Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Wiem, ze cie boli, ale nie krzycz

Grupy

Szukaj w grupach

 

Wiem, ze cie boli, ale nie krzycz

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2002-07-02 09:42:51

Temat: Wiem, ze cie boli, ale nie krzycz
Od: m...@w...fr (Magdalena Nawrocka) szukaj wiadomości tego autora

Magdalena Nawrocka

WIEM, ŻE CIĘ BOLI, ALE NIE KRZYCZ

"Nieszczęścia własne nie uprawniają nas do
unieszczęśliwiania innych."
- Feliks Chwalibóg



Jak pięknie i szlachetnie to brzmi. Jak trudno jednak taką
intencję w życiu przeprowadzić. Autor tej zgrabnej sentencji
chyba sam nie cierpiał. Tylko ktoś o ponadludzkich walorach
potrafi znosić swe nieszczęście z akceptacją i w milczeniu. Nie
przeszkadzając innym. Tak jak ludzkie jest cierpienie, tak jak
najbardziej ludzka jest wobec tego cierpienia rewolta.

A rewolta to krzyk, to tupanie nogami, przysłowiowe
walenie głową w mur. To również agresja. Człowiek zamknięty w
pułapce własnego bólu robi wszystko, by się z niej wydostać.
Czuje się niesprawiedliwie skrzywdzony. Za wszelką cenę pragnie
znaleźć winnego, gdyż inaczej nie może sobie poradzić z
poczuciem niesprawiedliwości. Cierpienie jest mocną frustracją,
a odpowiedzią na frustrację jest agresja. Ciosy rozdawane na
prawo i lewo. Przerażający obraz wariata szarpiącego się z
kaftanem bezpieczeństwa.

Jeśli człowiek cierpiący jest leczony, wszystkie krzywdy i
żale spłyną na lekarza czy psychoterapeutę. Tyle tylko że
profesjonalista jest tej obronnej transmisji-projekcji
świadomy. Wie, że ma być wobec każdej gwałtownej manifestacji
buntu, pretensji, agresji jedynie neutralnym, łagodnym,
aczkolwiek solidnym ekranem na zasadzie - ulżyj sobie, tak czy
inaczej musisz to z siebie wyrzucić.

Gorzej, jeśli człowiek cierpiący pozostawiony jest sam
sobie. Też musi w jakiś sposób sobie ulżyć, a nie ma żadnej
wystawionej planszy. Całą roznoszącą go "cholerę" wywali na
najbliższych lub generalizując, na wszystkich wokół. Jego
reakcje stają się coraz bardziej gwałtowne, za to coraz mniej
precyzyjne i adekwatne. Zupełnie jakby wybuchał dynamit.

I tu się zaczyna problem biednego otoczenia narażonego na
agresję nieszczęśnika. Rzadko dociekamy przyczyn, doszukujemy
się źródła. Klepiemy nieszczęśnika po ramieniu prosząc lub
nawet żądając - wiem, że coś ci jest, że może nawet cierpisz,
ale na litość boską, przestań wrzeszczeć.

Pracuję z ludźmi upośledzonymi, kalekimi. Niektórzy z nich
nawet nie potrafią zwerbalizować swojego bólu. Często reagują
agresją. Agresja, do której, mój Boże, mają najzupełniejsze
prawo. Można i trzeba się nauczyć rozszyfrowywać i właściwie
interpretować te z pozoru nieadekwatne reakcje. Cierpiący wali
innych, by zamanifestować swój ból, a nie dlatego, że ma wredny
charakter. Agresja jest tu tylko rozpaczliwym wołaniem o pomoc.

Oczywiście mówię tu o przypadkach szczególnych i
ekstremalnych. Mówię o ludziach cierpiących, a nie o
psychopatach. Zupełnie jednak inaczej wygląda pogodzenie się z
czyimś agresywnym zachowaniem na co dzień. Widzimy
zacietrzewionego pyskacza, mąciciela, prowokatora, zawistnego
zabijakę, który tylko patrzy jak nas najcelniej uderzyć. A niby
zdrowy i normalny. Toteż nic dziwnego, ze jakoś nam się nie
chce wnikać, dlaczego ten jakiś zakała jest właśnie taki, a nie
inny. Najczęściej odpowiadamy tym samym, wchodzimy w jego grę.
A rzeczywistość jest taka, że tych prawdziwie czarnych
charakterów nie ma znowu wokół nas tak dużo, natomiast nawet u
tych zdrowych zachowania agresywne są związane ze stanami
frustracji. Mechanizm pozostaje ten sam.

