| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2000-01-28 11:44:49
Temat: Re: W pewnej szkole, w pewnym mieście...
> P. S. Dopiero w postscriptum napiszę, że powyższa dyskusja, skądinąd
> ciekawa, zeszła z toru głównego. Albowiem dyskusja "z faktami" jest
> (tudzież byłaby) o tyle konieczna, że takowe ustalenia nieuchronnie (co
> wcale nie oznacza - obiektywnie) zmierzają w niezbyt ciekawym - z mojego
> punktu widzenia - kierunku.
> Bo pojawiają się pytania: Co płynie z takich ustaleń?
> Jaką wartość praktyczną przynosi taka wiedza?
Proszę Pana
dla mnie zadaniem nauki (a wbrew mojemu zdaniu nauki społeczne uznaje
sie za, hmm, nauki) jest poszukiwanie _prawdy_. Jeżeli z tezy: "Nie ma
różnic między rasami" maja wynikać jakies wnioski prakytczne - to
zadaniem nauki jest tę tezę zweryfikować.
Natomiast doszukuje się w Pana wypowiedzi obawy przed rasizmem. otóż: w
normalnym ustroju jest kompletnie neitotne jaki jest kolor skóry
kogokoliwke. Jeżeli bowiem szukam np. pracownika - to zatrudnię kogos z
możliwie najlepszymi kwalifikacjami (przy równych kwalifikacjach - z
mniejszymi wymaganiami płacowymi). To chyba oczywsite?
W normalnym społeczeństwie sklepikarz, który nie chce obsługiwać
określonej grupy ludzi (np. blondynów, albo Żydów, albo zwolenników AWS)
- wymiernie traci. Bo zmniejsza się jego klientela. Praktyczny rasizm
jest bardzo drogim hobby. Ale też: jeśli ktos chce prowadzić sklep
"tylko dla łysych" - jest to jego prywatna sprawa. Wolny człowiek w
wolnym kraju.
Problem pojawia sie dopiero wtedy, gdy stawia się administracyjne
bariery komus zakładającemu sklep "Tylko dla brodatych". Ale jest to
wynikiem ingerencji administracji w gospodarkę - czyli jak zwykle wolny
rynek załatwia problem.
Czy wróciliśmy do tematu?
NB praktycznym efektem wymienionych przeze mnie prac jest domaganie sie
równego traktowania ludzi niezaleznie od koloru skóry. Bo obecnie w USA
preferuje się pewne grupy ludzi. Wprowadza się rodzaj odwrotnego numerus
clausus. Jakie sa tego praktyczne skutki - nie musze chyba pisać.
pzdr
TRad
--
nowa oferta, nowe mozliwosci, nowe ceny - http://rubikon.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2000-01-28 14:25:34
Temat: Re: W pewnej szkole, w pewnym mieście...Tomasz Radko <t...@p...onet.pl> napisał(a) w artykule
<3...@p...onet.pl>...
>
(...)
> Natomiast doszukuje się w Pana wypowiedzi obawy przed rasizmem. otóż: w
> normalnym ustroju jest kompletnie neitotne jaki jest kolor skóry
> kogokoliwke.
Co do obaw - zgoda.
W takim razie proszę jeszcze powiedzieć, gdzie jest ten normalny kraj, czy
ustrój? Mowa była o Polsce, USA - czy tutaj/tam właśnie?
(...)
> W normalnym społeczeństwie sklepikarz, który nie chce obsługiwać
> określonej grupy ludzi (np. blondynów, albo Żydów, albo zwolenników AWS)
> - wymiernie traci. Bo zmniejsza się jego klientela. Praktyczny rasizm
> jest bardzo drogim hobby.
Nie da się ukryć. Tylko co w sytuacji (hipotetycznej), gdy komuś będzie
chciało się pomimo to uprawiać podobne hobby?
Bo po Pana słowach:
> Ale też: jeśli ktos chce prowadzić sklep
> "tylko dla łysych" - jest to jego prywatna sprawa. Wolny człowiek w
> wolnym kraju.
zastanawiam się, czy, a jeżeli tak, to gdzie dostrzega Pan jakieś granice
tej "wolności"? (oczywiście, nie dotyczy to "sklepu dla łysych").
