Data: 2003-10-09 10:52:57
Temat: Re: Szaleństwo?
Od: Flyer <f...@p...gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
.. z Gormenghast napisał:
> Samo w sobie nie - szczególnie dla kogoś z zewnątrz. Jednak nazwanie
> tego stanu "po imieniu" i co ważne, zgodnie z wewnętrzną matrycą znaczenia
> słów "bezsilnego", może uruchomić takie sprzężenia w jego mózgu, że
> bezsilność jako taka zostanie wzmocniona - osiągnie swój stan krańcowy,
> za którym jest już szaleństwo.
Inaczej - weź gościa z ulicy i spróbuj mu sugestią wmówić, że jest
bezsilny. Ja u siebie nie widzę żadnego efektu - naprawdę uważam, że to
słowo dokładnie nie niesie żadnej informacji, więc nie wpływa na
psychikę w sensie sprzężenia zwrotnego. Co innego, gdyby miało negatywną
konotację - ale wtedy już z zupełnie innego powodu.
To jest chyba sednem "bezsilności" - występuje wyłącznie w parze i
określa stan wobec jakichś praw, zachowań, sytuacji czy uczuć - nie
można czuć się bezsilnym, bo tak - nie można powiedzieć, że człowiek
jest w depresji, bo czuje się bezsilnym - WOBEC CZEGO? - musi paść
pytanie.
Teraz zaczynam po części zgadzać się na stosowanie słowa bezsilność, ale
w odpowiedniej parze - nie można powiedzieć - jestem bezsilny "na"
bezrobocie [bezrobocie jest stanem niezależnym, a więc nie odnoszącym
się do człowieka] - JESTEM BEZSILNY "NA" SPROSTANIE WZORCOM
RZECZYWISTOŚCI, CZY WŁASNYM, BO JESTEM BEZROBOTNY - czyli tak naprawdę,
to problem nie jest związany z bezrobociem, bezsilnością, ale ze stanem
dysonansu [braku kontroli]. Tak samo jest np. z tonącym dzieckiem -
dlaczego rodzic jest bezsilny [bo jest?] - dlatego, że nie mógł sprostać
altruistycznym wzorcom społecznym czy własnym. Gdyby bezsilność sama z
siebie wywoływała by szaleństwo, to szaleńcy powinni rosnąć jak grzyby
po każdym deszczu i opadzie śniegu, bo też jesteśmy na nie bezsilni.
Dlaczego więc nie rosną? ;)
> > Weźmy mojego psa /.../ czy gdybym nie
> > zbudował jej pewnego wzorca rzeczywistości, z którego czerpie ona
> > kontrolę nad tym co jest jej dostępne, to czy domagała by się sama
> > przykrywania?. Nie - bo by nie wiedziała, że tak wolno, że może się tego
> > domagać.
>
> Doskonały przykład wyuczonego uzależnienia. Pytanie tylko jak trwałego.
> Czy na tyle, że gdy nie zareagujesz na jej znaki - poczuje się bezsilna i oszaleje,
> czy też dojdzie do wniosku (mówimy o abstrakcyjnym psie), że tym razem nie
> sprawi Ci tej przyjemności - złudzenia, że to Ty panujesz nad sytuacją...? ;)).
Nie - mój pies ma świadomość [herezje plotę] - jak gdzieś chce iść, to
idzie, jak nie chce [np. w jedną stronę mu nie odpowiada, a w drugą tak]
to idzie itd. - gadać jeszcze nie potrafi. ;) Owe przykrywanie nie jest
wyuczone - nie wiązało się z żadnymi mierzalnymi i szybko osiągalnymi
pozytywami [to, że było cieplej i może znikały jakieś bóle, to dosyć
rozwlekły w czasie ciąg przyczynowo-skutkowy - nim coś jest bardziej
rozwlekłe, tym trudniej to załapać, nawet człowiekowi - tyle, że
człowiek szybciej załapuje ten ciąg - przykrycie-ciepło, bo nie ma futra
i ma inny typ skóry] - nie była to żadna nagroda/kara w zamian za
zachowanie, nie było stanem stałym [była przykrywana czasami], było
negatywne z punktu widzenia biologizmu - zwierzaki nie lubią mieć
przykrywanej głowy. A mimo to, kiedy jest odkryta to ma niekiedy
prawdziwe pretensje o ten stan.
A oszaleć nie oszaleje - przykrywanie jest po części jej wyborem - nie
ma tu mechanicznego wyuczenia [kara-nagroda].
> Masz rację. I z tego też powodu, część ludzi pozbawionych dzisiaj pracy
> jako naturalnego do niedawna sposobu na życie i przeżycie, ociera się stale
> o szaleństwo. Bezsilność jest tu więc czymś powszechnym i stabilnym.
