Data: 2002-06-25 08:22:05
Temat: Re: Rodzina wielopokoleniowa.
Od: "Sokrates" <d...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Qwax" <...@...q> napisał w wiadomości
news:10855-1024990048@213.17.138.62...
> Jest to jednak mało prawdopodobne gdyż
> od czasu zlikwidowania (nie ważne w tym momencie przez
kogo) struktur
> społecznych i etosu (zdewaluowano nawet to słowo) pracy
zlikwidowano
> również, przy okazji, szacunek do drugiego człowieka
(rodziców,
> dzieci, dalszych krewnych, żebraka na ulicy, nauczyciela w
szkole,
> pracodawcy, pracownika.....).
Zgadza się. To jest bardzo smutne, że czynniki zewnętrze
mają tak wielki wpływ na stosunki międzyludzkie i co
najgorsze, na stosunki wobec członków rodziny-tej blizszej i
dalszej. Gdy poruszyłem poprzedni wątek o zbyt malej ilości
seksu, czytając tłumaczenia zaharowanych w domu kobiet,
naszla mnie refleksja, ze z jednej strony dązymy do
stanowienia odrębnych rodzin(stereotypowe
stwierdzenie-młodzi powinni mieszkać sami) a z drugiej
strony ponosimy znaczne koszty tej odrębności, będąc wciąż
zacharowanymi, zmęczonymi, zapracowanymi, gdzie uzajemny
uśmiech i uczucia mozna okazywać tylko w weekendy. Żal mi
tych kobiet, które chcąc być gospodyniami we wlasnym domu,
zaharowują się w tym gospodarstwie, kosztem innych kobiecych
cech. Czy nie łatwiej byloby w niektórych przypadkach
podzielić się gospodarstwem z rodzicami, teściami i ulżyć
sobie trochę? My biorąc ślub mieliśmy trzy możliwości:
samodzielna duża kawalerka, czteropokojowe mieszkanie z moją
mamą lub mieszkanie z teściami w dużej przedwojennej willi z
ogrodem(cztery wielkie pokoje). Wybraliśmy wtedy mieszkanie
z moją mamą, ponieważ uważaliśmy, że możemy wspólnie
mieszkać. Moja matka jest zupelnie w porzątku, w nic nie
wnika, raczej trzeba ją poprosić o jakąś pomoc, niż sama
miałaby się wychylać z nadgorliwością. Z czasem warunki się
zmieniły, z niezależnych powodów przenieśliśmy sie do
teściów, gdzie różnica jest taka, że mieszka się z moją mamą
a w drugim domu mieszka się u teściów. Jest w tym pewna
subtelna różnica, jednakże uważam, że nie musieliśmy tak
dużo poświęcić, żeby być szczęśliwym z własną żoną i
dzieckiem u nich. Może nawet, gdybym w głębi serca był
przeciwny tej przeprowadzce, to zrobiłem to dla żony,
wiedząc (co się potwierdza w praktyce), że jeśli jej będzie
w ten sposób łatwiej, to i ja na tym skorzystam. Może ileś
tam lat wcześniej, gdy byly inne priorytety tak byśmy nie
postąpili. Teraz, gdy dorośliśmy nie jest to przeszkodą. Nie
jestem chyba drobiazgowy, ponieważ nie wymiotuję, jedząc
obiad teściowej, nie muszę uprawiać seksu biegając z żoną
nago po calym domu. Żyje się w sposób wystarczająco
satysfakcjonujący i czym bardziej dorastam, tym ta
satysfakcja jest większa. Bardzo pięknie napisała Tashunko,
rozpoczynając od wszechobecnego w naszym życiu Chcenia, w
którym często zawarta jest niedoceniana siła możliwości.
Darek
|