Bo przyznam, że niespecjalnie podoba mi się ustalanie zasad współżycia
społecznego mechanizmami wolnorynkowymi.
> Czy wróciliśmy do tematu?
Chyba tak.
>
> NB praktycznym efektem wymienionych przeze mnie prac jest domaganie sie
> równego traktowania ludzi niezaleznie od koloru skóry. Bo obecnie w USA
> preferuje się pewne grupy ludzi. Wprowadza się rodzaj odwrotnego numerus
> clausus. Jakie sa tego praktyczne skutki - nie musze chyba pisać.
To zależy o jakiego rodzaju preferencje chodzi. Bo tym samym zastanawiać
się można, czy państwo winno zajmować się np. ludźmi biednymi.
pozdrowienia
Paweł
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2000-01-28 15:49:06
Temat: Re: W pewnej szkole, w pewnym mieście...
Paul napisał(a):
>
> Tomasz Radko <t...@p...onet.pl> napisał(a) w artykule
> <3...@p...onet.pl>...
> >
> (...)
> > Natomiast doszukuje się w Pana wypowiedzi obawy przed rasizmem. otóż: w
> > normalnym ustroju jest kompletnie neitotne jaki jest kolor skóry
> > kogokoliwke.
>
> Co do obaw - zgoda.
> W takim razie proszę jeszcze powiedzieć, gdzie jest ten normalny kraj, czy
> ustrój? Mowa była o Polsce, USA - czy tutaj/tam właśnie?
Nieistotne. Kraj, w którym państwo nie ingeruje w życie obywateli
bardziej, niz jest to konieczne dla zapewnienia im bezpieczeństwa.
Zapewne powie Pan, że w takim przypadku nie ma obecnie na świecie
takiego normalnego kraju. I będzie Pan miał rację.
> (...)
> > W normalnym społeczeństwie sklepikarz, który nie chce obsługiwać
> > określonej grupy ludzi (np. blondynów, albo Żydów, albo zwolenników AWS)
> > - wymiernie traci. Bo zmniejsza się jego klientela. Praktyczny rasizm
> > jest bardzo drogim hobby.
>
> Nie da się ukryć. Tylko co w sytuacji (hipotetycznej), gdy komuś będzie
> chciało się pomimo to uprawiać podobne hobby?
Jego pieniądze, jego sprawa. Ręczę Panu słowem harcerza - że znajdzie
sie ktoś, kto splunie na swoje rasistowskie przesądy i zacznie
obsługiwać ohydnych brunetów.
> Bo po Pana słowach:
> > Ale też: jeśli ktos chce prowadzić sklep
> > "tylko dla łysych" - jest to jego prywatna sprawa. Wolny człowiek w
> > wolnym kraju.
>
> zastanawiam się, czy, a jeżeli tak, to gdzie dostrzega Pan jakieś granice
> tej "wolności"? (oczywiście, nie dotyczy to "sklepu dla łysych").
> Bo przyznam, że niespecjalnie podoba mi się ustalanie zasad współżycia
> społecznego mechanizmami wolnorynkowymi.
Nie bardzo wiem, o jakich zasadach Pan pisze. Czy państwo ma ingerować w
zasady działania sklepów???
> > NB praktycznym efektem wymienionych przeze mnie prac jest domaganie sie
> > równego traktowania ludzi niezaleznie od koloru skóry. Bo obecnie w USA
> > preferuje się pewne grupy ludzi. Wprowadza się rodzaj odwrotnego numerus
> > clausus. Jakie sa tego praktyczne skutki - nie musze chyba pisać.
>
> To zależy o jakiego rodzaju preferencje chodzi. Bo tym samym zastanawiać
> się można, czy państwo winno zajmować się np. ludźmi biednymi.
Moim zdaniem: nie. Ale: zajmowanie sie pewna grupą ludzi wydzieloną w
oparciu o kryterium rasowe - jest rasizmem.
pzdr
TRad
--
Szukasz pracy ? Znasz rynek IT (Internet) ? - http://webcorp.pl/praca/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2000-01-28 15:55:51
Temat: Re: W pewnej szkole, w pewnym mieście...
Użytkownik Tomasz Radko <t...@p...onet.pl> w wiadomości do grup
dyskusyjnych > > > > Moim zdaniem: nie. Ale: zajmowanie sie pewna grupą
ludzi wydzieloną w
> oparciu o kryterium rasowe - jest rasizmem.
