Data: 2002-02-03 15:14:58
Temat: Re: Re :J. Tchórzewski,Przesądy aniołów
Od: "Jerzy Turynski" <j...@p...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
Cześć !
Mania <c...@w...pl>
w news:a3i8vn$fm4$1@news.tpi.pl...
> Użytkownik Jerzy Turynski <j...@p...com>
> w wiadomości do grup dyskusyjnych napisał:a3hjv8$3o7$...@n...tpi.pl...
> > [bla bla bla]
> ~~
> Jureczku - skarbie
> "pocałuj mnie/nas w dupę"
> :)
> to szczerze
Kiedyś siedziałem 'na pogaduchach' u pewnej 'miejscowej' (by nie
powiedzieć prowincjonalnej) "b. ważnej Przewodniczącej" i w pewnym
momencie zadryndał telefon. BWP podniosła słuchawkę po czym 'strze-
liła' w nią bez namysłu: "A pocałuj mnie w d..." - i z miejsca usły-
szała - O! Trafiła Pani (BW)P w dziesiątkę, tego mi właśnie teraz
potrzeba! Zatem... gdzie i kiedy ???? - na co BWP - Rany boskie!
Przepraszam bardzo Panie (BW) Prezesie, ale pomyliłam Pana z zupeł-
nie kimś innym... :-)))
Jak nie dociera do rozumu, to pozostaje _potem_ tylko "całować" z
'protiwpołożnej'... "Nie kijem go, to pałką"...
> a rzeczowo w poniedziałek jak już przetrawię Twoje "cenne" metafory
> (o ile mój układ pokarmowy sobie z nimi poradzi)
Powtarzam, możecie sobie darować, pominąć, uznać za niebyłe, głupie,
wodolejskie i wszelkie inne "cenne" MOJE metafory, ale... gdy "niku-
tá" nie docierają do Was (poprawnie) _metafory_ kilku b. mądrych sta-
ruchów(&nieboszczyków), to jest z Wami baaaaardzo niedobrze...
Ot, choćby takie:
<< Naprawdę są sytuacje, gdy pomoc psychoterapeuty jest nieodzowna,
gdy pacjent znajduje się na krawędzi szaleństwa, obłędu. Z tego miej-
sca równie jest blisko do przeżycia mistycznego, jak i do psychozy.
Mistyk jest przeciwieństwem lunatyka. Czy wiecie, jaka jest jedna z
oznak przebudzenia? Jest nią pojawienie się pytania, które człowiek
sam sobie stawia: "Czy to ja zwariowałem, czy też oni wszyscy?" Na-
prawdę tak jest. Bo wszyscy jesteśmy stuknięci. Cały świat zwariował.
Obłąkani lunatycy! Jedynym powodem, dla którego nie zamyka się nas
w Wariatkowie, może być to, że jest nas tak wielu. Jesteśmy więc stu-
knięci. Kierujemy się stukniętymi poglądami na miłość, związki mię-
dzyludzkie, szczęście, radość, na wszystko. Jesteśmy do tego stopnia
stuknięci, że kiedy wszyscy są co do czegoś zgodni, to z całą pewno-
ścią możesz być pewien, że się mylą! Każda nowa idea, każda wielka
idea na samym początku wyznawana była przez jedną jedyną osobę. Przez
najmniejszą z mniejszości. Ów człowiek zwany Jezusem Chrystusem to
jednoosobowa mniejszość. Wszyscy mówili co innego niż on. Budda -
też jednoosobowa mniejszość. Wszyscy myśleli inaczej. Chyba to Ber-
nard Russell powiedział: "Każda wielka idea na początku jest bluź-
nierstwem". Dobrze powiedziane. W tej książce usłyszycie jeszcze nie-
jedno bluźnierstwo. "Bluźni!" - powiedzą. A przecież ludzie są stuk-
nięci, są pogrążeni we śnie i im prędzej to stwierdzisz, tym lepiej
wpłynie to na twoja psychikę. Nie ufaj im. Nie ufaj najlepszym przy-
jaciołom. Zerwij ze swymi najlepszymi przyjaciółmi. Są bardzo spryt-
ni. Tak samo jak i ty w stosunku do innych, choć pewnie o tym nie
wiesz. O, jakże jesteś przebiegły, subtelny i sprytny. Czujesz się
bohaterem! >>
[A. de Mello "Przebudzenie"]
"Czujesz się bohaterem" Maniu "przebiegłym, subtelnym i sprytnym"
'w rzeczy samej' ?
> nio, i nie zrażaj się - miło mnie dotknęła Twa obecność w tym wątku
>
> :o)
A co to jest "miło"? A prawda, masz WŁAŚNIE TO "rozgryźć" dopiero
"w poniedziałek". Oby kiedyś nadszedł właśnie Ten "poniedziałek"...
Nie sztuka głośno i zawzięcie walić w ścianę, sztuka znaleźć
w niej drzwi... i je otworzyć.
> Mania
JeT.
P.S.
<< To co odrzucam , to fundacjonalizm, czyli kartezjańskie poszuki-
wanie całkowicie pewnej podstawy, na której można oprzeć wszelką wie-
dzę. Pogląd taki skłania do zdaniowego podejścia do teologii, przez
co rozumiem dedukcyjne wyprowadzanie konsekwencji z dogmatycznych
formuł, których pewność gwarantowana jest przez niekwestionowany au-
torytet tym ostatnim mogą być płody ludzkiego umysłu, Pismo św., tra-
dycja lub po prostu objawienie). Na tym polega właśnie wada wyjaśnie-
nia związku między nauką a teologią, które podaje Carnes. Zakłada bo-
wiem, że obie dyscypliny opierają się na aksjomatach. John Puddefoot
słusznie nazywa ten pogląd mylącym:
ponieważ traktuje aksjomaty, zarówno w matematyce, jak i w teologii,
jak dane, tak jakby akjomaty nie miały historii. Na skutek tego pod-
stawy systemów zostają ulokowane w całkiem złym miejscu: wybrany ak-
sjomat nie jest bowiem podstawą systemu, ale wynikiem wielu matema-
tycznych badań, badań, które w końcu zostały sformalizowane lub zak-
sjomatyzowane.
Nieuwzględnienie pochodzenia aksjomatów, czyli procesu ich wyłaniania
się z doświadczenia, nazywa Puddefoot "grzechem rzutowanego wstecz wy-
rafinowania". W rezultacie mamy dość wątpliwą atmosferę pewności, ro-
dzaj nastawienia, przeciw któremu z imieniu fizyki zaprotestował Ein-
stein w sławnej uwadze, że "dopóki twierdzenia matematyki odnoszą się
do rzeczywistości, to nie są pewne, dopóki zaś są pewne, to nie odno-
szą się do rzeczywistości". >>
[J. Polkinkhorne, "Rozum i rzeczywistość"]
"Łykasz" coś z tego ? Jeśli tak (a IMO - grubo oj grubo ponad 90% tzw.
kadry naukowej nie pojmuje z powyższego ani jednego słówka, co skutku-
je 'z automatu' - właśnie powszechnym i całkowicie nieświadomym popeł-
nianiem powyższego "grzechu"), to przetłumacz powyższe TYLKO sobie i
wyłącznie na to, w jaki sposób powinnaś wychowywać własne (i to już
od najmniejszego) dzieci.
|