Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Sens życia, samotność, miłość i wszystko inne, co wielkie ;)

Grupy

Szukaj w grupach

 

Sens życia, samotność, miłość i wszystko inne, co wielkie ;)

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 8


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2006-12-22 15:22:10

Temat: Sens życia, samotność, miłość i wszystko inne, co wielkie ;)
Od: "Statystyczny Internauta" <s...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

Witam,

Przy okazji zbliżających się Świąt, które przynajmniej niektórych skłaniają
do refleksji, chciałbym zadać Wam pytanie: jak żyć, żeby odczuwać sens tego
życia i czuć się z niego zadowolonym?
Kilka moich uwag, na dobry początek:
1. Żyjemy ze świadomością, że i tak umrzemy. Nie licząc osób bardzo
religijnych, obawiamy się śmierci. Co robić, żeby życie nie mające wyższego
"celu" uczynić celowym albo przynajmniej sensownym? Jak wzbudzić u sobie
poczucie, że są rzeczy, które nadają życiu sens? Może trzeba cieszyć się
chwilą i nie zasatanawiać za bardzo nad przyszłością? A może trzeba znaleźć
sobie jakiś cel? Ale co, kiedy już go osiągniemy? A może trzeba stawiać
sobie "mniejsze cele" służące jakiejś ogólnej idei (np. pomoc
potrzebującym)? A może pełna bezrefleksyjność - praca-sen-praca-sen-urlop
przed TV? Z tym problemem łączy się trochę strach przed nagłym załamaniem
życia - poważnym wypadkiem, śmiertelną chorobą. Pewnie trzeba to
zaakceptować, żeby nie zwariować. Ale jak?
2. Samotność. Czasem jest tak, że nie ma w pobliżu nikogo bliskiego - nie ma
problemu, jeśli akurat robimy coś, co nas zajmuje. Ale jeśli akurat naprawdę
chcielibyśmy mieć obok kogoś bliskiego? Powiedzmy: jesteśmy smutni,
potrzebujemy towarzystwa. Każdy chyba czasem jest w takim stanie. Jak wtedy
radzić sobie z samotnością?
3. Miłość - piękna sprawa. Ale pojawia się problem: na ile żyć dla kogoś
(albo: dla związku), na ile dla siebie. Zawsze wydawało mi się, że będąc z
kimś, kogo się kocha, chce się wszystko poświęcić dla wspólnego szczęścia:
czyli właściwie żyć dlatego, że jest się w związku. Może to i przyjemne, ale
jednak: partner może zostawić (jeśli na przykład przy okazji zdradzi - tym
większa przykrość, bo daliśmy z siebie wszystko!), może mieć wypadek i
zginąć, a w końcu - co naturalne - umrzeć, kiedy nam jeszcze zostało trochę
życia. Do pewnego wieku można pewnie żyć nadzieją, że jeszcze się znajdzie
kogoś, od pewnego już z tą nadzieją gorzej, niestety. Wniosek prosty: trzeba
żyć przede wszystkim dla siebie. Czy ma jednak sens miłość, przed którą
stawiamy samego siebie? No i jak znaleźć granicę? Co to właściwie znaczy
"żyć dla siebie" w momencie, kiedy chce się z drugą osobą dzielić cały
świat?

Tyle moich uwag. Czasem zdarza mi się nad tym wszystkim zastanawiać... nie
znaczy, że psują mi życie te wszystkie problemy, ale jednak wciąż czuję, że
nie w każdym momencie potrafię sobie z tym wszystkim poradzić. Wiem, że nie
ma żadnych pewnych recept, a jednak miło by było poznać zdanie innych :) Po
cichu liczę na jakieś głębokie życiowe mądrości ludzi, którzy mają to
dokładnie przemyślane i ugruntowane - bo sam do takich mądrości jeszcze nie
doszedłem ;)

pozdrawiam i życzę wszystkim zdrowych i spokojnych Świąt,
stti.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2006-12-22 17:23:13

Temat: Re: Sens życia, samotność, miłość i wszystko inne, co wielkie ;)
Od: "... muu ..." <p...@h...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Fri, 22 Dec 2006 16:22:10 +0100, Statystyczny Internauta napisał(a):


> Kilka moich uwag, na dobry początek:
> 1. Żyjemy ze świadomością, że i tak umrzemy.

Spływ Kołakowskiego to się nazywa,
skoro życie kończy się porażką... :o(

> Nie licząc osób bardzo
> religijnych, obawiamy się śmierci.

