| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2002-06-22 15:30:45
Temat: Re: To juz koniec....On Sat, 22 Jun 2002 16:58:47 +0200, amber wrote:
>
>Sekret sukcesu nie jest żadnym sekretem. Można go ująć w kilku prostych
>słowach: Jeśli myślisz, że potrafisz, albo jeśli myślisz, że nie potrafisz,
>to masz rację w każdym wypadku. Jest tak, jak myślisz."
>
>Skończył, zaległa cisza, a gdy spojrzał po sali, ujrzał ludzi zasłuchanych w
>słowa, które powoli zapadały im w pamięć, w podświadomość, w tajny program
>umysłu. W zupełnej ciszy zszedł z mównicy. Wróci tu za tydzień.
>
Aleee sie czytalo! Dorzuce pare swoich refleksji, zyczac Piotrowi wiary we wlasny
sukces.
Magda N
////////////////////////////////////////////////////
//////////////////////////
O POTRZEBIE SUKCESU
"Granicę sukcesu wyznaczają ponoszone porażki."
- Kazimierz Chyła
"Nie ma sukcesu bez wiary w sukces."
- powiedzenie
Ponieważ jesteśmy tu właściwie wciąż przy prezentacji,
którą zawsze dobrze jest zacząć od zaprezentowania własnych
osiągnięć, postanawiam więc pójść na skróty i zaprezentować się
Wam od razu jako kobieta sukcesu i to sukcesu permanentnego. A
mój sukces jest też nie byle jaki.
Od czasu kiedy zdobyłam po desperackiej batalii francuskie
prawo jazdy, czuje się nieprawdopodobnie dumna z siebie i
prawdziwie wyzwolona za każdym razem, gdy uda mi się w
codziennej drodze do pracy szczęśliwie i bezkolizyjnie włączyć
do szaleńczego autostradowego ruchu.
Już motorowery prujące z prędkością 30 km na godzinę
przyprawiają mnie o gęsią skórkę, a co dopiero mówić ogromne,
przegubowe ciężarówki napierające zewsząd ze zrozumiałą uciechą
znudzonych kierowców bawiących się świetnie widokiem
sparaliżowanej strachem bonne femme z prowokującym zielonym
listkiem na tylnej szybie. Dobrze mówię, za każdym razem jest
to dla mnie wyczyn nie lada. Salto mortale, co najmniej Mont
Blanc i trochę kamikadze. Tylko ja sama wiem, ile mnie to
kosztuje. Upieram się więc, że jest to mój niezaprzeczalny i
wielokrotny sukces.
Podziwiamy odwagę żołnierza, zwycięstwo alpinisty, pełną
wyrzeczeń ascezę mnicha. Konstatujemy zachowania z pozoru
bezużyteczne, zapalczywość, namiętność graniczące z ekstremą.
Podziwiamy takich ludzi, ale najczęściej nie potrafimy
zrozumieć ich całkowitego zapamiętania się w dążeniu do celu.
Porównując się z ludźmi sukcesu, czujemy się bezradnie
niezdolni ni do heroizmu, ni do żadnej prawdziwie
zdeterminowanej postawy. W takim porównaniu wypadamy blado,
kulimy uszy po sobie, stwierdzając ze zniechęceniem - sukces
nie dla mnie.
A nie jest to prawda, bo walka z przeszkodami, pokonywanie
pojawiających się trudności uwieńczonych powodzeniem lub jego
brakiem towarzyszy nam przecież od zawsze. Już nawet bardzo
małe dziecko musi zaakceptować, przeskoczyć pewien prog
frustracji, aby móc postąpić w rozwoju. Ta frustracja staje się
alarmem, dopingiem do działania mającym na celu zaspokojenie
manifestujących się potrzeb.
Na szczęście dla nas, poza potrzebami fizjologicznymi,
odczuwamy również potrzeby psychoafektywne, zwane wtórnymi,
lecz dla naszej psyche pierwszorzędnej wagi. Mamy potrzebę
bezpieczeństwa, miłości, poczucia własnej wartości. I właśnie
ta ostatnia sprawia, że odnajdujemy w sobie pragnienie i silę
do pasowania się z przeciwnościami. By potwierdzić własną
wartość, przymierzamy się do coraz to trudniejszych zadań.
