Data: 2001-01-11 11:53:32
Temat: Re: Sytuacja...
Od: Ornitier <o...@t...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
porte-parole wrote:
>
> Mam prosbe o wyrazenie Waszych opinii, opinii wszelakich, aczkolwiek- nie
> ukrywam wyrazonych, z psychologicznego punktu widzenia...Oto krotki opis
> sytuacji dwojga ludzi - rzecz jasna - nieco uproszczony...
> ONA: po przejsciach,kobieta dojrzala, swiadoma swoich potrzeb psychicznych i
> fizycznych, miala w zyciu wielu adoratorow / ...atrakcyjna.../, miala w
> zyciu kilku mezczyzn / mniejsza o liczbe.../ z reguly zonatych...no tak sie
> jakos skladalo, ze lgneli do Niej a Ona w to wchodzila.
> ON:dla Niej sie rozwiodl, byl z Nia przez czas jakis do momentu, w ktorym
> uznal, ze nie da rady zyc w klatce, gdzie mezczyzna przestaje byc soba a
> jest zakladnikiem schematu..."masz mnie wielbic"..."to ja stworzylam dla nas
> dom"... uciekl...do innej.
Hm....
Czyli ON byl jednym z wielu owych "zonatych, co lgneli". ONA w to
wchodzila, to cos oznacza, prawda? Pomyslmy: lubi dominowac, ustalac
wlasne zasady, a jak cos sie nie udaje ( a nie ma prawa, skoro wszyscy
byli zonaci.... a ON pierwszy naiwny, co sie rozwiodl i nie dostrzegl
tego, co inni, albo dostrzegl zbyt pozno....) - to na pewno to JEGO
wina....Przeciez ONA jest wspaniala...cudowna...jedyna.... swiat jej i
zycie swoje w ofierze...
> OBYDWOJE: bardzo silne osobowosci, walcza o swoje racje, raniac sie,
> "szarpiac po szczekach"...nie ufaja sobie...lista wzajemnych oskarzen jest
> jak "Panorama Firm"...- z aneksem.Sa bardzo wrazliwi i paradoksalnie chca
> tego samego - spokoju, rodziny, dzieci...Ich walka trwa 9 lat!!!!!!!Byly
> momenty w tym czasie, ze wydawalo sie, ze jest dobrze../zareczyny/ - byly i
> zle - zdrady, proby innych zwiazkow -jego i Jej...Teoretycznie - pasuja do
> siebie, praktycznie -sa jak dwa slonie w skladzie porcelany uczuc...
Odwieczna walka o dominacje. Czy to jest jeszcze milosc? Sa bardzo
wrazliwi? Ja tu widze raczej neurotykow, ktorym sie w zyciu nie udalo
tyle razy, ze ten kolejny raz to tylko ciag dalszy wiecznej wojny, ktora
sie nie skonczy, bo kiedy sie skonczy, to juz nic nie bedzie... Szarosc
i nuda, po co jeszcze razem zyc?
Czym do siebie pasuja?
Ze chca tego samego??
Bzdura, tego chce zapewne grubo ponad polowa populacji tego swiata, wiec
to o niczym nie swiadczy. Wazne jest raczej, JAK do tego dojsc...a oni
nie dojda, bo maja rozne wizje "zyciowej drogi": mimo, ze teoretycznie
oboje chca miec dom, dzieci, rodzine....(wspolczuje dzieciom)
ON - po
> tych przejsciach jest niezmiernie uczulony na klamstwo i dwulicowosc.ONA -
> ma do niego, zal ze nie wraca do Niej, kiedy ONA go o to prosi...A ON ma
> dosyc...jest z inna, moze jej nie kocha tak jak JA- ale zycie jest z nia
> prostsze - w dobrym tego slowa znaczeniu...i nie trzeba klamac....No
> wlasnie, ON wciaz JA kocha!!! Waha sie...ONA napiera...."pomoz, wracaj, brak
> mi mezczyzny!!!!".....Jest bliski obledu, probuje nie reagowac, ucieka na
> bezpieczny dystans...
Jesli owa "inna" jest ciagle ta sama, do ktorej On uciekl, to podziwiac
za cierpliwosc... Chyba, ze o niczym nie wie, ale skoro nie trzeba
klamac, to zapewne On jej to wszystko mowi??? A ona wysluchuje i... i
co?
Neurotyk - to malo powiedziane... Jednoczesnie "ma dosyc" i "do obledu"
doprowadza Go jej blaganie, bo "potrzeba jej faceta"... Czyzby sie bal,
ze jesli nie odpowie na to blaganie, ona znajdzie sobie innego? I wtedy
On bedzie mial juz tylko to "prostsze" wyjscie, a przeciez nic nie
podnosi tak wartosci faceta, jak walka dwoch kobiet o jego wzgledy...