A moze Pan podac definicje RASY zgodna z Panska wypowiedzia?
O. Marcin
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2000-01-28 16:15:36
Temat: Re: W pewnej szkole, w pewnym mieście...
Marcin Orlowski napisał(a):
>
> Użytkownik Tomasz Radko <t...@p...onet.pl> w wiadomości do grup
> dyskusyjnych > > > > Moim zdaniem: nie. Ale: zajmowanie sie pewna grupą
> ludzi wydzieloną w
> > oparciu o kryterium rasowe - jest rasizmem.
>
> A moze Pan podac definicje RASY zgodna z Panska wypowiedzia?
Nie mogę. jest to pojęcie nieostre - aczkolwiek rozumiane dośc dobrze
bez formalnej definicji. Inaczej: definicji pojęcia "człowiek" tez nie
da sie podac, ale samo pojęcie jest dośc oczywsite.
pzdr
TRad
--
nowa oferta, nowe mozliwosci, nowe ceny - http://rubikon.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2000-01-28 16:22:50
Temat: Re: W pewnej szkole, w pewnym mieście...
Krzysztof Ciesielski wrote:
> Tomasz Radko napisał(a) w wiadomości: <3...@p...onet.pl>...
> >1. Korekta: różnica wynosi _całe_ odchylenie standardowe. Pisałem z
> >pamięci.
>
> Patrz mój poprzedni post: za równe (porównywalne) uważa się wielkości
> róznišce się o 3 sigma.
>
> >2. W granicy 3 odchyleń standardowych to sie mniej więcej mieści cała
> >populacja.
>
> I o to właśnie chodzi. NIE MA istotnych róznic między rasami, gdyż WSZYSTKIE
> wyniki mieszczš się w granicach błędu. Większa jest róznica między ludźmi w
> obrębie tej samej rasy niże między średnim IQ w różnych rasach.
Pozwólcie, że wtršcę swoje trzy grosze nie majšc pojęcia o badaniach
psychologicznych i socjologicznych. Myślę, że pochopnie w pewnym momencie
zostały utożsamione pojęcia szerokości rozkładu i błędu statystycznego. Gdy z
pudła, w którym sš kule białe i czarne losujemy dziesięć przypadkowych i na tej
podstawie odgadujemy jakie sš ich proporcje, to ta informacja jest obarczona
błędem statystycznym. Gdy wyjmiemy sto, a nie dziesięć to błšd statystyczny
zmniejszymy. Gdy wyjmiemy wszystkie to błšd statystyczny zniknie, a my zyskamy
pewność. Po drodze załamie się nasza teoria błędu oparta na rozkładzie Gaussa.
Gdy badamy zależność opisanš jakimś dla siebie charakterystycznym rozkładem (np.
ilość krzaków różnych gatunków w zależności od wysokości w górach) to każdy
widzi, że niezależnie od dokładności pomiaru, sam rozkład ma swoje parametry, z
których najprostszym jest jego szerokość. Choćbyśmy dokładnie przeliczyli
wszystkie krzaki to ta szerokość rozkładu nie zniknie, bo jest ona częściš
informacji, a nie efektem wyrywkowości pomiaru. Tej szerokości rozkładu nie
należy mylić z błędem statystycznym (ten błšd oczywiście zaburza informację o
niej). Jeśli mamy więc informację, że krzaki zielone rosnš na wysokości
1200+-300 m, a krzaki szare na wysokości 1600+-400 m to jest to jakaś informacja
pozwalajšca mówić o różnicach pomiędzy tymi krzakami. Różnice te należy nazwać
statystycznymi, ale nie oznacza to, że wišżš się one z błędem statystycznym
uzyskania informacji o nich. Natomiast to, jak daleko idšce wnioski można
wycišgać z faktu istnienia takich różnic, to już zupełnie inna bajka i mi nic do
tego.
Pozdrawiam,
Marek
--
Newsy przez www ? Sprawdz http://www.newsgate.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2000-01-28 17:49:13
Temat: Re: W pewnej szkole, w pewnym mieście...Tomasz Radko wrote:
> - wymiernie traci. Bo zmniejsza się jego klientela. Praktyczny rasizm
> jest bardzo drogim hobby. Ale też: jeśli ktos chce prowadzić sklep
> "tylko dla łysych" - jest to jego prywatna sprawa. Wolny człowiek w
> wolnym kraju.
