Data: 2015-04-15 20:18:25
Temat: Re: Socjobiologia - jest tu kto?
Od: Ikselka <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Wed, 15 Apr 2015 16:57:08 +0200, Chiron napisał(a):
> Użytkownik "Ikselka" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
> news:3hbkubaxovgf.zjmlppyz6ps4$.dlg@40tude.net...
>> Dnia Wed, 15 Apr 2015 14:17:52 +0200, Chiron napisał(a):
>>
>>> Czy to przewaga w ewolucji? Nie wierzę w tę bajkę o poczodzeniu
>>> człowieka od małpy
>>
>> Ja wierzę; człowiek powstał w drodze ewolucji, na skutek zjadania mózgów
>> jednych gatunków małp przez jeden-dwa konkretne i wciąż te same. W dodatku
>> w niczym się to nie kłóci z teorią Stworzenia - KTOŚ w końcu spowodował
>> ten
>> POCZĄTEK MYŚLI LUDZKIEJ w mózgu którejś z kanibalistycznych istot
>> przedludzkich, no i dalej tym pokierował w ten, a nie inny, sposób...
>
> Wiesz, kiedyś zastanawiałem się, czy Ewa mogła zdradzać Adama. Z jednej
> strony- nie miala z kim. Z drugiej strony- skoro niektórzy pochodzą od
> małpy...:-)
Nie jesteś żtp oryginalny w zastanawianiu się nad tym - nieoceniony
Makuszyński przedstawił to w humoresce "Rajska opowieść":
"Działo się dnia onego, w którym dobry Bóg sfuszerował doskonale
ułożony repertuar
stworzenia, stworzywszy niewiastę. Nieszczęściem dnia tego było i
klęską, że stwórca nie
mógł zapytać o zdanie ? nikogo starszego. Trudno! I geniusze, i bogowie
mają swoje chwile
słabości, których się potem wstydzą, kiedy im fachowa krytyka wykaże
niekonsekwencje w
dziele.
Zainteresowanie w raju było ogromne; Anioły i zwierzęta rajskie
widziały, zaglądając
ciekawie przez gęstwinę krzewów, że dobry Bóg coś wyprawia. Cały
dzień siedział nad
błotem rzeki i coś z niego lepił. Wciąż coś przerabiał i poprawiał, i wciąż
się coś nie udawało.
Aż wreszcie ulepił figurę niekształtną, niezgrabną i do niczego niepodobną;
podniósł ją i
oparł o dwa patyki, aby wyschła na słońcu. Umył potem starannie dobrotliwe
ręce, natarł je
liściem z pomarańczowego drzewa, aby zagłuszyć niemiłą woń rzecznego błota,
i poszedł na
obiad.
Kobieta wyszczerzyła gębę ku słońcu i parowała; naokoło rozchodziła
się z niej woń
bardzo przykra zgniłych liści i zdechłych żab rajskich.
(...)
Nagle Anioł aż krzyknął.
? Panie!
? No?
? Albo raczej za mało ducha tchnąłeś w nieporównany twór twój.
? Nie gadaj głupstw, moje dziecko.
? Zgoła jest niepodobna do Adama, ani do nas, którzy jesteśmy jako mężowie
silni.
Pan Bóg pogładził złote włosy naiwnego aniołka:
? Oj ty, głuptasku ? zaśmiał się. wiem o tym. Anioła zaniepokoiły te
zasadnicze różnice, których wytłumaczyć nie umiał, a Bóg
przystąpił w onej chwili do kobiety, spoważniał nagle i zawołał wielkim
głosem:
? Kobieto, wstań!
Kobieta ani drgnęła.
? Co, u diabła ? mruknął Pan Bóg kobieto, wstań!
Był już poirytowany.
? Co ona sobie myśli, głupia? ? rzekł Anioł zgorszony.
? Kiedy widzisz, mój kochany, ona nie ma myśleć.
? A, tak!
? Zrobiłem to umyślnie, bo nie chcę, aby za wiele ludzi myślało. Myślenie
to jest rzecz
niebezpieczna. Ale czemu ona nie chce wstać?
Aż nagle poweselał.
? Kobieto, nie wstawaj! ? zawołał głosem wielkim.
A wtedy kobieta powstała
(...)
A teraz wyjm jej trawę z gęby..
Anioł podszedł ostrożnie i zaczął wyjmować trawę. A wtedy
niewiasta, wróciwszy do
zmysłów, chwyciła sympatycznego Anioła za skrzydła i pociągnęła go ku
sobie.
? Panie! ? krzyknął Anioł i wyrwał się przestraszony.
Dobry Bóg chwycił się za boki ze śmiechu. A potem rzekł:
? Niewiasto!
Niewiasta oparła się na ręku i patrzyła ciekawie.
? Imię twoje będzie Hewa. Zrozumiałaś?
? Tak, panie.
? I będziesz panowała w raju z mężem twoim aż do odwołania. Jam jest Pan
twój i Bóg
twój.
Niewiasta zrobiła minę na temat: bardzo mi przyjemnie.
? A przykazanie twoje, niewiasto, jedno jest: miłuj męża swojego
po wszystek dzień
twojego żywota?
? Panie!? ? przerwał Anioł.
? Czego chcesz?
? Panie! ona to wszystko zrobi na odwrót.
Pan Bóg aż zdębiał.
? W istocie ? rzekł ? masz rację. Co zrobić?
? Może by przykazanie wygłosić na odwrót?
? Nie wypada, szwindel tutaj? Powiem jej, jak należy, a nuż się uda.
A obróciwszy oczy na mewIastę, rzecze:
? O czym to ja mówiłem? Aha! Masz tedy miłować męża swojego po
wszystkie dni
żywota. I służyć mu będziesz, i będziesz mu posłuszna. A iżbyś spełniła
przykazanie, rozumu
mieć nie będziesz również po wszystkie dni żywota.
