Data: 2004-09-24 10:13:00
Temat: Re: Rozgwiazda w świecie płaszczaków
Od: "... z Gormenghast" <a...@p...not.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
/.../
doskonałych książek jest mnóstwo i co z tego ? Prawdę
można wyczytać z dowolnej z nich, o ile się to umie. Problem jest nie
"w której książce?", ale w tym "jak czytać?"./.../
Powtórzę /.../ za Feynmanem:
<< Próba zrozumienia, w jaki sposób działa przyroda, stanowi najpoważniejszy
sprawdzian ludzkich zdolności umysłowych. Wszystko polega na subtelnych
wybiegach, pięknych, podobnych do stąpania po linie drogach logicznego
wnioskowania, które trzeba przebyć, by nie popełnić błędu przy przewidy-
waniu, co się stanie. >>
Dodam, iż na takiej drodze zawsze są pewne kluczowe dla końcowych wniosków
miejsca/rozgałęzienia, w których trzeba czasami wybrać zupełnie 'na pierwszy
rzut oka' bezsensowną drogę, a której wybór okazuje się prawidłowy dopiero
po zrozumieniu całości.
Chodzi o (mniej więcej) nie ignorowanie żadnej, nawet najbardziej 'kruchej'
możliwości. Dlatego 'z marszu' trzeba wiele dziwnych, na pozór zupełnie
bezsensownych rzeczy przyjąć początkowo tylko 'na wiarę', by dopiero
później móc zobaczyć ich głęboki sens. Dla podkreślenia cytat z Fromm'a:
<< Tym, co dla większości ludzi wydaje się rozsądne, jest mniej więcej to,
w stosunku do czego istnieje powszechna zgoda, jeżeli nie wszystkich ludzi,
to przynajmniej zasadniczej części grupy; innymi słowy - to, co "rozsądne"
dla większosci ludzi, niewiele ma wspólnego z rozsądkiem, ale dotyczy
ogólnego konsensusu. >>
I z Vallentin:
<< Profesor Infeld, jeden z późniejszych współpracowników Einsteina,
podkreśla w jego pracy kilka cech szczególnie charakterystycznych,
w pierwszym rzędzie zaś to, co nazywa "zdolnością dziwienia się".
Może rzeczywiście, i to nie tylko na płaszczyźnie czystej spekulacji,
istotną cechą Einsteina jest sposób podchodzenia do każdego zjawiska
tak, jakby ono było czymś zupełnie nowym, nie ustawionym jeszcze na
swoim miejscu we wszechświecie; zadawanie sobie za każdym razem
pytania: "dlaczego?", tak jakby nikt jeszcze nie powiedział nic na
ten temat; nieprzyjmowanie żadnego rozwiązania w oparciu o jakikolwiek
autorytet. Druga szczególna cecha Einsteina - zdaniem Infelda - to
zdolność zajmowania się jednym problemem przez długie lata, "aż
ciemności ustąpią przed światłem zrozumienia"; a wreszcie trzecia
cecha to dar ujmowania w formuły prostych, idealnych doświadczeń,
"które nigdy nie dadzą się przeprowadzić w praktyce, ale które,
analizowane w odpowiedni sposób, upraszczają niezwykle naszą
koncepcję świata". >>
/.../
W moim odczuciu większość ludzi traktuje aktualną wiedzę naukową jako
'najwyższą instancję', do której należy się odwoływać w przypadku pojawiają-
cych się wątpliwości.
IMO jest to poważnym błędem. Bowiem dopiero pod koniec kariery pewna
część naukowców uświadamia sobie wystarczająco jasno, iż naukowe 'prawdy'
zmieniają się jak w kalejdoskopie, a traktowanie teraźniejszego stanu prawdy
naukowej, jako źródła odniesienia jest wielce niewłaściwe. (notabene ta konk-
luzja często staje się pożywką dla wywodów religijnych, na które IMO w tym
kontekście nie warto zwracać uwagi).
W takim razie gdzie leży lepsze źródło wiedzy o prawdzie? Ano - nie w stanie
aktualnym, a w relacji pomiędzy kolejnymi stanami 'niepodważalnej prawdy
naukowej'. Po prostu w taki sposób znacznie łatwiej (i głęboko) zrozumieć,
iż aktualna 'prawda naukowa' nie jest ostateczna, zaś obszar aktualnej
niewiedzy wcale nie musi być dużo mniejszy niż 100, czy 200 lat temu.
I jest to IMO właściwy wstęp do filozofii (jak widać bez czytania czegokol-
wiek), bowiem umożliwia właściwe 'zobaczenie' istnienia _pytań_bez_odpowiedzi_
(ba, udowadnia taką konieczność); pozwala na wymyślenie sposobu ich odkrywania
i oddzielenia od pytań, na które nauka już prawidłowo odpowiedziała.
Po te drugie, o ile są/okażą się do czegoś potrzebne, wystarczy 'sięgnąć na
półkę' lub zapytać się fachowca/praktyka. Właściwe dotarcie do istotnych
pytań bez odpowiedzi jest zauważalne poprzez pojawienie się 'uczucia
zadziwienia', o którym wielokrotnie pisali filozofowie i Einstein... Ważne
są pytania, a nie odpowiedzi - tego dotyczy filozofia ! Dlatego nie należy
się pasjonować tym, "jak wiele wiem", a tym ile i gdzie nie wiem !!!
Oczywiście, z historii nauki 'pierwsza wersja postrzegania' bierze w zasadzie
tylko to, co 'dobrze pasuje' do aktualnego stanu (w zasadzie też tylko tego
uczy szkoła) - utrudniając zrozumienie podejścia ewolucyjnego. Część
nauczycieli chcąc zobrazować wiedzę/niewiedzę nauki posługuje się analogią
do koła. IMO znacznie lepiej jest zauważyć, że czymś, czego używamy
niemalże powszechnie do katalogowania wiedzy jest struktura drzewiasta,
poczynając od cząstek elementarnych, przez atomy i cząsteczki chemiczne,
drzewo roślin i zwierząt aż po 'ewolucyjne' drzewa całkowicie abstrakcyjnych
dziedzin nauki i sztuki, np. matematyki czy muzyki. Dlatego model
wiedzy/niewiedzy można wyobrazić sobie w kształcie - właśnie super struktury
drzewiastej, która wcale nie kończy się na nas i naszych mózgach/umysłach
(w pewnym 'konarze') ale płynnie rośnie dalej, właśnie w 'drzewach'
(pozornie) abstrakcyjnych dziedzin ludzkiego myślenia (też religii).
W pewnym sensie szkoła uczy tylko 'powierzchni' tego drzewa, jego liści -
wraz ze wszystkimi 'aksjomatami' 'wyciągniętymi' aż na jego powierzchnię
(założenia/prawa podstawowe/aksjomaty nie są uczone ani dłużej, ani
intensywniej od innych 'liści'). Tymczasem istotą drugiego, 'ewolucyjnego'
rodzaju podejścia i faktycznej filozofii jest 'podróż wgłąb', do pnia, aż do
pojęć podstawowych, z których _dawałoby_się_wyprowadzić_całe_'drzewo'_.
(Ten model 'drzewa ewolucji' będzie potrzebny też nieco później)
Szkolny sposób uczenia 'po wierzchu' ma swoje głęboko 'przykre'
konsekwencje [cdn]
/.../
Pozdrowienia
Jerzy Turyński
---
Sent: Wednesday, November 03, 1999 9:06 PM
Subject: O mysleniu - cz. I [fragmenty]
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ż archiwum pozwolił sobie wybrać [All]
|