnie chodzi o to że te zmiany to raczej wprowadzali ludzie którzy
matematyki raczej się bali...
> Bo będą oni usiłowali
> wcisnąć do podstaw jak najwięcej materiału wykładanego na poziomie
> uczelni (tzn. na tym, na którym sami się znajdują).
I tu się mylisz, właśnie trend jest odwrotny: wyrzuca się część działów
bardzo potrzebnych i obniża przez to poziom nauczania tego przedmiotu.

> Dobrze by też było,
> żeby kilka lat popracowali w szkole. Mi to na przykład bardzo pomogło
> i ostudziło moje zapały w reformowaniu oświaty.
zgadza się.

Podsumowując: John Nash tworząc swoją teorię za którą dostał nagrodę nobla
sam nie był w stanie przewidzieć jakie może mieć zastosowanie w ekonomii.
Tak samo jest z matematyką. Jest to najpiękniejsza z dziedzin nauki bez
której nie bylibyśmy tak zaawansowaną cywilizacją.
Matematyka to rozumowanie, badanie, stawianie hipotez, udowadnianie ich,
wyciąganie wniosków i budowanie w ten sposób teorii, które następnie są
przeznaczane do opisywania świata i zjawisk nim rządzących.
Tym ostatnim jednak matematyk już sie nie zajmuje...


W szkole nie uczymy tak naprawdę matematyki tylko jej elementów, bardzo
małej części. Pokazujemy jakie są narzędzia w matematyce i pokazujemy (w
bardzo ograniczonym) stopniu do czego te narzędzia (czasem) się przydają.
To co zrobić z tym dalej- zapomnieć i narzekać że się straciło czas, czy też
uczyć się ich stosować i rozwijać na studiach zależy od samych uczniów.

Fakt jednak jest faktem: nie można na siłę pokazywać praktycznego
zastosowania niektórych elementów materiału w szkole bo go po prostu nie ma
na tym etapie edukacji. Rozwijamy u uczniów umiejętność abstrakcyjnego
myślenia (to to coś między innymi dzięki czemu jesteśmy ludźmi), logicznego
i ścisłego rozumowania.
może 1 na 100000 uczniów okaże się geniuszem i dzięki niemu zyska cały
świat, może 1 na 10 pójdzie na studia i będzie się nadal rozwijał, a 20 na
30 będzie machać łopatą.
Tak już jest... gdybyśmy podchodzili do kwestii edukacji tak jak cytowany
profesorek nigdy nie wyszlibyśmy z jaskiń

Aha dobrze że napisałeś kto to humanista, bo jak słyszę zmanierowane panny w
LO które nie potrafią dodać ułamków i tłumaczą się że są "humanistami" to
mnie krew zalewa ;)
Pozdrawiam

Grzegorz

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


16. Data: 2006-11-27 08:40:09

Temat: Re: Prof. Marian Mazur o nauczaniu matematyki w szkołach
Od: "Duch" <n...@n...com> szukaj wiadomości tego autora

"Grzegorz Si." <g...@z...edu.pl> wrote in message
news:ek930e$su2$1@nemesis.news.tpi.pl...
>> Zgadzam sie w 100%.
>> Uczen zna szczegoly, rozne mechaniczne zasady rozwiazywania zadan,
>> a nie wie po co to jest i jak sie to ma do rzeczywistosci.

> Bo i nie jest w stanie tego pojąć na tym etapie wiedzy. Od tego są studia

Wlosy sie jeza na głowie jak czyta sie cos takiego!
Uczen nie jest w stanie zrozumiec ze dodawanie 2+3 to dwa jablka plus
trzy jablka?
Albo ze 1/3 to jedna z trzech czesci bochenka chleba?

Albo ze jesli sie wylaczy ogrzewanie w pomieszczeniu to temperatura bedzie
w nim spadała do temperatury otoczenia asymptotycznie?

Albo (dla chlopakow) ze predkosc samochodu jest funkcją naciskania
pedału gazu?

Nie widzisz odniesienia matematyki do rzeczywistosci - jest to zatrwazające!

> I dlatego miałeś tylko 3, bo matematyka to nie "realna rzeczywistość".