Dlaczego ? Ptam nie daltego, że jestem
taki odważny, ale właśnie ciekawy prawdy
o naszej (.) Psyche :o)


>Co robić, żeby życie nie mające wyższego
> "celu" uczynić celowym albo przynajmniej sensownym?

Pomyślmy..., życie-spływ kończy się porażką,
skoro jesteśmy ateiści... ( założenie tak samo
dobre jak każde inne)...

Brat, a czy w drodze na szafot można się zaprzy-jaźnić ?
I czy to choć trochę nadaje nam sensu-radości, co ? :o)
Ciekawe, czy rewolucja francuska zna takie przypadki...


>Jak wzbudzić u sobie
> poczucie, że są rzeczy, które nadają życiu sens?

Zaprzy-jaźnijmy się, i sprawdźmy, kto wie... :o)


> Może trzeba cieszyć się
> chwilą i nie zasatanawiać za bardzo nad przyszłością? A może trzeba znaleźć
> sobie jakiś cel? Ale co, kiedy już go osiągniemy? A może trzeba stawiać
> sobie "mniejsze cele" służące jakiejś ogólnej idei (np. pomoc
> potrzebującym)?

To bardzo męczące :o( i zdaje się to jest
worek bez dna... Chociaż z drugiej strony...
to niewyczerpane źródło podniet :o) jeśli już
ktoś chce zmierzyć się z nieskńczonością...
ludzkich marzeń-potrzeb.



>A może pełna bezrefleksyjność - praca-sen-praca-sen-urlop
> przed TV? Z tym problemem łączy się trochę strach przed nagłym załamaniem
> życia - poważnym wypadkiem, śmiertelną chorobą. Pewnie trzeba to
> zaakceptować, żeby nie zwariować. Ale jak?

Nie myśleć, to chyba jedyna recepta, bo jak zaczynasz
o tym myśleć, to ten pieprzony mózg zawsze wydowbywa
na światło dzienne jakieś problemy i komplikacje.
Krótko mówiąc Prawda jest smutna, zwłaszcza (.)
naga :o(


> 2. Samotność. Czasem jest tak, że nie ma w pobliżu nikogo bliskiego - nie ma
> problemu, jeśli akurat robimy coś, co nas zajmuje. Ale jeśli akurat naprawdę
> chcielibyśmy mieć obok kogoś bliskiego? Powiedzmy: jesteśmy smutni,
> potrzebujemy towarzystwa. Każdy chyba czasem jest w takim stanie. Jak wtedy
> radzić sobie z samotnością?

Napisz do mnie posta(e-maila ?),
Brat...
Chuja tam realnie Ci pomogę,
ale sama bliskoć braterskiej jaźni
też jest nie do pogardzenia, choć nie
ma pieniędzy i takich tam ważnych do życia
gadżetów. Znam to z autopsji i Ty pewnie też,
ani ja Allowi nie dałem złamanego grosza, ani
All mnie, ale słowa, któreśmy ze sobą wymienili
też mają swoją wartość.., wyraźnie to czuję... :o)

Że nadają jakiś sens-kierunek...
Może to o to chodzi z tym sensem,
żeby sie nie kręcić w kółko, kto wie...

Ahoj, żeglarzu !
-`@'-

<oo>___ .~*
( _ ) .__)
Mazdajazda
--
Freeware: "Ślubuję myśleć dobrą myślą (intencje),
ślubuję mówić dobrym słowem (wybranym),
co do czynów niczego nie obiecuję (amen :o)".

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


3. Data: 2006-12-22 19:01:16

Temat: Re: Sens życia, samotność, miłość i wszystko inne, co wielkie ;)
Od: "uookie" <u...@g...com> szukaj wiadomości tego autora

ostro pojechałeś stary. jak miałem naście lat, też się nad tym
zastanawiałem. teraz wiem, że nic się nia da wymysleć, i że po
paru latach zastanawiania się możesz zostać albo scientycznym
egocentrykiem, albo wierzącym ascetą. bo to zależy od indywidualnych
cech osobowości. ja zawsze byłem ni to rzeźbiarz, ni fantasta; i tak
stałem się tym drugim, samotnym wierzącym ascetą.

cała rozkminka rozchodzi sie o to, czy znajdziesz coś, co Cię na
tyle zajmie i zainteresuje, że przestaniesz myśleć o tym
wczesniejszym. ożeń się; będziesz zdrowszy.

uksen

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


4. Data: 2006-12-22 21:48:51

Temat: Re: Sens życia, samotność, miłość i wszystko inne, co wielkie ;)
Od: "Statystyczny Internauta" <s...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "uookie" <u...@g...com> napisał w wiadomości
news:1166814076.522800.222450@h40g2000cwb.googlegrou
ps.com...
> ostro pojechałeś stary. jak miałem naście lat, też się nad tym
> zastanawiałem.