>
>
Ma Pan racje... Idiotyzm
sie zaczyna jak przychodzi
facet z wszystkimi wlosami
na glowie, zada srodka na
porost wlosow, a sprzedawca
mu oswiadcza, ze to sklep
tylko dla lysych....
AB
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2000-01-28 18:33:01
Temat: Re: W pewnej szkole, w pewnym mieście...
Tomasz Radko napisał(a) w wiadomości: <3...@p...onet.pl>...
>Równe to nie to samo co porównywalne. Róznica jednego odchylenia
>standardowego w badaniach statystycznych jest róznica kolosalną.
Wręcz przeciwnie. W fizyce różnicę odchylenia standardowego można uznać za
wystarczająco dużą, jeśli tylko sam pomiar prowadzony był bardzo
precyzyjnie. W socjologii czy psychologii różnica o rząd wielkości może byc
zbyt mała - tak nieprecyzyjne są to pomiary.
>Żarty. W przedziale +/- 3 sigma mieści się jakies 98% populacji
>ludzkiej. Jest kolosalna róznica między kims o IQ 140, a kimś o IQ 70.
Owszem, jest. Ale średnii IQ Murzyna jest wyższy niż 70 zaś średni IQ
białego - niższy niż 140. Tymczasem w obrębie jednej rasy możemy mieć IQ =
200 i IQ = 40.
>
>_Pewnie_, że w ramach jednej rasy są większe róznice, niz między średnią
>jedenj rasy i drugiej rasy. Z czego nie wynika, że między rasami nie ma
>róznic.
Gdyby jedna rasa miała 140, a druga 70 - byłaby różnica. Tak nie jest -
różnice są minimalne (w granicach błędu statystycznego).
>> Ich metodyka
>> jest jeszcze zbyt ułomna (i obawiam się, że taka pozostanie). Przykład
sam
>> Pan przytoczył: jak można wypowiadać poważne opinie na podstawie wyników,
>> które wszystkie są identyczne w granicach błędu statystycznego? Na
procesy
>> psychiczne (które pociągają za sobą procesy socjologiczne) wpływa zbyt
wiele
>> niemożliwych do określenia czynników, by dało się wyciągać z nich jakieś
>> sensowne wnioski.
>
>Tutaj juz nie.
Może konkretniej...
>A tu już zdecydowanie nie. Przy próbce rzędu 2500 ludzi uzyskuje się
>błąd statsytyczny około 2%. Podnosząc próbkę do 10 000 obniżamy błąd do
>1%.
Panie Tomku, biorąc próbkę 10000 możemy popełnić błąd ... 100%! Nie można w
socjologii stosować terminologii rachunku błędów zbyt dosłownie. To prawda,
błąd statystyczny w próbie o N = 10 000 wynosi 1% (sqrt(N)/N), ale w taki
sposób możemy liczyć błąd tylko wtedy, gdy N oznacza WSZYSTKIE możliwe
przypadki. Jeśli populacja liczy sobie 1 000 000 osób, to nawet jeśli
wszyscy są - statystycznie - identyczni, to od średniej może odbiegać ... 6
000 osób (2*3*sqrt(1000000)). Może się tak zdarzyć, że wśród wybranych 10
000 znajdzie się akurat owe 6 000 "innych" - dostaniemy wtedy zupełnie
zafałszowany obraz badanej populacji (a błąd "statystyczny" wyniku będzie
wynosił 1%, czyli - wg Pana - wynik będzie jak najbardziej wiarygodny).
Pozdrawiam
K. Ciesielski
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2000-01-28 19:09:52
Temat: Re: W pewnej szkole, w pewnym mieście...
Krzysztof Ciesielski napisał(a):
>
> Tomasz Radko napisał(a) w wiadomości: <3...@p...onet.pl>...
>
> >Równe to nie to samo co porównywalne. Róznica jednego odchylenia
> >standardowego w badaniach statystycznych jest róznica kolosalną.
>
> Wręcz przeciwnie. W fizyce różnicę odchylenia standardowego można uznać za
> wystarczająco dużą, jeśli tylko sam pomiar prowadzony był bardzo
> precyzyjnie. W socjologii czy psychologii różnica o rząd wielkości może byc
> zbyt mała - tak nieprecyzyjne są to pomiary.