Piatke mialy kujony, ktore bezmyślnie kuły regułki "bo pani tak kazała".
To jest problem szkoly - "produjekuje" sie kujonow, nagradzajac, w dodatku
promuje
sie ich za tą spolegliwosc wzgledem programu i w ten sposob krzywdzi sie
ich -
wychodza oni potem w realny swiat i nagle widza ze teoretyczna wiedza jaką
nabyli nie pozwala im sie poruszac w tym swiecie.

Pozdrawiam,
Duch


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


17. Data: 2006-11-27 08:47:40

Temat: Re: Prof. Marian Mazur o nauczaniu matematyki w szkołach
Od: "Duch" <n...@n...com> szukaj wiadomości tego autora

"Sławomir Żaboklicki" <Z...@k...chip.pl> wrote in message
news:ekbsr3$8c0$1@atlantis.news.tpi.pl...

> Inna sprawa, że ci, którzy układają takie podstawy programowe dla
> przedmiotu powinni automatycznie odpowiadać z paragrafu za
> deprawowanie nieletnich. Nie wolno wpisywać do podstaw,
> programu nauczania tematu, którego nie umiemy nauczać.
> I jeśli matematycy uważają, że uczniom są niezbędne
> funkcje trygonometryczne zmiennej rzeczywistej, to niech
> powiedzą jak tego draństwa uczyć.

Zgadzam sie.

> Zawsze twierdzę, że podstaw programowych nie wolno układać ludziom,
> dla których dana dziedzina jest całym światem. Bo będą oni usiłowali
> wcisnąć do podstaw jak najwięcej materiału wykładanego na poziomie
> uczelni (tzn. na tym, na którym sami się znajdują). Dobrze by też było,
> żeby kilka lat popracowali w szkole.

Oczywiscie. Wiedza szkolna jest zbyt teoretyczna.
Ukladajacy program teoretyrcy nie wiedza ze w ten sposob
powoduja zniechecenie dzieciakow do danego przedmiotu.

Pozdr,
Duch


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


18. Data: 2006-11-27 08:52:07

Temat: Re: Prof. Marian Mazur o nauczaniu matematyki w szkołach
Od: "Duch" <n...@n...com> szukaj wiadomości tego autora

"RomanO" <r...@k...chip.pl> wrote in message
news:ek7njl$3ka$1@nemesis.news.tpi.pl...

Ciekawe, ciekawe

> Kilku spotkałem "porządnych", ale cóż...widać miałem szczęście. Pochodną
> kojarzyli mi ze styczną do krzywej funkcji, a całkę, z polem powierzchni
> pod krzywą.

Nauczyciel nie musi byc alfa i omega. To probram powinien mu podsunac
dobre i ciekawe przyklady na wyjasnianie całki, rózniczki.

Pozdrawiam,
Duch


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


19. Data: 2006-11-27 09:00:25

Temat: Re: Prof. Marian Mazur o nauczaniu matematyki w szkołach
Od: "Duch" <n...@n...com> szukaj wiadomości tego autora

"Pawel Wimmer" <w...@o...pl> wrote in message
news:ek7sfp$if0$1@atlantis.news.tpi.pl...

> A ja się obawiam, że przeciętnego licealisty nie stać na wystarczająco
> abstrakcyjne myślenie, aby przełknął takie podejście.
> Nie wyobrażam sobie, by nauczanie rachunku prawdopodobieństwa rozpoczynać
> od aksjomatycznej definicji Kołmogorowa, a nie od rzutów kostką.

Nie rozumiem. Piszesz ze ucznia nie stac na abstrakcyjne myslenie (z czym
sie nie zgadzam),
a za przyklad abstrakcyjnego myslenia podajesz jakąś aksjomatyczną definicji
Kołmogorowa.
Moim zdaniem, nake prawdopodonienstwa trzeba rozpoczac od rzutow kostką.
Albo od loterii zrobionej w klasie. "Jest piec losów, jeden wygrywa. Jakie
jest
prawdopodobienstwo ze wygrasz jesli wyciagniesz jeden los?"

A tak produkuje sie "sztucznych medrców", teoretykow, ktorzy uzbrojeni w
regułki nie
otrafią ich zastosować.

