Data: 2004-03-05 11:24:07
Temat: Re: Śmierć albo ... ?
Od: "cbnet" <c...@n...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Przemysław Dębski:
> Tak statystycznie ująłeś zagrożonych ta chorobą, że poczułem się
> marketingowym nietargetem z racji wieku i samodzielności :)
No wlasnie, bo ja tak uwazam. :)
Kazdy moze doprowadzic sie do takiego stanu ze odechce
mu sie zyc.
Zadziwiajace (przynajmniej dla mnie) jest to ze nie czesc nie
dostrzega dokad zmierza zanim osiagnie taki swoj stan.
Tak jakby byli zaprogramowani na autodestrukcje.
Inaczej: w buddyzmie istnieje takie przekonanie wg ktorego
kazde zlo jakie sie wyrzadza wraca do sprawcy nieuchronnie
jak bumerang.
Jak to jest ze niektorzy wyrzucaja mnostwo tych 'bumerangow'
w przekonaniu ze nigdy do nich nie wroca i ich nie trafia, a kiedy
okazuje sie ze pomylka i nad glowa wisi sto 'bumerangow', to
wtedy im sie zyc odechciewa?
Zycie i smierc to naturalna kolej rzeczy.
'Normalnie' dla czlowieka kwestie jakosci sa tu nieobojetne. :)
Niektorzy zas pragneliby zyc byle jak i okazuje sie ze porazka,
bo wszystko wokol jest 'byle-jakie'. ;)
Z mojego punktu widzenia 'zaprogramowanie' na byle-jakosc
nazywasz choroba.
Dla mnie to naturalna konsekwencja wyborow 'chorego'. ;)
Malo tego: uwazam ze kazdy kto odtworzylby maniere
byle-jakosci na wlasny uzytek doszedl by do takich samych
wnioskow jak np autor tematu.
Reasumujac: wg mnie to nie choroba, lecz wynik pewnego
ograniczonego wyboru jako skutek wczesniej dokonanych
wyborow pozbawionych sensu...
badz przejaw wprost najzwyklejszej w swiecie bezmyslnosci
i glupoty, niekiedy nawet 'chwilowej'.
Czarek
|