X-Received: by 10.140.49.67 with SMTP id p61mr5969qga.21.1403252663942; Fri, 20 Jun
2014 01:24:23 -0700 (PDT)
X-Received: by 10.140.49.67 with SMTP id p61mr5969qga.21.1403252663942; Fri, 20 Jun
2014 01:24:23 -0700 (PDT)
Path: news-archive.icm.edu.pl!agh.edu.pl!news.agh.edu.pl!news.cyf-kr.edu.pl!news.nask
.pl!news.nask.org.pl!newsfeed.pionier.net.pl!news.glorb.com!i13no7008848qae.1!n
ews-out.google.com!a8ni10892qaq.1!nntp.google.com!w8no7262353qac.0!postnews.goo
gle.com!glegroupsg2000goo.googlegroups.com!not-for-mail
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Date: Fri, 20 Jun 2014 01:24:23 -0700 (PDT)
In-Reply-To: <lo0kbc$o5m$1@node1.news.atman.pl>
Complaints-To: g...@g...com
Injection-Info: glegroupsg2000goo.googlegroups.com; posting-host=31.2.52.236;
posting-account=oxm6WwoAAABbNq-FrLxteMJGewUj6LHu
NNTP-Posting-Host: 31.2.52.236
References: <lnv4ci$a4g$1@node2.news.atman.pl>
<x...@4...net>
<lo0kbc$o5m$1@node1.news.atman.pl>
User-Agent: G2/1.0
MIME-Version: 1.0
Message-ID: <6...@g...com>
Subject: Re: Szkodliwość masturbacji
From: glob <r...@g...com>
Injection-Date: Fri, 20 Jun 2014 08:24:23 +0000
Content-Type: text/plain; charset=ISO-8859-2
Content-Transfer-Encoding: quoted-printable
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:684927
Ukryj nagłówki
Jakub
Dokładnie, Ikselki i inne prosięta to po prostu za pyska złapane zwierzęta, prosze
bardzo:
Bardzo celnie opisał to Erich Fromm, nieżyjący już filozof i psychoanalityk. Zauważył
on, że seksualność jest jedyną potrzebą fizjologiczną człowieka (obok jedzenia,
picia, oddychania i snu), którą da się powstrzymać. Jednakże nie w pełni, ponieważ
nie da się do końca wyzbyć czegoś, co jest nam przyrodzone. W taki czy inny sposób
stłumiony popęd seksualny przedziera się do psychiki. Mogą to być sny, niechciane
myśli czy skojarzenia. Swojej cielesności nie potrafili wyzbyć się nawet niektórzy
święci, choć trzeba przyznać, że walczyli dzielnie - św. Benedykt na przykład zabijał
swoje seksualne myśli przez tarzanie się w pokrzywach. Być może jest to nawet całkiem
skuteczny sposób, trudno byłoby jednak rozpropagować go wśród współczesnej młodzieży,
której niespieszno przecież do ołtarza.
Wracając jednak to poglądów Fromma. Uznał on, że wzbudzanie poczucia winy daje
najskuteczniejszą kontrolę nad umysłami. Ingeruje bowiem w bardzo istotną część
psychiki, którą mają wszyscy ludzie poza psychopatami - wspomniane już superego. Tak
się składa, że żyjąc w świecie surowych zakazów nakreślonych przez doktrynę katolicką
poczucie winy musi czuć dosłownie każdy z tego prostego powodu, że żaden zdrowy
człowiek nie jest w stanie całkowicie wyzwolić się od swojego popędu seksualnego.
Choć można próbować, ostatecznie i tak ponosi się bolesną porażkę.