Przyklad z innej beczki: posiedzialem troche na grupie handlu na roznicach w
kursach walut (forex).
Wszedlem troche z prawdopodobienstwem wygrania i ... szok, okazalo sie ze
niechcacy
obalilem jakies "aksjomaty" ktore w instnieja w tym srodowisku graczy.

Pozdr,
Duch


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


20. Data: 2006-11-27 09:00:41

Temat: Re: Prof. Marian Mazur o nauczaniu matematyki w szkołach
Od: zairazki <z...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik Sławomir Żaboklicki napisał:
...
>
> Zawsze twierdzę, że podstaw programowych nie wolno układać ludziom,
> dla których dana dziedzina jest całym światem. Bo będą oni usiłowali
> wcisnąć do podstaw jak najwięcej materiału wykładanego na poziomie
> uczelni (tzn. na tym, na którym sami się znajdują). Dobrze by też było,
> żeby kilka lat popracowali w szkole. Mi to na przykład bardzo pomogło
> i ostudziło moje zapały w reformowaniu oświaty.
> Pozdrawiam serdecznie
> SZ

Dziękuję za podpowiedź w rozważaniach "a po jaką ciężką [biiiip] każą
się tego uczyć?". Ciekawe tylko kto stawia wóz przed koniem. Przecież
logicznym by było opracowanie całościowej koncepcji wiedzy i
umiejętności pakowanych do głów na danym etapie nauczania z poprawką
na szybkość przyswajania młodej głowy w określonym wieku, a dopiero
potem tak wybrane zagadnienia dać specjalistom do opracowania sposobów
najlepszego wyłożenia ograniczonego [przez innych] materiału.
A tu świat stoi na głowie - masz specjalisto opracować program działań
edukacyjnych bez zwracania uwagi na resztę szkolnego świata. I mamy
pytania np. na chemii - "A czy wy robiliście już takie przekształcenia
na matematyce? A czy na fizyce było już ... ?" - przecież szlag mnie
trafia jak widzę takie bezsensowne stawianie granic pomiędzy
przedmiotami.
Kiedy wreszcie jakiś geniusz reform edukacyjnych zapędzi bractwo nie
do roboty, a do współpracy? Przecież oni nie pracują nad uczniem
rozebranym na części, tylko nad uczniem który jest całością. I taką
całością ma być to, co w głowie wynosi ze szkoły.
Potem tacy "humaniści" [przepraszam za użycie tego terminu} mają
awersję do nauk ścisłych, a ścisłowcy jakoś nie robią błędów
ortograficznych ;) co dowodzi nierównych relacji pomiędzy tymi dwoma
"światami".

Przepraszam za oczywistości. Ja rozumiem: w polityce i w demokracji
"ci co mogą to nie wiedzą, a ci co wiedzą, to nie mogą". Ale oświata
teoretycznie zatrudnia najbardziej oświeconych ludzi. Tu ludzie
podejmujący decyzje wiedzą dokładnie co robią.
A tu taka kicha - wyniki ich solowych działań składają się na
kakofonię w głowie i ucznia i szeregowego nauczyciela walczącego "na
pierwszej linii szkolnego frontu".
Może tych obecnych cichcem do lochów i wybrać nowych? Może nowi znajdą
sposób jak dawać spójne wykształcenie podstawowe i gimnazjalne, a nie
luźny konglomerat "przedmiotów nauczania"? Nie dziwię się uczniom, że
wolą być podmiotami, a nie przedmiotami w szkole :P
Potem Minister ma do nich pretensje, że traktują nauczycieli i
rówieśników przedmiotami, a nie podmiotowo :P choć powinno być :(

pozdrowionka
zairazki

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 . [ 2 ] . 3


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

LO, LP, a może teLO, LP, a może technikum
Nadgodziny w zawodzie nauczyciela a Karta Nauczyciela
Urlop macierzyński
Doradca Podatkowy egzamin grudzien 2006
CFA 2007 Chartered Financial Analyst materialy

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

September the 10-th. International Silver Cleaning Day
Blog edukacyjny
Nowa przeredagowana i uzupełniona wersja monografii "Sztuka Edukacji"
Dobre rady i sprytne sposoby przydatne dla dzieci, młodzieży i dorosłych
Sztuka Edukacji - wersja ostateczna!!!

zobacz wszyskie »