Ja wtedy się nad tym zastanawiałem cały czas ;] I dochodziłem do dołujących
wniosków. Później zrozumiałem, że niezależnie od tych wniosków czasem życie
jest po prostu fajne. No ale czasem zdarza się wrócić do zastanawiania się -
może mniej się tym wszystkim przejmuję, a jednak myślę.

> cała rozkminka rozchodzi sie o to, czy znajdziesz coś, co Cię na
> tyle zajmie i zainteresuje, że przestaniesz myśleć o tym
> wczesniejszym. ożeń się; będziesz zdrowszy.

Rzeczywiście, mam czasem okres, że znajduję coś takiego. I to działa :)
Dlatego cenię sobie okazjonalne powroty do tych egzystencjalnych rozkmin ;)
Co do żenienia się - pisałem, jaki z tym jest problem. Jeśli przynajmniej
raz zdarzy Ci się kochać i nic z tego nie wyjdzie, zostaje (bardzo zdrowa!)
świadomość, że nawet najlepszy układ może się rozpaść.

Wciąż próbuję coś konstruktywnego wymyślić zanim znowu przestanę się nad
takimi sprawami zastanawiać...

pzdr.,
stti.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


5. Data: 2006-12-22 21:50:46

Temat: Re: Sens życia, samotność, miłość i wszystko inne, co wielkie ;)
Od: "Morderca uczuć" <l...@t...pl> szukaj wiadomości tego autora

Statystyczny Internauta napisał(a):
> Może trzeba cieszyć się
> chwilą i nie zasatanawiać za bardzo nad przyszłością?

Ło matko... jeszcze ma wątpliwości :)

> A może trzeba znaleźć
> sobie jakiś cel?

Hehe.. długo nad tym myślałeś?

> Ale co, kiedy już go osiągniemy? A może trzeba stawiać
> sobie "mniejsze cele" służące jakiejś ogólnej idei (np. pomoc
> potrzebującym)?

Bingo. Stawiać realne cele.

> A może pełna bezrefleksyjność - praca-sen-praca-sen-urlop
> przed TV?

Proszę bardzo. Jak ktoś lubi żyć jak jarzyna... Większość tak
robi.

> Z tym problemem łączy się trochę strach przed nagłym załamaniem
> życia - poważnym wypadkiem, śmiertelną chorobą. Pewnie trzeba to
> zaakceptować, żeby nie zwariować. Ale jak?

Naprawdę uważasz, że ciężko się pogodzić z porządkiem świata?
To tak jakby zanegować, że trzeba jeść, oddychać itd. Świat jest
w nieustannym cyklu narodzin i śmierci. Jedne komórki umierają, inne
powstają, ciągle się wszystko zmienia (vide: układ kontynentów na
globusie - pod nami i nad nami tętnią olbrzymie siły). IMO,
gdybyśmy przestali umierać, zaburzony by został porządek świata,
nie byłoby rozwoju, tylko stagnacja, marazm, nuda, pustka.

> 2. Samotność. Każdy chyba czasem jest w takim stanie. Jak wtedy
> radzić sobie z samotnością?

A co robisz by nie być samotnym? Nie ma uniwersalnego rozwiązania. I
dobrze. Dzięki temu czasami można uciec w samotność i nikt, ani nic
nam jej nie odbierze :)

> 3. Miłość - piękna sprawa. Może to i przyjemne, ale
> jednak: partner może zostawić (jeśli na przykład przy okazji zdradzi - tym
> większa przykrość, bo daliśmy z siebie wszystko!),

Czasami zjadamy zepsutą kiełbasę, wymiotujemy i mamy nauczkę, że
trzeba sprawdzać to co się wsadza w usta. Uczymy się na błędach,
po kolejnych doświadczeniach. Tak samo jest w związkach, łączymy
się i rozstajemy, odchodzimy, godzimy się z odejściem, jeśli ten
związek okazał się niewłaściwą "kiełbasą". Aż trafiamy na tą,
która pasuje do naszych żołądków ;) Na szczęście jest 7
miliardów ludzi, więc można próbować i próbować...