Już samo życie wysuwa przed nami problemy, zmusza do
wysiłku, pokonywania przeszkód. Ale nam jakby tego mało. Sami
sobie stawiamy ostre wymagania, planujemy ambitne dążenia -
podnosimy poprzeczkę. Czujemy w sobie jakąś niewytłumaczalną
potrzebę przewyższenia się, wyjścia poza nakreślone już
możliwości, przełamania limitów, przekroczenia bariery
zaliczonych osiągnięć. Nie czujemy się dobrze zbyt długo
siedząc na przysłowiowych laurach. Lawa gotowości do następnych
i następnych wysiłków w nas bulgocze. Nieraz biorą się z tego
wulkaniczne wybuchy, niekiedy jedynie mały smrodek, ale w sumie
nie to jest ważne.
Ważna jest właśnie ta gotowość, dążenie do celu i próba
własnych sił. Stawiamy sobie ideały, przymierzamy się do
ponadczasowych wartości, szukamy humanistycznych prawd. Są one
dla nas prowokacją, wyzwaniem i jednocześnie silnym magnesem.
Ideały nas przerastają, wydają się niedosiężne, lecz kuszące.
Jeżeli nie możemy ich osiągnąć, wzbiera w nas już tylko
pragnienie, by się choć do nich zbliżyć. I jest to ważne, by
iść za tym głosem.
Tylko dzięki temu możemy wyjść z zamkniętego
egocentrycznego światka, wąskiego indywidualizmu. W dążeniu do
ideałów, w tym przeskakiwaniu samego siebie stajemy na drodze
szeroko pojętej samorealizacji: ideologicznej, kulturowej,
duchowej. Nasze życie nabiera rozmachu, fantazji i to jest
piękne. Bardziej lubimy szaleńca porywającego się z motyką na
słońce niż ostrożnie pełzającego ludzkiego gada.
A sukces w tym wszystkim, nasza satysfakcja? Moje
powodzenie jest na miarę mojego wysiłku. To odczucie czysto
subiektywne, nic więcej. Samocena jest jedynym rzetelnym
kryterium naszych osiągnięć, chociaż często zmuszani jesteśmy
do liczenia się z druzgocącą krytyką lub litościwą pochwałą
naszych poczynań przez innych. Pochwaliłam się na wstępie moimi
codziennymi automobilowymi sukcesami i musicie je uznać lub je
zlekceważyć. Nie zmieni to jednak w niczym mojej satysfakcji,
chęci chełpienia się i poczucia dumy. Biorąc pod uwagę zakres
postawionych sobie wymagań, stopień trudności przy ich
realizacji, tylko ja sama mogę mówić o powodzeniu lub porażce.
Jakie aspiracje, taki sukces.
I jeszcze może tylko o potrzebie powodzenia, sukcesu. Bez
niego ciężko by było. Nikt nie zazdrości Syzyfowi jego
syzyfowej pracy. Beznadziejne takie turlanie kamieni pod górę
bez efektu i końca. Kamień choć ciężki, z mozołem przepychany
musi kiedyś wreszcie zostać na szczycie, budować opokę. Tylko
to nas zachęci do dalszego wysiłku. Sprawdzimy się, uwierzymy w
siebie, nabierzemy przekonania o własnej wartości. A to już
więcej nawet niż połowa sukcesu, prawie gotowy sukces. Tylko
sprężyć się, by po niego sięgnąć. A warto.
Magdalena Nawrocka
www.geocities.com/magdanawrocka
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2002-06-22 18:54:57
Temat: Re: To juz koniec....Dnia 22 Jun 2002 17:30:45 +0200, Magdalena Nawrocka napisał/napisała:
> Aleee sie czytalo! Dorzuce pare swoich refleksji, zyczac Piotrowi wiary we wlasny
> sukces.
Nie obraz sie.. Ja liczylem,ze dodasz cos od siebie w innej formie niz ta
ponizsza :/
Odnosze (to moje wlasne zdanie :) wrazenie,ze Ty masz mnotswo tego rodzaju
przemyslen na KAZDA okazje :)))
Popraw mnie jesli sie myle :))
--
Motto: * Byle do 21 października ! * Pawel -PAPIK- Pomorski
PAPIK - Positronic Android Programmed for Infiltration and Killing
GG: 70701
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-06-23 11:34:37
Temat: Pomagam sobie czy jemu
POMAGAM SOBIE CZY JEMU
"Trzy czwarte życia trawimy na chceniu bez uczynku i na
uczynkach bez chcenia."