>
> >Żarty. W przedziale +/- 3 sigma mieści się jakies 98% populacji
>
> >ludzkiej. Jest kolosalna róznica między kims o IQ 140, a kimś o IQ 70.
>
> Owszem, jest. Ale średnii IQ Murzyna jest wyższy niż 70 zaś średni IQ
> białego - niższy niż 140. Tymczasem w obrębie jednej rasy możemy mieć IQ =
> 200 i IQ = 40.
Z przykrościa musze stwierdzić, że sie nie rozumiemy. Nigdzie nie
twierdziłem, że _każdy_ Murzyn ma niższy IQ od _każdego_ nie-Murzyna.
Identycznie istnieja kobiety wyższe od mężczyzn - ale średnio rzecz
biorąc kobieta jest niższa od mężczyzny, prawda? I - tak samo jak w
przypadku IQ - twierdzimy to _bez_ zbadania wszystkich kopbiet i
mężczyzn. Próbka nam wystarcza.
> >_Pewnie_, że w ramach jednej rasy są większe róznice, niz między średnią
> >jedenj rasy i drugiej rasy. Z czego nie wynika, że między rasami nie ma
> >róznic.
>
> Gdyby jedna rasa miała 140, a druga 70 - byłaby różnica. Tak nie jest -
> różnice są minimalne (w granicach błędu statystycznego).
Nop. Są znacząco wyższe. Teza, że są w granicach błedu staystycznego
jest fałszem. Nie mam ochoty dalej dyskutowac o _faktach_.
> >> Ich metodyka
> >> jest jeszcze zbyt ułomna (i obawiam się, że taka pozostanie). Przykład
> sam
> >> Pan przytoczył: jak można wypowiadać poważne opinie na podstawie wyników,
> >> które wszystkie są identyczne w granicach błędu statystycznego? Na
> procesy
> >> psychiczne (które pociągają za sobą procesy socjologiczne) wpływa zbyt
> wiele
> >> niemożliwych do określenia czynników, by dało się wyciągać z nich jakieś
> >> sensowne wnioski.
> >
> >Tutaj juz nie.
>
> Może konkretniej...
Pieczenie ciasta _też_ nie jest nauką. A pewne wnioski z obserwacji i
eksperymentów wyciągnąc się da. Powazniej: status nie-nauki nie oznacza
braku istotności wniosków. Pan myli kryterium naukowości - z kryterium
sensowności.
> >A tu już zdecydowanie nie. Przy próbce rzędu 2500 ludzi uzyskuje się
> >błąd statsytyczny około 2%. Podnosząc próbkę do 10 000 obniżamy błąd do
> >1%.
>
> Panie Tomku, biorąc próbkę 10000 możemy popełnić błąd ... 100%! Nie można w
> socjologii stosować terminologii rachunku błędów zbyt dosłownie. To prawda,
> błąd statystyczny w próbie o N = 10 000 wynosi 1% (sqrt(N)/N), ale w taki
> sposób możemy liczyć błąd tylko wtedy, gdy N oznacza WSZYSTKIE możliwe
> przypadki. Jeśli populacja liczy sobie 1 000 000 osób, to nawet jeśli
> wszyscy są - statystycznie - identyczni, to od średniej może odbiegać ... 6
> 000 osób (2*3*sqrt(1000000)). Może się tak zdarzyć, że wśród wybranych 10
> 000 znajdzie się akurat owe 6 000 "innych" - dostaniemy wtedy zupełnie
> zafałszowany obraz badanej populacji (a błąd "statystyczny" wyniku będzie
> wynosił 1%, czyli - wg Pana - wynik będzie jak najbardziej wiarygodny).
A na jakim poziomie ufności popełniamy ów błąd 100%? NB czy identycznie
traktuje Pan wyniki badań OBOPów i innych PENTORów? jeśli tak, to
przynajmniej jest Pan konsekwentny.
