Data: 2005-04-22 15:03:23
Temat: Re: Weekend poswiecony urodzie
Od: Kruszyzna <k...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia 4/22/2005 3:16 PM,Użytkownik ... usiadł wygodnie i napisał:
>
> Tak wyszlo :( Niestety...
[ciach]
> Tutaj tez dalam podwojne usmieszki by podkreslic ze to zart
[ciach]
> A tutaj dalam usmiech najwiekszy z mozliwych by po raz kolejny zaakcentowac
> moje zartobliwe podejscie do sprawy
[ciach]
No to już wiemy, skąd nieporozumienie. Widzisz, treść tego, co
napisałaś, była w jawnym kontraście z uśmieszkami i innymi emotikonami.
Słowa były - w moim pojęciu - kompletnie niezabawne, nieżartobliwe i
nieśmieszne, a uśmieszki ich, że tak powiem, nie zrównoważyły. Nie
mówiąc już o tym, że bardzo łatwo je przeoczyć.
> Nic takiego cale szczescie sie nie stalo, chociaz kiedys uslyszalam z ust
> pewnego mojego dobrego przyjaciela zdanie, ze jesli facet ktory nigdy
> wczesniej tego nie robil, pewnego dnia przynosi bez okazji kobiecie kwiaty
> to najprawdopodobniej oznacza ze ma cos do ukrycia i tymi wlasnie kwiatami
> chce odwrocic jej uwage od tego. I ze taki gest powinien otworzyc kobiecie
> szerzej oczy.
Popatrz, a ja mam mniej katastroficzne spojrzenie na tego typu sytuacje
i pomyślałabym, że facet wreszcie przejrzał na oczy i kobietę docenił :)
> Nie mialam zamiaru nikogo urazic.
Też tak myślę.
> Po prostu wsrod moich znajomych (par z
> roznym stazem) na porzadku dziennym jest przekorne narzekanie na to ze maz
> to a zona tamto... W znaczeniu jak najbardziej humorystycznym. Po prostu jak
> facet mowi swoijej zonie w towarzystwie ze pieknie wyglada to wszyscy musza
> to skomentowac z usmiechami ze napewno cos zbroil no bo jak mozna po 10-ciu
> latach malzenstwa mowic wlasnej zonie ze ladnie wyglada... :))) I to
> wszystko jest w zartach :))) Nie wiem czy wszystko jasno wyjasnilam, mam
> nadzieje ze tak....
Właśnie o to chodzi, że to są dość ryzykowne żarty, które są zrozumiałe
w pewnym kontekście, że tak powiem, ludzkim :) Dla Ciebie i Twoich
znajomych takie przekomarzanie się jest zabawne i bardzo dobrze, że tak
jest, ale inni są nie w tomacie (w tomacie już siedzą skumbrie) i mogą
odczytać to zupełnie inaczej. To tak jak z moim przezwiskiem - Kruszyna.
Nadał mi je mąż, zupełnie _żartobliwie_, co było nawiązaniem do
mistrzyni świata w podnoszeniu ciężarów (grubo ponad 100kg żywej wagi).
I trzeba znać kontekst, znać mojego męża, żeby wiedzieć, że nie wytykał
mi w tym momencie nadwagi, nieistniejącej zresztą. Ktoś inny mógłby to
odebrać (i odebrał) jako kompletnie nieśmieszne.
Skoro kilka osób nie dostrzegło żartobliwości w Twoich słowach, to mamy
tu taką samą sytuację. Ja im się nie dziwię, bo ja też tego nie
dostrzegłam, ale myślę, że wszystko zostało wyjaśnione.
Krusz.
--
Kruszyna
GG 3084947
"Primum non stresere..."
|