> może mieć wypadek i
> zginąć, a w końcu - co naturalne - umrzeć, kiedy nam jeszcze zostało trochę
> życia.

Masz wybór. Przeżyć życie samotnie, nie ryzykując utraty partnera
czy przyjaciela. Albo związać się, ryzykując utratę bliskiej osoby
lub własną śmierć (cierpienie partnera).

> Do pewnego wieku można pewnie żyć nadzieją, że jeszcze się znajdzie
> kogoś, od pewnego już z tą nadzieją gorzej, niestety.

Nieprawda. Poznać kogoś można w każdym wieku. A jeśli nie, trzeba
zdobyć przez życie przyjaciół, założyć rodzinę, aby pomogli
żyć w samotności

> Wniosek prosty: trzeba
> żyć przede wszystkim dla siebie.

A jeśli powiem, że 50/50 to się nie zgodzisz?

> Czy ma jednak sens miłość, przed którą
> stawiamy samego siebie? No i jak znaleźć granicę? Co to właściwie znaczy
> "żyć dla siebie" w momencie, kiedy chce się z drugą osobą dzielić cały
> świat?

Od Ciebie zależy ile od siebie dasz. Możesz dać mało albo spalić
się w związku. Każdy ma inne potrzeby i możliwości. Poznasz siebie
w kolejnych związkach.

> Po
> cichu liczę na jakieś głębokie życiowe mądrości ludzi, którzy mają to
> dokładnie przemyślane i ugruntowane -

A to Ci heca...

MU

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


6. Data: 2006-12-22 22:34:59

Temat: Re: Sens życia, samotność, miłość i wszystko inne, co wielkie ;)
Od: księżniczka Telimena (gsk) <c...@W...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "uookie" <u...@g...com> napisał w wiadomości
news:1166814076.522800.222450@h40g2000cwb.googlegrou
ps.com...

> ożeń się; będziesz zdrowszy.

U mnie się takie myślenie od tego zaczeło :)

Pozdrawiam
Teli.
http://gsk1.blog.onet.pl/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


7. Data: 2006-12-23 06:51:49

Temat: Re: Sens życia, samotność, miłość i wszystko inne, co wielkie ;)
Od: "... muu ..." <p...@h...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Fri, 22 Dec 2006 18:23:13 +0100, ... muu ... napisał(a):


>> Kilka moich uwag, na dobry początek:
>> 1. Żyjemy ze świadomością, że i tak umrzemy.
>
> Spływ Kołakowskiego to się nazywa,
> skoro życie kończy się porażką... :o(
>
>> Nie licząc osób bardzo
>> religijnych, obawiamy się śmierci.
>
> Dlaczego ? Ptam nie daltego, że jestem
> taki odważny, ale właśnie ciekawy prawdy
> o naszej (.) Psyche :o)


Uważasz, że lepiej nie zadawać głupich pytań,
skoro płyniemy ku śmierci ? :o(



... muu ...
-`@'-

<oo>___ .~*
( _ ) .__)
Mazdajazda
--
Freeware: "Spróbuję myśleć dobrą myślą (intencje),
spróbuję mówić dobrym słowem (wybranym),
co do czynów niczego nie obiecuję (amen :o)".

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


8. Data: 2007-01-02 00:09:59

Temat: Re: Sens życia, samotność, miłość i wszystko inne, co wielkie ;)
Od: "cbnet" <c...@n...pl> szukaj wiadomości tego autora

Statystyczny Internauta:
> ... Czy ma jednak sens miłość, przed którą stawiamy samego siebie?

Nie ma.

To ze moze cos nie wyjsc nie oznacza ze nie warto probowac.
Byc moze to wlasnie proby sa wstepem do odnajdywania sensu
zycia o jaki pytasz.

Inna wazna sprawa: cele nalezy _zawsze_ definiowac bezkompromisowo.
W innym razie to nie beda cele lecz substytuty rzeczywistych celi,
jakies para-cele, ktorych realizacja [z perspektywy czasu] pozostanie
niezmiennie strata czasu i energii, czyms godnym zadowolenia
nieudacznikow, lecz w rzeczywistosci czyms zalosnym.

--
Czarek

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

(.) Czy prawda jest potrzebna ?
Prośba - książka
Jak to jest z tymi sondażami ?
Stres
Choinka psp

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Dlaczego faggoci są źli.
samotworzenie umysłu
Re: Zachód sparaliżowany
Irracjonalność
Jak z tym ubogacaniem?

zobacz wszyskie »