Data: 2013-09-06 13:41:27
Temat: Re: Wiara tylko dla plebsu.
Od: "Chiron" <i...@g...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "FEniks" <x...@p...fm> napisał w wiadomości
news:l0c03d$hjk$1@news.icm.edu.pl...
>W dniu 2013-09-05 22:19, Chiron pisze:
>
>> To nie fikcja. Znam i taką sytuację. Fakt- to rzadkość.
>> Tak, jak
>> napisałem- ważne, żeby kobieta wiedziała, że to jest zaburzenie
>> psychiczne. I albo go zostawi, albo pozwoli się obijać, albo spowoduje,
>> że mąż np podda się terapii (lub czemuś podobnemu). Jednak- powtarzam-
>> jego własne postępowanie musi mu przeszkadzać- to warunek konieczny.
>
> Czyli ta bita żona ma czekać, aż mąż-oprawca do terapii dojrzeje?
Eno- zara, zara- proszę mi tu nie amputować niczego:-)
Ewo- napisałem, że: "wina" za zaistniałą sytuację leży po obu stronach. Do
terapii powinni więc przystąpić oboje. Jeśli ona przestanie być ofiarą- to
po prostu więcej nie pozwoli się pobić- będzie asertywna. Zachowań
asertywnych w takiej sytuacji może być wiele. Może zabrać dzieci i odejść,
może zostać i stawiać opór. Wbrew może temu (może), co myślisz- to drugie
wyjście jest trudniejsze, ale lepsze. Taki damski bokser- to prawie zawsze
tchórz. Jeśli kobieta nauczy mu się asertywnie stawiać granice- to ma spore
szanse, żeby sobie poradzić. Im bardziej będzie mu schodzić z drogi i
spełniać coraz to bardziej eskalujące żądania- tym bardziej on będzie
agresywny. No ale- powtórzę: do tego kobieta musi być asertywna, żeby sobie
z nim poradzić pod wspólnym dachem.
>>> I Ty byś chciał ich wszystkich zmuszać do terapii poprzez ostracyzm?
>> Ależ skąd. Ostracyzm po prostu jest jednym z takich ...hamulców.
>
> Ale hamulców przed czym? Przecież sam piszesz powyżej (i nie tylko tutaj),
> że do terapii trzeba dorosnąć, że nie da się nikogo na siłę leczyć. Więc
> chodzi tylko o zachowanie małżeńskiego status quo, jakiekolwiek ono by nie
> było? Bo tak?
Tak, też. To jest bardzo ważne- ma silne oddziaływanie na społeczeńśtwo: oto
istnieją nierozerwalne więzi. Małżeństwo ma o wiele większą rangę, a rodzina
cieszy się sporym autorytetem. Jeśli ktoś nie podołą- to znaczy, że postąpił
nieodpowiedzialnie. Niech sięwięc liczy z konsekwencjami- np ostracyzmem.
>> Pamiętam, jak byłem dzieciakiem- rodzice mieli takie swoje towarzystwo z
>> którym się często spotykali. Jak jedna para wzięła rozwód- to przestali
>> się z nimi spotykać. To znaczy nie to, że się nie poznawali na ulicy-
>> ale nie zapraszali się. Nie zapraszano ich- no bo jakoś im to już nie
>> pasowało. On miał nową żonę- nie akceptowano tego. Jej było jakoś tak
>> głupio samej przychodzić. Taka postawa powodowała, że niejedno
>> małżeństwo mocno zastanowiło się, zanim zaczęło na serio brć pod uwagę
>> możliwość rozwodu. Dziśtakie rzeczy są niezrozumiałe dla pokolenia moich
>> dzieci.
>
> No to teraz już rozumiem, skąd u Ciebie takie przekonania. Czy w każdej
> dziedzinie życia tak rodziców naśladujesz?
Opowiadałem o towarzystwie moich rodziców- oczywiście ostracyzm dotyczył
jego. Ona- jak mi sięwydaje- po prostu nie chciała przychodzićna wspólne
spotkania- bo pewno było jej głupio. Czy naśladuję rodziców? Sam się łapię
na pewnych zachowaniach, które są moje własne- ale przypominam sobie, że
wcześniej były rodziców:-). Wiele zachowań odrzuciłem- jestem tym, na którym
(patrząc z punktu widzenia ustawień rodzinnych) coś się kończy- i przestaje
nawracać.
>>> Czyli sąsiedzi raczej powinni siedzieć cicho i się nie wtrącać?
>>
>> Dokąd ich nikt nie poprosi o pomoc- to chcącemu nie dzieje się krzywda.
>> Ewo- kobieta to naprawdę może akceptować- a nawet lubić.
>
> Skąd wiesz, a może ona właśnie wciąż czeka, aż on dorośnie. :/
Albo jest masochistką, albo- co częstsze- ofiarą, która po prostu się boi
wykonać jakikolwiek ruch. Boi- nie tylko dlatego, że dostanie bicie, ale np
dlatego, że przecież sama sobie w życiu nie poradzi, a mąż może i bije, ale
przecież pensje przynosi, etc.
>> Nie wierzysz,
>> że są takie damy, które jak nie dostaną przynajmniej raz dziennie w
>> twarz, to nie szanują męża?Dosłownie.
>
> Wierzę, ale są, bo są w takim właśnie duchu wychowane - że to norma
> załatwiania babsko-męskich porachunków.
>
>> Takiego, który nie wtłucze- będą
>> lekceważyć- a nawet same będą ich bić.
>
> Wiesz, z dwojga złego lepiej, kiedy słabszy fizycznie bije silniejszego.
> :/
Tyle, że to nie fair. Moja małżowinka bije mnie bez dania racji. Wystarczy
tylko, że wejdę do kuchni i przez grzeczność spróbuję Jej produktów, żeby
pochwalić- i już dostaję ścierą. Uważasz, że to w porządku? Czy ja mogę
zadzwonić na niebieską linię?
--
Chiron
|