Data: 2008-12-12 12:29:11
Temat: Re: Trochę...
Od: Ikselka <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Fri, 12 Dec 2008 12:52:25 +0100, medea napisał(a):
> Ikselka pisze:
>
>> No i, kiedy nawet ta żywa muzyka nie odpowiada, to człowiek zawsze może
>> skupić się na czymś zupełnie innym
>
> Ja sobie zwykle w takich sytuacjach obieram za obiekt obserwacyjny
> jakiegoś muzyka i przyglądam się, jak gra.
>
>> a jeśli odpowiada, to zawsze jest coś,
>> co rozprasza - mnie np. okropnie drażniło na jednym z teledysków Nigela
>> prezentowanych w tym (chyba) wątku opadające ramiączko od biustonosza
>> jednej z altowiolistek na pierwszym planie w pewnym momencie.
>
>> Jednemu panu (ś.p.)w kieleckiej Filharmonii ciągle zsuwał się z głowy
>> tupecik.. i takie tam "towarzyszace" efekty jednych potrafią wytrącać z
>> równowagi podczas słuchania koncert, a innych uratować od uśnięcia ;-)
>
> A kiedy muzyka mnie pochłania, to nic innego dla mnie nie jest ważne.
> Mogliby nawet na golasa grać. ;)
>
> Ewa
Tia, a jakbyś tak siedziała w pierwszym rzędzie na koncercie
wiolonczelisty, który w chwilach euforii dyszy, stęka i prycha śliną? -
nigdy od tamtej pory nie siadam w pierwszym rzędzie.
Aha, i jeszcze stco rusz mu pękało grupowo, żtp., włosie w smyczku, tak
ostro grał - musiał od czasu do czasu je urwac. Poniewaz wiem, że nie wolno
tego robić w ten sposób, siedziałam jak na szpilkach - cały efekt upojenia
muzyką diabli wzięli...
Przypuszczam jednak, że to zależy od klasy solisty, gdyby to robił Kennedy
(oprócz tego plucia, co jest nie do zniesienia w żadnym wydaniu), to bym
chyba nawet nie zauwazyła :-D
|