Ta zależność jest podstawowym mechanizmem sprawowania kontroli stosownym przez
Kościół katolicki. Od poczucia winy nie ma żadnej ucieczki, bo poprzez wprowadzenie
do doktryny pojęcia nieuniknionego "grzechu pierworodnego", jego ciężar został
przypisany wszystkim bez wyjątku. Jesteśmy więc z założenia winni i źli, a tym samym
kompletnie zależni od Kościoła, bo to on udziela (lub nie!) rozgrzeszenia, przyznając
sobie prawo do obdarzania poczuciem ulgi. Jego podejście różni się fundamentalnie od
praktyk dominujących w religiach protestanckich, które nie wymagają spowiedzi przed
kapłanem, tylko bezpośrednio przed Bogiem. Poczucie winy łamie dumę i godność,
uderzając w sam rdzeń samoakceptacji. W konsekwencji zniszczona zostaje niezależność
człowieka, bo jedyną drogą od odzyskania spokoju ducha i poczucia własnej wartości
jest powtórne upokorzenie, czyli wyznanie swoich grzechów przed księdzem nakładającym
psychiczną karę zwaną pokutą. A taka zależność daje faktyczną władzę nie tyle nad
"duszami", co po prostu umysłami.
Ale nie tylko o władzę duchową tu chodzi. Sojusz ołtarza z tronem od zawsze polegał
na utrzymywaniu społeczeństwa w strachu przed "grzechem pychy", mogącym popchnąć
ludzi do obalenia monarchy, którego - jak nauczał Kościół - "cała władza pochodzi od
Boga". Tym samym seksualność stawała się narzędziem sprawowania rządów. I to nie
tylko w świecie chrześcijańskim, bo podobne patenty znane były także komunistycznym
tyranom. W Chinach pod rządami Mao Tse-tunga także próbowano zawładnąć seksualnością.
Państwo rozdzielało małżonków, wysyłając do pracy w różnych obozach. Para mogła
przebywać razem tylko przez 12 dni w roku. Karano nie tylko cudzołóstwo, ale także...
onanizm. Każdy, kto nie umiał stłamsić swojej seksualności, "grzeszył" przeciwko
rewolucji.
Swoją drogą warto zauważyć, że treści prawd religijnych czy ideologicznych nie są
przypadkowe. Zawsze w jakiś sposób służą społeczeństwu, a przynajmniej jego
uprzywilejowanej części. Podlegają także ewolucji, nawet jeśli z założenia się
nieomylne i niezmienne niczym Pismo Święte. Kościół od niepamiętnych czasów potępiał
onanizm, wywodząc swoją dezaprobatę od mitycznego "grzechu Onana". Szkopuł w tym, że
to zwykła manipulacja. W istocie biblijny Onan nie bawił się w masturbację, a jedynie
stosował... antykoncepcję. Jego grzech polegał na prowadzeniu stosunku przerywanego,
podczas którego mężczyzna - mówiąc kolokwialnie - spuszczał się na ziemię. W istocie
była to ważna przewina, ale należy ją rozumieć w zupełnie innych kategoriach. W
czasach biblijnych kluczem do sukcesu danej społeczności była jej liczebność,
przekładająca się na siłę bojową plemienia żyjącego w ciągłym zagrożeniu atakiem
sąsiadów. Kiedy Onan "tracił z siebie nasienie na ziemię", jego partnerka nie
zachodziła w ciążę. W efekcie kolejne dzieci nie zwiększały siły militarnej
plemienia, co zostało potępione w formie tej dydaktycznej opowieści. Swoją drogą Onan
nie oślepł, co wedle powszechnego mniemania miało jeszcze do niedawna grozić
onanistom, tylko od razu został przez Boga... zabity. No cóż, Jahwe nigdy nie był
szczególnie pobłażliwy, tak więc uważajcie.
Niemniej ci wierzący, którzy czytają Biblię ze zrozumieniem, mogą się nieco wyluzować
- masturbacja to nie grzech. A już na pewno nie kobieca. Prawdziwym grzechem wedle
wspomnianego fragmentu jest właśnie antykoncepcja, co z grubsza zgadzałoby się z tym,
czego nauczał Jan Paweł II i współcześni nam hierarchowie. Chociaż z drugiej strony w
XXI wieku nieco trudne musi być dosłownie traktowanie mądrości, powstałych w czasach,
kiedy sukces narodu zależał od jego dzietności, a szczytem techniki była zwykła
taczka.
Religia pojmowana dosłownie i rygorystycznie staje się systemem totalitarnym, w
którym strażnik i więzień to ta sama osoba, czyli my sami. Istotą jego ustroju jest
dążenie do całkowitej władzy nad człowiekiem, zmonopolizowanie jego wiedzy o świecie,
myśli, uczuć, poczucia godnośc
|