Data: 2000-10-03 12:49:36
Temat: Re: VILCACORA dla naiwnych
Od: "Wieslaw Tomczak" <t...@q...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Piotr Zielinski" <p...@a...gda.pl> napisał w wiadomości
news:000701c02d0e$2db67c20$3a481399@zielinski.amg.gd
a.pl...
> > Temat: Re: VILCACORA
>(PZ) Czlowieku, zastanow sie, co robisz. Sprzedajesz lek na raka, ktory nie
dziala, a moze nawet szkodzi.
(WT) - nie sprzedaje leku na raka ale jeden z preparatow ktory jak wiele
innych rzeczy (w tym rownież marchew) ma wlasciwosci korzystne dla zdrowia i
podobnie jak marchew nie dzialania szkodliwego.
Czy myslisz ze ja zbijam na tym pieniadze??? Pisalem juz Ci kiedys i
przeslalem dokumentacje choroby mojej mamy ktora zdaniem lekarzy z Kliniki
Onkologicznej z Bydgoszczy jest beznadziejnym przypadkiem i jedyne co
medycyna mogla nam zaoferowac to wizyty przez okolo miesiaca czasu lekarza i
podawanie coraz to silniejszych srodkow znieczulajacych. Kobieta, ktora juz
rok temu miała życ tylko miesiąc wychodzi nawet na spacer z psem. Nowotwór
nie ustąpił ale co jest istotne to to ze dalej sie nie rozwija i uwazam ze
nawet dla tego roku zycia warto bylo sprobowac czegos wiecej niz tylko
oferowana przez medycyne morfina i "akt zgonu z adnotacja ze wykorzystano
wszystkie dostepne metody leczenia".
(PZ) W badaniach in vitro olbrzymia ilosc zwiazkow wywoluje apoptoze i
smierc komorek nowotworowych. Na przyklad wyciag z marchwi, ktory zawiera
retinoidy. Ale nie mozesz na tej podstawie twierdzic, ze Vilcacora leczy
raka. Dlaczego nie zajmiesz sie sprzedaza marchwi?
> (WT) - Nigdy nie twierdzilem ze Vilcacora leczy raka, byc moze to wlasnie
nadzieja leczy, a moze marchew??? Nie jestem lekarzem wiec nie nie
wypowiadam sie w tej sprawie, zostawiam to fachowcom. Nawet jesli Vilcacora
daje uzdrawiajaca nadzieje, to gotow jestem sprzedawac vilcacore, jesli
natomiast badania wykażą to zasługa marchwi to otwieram sklep warzywny. A
jaki preparat lub metode Ty mozesz zaoferowac jako lekarstwo na raka???
Czy na pewno jest skuteczne??? Czy we wszystkich przypadkach??? A jesli
nawet aż w 80% to co pozostaje dla tych 20% korym nie pomoglo???? Czy tylko
satysfakcja ze maja duzo czasu aby przygotowac sobie pogrzeb o jakim
marzyli???
Dlaczego tym 20% chcesz odebrac wszelka nadzieje (łącznie z ta, ktora
leczy)???
- Preparaty te dopuszczone sa normalnie do sprzedazy w takich krajach jak
Wlk.Brytania, Francja, USA, Kanada, Japonia i w wielu wielu innych. Czy
sadzisz ze tamtejsze Ministerstwa Zdrowia zatrudniaja samych debili, ktorzy
dopuscili takie "trucizny" do obrotu. A moze ich stopien rozwoju i postep
medyczny jest jeszcze na etapie epoki kamienia łupanego.
Czy masz dostep do danych statystycznych??? U nas czy u nich odnotowywuje
sie większy % wyleczalnosci chorób nowotworowych nie mowiac juz o ogólnym
stanie zdrowia społeczeństwa ani o dostepie do usług medycznych.
Jedyne w czym mozemy byc zgodni to to ze niekorzy ludzie robia straszny
biznes na sprzedazy preparatow ktore nie zostaly jeszcze dopuszczone do
sprzedazy u nas w Polsce. Ale robia to tylko dlatego ze jest na te produkty
zapotrzebowanie. To ze cos nie jest dopuszczone u nas a dopuszczone jest w
innym kraju nie znaczy ze amerykanom, kanadyjczykom, francuzom i
brytyjczykom dany produkt nie szkodzi ale dla nas jest szkodliwy. Swiadczy
to tylko o tym jak zbiurokratyzowna jest procedura rejestracyjna u nas w
Polsce. Gdyby preparaty te byly dostepne normalnie w sieci aptek i sklepow
dietetycznych na pewno ich cena bylaby nizsza.
Mam inne, calkiem niezle zrodlo utrzymania i oferujac komus
mozliwosc odkupienia czesci posiadanych przeze mnie zapasow nie czynie tego
z checi zysku. Tego co zarobilem na odsprzedazy nie wystarczyloby Tobie
nawet na jeden obiad.
A co sadzisz o przysiedze Hipokratesa i zasadzie aby przede wszystkim nie
szkodzic??? Oficjalna nauka medyczna chyba nic nie mowi na temat roli
chusteczki do nosa, albo moczenia nog w goracej wodzie w przypadku kataru.
Czy z tego powodu ze metody te nie sa zaliczone do oficjalnych metod
leczenia nie moge sobie wymoczyc nog lub wydmuchac nosa w chusteczke albo
tez mam zabraniac aby moje dziecko stosowale te staroswieckie i nie do konca
zbadane metody??? Czy mam skazywac dziecko na dopuszczona do obrotu
witamine C produkcji jeleniogórskiej Polfy po której w małych ilosciach -
nie wida ć zadnych efektow a po wiekszych ilosciach - widac efekty
osadzajace sie w nerkach, czy tez kupic mu naturalnego pochodzenia witamine
po ktorej i widac efekty i nie ma tzw skutkow ubocznych a ktora ma jeden
starszny mankament - "nie dopuszczono jej jeszcze do obrotu w Polsce". A
jesli ją dopuszczą do obrotu w 2001 to bedzie znaczyło ze ten sam produkt w
roku 2000 szkodził a w 2001 juz leczy???
Nie mam nic przeciwko nadzorowi nad wprowadzaniem nowych produktow na rynek
polski ale widze jest to najczesciej wylewanie dziecka z kapiela. Wiele
produktow nie posiada jeszcze atestow glownie dlatego ze nie mamy u nas w
kraju mozliwosci dokladnego ich przebadania, albo dlatego ze ktos z gory
zaklada ze dany produkt nie dziala. Sluchalem kiedys wywiadu radiowego z
jednym z przedstawicieli Ministerstwa Zdrowia w sprawie Vilcacory ktory
stwierdzil ze "Vilcacora nie posiada zadnych wlasciwosci leczniczych gdyz
..................... nie przeprowadzono u nas w kraju wystarczajacych
badan" Nie sadzilem nigdy ze od tego czy nasi naukowcy maja fundusze lub
chęci na badania zaleza wlasciwosci roslin rosnących na drugiej półkuli.
Pozdrawiam
Wieslaw Tomczak
|