Niewiasta patrzyła skromnie jak pensjonarka, kiedy katechety słucha.
? A teraz ? rzekł Bóg ? zostawię ciebie z mężem twoim. Czyń, co ci każe.
Krzyknij no
na Adama, mój kochany.
Anioł złożył obie dłonie w tubę i krzyknął:
? Panie Adamie! hop! hop!
(...)
Hewa szła nocą, zapatrzona w księżyc, i wzdychała.
A tuż za nią szedł ostrożnie stary, łysy szympans, ocierając niespokojnie
nogę o nogę.
? Gdzie mieszkasz? ? zamruczał szympans w małpim dialekcie.
? Na kokosowej palmie koło rzeki, tam gdzie słońce wschodzi.
? To tam, gdzie jest gniazdo nakrapianych wężów?
? Tyś powiedział.
? Aha! To już wiem. Co czyni Adam, mąż twój?
? Poszedł nocą.
? Aha!
Weszli na pole trzciny cukrowej, uprawianej dla Aniołów; w środku pola na
kiju widniało
oko Opatrzności, aby odstraszyć wróble.
? Miłujesz swego męża, niewiasto?
? Mąż mój jest poczciwy i głupi.
Szympans wyszczerzył do księżyca białe zęby i podrapał Hewę w
plecy, co ją przejęło
rozkoszą.
Księżyc przystanął i patrzył zdumiony.
? Ruja i porubstwo ? pomyślał.
Hewa zawracała do szympansa oczy, aż się w nim radowała małpia dusza; więc
za chwilę
znikli w gęstwinie cukrowej trzciny, nie zważając zupełnie na oko
Opatrzności.
? Skandal ? mruknął księżyc i pogonił szukać Adama.
Adam siedział na chinowym drzewie i gryzł korę. bo czuł się trochę
niezdrów.
? Adamie! Adamie!
? Co jest? Pozwól mi gryźć korę!
? Niewiasta twoja cię zdradza.
Adam przetrwał kurację.
? Co takiego?
? Żona cię zdradza! Jest w cukrowej trzcinie ze starym szympansem!
Adam oszalał.
Skoczył z drzewa, wyrwał z korzeniem jakąś młodą jodłę i biegł wielkimi
krokami na pole.
? Aaaa! ? ryczał jak hipopotam.
Wpadł w trzcinę i tłukł jodłą na prawo i lewo.
Aż ich wreszcie dopadł.
Szympans przerażony skoczył na najbliższe drzewo i uciekł w las, a
niewiasta zemdlała.
Adam chciał się z początku powiesić, ale rano poszedł szukać Pana Boga.
? Gdzie jest Pan Bóg? ? zapytał młodego Aniołka.
? Na zachodniej stronie raju, Adamie; łowi ryby w rzece.
Adam poszedł w tę stronę.
? Panie! ? ryknął jak tur i zwalił się do nóg Bogu.
? Co ci jest, Adamie? ? rzekł dobrotliwy Pan Bóg. ? Uważaj, bo
mi muchy
pognieciesz.
? Panie! W rozpaczy jestem. Niewiasta, którą mi dałeś za żonę, zdradziła
mnie.
? Czy być może? Przecież was jest tylko dwoje.
? Z szympansem, Panie!
? Czy podobna?
I zasmucił się dobry Bóg.
? To straszne, to straszne ? powtarzał. ? Bałem się tego, że cię zdradzi,
ale myślałem,
że sobie nie da rady. Co za chytrość! co za chytrość!
Zamyślił się, a potem rzekł:
? Zmęczony już byłem bardzo, kiedym ją stwarzał, na dobre to nie
Wyszło.
Sfuszerowałem ten interes, Adamie, przebacz mi, to moja wina?
A Adam zaniósł się od płaczu, tak że się żal zrobiło Bogu, więc mu położył
ręce na głowie
i błogosławił. "
Polecam całość humoreski "Rajska opowieść" i wszystkie pozostałe (w tym
"Anioła") - z tomiku "Rzeczy wesołe" :-)))
PS.
Makuszyńskiego uwielbiam nie tylko za twórczość, w tym szczególnie za jego
wspaniałe humoreski (niektóre wcale nie takie znowu humorem tryskające -
np. "Anioł" - polecam!), ale i za zdolność przewidywania przyszłości,
zupełnie jak czynił to Lem:
"Telefon wygnał na bruk panny pracowite. Jutro telefon bez drutu zgruchoce
automat telefoniczny, a potem Lucyfer wymyśli taką maszynę, którą będziemy
nosili w kieszonce kamizelki. Kupiec z Gęsiej naciśnie ją, a kupiec z ulicy
Piotrkowskiej w Łodzi odpowie: No co jest?
Tak w jednym z felietonów z roku 1936 Kornel Makuszyński żegnał się z
odchodzącym do lamusa fachem pracownicy łącznicy telefonicznej, a zarazem
trafnie przewidywał rozwój technologicznych wypadków."
http://www.polskieradio.pl/8/195/Artykul/898960,Korn
el-Makuszynski-tworzyl-swiat-w-ktorym-chcialo-sie-mi
eszkac
--
Ikselka
"Spójrzmy tylko na królestwo nasze, jedno z pierwszych w Europie, spójrzmy
na jego siły i środki obronne, na jego dostatki, bogactwa, na wszystko, co
ludziom jest potrzebne. Czegóż nam brakuje? Oto rządu silnego i ustalonego
ładu prawnego, a wtedy wszystko będziemy mieli i stać będziemy silni i
pewni siebie."
Jan Zamoyski, fragment przemówienia sejmowego z 1575.
|