> Oczywiście względnie.
I dzięki Bogu, że Oni nie rozumieją, że stan ten wywołany jest
niemożnością sprostania wzrocom wyuczonym w życiu [a nadzorowanym przez
Państwo i propagowanym w interesie tegoż] - niestety powoli odzyskują
"jasność umysłu", kierując swoje żadania wobec Państwa - zgadnij jaki
będzie następny etap - negacja? ;)
> Czyli inaczej mówiąc, z powszechnej tendencji do upraszczania spraw,
> czynienia ich czarno-białymi, bo tylko takie sytuacje pozwalają na "swobodną
> ekspozycję osobniczych, ugruntowanych konkluzji", a na takie jest widocznie
> popyt (w mniemaniu autorów).
Eeee - po prostu stwierdzenie - mam kontrolę - przy 100% uzwględnieniu
rzeczywistości, nigdy by nie zachodziło. To złożoność rzeczywistości
wymaga zachowań nie do końca poprawnych metodologicznie.
> > Psychiatria chyba odrzuciła pojęcie szaleństwa - na użytek tego postu -
> > zachowania dające kontrolę "badanemu" nad rzeczywistością, a
> > jednocześnie sprzeczne z normami społecznymi - czasami powrót w
> > zachowaniach do zachowań czysto biologicznych [odrzucenie
> > świadomości???].
>
> No.. ciekawe. Można się zgodzić.
> Dodałbym może słowo "pozorną" przed 'kontrolą nad rzeczywistością' -
> jeśli definicja ma być "zewnętrzna" a nie tylko na użytek "badanego".
Zawsze jest pozorna - jeżeli dochodzi do dysonansu, to oznacza, że ta
kontrola dotyczyła tylko wyrywkowych zdarzeń czy osób i tylko
interpolowana była na całą rzeczywistość.
> OK. W takim razie jaki jest sens definiowania wspólnych matryc - nazw
> kulturowych?
Dla obiektywizmu - żaden.
> Jasne jest moim zdaniem to, że każdy proces komunikacji opierający się
> na słowach można sprowadzić do poziomu elementarnego, a tym samym
> zatracić jego skuteczność (kto wie czy nie doprowadzić się do szaleństwa;).
Szaleństwo pojawi się wtdy, kiedy obie strony będą znały inne znaczenia
słowa - tym samym potwierdzą, że przekaz oparty na tym słowie jest g...
wart.
> Jedynym wyjściem jest jak zwykle kompromis, a więc rezygnacja z precyzji
> na rzecz skutku.
Jakiego skutku All - popatrz znów na bezrobocie - w wyuczonych modelach,
propagowanych przez szkołe, Państwo, doradców HR, Wszystkich:
- W-wa ma 6% stopę bezrobocia statystyk UP - wg. GUS - przy podobnych
kryteriach - kilkunastoprocentowe;
- bezrobotny jest leniem i be;
- jak się umie szukać pracy, to się ją znajdzie itd.;
A teraz przykład - małe ogłoszenie drobne [!!!] z poniedziałkowej GW -
200 CV na 1 stanowisko - wychodzę bez pracy, pytanie:
- przecież k.. w W-wie jest niskie bezrobocie i każdy kto chce ją
znajdzie [zdanie mojego znajomego z Dolnego Śląska, ale też warszawiaków
raczonych statystykami i pracujących];
- przerobiłem chyba wszystkie dostępne zachowania i rady;
- odpowiadam na ogłoszenia - i takie i śmakie, nawet szukam po
znajomości, choć jestem tym lekko zniesmaczony
itd.
Zrozum - tu nie ma kompromisu - w Polsce możesz odpowiadać na różne
ogłoszenia [nie na prezesów czy dyrektorów] i nie mieć pracy rok,
czasami dwa lub więcej - ja wiem, tu pojawia się zdroworozsądkowe
pytanie o wymagania, umiejętności itd. - o wiele lepsi niż ja też nie
mają roboty - czyli żadne kompromisy, jeżeli chodzi o przeżycie -
negacja modelu nie umożliwiającego mi przeżycia.
> I nie ma problemu, gdy na sprawę ma się wiele lat (na
> przykład w małżeństwie - co też nad wyraz często nie jest skuteczne).
Bo skuteczne być nie może - roztłuczone i sklejone akwarium nadal będzie
roztłuczone - to chęć podtrzymania niedobranego małżeństwa - człowiek
albo się z kimś czuje dobrze, albo nie, a negocjować to można pokój w
wojnie.
Flyer
--
Szukam roboty - zdolny i chętny, z doświadczeniem w łączeniu wody z
ogniem i wykonywaniu niewykonalnego. ;)
|