- Denis Diderot
Pamiętam, jak przed kilku laty, pracując jeszcze w jednym
z paryskich hoteli, przebiegłam w pośpiechu obok siedzącej na
podłodze kobiety z maleńkim dzieckiem na kolanach, by wskoczyć
na ostatnich nogach do mającego już ruszać metra. Wytrzymałam
trzy stacje, po czym wysiadłam, by zrobić w tył zwrot -
mordercza gonitwa po ośmiogodzinnym dniu wyczerpującej pracy do
punktu wyjścia, gdzie odnalazłam tę matkę. Nie wiem, czy to
miłosierdzie. Prawdopodobnie moja zbyt bujna wyobraźnia. Gdybym
nie odnalazła tej kobiety i nie dała jej tych paru franków,
wiem, że ten podświadomie zarejestrowany w mej głowie
wstrząsający obrazek nie dałby mi spokoju. Męczyłby mnie i
dręczył - straszne! Ciągle mam wrażenie, które mogłabym nazwać
wyrzutami sumienia, że pomagając innym, mam na względzie swój
egocentryczny psychiczny komfort. Od razu jakoś mi lżej, a ja
cholernie lubię to uczucie. :-)
Czy więc tak zwane dobre uczynki są całkowicie intuicyjne
czy też być może kierowane premedytacją? Ktoś żartobliwie
powiedział, że wierzący stara się zarobić trochę mocnych
punktów u Pana Boga, a ktoś inny dodał, że wiara bez ofiar, bez
dobrych uczynków jest martwa. No tak, nakazy wiary, intuicja,
kalkulacja, premedytacja, kilka tak bardzo różnych motywów
postępowania. Który jest moim? To w końcu, dając te kilka
franków napotkanemu żebrakowi, pomagam jemu czy sobie?
Nie, stanowczo moim motywem nie jest premedytacja, którą
rozumiem jako zaplanowanie, obmyślenie jakiegoś czynu, gestu z
wyprzedzeniem. Wprost przeciwnie: absolutna spontaniczność,
jakby poetyczniej powiedzieć - odruch serca i jednak na pewno
intuicja. Nie obdarzam wszystkich żebraków jak leci. Byli tacy,
którzy próbowali mnie oszukać, co im się zresztą bez problemu
udało. Ale tylko ten jeden - pierwszy i ostatni raz. Tak im
dałam popalić swoją niewyparzoną gębą, że do dzisiaj, gdy widzą
mnie w centrum handlowym, którego jestem stałą klientką,
zmywają się, jakby ich nigdy nie było i jeszcze swoich kolesiów
przede mną ostrzegają. Dać temu, kto naprawdę potrzebuje, to
dopiero jest sztuka. Taki moralny strzał w dziesiątkę.
Uważam, że ustawienie żebraka na naszej drodze jest w
pewnym sensie sprawdzianem dla naszej motywacji. Czy bywa więc
w takim razie bezinteresowność? Czy zawsze potrzeba
obdarowywania innych wynika z jakichś mniej lub lepiej
uświadomionych względów?
Może wynikać z naiwności i głupoty - proszą, to daję;
Może wynikać z egocentryzmu - daję, więc jestem lepsza,
szlachetniejsza;
Może wynikać z poczucia winy - daję, więc może będzie mi
zapomniane to, co w życiu nawaliłam;
Może wynikać z poczucia lęku - nie dam, może sama już
wkrótce nie będę miała tego, co mam;
Może wynikać z chęci ewentualnej zapłaty - to zbieranie
punktów u Pana Boga;
Może też wynikać z dążenia do Miłości i Dobroci. Świadoma
jestem tego, że brzmi to jak wyświechtany banał. Gdy jednak
przychodzi ono, to dążenie, naturalnie i właśnie z wewnętrznej
potrzeby, staje się moralną dyrektywą i jednocześnie wspaniałym
zadośćuczynieniem. Taka rekompensata sama w sobie. Nie
wykalkulowana, nie wyspekulowana, ale jednak - mocna moralna
rekompensata. Ten psychiczny komfort - oceniłam, że trzeba dać,
więc dałam. Piękne odczucie! A więc egoizm? Dać, by otrzymać
coś, co się lubi? Uszczęśliwić kogo? A samego siebie. Oj,
nieładny taki egoizm! A niech tam, jak będzie trzeba, to
odpokutuję i już!
;-)
Magdalena Nawrocka
www.geocities.com/magdanawrocka
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |