Data: 2011-11-05 09:18:31
Temat: Re: "Wielka książka o aborcji".
Od: Stalker <t...@i...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
On 3 Lis, 15:06, zażółcony <r...@c...pl> wrote:
> W dniu 2011-10-31 19:44, Stalker pisze:
>
> > I dlatego to nie "beznadziejne i przedwczesne" macierzyństwo jest
> > tragedią dla kobiet tylko "beznadziejna i przedwczesna decyzja" o
> > współżyciu...
>
> Ja tam bym sięzastanowił, czy tylko 'beznadziejna i przedwczesna'
> czy może równie dobrze 'bez wiedzy i przygotowania'. Dla jednych
> najlepsze będzie 'podniesienie wieku inicjacji', dla innych
> 'podniesienie wiedzy o antykoncepcji'.
>
> >> Jak chcesz wiedziec mam jeszcze
> >> dorosla corke, ktrej poglady sa takie ze p.Kazmiera Szczuka to jest
> >> ocean lagodnosci i tolerancji dla kato-koltunstwa.
> >> tu masz przyklad "radosnego" i niekontrolowanego wzrostu populacji
> >> ludzkiej:http://www.joemonster.org/filmy/32084/Zacie
ta_walka_o_kazda_rybe
>
> > Żeby walczyć z powyższym wystarczy zadbać o antykoncepcję, a nie
> > zabijać już poczętych...
>
> > A tutaj masz rzeczywiste efekty "racjonalnego planowanie rodziny" przy
> > pomocy aborcji:
> >http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,102433,10556247,Przemoc
_i__drapieznictwo_...
>
> Takie jakieś mam poczucie niedosytu, jak widzę, jak szybko
> argumentacja przenosi się w rejony abstrakcji, czyli w rejony świata,
> które z Polską mają mało wspólnego. Mam tylko cichą nadzieję, że Szczuka
> w swojej książce nie posługuje się podobnymi argumentami (czyli:
> usuwać, bo przeludnienie, bla, bla, bla).
> W każdym bądź razie bardzo wyraźnie oddzieliłbym kwestie wychowania
> seksualnego, dostępu do środków antykoncepcyjnych i aborcji
> w naszym kraju, od dużo większego tematu, jakim jest 'wpływ nowoczesnych
> zdobyczy medycyny na społeczności cywilizacyjnie
> niegotowe do ich przyjęcia'.
> Imo dostęp do aborcji w społecznościach biednych, w których
> dominuje mentalność wielodzietnej rodziny, cenienie chłopców
> wyżej niż dziewczynek - jest tak samo 'złe', jak dostęp
> do szczepionek, nowoczesnych leków czy stałej pomocy humanitarnej
> w postaci kontenerów ubrań i żywności. Nie ma sensu powoływanie
> się na tę rzeczywistość w kraju takim jak Polska.
> Powinniśmy się powoływać na przykłady czerpane z innych krajów
> UE i ewentualnie obserwować, co się dzieje w USA.
> Czy w tym rejonie istnieje gruby problem przeeksploatowania
> zasobów naturalnych ze względu na przeludnienie ?
> Czy w naszym rejonie istnieje problem statystycznej nieprawidłowości
> w proporcjach urodzeń między chłopcami i dziewczynkami ?
Przykład dysproporcji urodzin w Chinach i w Indiach jest jednak jak
najbardziej REALNYM przykładem problemów związanych z aborcją.
Nawet jeśli w naszym kręgu kulturowym nie jest on teraz obecny, to kto
wie, czy za jakiś czas się w nim nie pojawi.
I co ciekawsze może być również efektem stosowania aborcji - tyle że
"u nas".
Dlaczego? W naszym kręgu kulturowym nie ma aktualnie presji na
posiadanie potomka męskiego.
Ale jest pewnego rodzaju "presja" na nieposiadanie żadnego dziecka...
Piszę presja w cudzysłowie, bo to taka dziwna mieszanka wielu
czynników, w której np. wygoda, hedonizm, konsumpcjonizm gra bardzo
poważną rolę.
Dzieci nie są już wartością, wartością jest własne, wygodne,
bezproblemowe życie.
Takie podejście, w połączeniu z całym wachlarzem narzędzi
"zapobiegających posiadaniu dzieci" na każdym możliwym etapie ich
pojawienia się w życiu rodziców
(od antykoncepcji przed faktem, po aborcję po fakcie) daje efekt jak
poniżej:
http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,10586858,Europa_
sie_starzeje__coraz_mniej_ludzi_do_pracy.html
Co roku w UE dokonuje się ok. półtora miliona aborcji (dane są bardzo
rozbieżne, ale nie o to teraz chodzi).
I nie znaczy to po prostu, że co roku nie pojawia się na świecie np.
półtora miliona Europejczyków,
efekt trzeba odpowiednio wysoko przemnożyć, bo te "brakujące" dzieci
miałyby później swoje dzieci...
Tzn. że na świecie tworzy się różnica potencjałów demograficznych, a z
potencjałami tak to bywa, że się lubią wyrównywać.
W Europie wytworzy się "ssanie" na młodych, a młodzi będą - ale z
zupełnie innych kręgów kulturowych,
w których dyskusja o "podmiotowości" i "prawie do własnej decyzji"
kobiety wywoła w najlepszym razie pusty śmiech.
Lekko tylko puszczając wodze wyobraźni widzę jak Agnieszka, czy
Iwon(k)a próbują dyskutować o prawach kobiet z ekipą młodych,
zaangażowanych muzułmanów, albo tłumaczą, że dziewczynki są fajne,
chińskim budowlańcom.
I nie, nie jest to coś oderwanego od rzeczywistości. Wystarczy zajrzeć
przez ścianę do naszych zachodnich sąsiadów i zapytać jak tam wygląda
u nich proces "nasiąkania" zachodnią cywilizacją wśród młodych
imigrantów.
Stalker, jakby to ostro nie zabrzmiało - wiele oburzonych głosów tutaj
jest możliwych tylko i wyłącznie dzięki wartościom, które te głosy
krytykują... Polska nie bez przyczyny nie ma problemu ze zderzeniem z
imigracyjna kulturą
|