Data: 2007-09-28 21:08:03
Temat: Re: Trening umysłu
Od: "michal" <6...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Ikselka" napisał w wiadomości :
>> Ty widzisz w tym szukanie poklasku, a ja widzę szukanie wsparcia w
>> pokrywaniu kosztów na pomocne działanie i pokazywanie istniejącego
>> problemu szerokiej rzeszy ludzi dobrej woli, którzy mogą pomóc, a nie
>> wiedzą komu mogliby.
> Wiedzą, wiedzą: dla chcącego...
Bez mediów nie wiedziałabyś nawet, co Dymna robi.
>> Matka Teresa szukała go w inny sposób, ale także korzystała ze wsparcia.
> Oczywiście, ale przecież nie zajmujemy się tu analiza porównawczą tych
> dwóch osób.
> Na pewno M.T. zdystansowałaby każdego.
Prawda.
>>>>> Ona jest przede wszystkim aktorką. Nie ma bezinteresownego aktora na
>>>>> bożym świecie. Aktorstwo towarzyszy im na każdym kroku. Akcje
>>>>> charytatywne - to też gra. Oni sami zapominają, kim są, bo dawno sobą
>>>>> nie byli. Dlatego z taka rezerwą podchodzę akurat do tej działalności,
>>>>> choć widzę także jej pozytywne aspekty i efekty.
>>>> Ja jestem przekonany, Ikselko, że każdy aktor jest inny prywatnie.
>>>> Jeden będzie swołoczem, a drugi samarytaninem.
>>> Tak, zależy, kogo gra, na kogo się kreuje. Dużo przebywałam kiedyś w tym
>>> środowisku, z racji pewnej znajomości bliskiej teatrowi. Napatrzyłam się
>>> i to potwierdziło moje wcześniejsze=aktualne sądy :-)
>> I tak są subiektywne... ;)
> A Twoje, lub Fra - nie są?
> :-)
Są.
>>>> Nie można sądzić, że aktor wszystko udaje.
>>> Nie, może kochać, czuć smak kawy, przeżywać uniesienia miłosne, ale na
>>> zewnątrz ciągle się kreuje, nie tylko na scenie.
>> W to właśnie nie wierzę. :)
> To nie jest kwetia Twojej wiary, oni po prostu tacy sa.
No to mamy swoje subiektywizmy czy nie? ;))
>>>> W ten sposób możnaby powiedzieć, że każdy ginekolog to świnia, każdy
>>>> trener naszych Złotek to erotoman, psychiatra to psychol, a pan od wf-u
>>>> to pedofil.
>>> To za daleko posunięte uogólnienie. Weź pod uwagę, że aktorstwo to
>>> szczególny przypadek prostytucji, a może najgorszy: prostytuowanie się i
>>> ciałem, i duszą. Jeśli aktor tego nie robi, nigdy nie będzie dobrym
>>> aktorem. Dlatego ci dobrzy - już nie wiedza, kim są tak naprawdę, bo gra
>>> zajmuje im większość życia.
>> Sorry, ale teraz to już przesadziłaś! Każdy artysta musiałby być
>> prostytutką, jako że daje innym siebie i chętnie bierze pieniądze za
>> swoje dzieła.
>> Podobnie brzmiące byłoby twierdzenie, że każda żona, która nie pracuje,
>> sprzedaje się mężowi za utrzymanie domu. :)
> Wybacz, ale małżeństwa w to nie mieszaj. To związek biologiczny. Dla
> wielu - też emocjonalny i religijny. Ekonomiczny - na końcu.
> Poza tym - nie sprzedaje się, lecz oddaje drugiemu. Nie myśl, że uderzasz
> w moją czułą strunę. Na zimno Ci powiem, że jako niepracująca żona dałam
> mojemu mężowi więcej, niż zdołałby kupić za wszystkie jego pieniądze -
> wliczając w to tylko dzieci, to już starczy :-)
Nie bierz tego, co napisałem, do siebie. Ja właśnie tak uważam, że ludzie
dają siebie innym ludziom, ale nie tylko w małżeństwach. Można dawać coś
bezpośrednio społeczeństwu i można jednej, dwóm i grupom osób. I nie
chciałbym się tutaj dopatrywać forsowania jakichś partykularnych interesów,
"bo są aktorami, bo są politykami czy reprezentują jakiekolwiek grupy
zawodowo-hobbystyczne. Każdy z nich może być tym aniołem i każdy może być
hohsztaplerem. To nie pomiędzy grupami zawodowymi biegnie linia podziału.
>>> Powiedz, skąd się np. bierze u aktorów takie nasilenie rozwodów,
>>> romansów, skandali?
>> Większa wrazliwość, moja droga, większa wrażliwość. Dlatego nie każdy
>> może być aktorem. :)
> Raczej mniejsza. Mylenie rzeczywistości z fantazją. Jak dzieci i gry
> komputerowe - "zabij go, zabij!" - i co, nic się przecież nie dzieje!
> Przenieśmy to w rzeczywistość! I - mamy rozwód, zdrady, skandale.
Nie masz przypadkiem jakiejś obsesji na punkcie środowiska aktorskiego? :)
>>> I żeby nie było: w tym przypadku TA prostytucja nie budzi mego
>>> zgorszenia, bo służy warsztatowi i rozwojowi kultury. Ale jednak to
>>> prostytucja.
>> Zamykam oczy nie mogąc tego czytać!... ')
> Najwyraźniej słowo "prostytucja" kojarzy Ci się tylko ze sprzedajną
> miłością :-)
> Prostytucja nie musi gorszyć! - pozostając prostytucją w swej istocie.