Trudno oczekiwać od człowieka, który źle się czuje we
własnej skórze, by był miły, otwarty dla innych. Nawet ptak ze
złamanym skrzydełkiem nie ćwierka. A już wymaganie od człowieka
autentycznie cierpiącego liczenia się z innymi, oczekiwanie od
niego niemalże altruizmu wydaje mi się odwróceniem problemu i
literacką bzdurą. Jeśli nieszczęśnika coś boli, niech
wrzeszczy, niech się nawet awanturuje. To jego prawo. A reszta
niech się martwi, aby jak najmniej oberwać i przede wszystkim,
jeśli to możliwe, jakoś pomóc.

Zrozumiałe jest, że człowiek nieszczęśliwy jest trudny dla
innych. Dzisiaj mnie, jutro ciebie. Przejawów cierpienia nie
należy tłumić. Dopiero czyjś cichy, samotny płacz jest
niepokojący, niebezpieczny. I może dlatego właśnie on chwyta
nas najbardziej za serce. Jest on jednak rezygnacją z walki,
jest pogodzeniem się z cierpieniem i tylko bezsilnym użalaniem
się nad sobą. A to już połowa przegranej.

Zacytowałam tym razem sentencję, z którą trudno mi się
pogodzić. Natomiast wydaje mi się prawdziwe spostrzeżenie, że
ludzie, którzy wiele w życiu przeszli mają w sobie dużo więcej
wyrozumiałości i łagodności dla innych. Poznali cierpienie na
własnej skórze, są bardziej otwarci na cierpienia bliźnich. Ale
to dopiero wtedy, gdy zło się już przewaliło, gdy nieszczęście
nie jest już ich bolesną aktualnością. Nie wcześniej!

Pewnie, że czyjeś nieszczęścia nie uprawniają do
unieszczęśliwiania innych. Trudno zresztą wyobrazić sobie
nieszczęśnika, który robiłby to celowo. Natomiast rezonans bólu
i cierpienia na innych należy zrozumieć, więcej,
usprawiedliwić. Nieszczęściom trzeba zapobiegać lub je
łagodzić, a nie wymagać od nieszczęśnika, by kwilił po cichutku
w kąciku pod miotłą. Przynajmniej takie jest moje zdanie, przy
którym zresztą, jeśli pozwolicie, będę stanowczo obstawać.





Magdalena Nawrocka
www.geocities.com/magdanawrocka






--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2002-07-02 11:44:21

Temat: Re: Wiem, ze cie boli, ale nie krzycz
Od: "Duch" <a...@p...com> szukaj wiadomości tego autora

> "Nieszczęścia własne nie uprawniają nas do
> unieszczęśliwiania innych."
> - Feliks Chwalibóg
>
> Jak pięknie i szlachetnie to brzmi. Jak trudno jednak taką
> intencję w życiu przeprowadzić. Autor tej zgrabnej sentencji
> chyba sam nie cierpiał.
> Tylko ktoś o ponadludzkich walorach
> potrafi znosić swe nieszczęście z akceptacją i w milczeniu. Nie
> przeszkadzając innym. Tak jak ludzkie jest cierpienie, tak jak
> najbardziej ludzka jest wobec tego cierpienia rewolta.

Bardzo ciekawy temat.
W sumie to proba okreslenia tego kto jest winny...
Ja jednak trzymam strone Feliksa - jezeli ktos sie
szamoce i robi "smrodek" innym to jest on winny tego.
Z drugiej strony - ciezko jest wyjsc z problemu bez "tupania",
okrzykow, zaczepek na innych, konfronacji,
a tlumienie wlasnego "robaka" moze pogorszyc odczucia nasze
i potem - innych.

Rzecz w tym, ze czesto "zaczepiacz" ma postawe roszczeniowa,
jezeli otoczenie jest za bardzo poblazliwe dla delikwenta,
to zaczyna sie on "rozpuszczac" i wytwarza w sobie wewnetrzne
przekonanie ze to on ma racje a inni to idioci.

Fakt - nie mozna za bardzo tlumic "tupacza",
ale pozwalac mu za duzo tez nie, co wiecej czasami go upokorzyc
(pokazujac mu czarno na bialym, ze problem jest po jego stronie)
- jest to dla niego bardzo bolesne, ale chyba nie ma innego sposobu.

