Data: 2005-01-11 21:44:47
Temat: Re: SOS - wsparcie od mężczyzn niezazdrosnych o ginekologa
Od: "Redart" <r...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Dygot" <r...@o...pl> napisał w wiadomości
news:675c.000003e2.41e3a212@newsgate.onet.pl...
> Ty piszesz, że przez jakąś intelektualną analizę,
> czyli majstrowanie przy emocjach rozumem, co mi nic nie dało,
> ponieważ uważam emocje jako pierwotne w stosunku do rozumu.
STOP
> To wiem, i czasami w chwilach euforii czuję jak to wspaniale byłoby ich
nie
> czuć, być od nich wolnym, ale trochę się tego stanu obawiam, bo wygląda mi
> jakoś ... zbyt idealnie.
STOP
> Idąc dalej tą drogą "wyzwolenia" dojść można łatwo do aberracji:
> skoro najlepiej, by nic nas nie bolało, więc gdzie się na tej drodze niby
> zatrzymać?
STOP
> A ja nie mam bladego pojęcia jak nad tym zapanować.
> Gdy przyjdzie, to ogarnia z tak potężną siłą,
> że rozumowe argumentowanie samemu sobie ulega jak karka papieru kuli
armatniej.
>
> Pewnie to kwestia słabej woli - wbiłem sobie kiedyś w głowę, że ... gdy
nawali
> koło, to mądry człowiek nie próbuje podnieść samochodu rękami,
> tylko sięga po lewarek - siła woli to żałośnie słabe narzędzie w starciu z
> jakimkolwiek instynktem, czy silniejszą emocją.
STOP
> Nie ... wykoncypowałem sobie, więc, że "intelektualizowanie" nic tu nie
da -
> trzeba znaleźć lewarek, czyli w uproszczeniu znaleźć jakąś siłę w sobie i
> przeciwstawić ją tej, której sobie nie życzysz.
STOP
> Stąd cały czas krążę wokół np. zafundowania nam trójkącika, aby
> zazdrość "podlewarować" pożądaniem. Jeśli się przyjrzysz, to dostrzeżesz,
!!!
> Nie siłować się rozumem, tylko znaleźć naturalnie istniejący "lewarek",
> dźwignię, skierować jedną siłę przeciwko innej, ale nie rozum przeciwko
> emocjom, bo rozumek jest słabiutki.
!!!
Napiszę jeszcze trochę.
Po pierwsze - chciałbym się jednak nieco inaczej ustawić do Twojego
problemu, niż to uczyniłem pierwotnie. Dopiero wczoraj przeczytałem
uważnie cały wątek i zmieniłem zdanie. Widzę nieco inne punkty
ciężkości.
Uznałem też, że w dalszym ciągu jest tu dużo miejsca na "rozważania
intelektualne", więc kontynuuję rozmowę.
Po pierwsze:
Napisałeś mi "Ty piszesz, że przez jakąś intelektualną analizę"
i widzę, że mnie nie zrozumiałeś (skrajnie ;) ... Mówiłem właśnie
o czymś innym ... Ale zostawię to (na razie ?). To jest sprawa
dla psychoterapeuty. Ja jednak jeszcze chwilę pobawię się w
domorosłego psychoanalityka, bo po wczorajszej lekturze dostrzegłem
dość wyraźnie nieco inne oblicze całej sprawy i w dodatku wydaje
mi się, że Ty nie miałeś do siebie odpowiedniego dystansu, by to
zebrać w całość i obejrzeć. Więc jeszcze powiem trochę "co
mi się wydaje".
Otóż "Twoja sprawa" nie dawała mi spokoju z jednego względu:
poszukiwałem źródła BÓLU, czyli dlaczego tak bardzo boli Cię to,
co myśli i czuje inny facet na widok Twojej żony. MASZ RACJĘ
- ginekolodzy to ludzie. Na pewno ostro dowcipkują na temat
swojej pracy (o ile w realiach naszej służby zdrowia mają na to
siły). Ale CO Z TEGO ? Ten fakt nie musi boleć.
Idziemy dalej.
Łatwo Cię posądzić o przedmiotowe postrzeganie kobiet, ale
to przecież nie jest żadna przyczyna Twoich problemów, ale
właśnie ich objaw - siedzisz w klatce, która izoluje Cię od
kobiety, nie masz kontaktu z pewnymi aspektami rzeczywistości
- stąd uprzedmiotowienie. Ale co jest klatką ? Ktoś rzucił,
że Twój styl jest teatralny - bo rzeczywiście taki jest ;)
- jednak sposób w jaki podchodzisz do tematu ujawnia
wg. mnie rzeczywisty ból.
Idziemy dalej ...
Jest kilka takich sentencji krążących wokół tematu:
"Pod latarnią najciemniej".
