Data: 2001-05-29 12:04:37
Temat: Re: Robale - co za rok! - długie
Od: "Anula" <a...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Basia Kulesz" <b...@p...gliwice.pl> napisała w wiadomości:
>(...)
> Natomiast chyba mam mniej ślimaków, chyba systematyczne rozgniatanie
trochę
> pomogło.
> Pozdrawiam, Basia.
Czy to oznacza, że używasz buta w celu uśmiercania ślimaków? Tych ze
skorupką i tych bez?
W moim przydomowym, miejskim ogródku zbierałam (i nadal czasami tak robię,
tylko uprzednio bacznie się roglądam) ślimaki i przerzucałam je za
ogrodzenie na pobliski trawnik. Część co słabiej latała, nie dolatywała
trawnika i spadała na chodnik. Wiem, że to niehumanitarne, ale jakoś nie
mogę zdobyć się na współczucie wobec tych stworzeń. Akurat któregoś dnia
bawiły się tam dzieci - takie ok. 8-10 letnie. Zobaczyły co robię, i tylko
usłyszałam jak szepczą coś tam na mój temat. Bardzo poruszył je los ślimaków
i moje okrucieństwo. Potem ja sobie poszłam, a mój małżonek zza firanki
obserwował, jak dzieci wynagradzały krzywdę ślimaczkom, przerzucając je z
chodnika z powrotem do mojego ogródka.
Przez jakiś czas wynosiłam uzbierane ślimaki cichcem na drugą stronę
budynku, na trawke. To jednak męczące, bo trudno je upilnować, uciekają z
pojemnika zanim zdążę je wynieść na inną wolność. Raz czy dwa odważyłam się
je rozdeptać, ale to wrażenie jest nie do zniesienia, nawet gdy patrzę na
moje poszkodowane kwiaty. Skutek: ślimaki mnie zwyciężają!
Pozdrawiam, Anula
|