Path: news-archive.icm.edu.pl!news2.icm.edu.pl!news.task.gda.pl!newsfeed00.sul.t-onli
ne.de!t-online.de!border2.nntp.dca.giganews.com!nntp.giganews.com!npeer01.iad.h
ighwinds-media.com!news.highwinds-media.com!feed-me.highwinds-media.com!postnew
s.google.com!n4g2000yqf.googlegroups.com!not-for-mail
From: Iza <f...@o...pl>
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Re: Psychuszka (psp) podoba mi sie
Date: Wed, 27 Jan 2010 01:14:40 -0800 (PST)
Organization: http://groups.google.com
Lines: 156
Message-ID: <2...@n...googlegroups.com>
References: <f...@2...googlegroups.com>
NNTP-Posting-Host: 83.28.92.120
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset=ISO-8859-2
Content-Transfer-Encoding: quoted-printable
X-Trace: posting.google.com 1264583681 9240 127.0.0.1 (27 Jan 2010 09:14:41 GMT)
X-Complaints-To: g...@g...com
NNTP-Posting-Date: Wed, 27 Jan 2010 09:14:41 +0000 (UTC)
Complaints-To: g...@g...com
Injection-Info: n4g2000yqf.googlegroups.com; posting-host=83.28.92.120;
posting-account=PGwbGQoAAAC9GiYf9huysUoSgmsPU0Vb
User-Agent: G2/1.0
X-HTTP-UserAgent: Mozilla/4.0 (compatible; MSIE 7.0; Windows NT 6.0; Trident/4.0;
GTB6; SLCC1; .NET CLR 2.0.50727; Media Center PC 5.0; .NET CLR
3.5.30729; .NET CLR 3.0.30729),gzip(gfe),gzip(gfe)
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:507407
Ukryj nagłówki
On 27 Sty, 02:05, narciasz <n...@g...com> wrote:
> ... dlaczego? - ano dlatego:
> Gdy bylem maly mieszkalem u dziadkow. Czesto siadalem przed ich
> olbrzymim zegarem, dostrzegajac w nim przyjacielska dusze, bo zegar
> nigdy nie milczal (jak ja) i prawie zawsze dobiegaly z jego wnetrza
> jakies odglosy, spokojnie poswistywal, tykal, chrobotal trybami
> tajemniczych kol, sapal, jeczal i wzdychal, jakby jego wnetrznosci z
> trudem trawily mijajace godziny (niczym Robal - jest tu teraz? -
> akurat nie ma).
> Gdy zapadala ciemnosc, jego flegmatyczne ruchy stawaly sie dla mnie
> pociecha.
> Dopoki ten staruszek stal na strazy, nic zlego nie moglo sie zdarzyc.
>
> Psychuszka (psp), prawie nigdy nie milknie calkowicie (teraz ja
> zaklocam spokoj nocny). Nawet w nocy slychac szmery i przytlumione
> halasy, nad ktore wyrywa sie czasami krzyk - kogos z roztrojem
> nerwowym (niepokojace przypomnienie, ze zlo nie spi), lub glosne
> zawodzenie.
> Spoczynek prawie nigdy nie jest calkowity - podobnie - jak sen nocny w
> koszarowej sypialni, pelnej dzwiekow, urywanego kaszlu, chrapania,
> mamrotanych przez sen przeklenstw i pierdzenia. Jednym slowem, trwa
> ciagly halas.
>
> Cisza sprawia przyjemnosc - jesli, jest wynikiem swiadomego wyboru.
> "Spiewaj mi ciszy wybrana" - pisal Hopkins - swietujac rozkosze
> religijnego odosobnienia.
> Jednak klasztor moze byc miejscem dosc halasliwym: nieustanny trzask
> zamykanych drzwi, tupot stop po drewnianych podlogach ciagnacych sie w
> nieskonczonosc korytarzy, brzek naczyn kuchennych w porach posilkow.
>
> Jako ze slowo pisane tez jest swego rodzaju dzwiekiem, zatruwanie
> halasem jest bardziej niebezpieczne dla zdrowia fizycznego i
> psychicznego niz wiekszosc zanieczyszczen chemicznych. Kazdy potrafi
> wymienic wlasna litanie znienawidzonych halasow: warkot samochodu, jek
> mechanicznych tartacznych pil, wrzask kocurow i wron, bzyczenie
> komarow, ryk motocykli bez tlumikow oraz wszelkiego rodzaju
> mlodziezowa muzyka.
>
> Kiedy po raz pierwszy uslyszalem w Aksaraju spiew muezina,
> niewzmocniony jakakolwiek aparatura, dlugo pozostawalem pod jego
> urokiem. Gdy kilka lat pozniejm, znalazlem sie w Kuwejcie,
> wsluchiwalem sie ze zdumieniem w dzwieki dobiegajace z pobliskiego
> minaretu. Wezwanie na modlitwe poprzedzone trzaskiem i zgrzytami,
> wywrzaskiwane bylo tym razem z ogluszajaca sila przez megafony.
>
> Bicie dzwonow koscielnych - chrzescijanski odpowiednik spiewu muezina
> - bywa przykra inwazja - zwlaszcza, jesli przyjdzie mieszkac blisko
> koscielnej wiezy.
> Ale dzwony slyszane z oddali... - grzeja serce. Nigdzie nie czulem
> tego rownie silnie, jak we Wloszech. Do dzis pamietam wieczorne bicie
> dzwonow w Como, niosace sie wzdluz brzegow jeziora Como. Niezaklamany
> glos chrzescijanstwa, nasycony wiara, nadzieja i miloscia.
>
> Do przyjemnych odglosow naleza: porykiwanie bydla wracajacego do
> zagrody o zachodzie slonca, krzyk mew, pozegnanie dnia przez kolonie
> gawronow, szepty z dziecinnej sypialni w ktorej dziewczynka z
> niezwykla powaga opowiada na dobranoc bajki mlodszemu braciszkowi,
> buczenie ostrzegawczych syren transatlantyku przedzierajacego sie
> przez mgle.
> Sluchanie z dystansu przydaje im jeszcze slodyczy.
>
> Gdy jestem na przyjeciu, wole usiasc z boku - zamiast, wdawac sie w
> wymiane banalnych madrosci. Slucham, jak intensywny gwar glosow
> dobiegajacych z oddali przechodzi w lagodny szum zlewajacych sie
> dzwiekow.
> Moim idealem stalo sie dotrwanie do konca przyjecia bez odezwania sie
> jednym slowem, poza zwyczajowym przywitaniem i pozegnaniem, ktorych
> trudno uniknac.
> W ten sposob, czlowiek wiecej sie uczy i nie obraza nikogo.
>
> W miare jak staje sie starszy, odzywam sie coraz mniej. Podziwiam
> feldmarszalka Moltkego - ktory, potrafil milczec w siedmiu jezykach.
> Gdy juz poloze sie spac, zadaje sobie czesto pytanie:
> Czy powiedziales dzis cos, co naprawde warte bylo powiedzenia?
I przyszli późną nocą
Koszmarami w głowę łomocą...
Czy Ty z nimi byłeś
I mnie wespół męczyłeś...?(po bezsennej nocy)
Bywa, że gdy w życiu dziecka wszystko z obiektywnego punktu widzenia
wydaje się byś 'wywrócone do góry nogami', że właściwie nic nie jest
normalne i ono zdaje sobie z tego sprawę, to szuka normalności i
stabilizacji w bardzo intuicyjny choć zmyślny sposób.
I nie mówię, ze w Twoim przypadku tak właśnie było - to co napisałeś
przywiodło mi na pamięć osobiste spostrzeżenia. Ponoć choroba morska
dopada wtedy gdy oczy "mówią" , że wszystko jest w porządku bo nie
zmieniliśmy pozycji względem pokładu, natomiast (ucho) błędnik wysyła
informacje, że ciągle się poruszamy do przodu, do tyłu, w górę, w dół
i na boki. Czasem życie to taka permanentna choroba morska zaczynająca
się od dzieciństwa.
Dziecko chcąc mieć jakiś punkt odniesienia ...oparcia, szuka rzeczy
przedmiotów, zwierząt, zabawek, które ponieważ się nie zmieniają, lub
tylko w nieznaczny sposób, stanowią swego rodzaju oazę ...azyl do
dzidziny stabilizacji.
I oto ten stary... podłużny ... ciemnobrązowy zegar, który wisi na tej
ścianie od kiedy pamiętam i rytmicznie tyka ciężkim wahadłem ze
złotawego metalu...
Tyka rano kiedy się obudzę ...tyka w nocy, kiedy nie mogę spać ...tyka
podczas awantury ...ale również wtedy gdy jest względny spokój ...to ta
niezmienność martwego przedmiotu staje się miłą sercu stabilizacją...
uspokajającą kołysanką.
I dobrze, ze wisi tak wysoko i rzadko ściera się z niego kurz, który
również jest bardziej przewidywalny od tego, co się stanie jutro.
Koń... kolejny przyjaciel. Choć byłam mała a on taki wielki, nigdy nie
zrobił mi krzywdy ...w swoim łbie miał więcej rozumu niż ci którzy
powinni go tam mieć.
Dawałam mu jabłka z maleńkiej rączki a on nigdy nawet nie drasnął
mnie zębami ...czasem tylko chrapami, bardziej chyba by mnie rozbawić
zdejmował mi czapkę z głowy. Do dziś, to wielki zwierze jest dla mnie
symbolem bezpieczeństwa, a ich zapach jest najcudowniejszy...bo
przewidywalny.
Dźwięki - chyba bardziej niż obrazy poruszają wyobraźnie ...właściwie
mówię o sobie, choć patrzeć na ludzi tez lubię.
Piękne są dźwięki wsi o świcie, ale najpiękniejsze dźwięki jakie
słyszałam były w ''Różowym Kraju". Wstyd mi się przyznawać, ale
bywało, ze stawałam jak zahipnotyzowana by przysłuchiwać się
konkurencyjnym przekrzykiwaniom mężczyzn zatopionych w różnobarwnym
asortymencie. We mnie, osoby raczej powściągliwej z bardzo
powściągliwego kraju - ta licytacja wywoływała ambiwalentne uczucia,
od zakłopotania po istną euforie - dziwne ale prawdziwe.
Dźwięki są dla mnie bardzo istotne. Gdybym miała wybierać, który
zmysły mam postradać to byłaby to mowa - która nigdy u mnie nie
wyewoluowała.
Tak wiec nie wiem co bym straciła.
Choć dla niektórych być może to dziwne, ale dla mnie dzień bez muzyki
jest dniem straconym.
http://www.youtube.com/watch?v=GBZT53Vuvho
____
Iz@
|