Data: 2006-12-22 21:50:46
Temat: Re: Sens życia, samotność, miłość i wszystko inne, co wielkie ;)
Od: "Morderca uczuć" <l...@t...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Statystyczny Internauta napisał(a):
> Może trzeba cieszyć się
> chwilą i nie zasatanawiać za bardzo nad przyszłością?
Ło matko... jeszcze ma wątpliwości :)
> A może trzeba znaleźć
> sobie jakiś cel?
Hehe.. długo nad tym myślałeś?
> Ale co, kiedy już go osiągniemy? A może trzeba stawiać
> sobie "mniejsze cele" służące jakiejś ogólnej idei (np. pomoc
> potrzebującym)?
Bingo. Stawiać realne cele.
> A może pełna bezrefleksyjność - praca-sen-praca-sen-urlop
> przed TV?
Proszę bardzo. Jak ktoś lubi żyć jak jarzyna... Większość tak
robi.
> Z tym problemem łączy się trochę strach przed nagłym załamaniem
> życia - poważnym wypadkiem, śmiertelną chorobą. Pewnie trzeba to
> zaakceptować, żeby nie zwariować. Ale jak?
Naprawdę uważasz, że ciężko się pogodzić z porządkiem świata?
To tak jakby zanegować, że trzeba jeść, oddychać itd. Świat jest
w nieustannym cyklu narodzin i śmierci. Jedne komórki umierają, inne
powstają, ciągle się wszystko zmienia (vide: układ kontynentów na
globusie - pod nami i nad nami tętnią olbrzymie siły). IMO,
gdybyśmy przestali umierać, zaburzony by został porządek świata,
nie byłoby rozwoju, tylko stagnacja, marazm, nuda, pustka.
> 2. Samotność. Każdy chyba czasem jest w takim stanie. Jak wtedy
> radzić sobie z samotnością?
A co robisz by nie być samotnym? Nie ma uniwersalnego rozwiązania. I
dobrze. Dzięki temu czasami można uciec w samotność i nikt, ani nic
nam jej nie odbierze :)
> 3. Miłość - piękna sprawa. Może to i przyjemne, ale
> jednak: partner może zostawić (jeśli na przykład przy okazji zdradzi - tym
> większa przykrość, bo daliśmy z siebie wszystko!),
Czasami zjadamy zepsutą kiełbasę, wymiotujemy i mamy nauczkę, że
trzeba sprawdzać to co się wsadza w usta. Uczymy się na błędach,
po kolejnych doświadczeniach. Tak samo jest w związkach, łączymy
się i rozstajemy, odchodzimy, godzimy się z odejściem, jeśli ten
związek okazał się niewłaściwą "kiełbasą". Aż trafiamy na tą,
która pasuje do naszych żołądków ;) Na szczęście jest 7
miliardów ludzi, więc można próbować i próbować...
> może mieć wypadek i
> zginąć, a w końcu - co naturalne - umrzeć, kiedy nam jeszcze zostało trochę
> życia.
Masz wybór. Przeżyć życie samotnie, nie ryzykując utraty partnera
czy przyjaciela. Albo związać się, ryzykując utratę bliskiej osoby
lub własną śmierć (cierpienie partnera).
> Do pewnego wieku można pewnie żyć nadzieją, że jeszcze się znajdzie
> kogoś, od pewnego już z tą nadzieją gorzej, niestety.
Nieprawda. Poznać kogoś można w każdym wieku. A jeśli nie, trzeba
zdobyć przez życie przyjaciół, założyć rodzinę, aby pomogli
żyć w samotności
> Wniosek prosty: trzeba
> żyć przede wszystkim dla siebie.
A jeśli powiem, że 50/50 to się nie zgodzisz?
> Czy ma jednak sens miłość, przed którą
> stawiamy samego siebie? No i jak znaleźć granicę? Co to właściwie znaczy
> "żyć dla siebie" w momencie, kiedy chce się z drugą osobą dzielić cały
> świat?
Od Ciebie zależy ile od siebie dasz. Możesz dać mało albo spalić
się w związku. Każdy ma inne potrzeby i możliwości. Poznasz siebie
w kolejnych związkach.
> Po
> cichu liczę na jakieś głębokie życiowe mądrości ludzi, którzy mają to
> dokładnie przemyślane i ugruntowane -
A to Ci heca...
MU
|