Data: 2005-10-03 20:44:22
Temat: Re: Szanowni czytelnicy - z tego miejsca chciałbym ...
Od: "... z Gormenghast" <a...@p...not.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
" Natalia" w news:dhqpd2$8f1$1@atlantis.news.tpi.pl...
/.../
> > Ale też sama negacja, bez epitetów ale i bez argumentów, może być
> > ciekawym narzędziem testującym jakiś pogląd, niekoniecznie w pełni
> > ugruntowany w negującym.
> ten fragmen "zalatuje" mi trochę "sztuką dla sztuki" ... :)
I, jak się pewnie spodziewasz - mnie nie :). Dlaczego?
Ano dlatego, że nie wiem, co rozumiesz tutaj pod pojęciem "sztuka".
Moim zdaniem, negacja wcale nie musi być podparta własnym, solidnym
poglądem na sprawę. Po prostu - jest to szczególna forma zadawania pytań
w miejscu niejasnym, niepewnym, zagadkowym. Zadawanie pytań wprost
jest o wiele trudniejsze niż negowanie tez, bez podparcia tego argumentami.
Zadawanie pytań, z natury swojej jest stawianiem się "poniżej" wiedzy
odpowiadającego. A stawianie się poniżej czegokolwiek, jest w świecie
zdominowanym przez konkurencję, ujmą. To tak, jak przyznawanie się
do niewiedzy. A przecież od najmłodszych lat, w szkółkach przyzwyczaja się
nas do tego, że brak wiedzy jest koszmarem, szkodzi, czyni nas "gorszymi".
Dostajemy za to najgorsze oceny w papierach.
No i reszta życia to potwierdza. Nie wiesz jak "się sprzedać", przegrywasz.
Sieć, ta bezosobowa przestrzeń wymiany doświadczeń i wiedzy, umożliwia
w miarę bezpieczne penetrowanie innych zasobów. Można to robić z dystansu,
milcząco - taka forma nie wywołuje żadnych zagrożeń. Ale też, na ogół, nie
daje odpowiedzi na te szczególne pytania, które zadaje się samemu sobie -
bezskutecznie. Tak więc powstaje potrzeba wyjścia na zewnątrz - na ten
publiczny deptak. Jak to zrobić?
Ano, są dwa sposoby. Podczepiać się pod wątki innych i sprowadzać je na
interesujące dla siebie kierunki - rzecz bardziej skuteczna od milczącej aktyw-
ności, ale nie na tyle, by sprawić pełną satysfakcję. Pozostaje więc druga
metoda - wykreowanie własnego wątku a w nim sformułowanie dokładnie
tego, co nas intryguje z nadzieją, że nasze słowa TRAFIĄ w czyjeś zaintere-
sowania. Niestety, to metoda dość ryzykowna. Marzenie, że cierpienia ...
np. Filetowego, zostaną właściwie zrozumiane i zinterpretowane, jest często
"marzeniem ściętej głowy". Wielkość dysonansu poznawczego w odbiorcach
jest na tyle duża, że trudno spodziewać się adekwatnej, satysfakcjonującej
autora reakcji. Typową reakcją jest odrzucenie, potępienie, wyśmianie - bo to
jest stosunkowo łatwe i co więcej, lepiej "rozumiane i akceptowane" w stadzie
"normalnych ludzi". "Normalni ludzie" - zauważ - lubią unikać ekstremów.
"Normalność" jest postrzegana jako coś uśrednionego, najbardziej reprezenta-
tywnego dla grupy. Nie ma w niej miejsca na oryginalność w jakiejkolwiek
postaci. Oryginalność / odmienność jest czymś co burzy stateczność uśrednienia.
A tego nikt "normalny" nie toleruje z prostej przyczyny - nie ma zamiaru
tracić energii na poznawanie wszystkich możliwych ekstremów tylko
dlatego, ze istnieją. Najbezpieczniej jest w środku stada.
> > Rzecz w tym, że negując cokolwiek, zmuszamy niejako rozmówcę
> > do rozwinięcia stanowiska, a więc daje to nam możliwość głębszego
> > wglądu w jego źródła. A tego nigdy za wiele :). /.../
> Tak... możliwe, ale czy nie jest czasem przejawem sadyzmu zmuszanie
> człowieka da utwierdzania się w jego przekonaniu, aż do bólu i pierwszej
> krwi zwątpienia? :)
Ale dlaczego zaraz utwierdzania? Popatrz - zakładasz (moim zdaniem błędnie),
że "atakowany" musi podawać swoje tezy jako PEWNIKI, tak, jakby niedo-
zwolone było jakiekolwiek błądzenie czy po prostu szukanie rozwiązań.
Owszem, zdarzają się tacy autorzy, którzy sami nie dopuszczają możliwości
własnego błędu - to tak zwani nieomylni :)). Być może ich wzory są przeno-
szone na wszystkich innych, stają się standardem, który nieświadomie jest
przyklejany do wszystkich wypowiedzi. W ten sposób powstaje presja,
koleina, z której bardzo trudno się komukolwiek wyzwolić.
W jej następstwie, próba powiedzenia czegokolwiek jako domysłu, domnie-
mania, sugestii, jest OCENIANA jako brak poglądu, brak stanowiska,
labilność czy nawet ... "cimoszenie". W każdym razie coś bardzo nie trendi,
niemiłego, negatywnego...
Z fatalnym skutkiem, gdyż z reguły zamyka to drogę do prawdziwych,
partnerskich dociekań, dzielenia się tym, co każdy ma w sobie najlepszego.
> > :)). Nie, nie! Krytykuj! Szukaj dziur nawet w całym. Sądzę, że CAŁEGO
> > nikt jeszcze nie posiadł a więc śmiało i wszystko można zmieniać /.../
> Nie chcę poznaważ całego, bo jako rzecze przepowiednia "Kto CAŁEGO
> doznał w mękach wiecznego ognia pławić swe doczesne szczątki będzie"...
> Chyba znasz to proroctwo :)
Wierzysz proroctwom?
Gdy stajesz przed niewiadomą, przyjmujesz za dobrą monetę to, co Ci
inni serwują jako gotowe recepty, wyjaśnienia "na wiarę"? Czy też budzisz
w sobie ciekawość i chęć samodzielnego dojścia do prawdy?
Wiem, wiem... prawda często jawi się jak coś tak szalenie niedosiężnego,
że ręce opadają. Pokusa "uwierzenia" jest silna.
A ja Ci powiem, że poszukiwanie prawdy daje największą satysfakcję, jaką
można znaleźć w naszym krótkim życiu. To nic, że na ogół tego życia nie
starcza, aby ją znaleźć. Szukając jej możemy być pewni, że nie zmarnowaliśmy
ani chwili. A to, co znaleźliśmy.... wypada "przekazać" następnym pokoleniom :)).
> Pozdrawiam
> Natalia
pozdrawiam
All
|