"Niespełnionego homoseksualistę najłatwiej poznać po tym, że
uwielbia >chamskie< kawały o pedałach (te w stylu: nie schylać
się pod prysznicem po mydło). Żaden heteroseksualny mężczyzna nie
będzie poświęcał w swoich myślach tyle uwagi nagim facetom".
"- Doświadczenie podpowiada mi, panie Wiseman, że jeśli ktoś
zakłada, że inni przy pierwszej sposobności spróbują popełniać
czyny nieprzyzwoite, w gruncie rzeczy przyznaje, że on sam
zmaga się z takimi pragnieniami."
Proszę nie brać tego zbyt dosłownie ;) - szczególnie tego o
homoseksualistach. Moim zamiarem jest jedynie przedstawienie
tezy: To, czego najbardziej odmawia Pan innym, pokazuje czego
najbardziej brakuje Panu, do czego nie ma Pan dostępu.
A czego pan najbardziej innym odmawia ? Proszę:
"nieprzyzwoitych myśli". Podkreślam - nie nieprzywoityczh czynów,
ale MYŚLI, a raczej "nieprzyzwoitych emocji" ! O - proszę
to wyraźnie zauważyć: EMOCJI. EMOCJI EROTYCZNYCH - pożądania,
fantazji seksualnych itp. Pisał Pan, że uciekł od Kościoła
Katolickiego - właśnie za to, że krępuje swobodę seksualną.
Ja zaś widzę, że ucieczka się Panu nie do końca udała ;).
Gdzieś na głebszym poziomie, na dnie Pana psychiki dalej
pozostaje Pan dzieckiem, które samo siebie karze za "swobodę
seksualną", "grzeszne pragnienia". Udało się panu zrealizować
pewne pragnienia na poziomie zewnętrznym, ale wewnętrzne
zakazy dalej trzymają Pana w garści. I jak sądzę, nie
pozwalają w pełni przeżywać satysfakcji seksualnej - nie na
poziomie emocjonalnym.
Nosi wiec Pan w sobie ogromny deficyt i to dość dobrze tłumaczy
pewne Pana pomysły: "może powinienem był się bardziej wyszaleć".
Deficyt ten tworzy tak silną presję, że świat widziany przez
Pana podświadomość to świat "emocjonalno-myślowego wyuzdania",
gdzie każdy przypadkowy mężczyzna odbywa z Pana żoną "emocjonalny
stosunek seksualny", a nawet "gwałci" ją. I tym samym robi
coś, czego Pan nie robić nie może.
Przypuszczam, że jednym z bardziej niepokojących Pana efektów
takiego postrzegania świata jest czarna jak grób myśl, iż
Pana żona potrafi poruszać się sferze emocjonalnej
dużo swobodniej niż Pan i w związku z tym stoi pan na krawędzi
szaleństwa: "na pewno już mnie wielokrotnie zdradziła" i ...
nie widzi w tym nic złego - bo takie paranoiczne pojęcie
zdrady utrzymuje tylko Pan w trzewiach swojej psychiki ...
Cała ta sprawa ma wg. mnie jeszcze jeden dodatkowy smaczek
- a mianowicie to, że nauczył się Pan - poprzez intelekt -
wypełniać deficyt seksualny. Powstaje duża rozbieżność między
tym, co Pan czuje i o czym Pan myśli. Przeniesienie energii
z emocji na intelekt ma także bezpośredni wpływ na to, w jaki
Pan sposób odbywa "stosunki seksualne" - np. na tej grupie :).
Pan LUBI fantazjować o trójkątach. Generalnie lubi Pan fantazjować.
Dlatego sprawa jest dość subtelna - bardzo wyraźnie widać, że
ma Pan swego rodzaju obsesję na punkcjie erotyki, dużo
Pan o tym mówi na różne sposoby. Może się wiec wydać
niedorzeczne twierdzenie, że nie ma Pan dostępu do
"nieprzyzwoitych myśli". Ale dlatego właśnie podkreślam emocje,
nie o "matematyczne lub plastyczne obrazy" tu chodzi. Tych
ostatnich - modeli, symboli - u Pana pod dostatkiem. Bardzo
zaś mało rozumienia, co czuje kobieta i mężczyzna - w
szczególności które z tych odczuć są "niebezpieczne",
które "neutralne", które "nieprzyzwoite, ale dopuszczalne,
bo przyjemne".
Widzi Pan - nawet jeśli ginekolog odczuwa pewną przyjemność
z badania ładnej kobiety - ma do tego prawo. Trudne, prawda ? :)
Życzę powodzenia ...
Się zastanawiam, czy mężczyzna nie byłby dla Pana lepszym
terapeutą. W obecności mężczyzny trudniej będzie Panu
sprowadzić kontakt do kolejnych fantazji seksualnych.
Ale może to właśnie lepiej, że się one pojawią ... Nie wiem.
Generalnie psycholog to też nie psychoterapeuta. Ale
pomalutku, pomalutku ...
|