Inaczej: może Pan przyjąć postawe braku wiary w badania statystyczne w
dziedzinie socjologii. Ale nie może wtedy Pan tweirdzić, że wszyscy
ludzie śa równi. Albowiem za teza o róznicach rasowych stoją wyniki
badań. Nie do końca pewnych, niedoskonałych - zgoda. Ale za tezą o braku
róznic - stoi tylko mocne przekonanie wyznawców tej tezy. Jest to teza
religijna - a nie naukowa. No bo jaki Pan poda falsyfikator tej tezy,
jeżeli obserwowane róznice Pana nie zadowalają?
Ad rem: niedoskonałośc wszelkich badan nad rzeczywistością (z fizyką
włącznie) jest oczywsita. Jednakże jeżeli odrzucimy nasze niedoskonałe
instrumenty poznania świata - to pozostanie nam przyjąć skrajny
sensualizm i zapaść się w otchłaniach solipsyzmu.
pzdr
TRad
--
nowa oferta, nowe mozliwosci, nowe ceny - http://rubikon.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2000-01-29 17:33:01
Temat: Re: W pewnej szkole, w pewnym mieście...Tomasz Radko <t...@p...onet.pl> napisał(a) w artykule
<3...@p...onet.pl>...
>
> Nieistotne. Kraj, w którym państwo nie ingeruje w życie obywateli
> bardziej, niz jest to konieczne dla zapewnienia im bezpieczeństwa.
> Zapewne powie Pan, że w takim przypadku nie ma obecnie na świecie
> takiego normalnego kraju. I będzie Pan miał rację.
>
W takim razie w tej materii zgadzamy się - choć są kraje, w których
lepiej/czytelniej rozwiązuje się problemy z mniejszościami. Tzn. polityka
społeczna jest bardziej skuteczna; tzn. ingerencja państwa jest bardziej
skuteczna.
2 x tzn. w nawiązaniu do dalszej treści Pana listu.
>
> Jego pieniądze, jego sprawa. Ręczę Panu słowem harcerza - że znajdzie
> sie ktoś, kto splunie na swoje rasistowskie przesądy i zacznie
> obsługiwać ohydnych brunetów.
>
Co do pierwszego zdania - nie zgadzam się. Co do następnego (na marginesie
- przedstawicielem jakiego harcerstwa jest Pan?) zdania - zgadzam się,
jednakże to nie znaczy, że nie znajdą się i inni...
>
> Nie bardzo wiem, o jakich zasadach Pan pisze. Czy państwo ma ingerować w
> zasady działania sklepów???
>
Dobrze, zapytam inaczej:
Czy, a jeżeli tak to dlaczego państwo ma ingerować w fakt pojawienia się
sklepu z - dajmy na to - narkotykami?
Czy, a jeżeli tak to dlaczego państwo ma ingerować w fakt pojawienia się
sklepu z (sformułujmy to dosadnie, żeby nie było dyskusji definicyjnych) z
pornografią dziecięcą (w formie kiosku a'la "Ruch")?
> > To zależy o jakiego rodzaju preferencje chodzi. Bo tym samym
zastanawiać
> > się można, czy państwo winno zajmować się np. ludźmi biednymi.
>
> Moim zdaniem: nie. Ale: zajmowanie sie pewna grupą ludzi wydzieloną w
> oparciu o kryterium rasowe - jest rasizmem.
Po chwili zastanowienia - tak. I jeżeli tylko takie intencje przyświecały
Panu we włączeniu się w tę dyskusję, to cieszę się, że to już wyjaśniliśmy.
Tyle, że w odpowiedzi Marcinowi O. pisze Pan o trudnościach z precyzacją
pewnych terminów. Otóż w tym samym kontekście można by odnieść się do
pojęcia "rasizmu", które w powszechnym - wydaje się - odczuciu postrzegane
jest jako termin o konotacjach negatywnych. Wiem, wiem, Pan traktuje formy
pomocy grupom upośledzonym (w szerokim słowa znaczeniu) jako coś
negatywnego. Ma Pan do tego pełne prawo, co wcale nie oznacza, że pogląd
taki jest bardziej popularny od innych, uznających taką potrzebę, czy wręcz
konieczność.
A pytał się Pan - w imię jakiej zasady? Zasady starej jak świat, choć w
różnych częściach świata wywiedzionej z różnych ideologii. Uniwersalnie
określmy ją humanitaryzmem, czy też poszanowanie drugiego człowieka.
(chrześcijanie nazywają to jeszcze inaczej).
z pozdrowieniami
Paweł
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |