Data: 2007-03-26 15:56:43
Temat: Re: RTG u stomatologa
Od: LM <p...@n...sig>
Pokaż wszystkie nagłówki
Samotnik pisze 26-03-2007 17:49:
>>> No i last but not least - i tak
>>> zdecydowana większość chce znieczulenie, niezależnie od ceny, więc wiesz, i tak
>>> opóźnienia występują... :)
>> Czy ja wiem czy większość? Tak fifty-fifty. I większość rezygnuje nie z
>> powodu ceny.
>
> To ja tego nie rozumiem. Nienawidzę u stomatologa nie tyle bólu, co tego
> wyczekiwania na ból. Mam ten dyskomfort nawet przy rzeczach o których wiem,
> że nie będą bolesne, pewnie placebo by pomogło. ;)
Część bardziej boi się zastrzyków wszelkiego rodzaju, część - nie lubi
samego uczucia znieczulenia (wolą ewentualny ból przy wierceniu).
Oczywiście są sytuacje, kiedy nie da się bez znieczulenia i wtedy nawet
niechętni nie maja wyjścia.
>>> Też tego nie wiem. ;) Na razie łażę z otwartym zębem ('bo się ropa musi
>>> wylać')
>> W takim razie Twoje zdanie ('takim poprawnym') nie jest trafne :-(
>
> Serio? Teraz dla odmiany łażę z 'sączkiem'. Pierwsze o tym słyszę i nie
> wiem po co to, w każdym razie mam fleczer, z którego wystaje ociekający
> kamfelonem (albo czymś podobnie śmierdzącym) kawałek wacika.
O matulu, fleczer z wentylkiem! Ostatni raz to na stażu widziałem.
> Mam tak teraz
> chodzić tydzień. Sugerujesz, żeby stamtąd spier*alać?
Wiesz, ja bym uciekł. Co nie znaczy, ze efekt leczenia nie będzie trwały
(ale będzie to w dużym stopniu zasługą sił obronnych Twojego organizmu).
Po prostu - przy pozostawieniu otwartego zęba (a wystający z fleczera
sączek to tak, jakby ząb był otwarty) grozi nadkażeniem kanału
dodatkowymi bakteriami (jakby tych w kanale było mało), które mogą
przetrwać mimo leczenia.
--
Nieustannie pozdrawiam
Leszek Maszczyk
leszek.maszczyk (at) gmail com
|