Nie znasz innych określeń, tylko musisz użyć słowa pejoratywnego? Nazywajmy
rzeczy po imieniu, a nie dzielmy prostytucję na złą i dobrą. Taką mam
propozycję... żebym nie musiał zgadywać, czy Ty chcesz aktorów obrazić, czy
podziwiać... ;)
>>>> Wracając do aktorstwa to jestem nawet przekonany, że to oni właśnie
>>>> potrafią odróżnić, kiedy grają, a kiedy są sobą - poniewasz dobrze
>>>> znają swój warsztat, którym sie posługują.
> Tak dobrze, że nie chce im sie wracać "w siebie", bo szkoda czasu i
> energii na te powroty, można wypaść z wprawy :-)
Z wypowiedzi znanych aktorów pamiętam zupełnie inne opisy relacji i
zależności na linii praca - życie prywatne. Zresztą w innych profesjach też
wielu ludzi wyraźnie odmiennie spędza czas w pracy i w domu. Dobrze na
zdrowie psychiczne działają przeciwieństwa i dystans między jednym a drugim.
>> Dlaczego ucapiłaś się tej biednej Dymnej!
>> Przecież historia zna wielu ludzi, którzy poświęcili się w całości dla
>> innych, bo mieli presję, żeby pomagać możliwie wszystkim, komu uważają,
>> że są w stanie. Zeby już daleko nie szukać: Kotański, Jan Paweł II,
>> Owsiak... Jedni czuja sie lepiej w wielkich przedsięwzięciach, inni w
>> lokalnych małych przypadkach. I jednym i drugim chwała za to! :)
> Tylko że Jan Paweł II mało, że całkowicie poświęcił siebie, to jeszcze
> zapewnił kontynuację swego dzieła po wsze czasy, czyli jego permanentność.
> Zapewnia to instytucja, której był głową.
> I nie świadczył pomocy materialnej na wielką skalę, lecz duchową. Czyli
> dawał wędkę.
> Co do "całości poświęcenia" pozostałych osób, które wymieniasz,
> dyskutowałabym długo, nie umniejszając jednak wcale ich pozytywnego
> znaczenia.
Nastawiasz się na ujemne skutki uboczne w działanu pasjonatów. A to
przesłania ich dokonania. Ja nie lubię szukać dziur w całym. Nie ma to dla
mnie większego sensu. Tym bardziej, że o jakichś spektakularnych
nieszczęściach wynikających z działalności tych i podobnych osób chyba nie
słyszałem.
Bo wybacz, ale Twoja teza o rozbudzeniu niespełnionych nadziei nijak się nie
ma do nieszczęść wszelakich.
>>> Branie odpowiedzialności za tłum potrzebujących to nieodpowiedzialność.
>>> Matematycznie traktując - analogia do odpowiedzialności zbiorowej, która
>>> jest też zawsze żadna.
>> Nie rozumiem, jak można mniemać, że pomagając szkodzi się.
> Nie mniemam tak! Tak to zrozumiałeś? Ja rozgraniczam aspekty pomocy.
> Rozważam je. Biorę pod uwagę. Ważę. Myślę, czy stać mnie na konkretną
> formę pomocy, obliczam.
A oni się nie chrzanią, tylko biorą byka za rogi. Resztę rozpatruja już w
praniu. I tym oni różnią się od nas, którzy się zastanawiamy, ważymy,
obliczamy... o psia mać! umarł ktoś! a ja chciałem mu pomóc, nie zdążyłem!
Spieszmy się kochać ludzi.... :)
>> Nawet jak się nie uda, to lepiej było próbować niż zaniechać.
> Nawet jak się zawiedzie czyjąś nadzieje?
Oczywiście że tak. Po trzykroć tak. Dlaczego obawiasz się niespełnionych
nadziei, skoro da Ci nawet dwie minuty radości z życia więcej. Tylko.
>> Nadzieja nie zabija. Chociaż wg Ciebie zdaje się, że tak.... ;)
> Zawiedziona nadzieja zabija.
Chyba tylko frustratów. Jeżeli coś kogoś zabija, to prędzej świadomość
własnego nieudacznictwa, prześladowcza mania lub jakieś inne kłopoty z
własna psychiką ale na pewno nie nadzieja, która się nie spełniła.
>>> Ale to ciągle nie są kryteria wyboru konkretnego przypadku "do pomocy".
>>> Obawiam się, że gra tu rolę tylko i wyłącznie medialność pani Dymnej,
>>> branie pod uwagę, co ciekawiej będzie wyglądało przed kamerą, co
>>> bardziej wpłynie na oglądalność - niestety...
>> Przy dobrej organizacji nie ma osób pozostawionych bez pomocy.
> Cała Afryka czeka na dobrą organizację...
> Dzieci w Ameryce Łacińskiej też czekają.
> Tysiące bezdomnych w Polsce też...
Więc czemu chcesz umniejszać osiągnięcia tych, których jest zbyt mało?
>> Angażowanie w pomoc inne osoby, wykorzystywanie pomysłów innych osob,
>> informowanie, ogłaszanie (tv, prasa), wykorzystywanie chęci niesienia
>> pomocy od osób, które takiej pomocy doświadzyły i w ten sposób
>> odwdzięczają się światu: pomagaja innym, bo cos odkryli w sobie, coś się
>> w nich zapaliło...
> Byleby tylko zabawa nie polegała na podobaniu się sobie.
XLko, błagam Cię, strząśnij z siebie te czarne okulary! ;DDDD
Nawet, jak ktoś pomaga innym skutecznie, bo ma wielkie parcie na szkło - to
i tak czyni bardzo wiele. :)
--
pozdrawiam
michał
|