Data: 2002-10-30 11:10:36
Temat: Re: Re. Nasze Losy
Od: "Slawek [am-pm]" <sl_d[SPAM_JEST_BE]@gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Kazik" <b...@i...pl> napisał:
> > Niestety, niedobrze. O prawdopodobnym istnieniu cząstki w tym czy
> > innym miejscu mówimy do momentu, w którym nie dokonamy doświadczalnego
> > sprawdzenia, gdzie ono jest. Wtedy jest koniec prawdopodobieństwa, pojawia
> > się pewność.
> Choc wlasciwie w tym momencie sam sobie zaprzeczyles. Jezeli pojawia sie
> pewnosc, wiec stan jest JAKIS. I nie ma mozliwosci, zeby byl inny. Wiec nie
> ma tu miejsca na losowosc. Jest pewnosc :)
Nie widzę żadnej sprzeczności. Spójrzmy na to tak: w każdej chwili czasu
na poziomie mikroświata dokonuje się gigantyczna liczba losowań.
Teoretycznie rzecz biorąc otrzymujemy w tej właśnie chwili tyle samo
wyników losowania. To, co prawdopodobne, staje się pewne. Cząstka
objawiła się albo tu, albo tu (jeśli na przykład miała tylko taki wybór).
Zatem to, co się już wydarzyło, opisujemy w kategoriach stanu. To,
co się wydarzy, opisujemy w kategoriach prawdopodobieństwa.
Gdzie na przykład widzisz sprzeczność w rzucie kostką: zanim rzucisz,
wynik jest prawdopodobny. Po rzucie wynik jest pewny. Wcześniej
nie mógł być pewny (o ile jest to "prawdziwa", kwantowa kostka
do gry), później nie mógł być prawdopodobny.
Tak to może wyglądać, choć wcale nie musi. Jak się dobrze zastanowić,
do aktualnego stanu Wszechświata można było dojść na wiele różnych
sposobów. Można więc w spekulacjach odwrócić kierunek czasu
i stwierdzić, że im dalej w przeszłość, tym większa jest ilość możliwych
stanów, z których dało się osiągnąć stan aktualny, obecny. Wydawałoby
się, że ten wyróżniony, aktualny stan jest jedynym możliwym, lecz
wystarczy, aby upłynął mały odcinek czasu aby stwierdzić, że ten
wcześniejszy, wyróżniony i jedyny, rozszczepia się na coraz więcej
możliwych stanów. Może faktycznie zatem nie ma czegoś takiego, jak
pewność, wszystko, co było, co jest i co będzie daje się opisać wyłącznie
w kategoriach prawdopodobieństwa. Być może słuszna jest hipoteza, że
nie istnieję. Skoro tak, to jako nieistniejący byt nie mogę z Tobą dalej
dyskutować.
--
Sławek
P.S. Zanim całkiem rozpłynę się w niebycie, jeszcze raz proponuję
zadać podobne pytanie na grupie 'pl.sci.fizyka'. Istnieje niezerowe
prawdopodobieństwo, że tam się zmaterializuję i włączę się do
dyskusji. Zapytaj ewentualnie o Richarda Feynmana, bo chyba
część jego koncepcji przedstawiłem w ostatnim akapicie.
--
Serwis Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
|