Myli sie...uczuc nie oszuka...Pewnego, waznego dnia,
> podejmuje decyzje o powrocie..Dzwoni, chcac zaanonsowac swoja wizyte...ONA -
> wylacza telefon po drugim sygnale, drugiego - nie odbiera...ON -
> zaniepokojony, jedzie do NIEJ, staje przed drzwiami i slyszy, ze ONA - kocha
> sie z innym...Szanujac JA i jej decyzje odchodzi sprzed drzwi...Po
> kilkunastu minutach ONA dzwoni do NIEGO...Nie wie, ze ON wie...zbywa
> nieodbieranie telefonu, dlugo kontynuuje rozmowe.../ON slyszy w tle
> innego.../ a co najwazniejsze - zapewnia GO o swojej milosci....Jego trafia
> szlag - ale nie przyznaje sie - ze wie...a co wiecej - szanuje jej
> decyzje.Kilka godzin pozniej, pod byle pozorem, rozmawiaja.ONA skarzy sie
> mu, ze jest JEJ zle - bo od kilku miesiecy nie miala mezczyzny...To juz za
> wiele! Sprawa wychodzi na jaw...Zmuszona do mowienia prawdy, ONA wyznaje MU.
> ze weszla w uklad z mlodszym o wiele od SIEBIE /od JEGO tez oczywiscie.../
> facetem...Umowa dotyczy dostarczania uslug czysto seksualnych , jak i
> emocjonalych - tulenie, dzwonienie, troszczenie sie itp./...Czysto
> praktyczna umowa...."ja cie rzne- bo tego ci trzeba...tule cie, bo tego ci
> trzeba...i wiedz, ze nie jestes jedyna, ktora rzne....a tak w ogole jestem
> zonaty............"....ON...jest zdruzgotany....nie tyle tym, ze ONA ma
> kogos, jest zdruzgotany kolejnym - wedlug NIEGO - klamstwem ...nie wierzy,
> ze ktos jest zdolny do mowienia o milosci do KOGOS, z kims innym w lozku
> jednoczesnie....z kolejnym zonatym...
eh..... Powiem tak: ONA: osobowosc histeryczna. Nadaje sie na aktorke.
Lubi ten teatrzyk - jeden facet w lozku, drugi przy telefonie, obaj na
raz to najwieksza publicznosc, na jaka ja stac, jest jeden szkopul - u
zadnego nie ma monopolu, jest tylko "ta trzecia" i to ja boli
najbardziej....
Bo przeciez skoro tak przyciaga i jest taka wspaniala, to zasluguje na
wiecej.... zasluguje na spelnienie kaprysow.... Najlepiej miec Jego -
jako "mezczyzne przybocznego", pewnie potrafi byc opiekunczy i nie robi
scen zazdrosci, a obok reszta plejadki.... Bijcie brawo...
> PYTANIA...Czy JEJ osobowosc i fakty mogly miec miejsce i sa
> prawdopodobne?...
Krotko: tak. A nawet jesli wymyslila to czyjas chora wyobraznia, to
znaczy, ze jest tym bardziej prawdopodobne.
Czy ON mial prawo czuc sie dotkniety w swojej meskiej
> dumie, czy mial prawo zarzucic JEJ manipulacje?
Delikatnie sie gubie, kto kim manipuluje, bo jest ICH TROJE. (co
najmniej)
A moze ONA - dotknieta jego
> brakiem decyzji, bolem i samotnoscia miala prawo wziac sobie kogos, kto dal
> jej namiastke szczescia....
Brak decyzji? Wydawalo mi sie, ze on Jej nie chcial... chyba, ze sam nie
wie, czego chcial. Nie potrafil powiedziec raz i dobitnie "daj mi
spokoj".
U facetow w wieku lat 18 to dosc normalne, ale sadzac z opisu On ma
troche wiecej lat.
Ona w bolach i samotna??? Wolne zarty....
Szczescie? ze co, ze seks i telefony? Podobno chce dom itp....
Nielogiczne.
> Ta historia mogla wydarzyc sie naprawde...Ta historia moze byc tez probka
> scenariusza kolejnej tele-noweli...W zaleznosci od tego, w ktora opcje
> uwierzyliscie...
Tu nie ma opcji do wyboru. Tu jest historia ludzi, ktorzy dawno
zapomnieli, co to znaczy "kochac". Jak ktos im tego nie pokaze, to w
sobie tego nie znajda.
napiszcie prosze- JAK OCENIACIE Z PSYCHOLOGICZNEGO PUNKTU
> WIDZENIA OBYDWIE POSTACI....I JAK DALEJ POUKLADAC ICH LOS?.............
Psychologiczna probka byla. Jak poukladac?
Tak, zeby nie ranic innych.
Wyjscia sa dwa: albo 1)natychmiast sie schodza, rodza dzieci i buduja
dom, co jest malo prawdopodobne, bo mieli na to 9 lat i... nic...
2)natychmiast zrywaja wszelki kontakt i wracaja
kazde do siebie i zyja dalej, wyciagajac wnioski z doswiadczen
(najwyzszy czas). To tez malo realne, zwazywszy na te 9 lat....
Analize zachowan seksualnych pomijam, Paulo zrobil to swietnie.
|