> A rewolta to krzyk, to tupanie nogami, przysłowiowe
> walenie głową w mur. To również agresja. Człowiek zamknięty w
> pułapce własnego bólu robi wszystko, by się z niej wydostać.
> Czuje się niesprawiedliwie skrzywdzony. Za wszelką cenę pragnie
> znaleźć winnego, gdyż inaczej nie może sobie poradzić z
> poczuciem niesprawiedliwości. Cierpienie jest mocną frustracją,
> a odpowiedzią na frustrację jest agresja. Ciosy rozdawane na
> prawo i lewo. Przerażający obraz wariata szarpiącego się z
> kaftanem bezpieczeństwa.

Dokladnie!
Problem w tym, ze taki czlowiek szuka konfrontacji i potrafi
zarazic problemem innych: np. grupka sfrustrowanych szczyli
potrafi rzucac komieniami w babcie w parku, albo
rzucic jej petarde pod nogi.
Bo latwiej jest wywalic problem na innych, trudniej jest przerobic go
samemu.
Latwiej jest zbic psa za swoje krzywdy niz przyznac sie do tego ze
cierpie i jest mi zle.
Wiem, latwo sie mowi - ale kto ma temu komus pomoc??
Powinno sie pomagac, fakt...

> Jeśli człowiek cierpiący jest leczony, wszystkie krzywdy i
> żale spłyną na lekarza czy psychoterapeutę.

He, wlasnie, gorzej gdy zaczyna odreagowywac na otoczeniu.
Gdy "chory" zglasza sie do psycholog - juz przyznaje, ze z nim zle.
Najgorzej z takimi co jeszcze nie chca sie do tego przyznac....


> Tyle tylko że
> profesjonalista jest tej obronnej transmisji-projekcji
> świadomy. Wie, że ma być wobec każdej gwałtownej manifestacji
> buntu, pretensji, agresji jedynie neutralnym, łagodnym,
> aczkolwiek solidnym ekranem na zasadzie - ulżyj sobie, tak czy
> inaczej musisz to z siebie wyrzucić.

Swiadomy.... tak, ale podobno psychoterapeuci - oni
dopiero musza sie potem "wykleczyc", "oczyscic",
Co dopiero musza przechodzic psychoterapie.
Po prostu - staja oko w oko z niewyobrazalna agresja i
czesto nie da sie byc biernym obserwatorem (tam mysle).

> Gorzej, jeśli człowiek cierpiący pozostawiony jest sam
> sobie.

Zgoda, ale jak wychowac dzieciarnie w parku?
Trzeba ich troche zmusic do czegos,
a jak cos zaproponujesz - to najpier otrzymasz bluzgi....
Malo komu starcza altruizmu,
zeby poswiecac sie i przejsc przez "faze" bluzgow.
Zreszta tacy - widzac zainteresowanie -
potrafia sobie zrobic worek do bicia z czlowieka.
Sprawdzone!
Zreszta A Mindel napisal ze na uczelni - studenci psychologii
ktorzy mieli przechodzic terapie (dla experymentu?),
takiego dobierali terapeute zeby moc sie na nim odegrac
(to bylo kryterium wybor terapeuty w 80% tach !).
Wynika z tego ze jest w nas cos takiego jak szczypta egoizmu.

U "pacjenta" musi byc odrobina wolnej woli
- w przypadku gdy ktos nie chce sie "leczyc",
pomagajacy musi przyjac na klate czesc "bluzgow",
ale w pewnym momencie musi zobaczyc odrobine dobrej
woli a nie byc tylko workiem do bicia - to w przypadku gdy
sami z wlasniej woli wyciagamy do kogos reke.

> I tu się zaczyna problem biednego otoczenia narażonego na
> agresję nieszczęśnika. Rzadko dociekamy przyczyn, doszukujemy
> się źródła. Klepiemy nieszczęśnika po ramieniu prosząc lub
> nawet żądając - wiem, że coś ci jest, że może nawet cierpisz,
> ale na litość boską, przestań wrzeszczeć.

Wlasnie, wlasnie :-)

> Pracuję z ludźmi upośledzonymi, kalekimi. Niektórzy z nich
> nawet nie potrafią zwerbalizować swojego bólu. Często reagują
> agresją. Agresja, do której, mój Boże, mają najzupełniejsze
> prawo. Można i trzeba się nauczyć rozszyfrowywać i właściwie
> interpretować te z pozoru nieadekwatne reakcje. Cierpiący wali
> innych, by zamanifestować swój ból, a nie dlatego, że ma wredny
> charakter. Agresja jest tu tylko rozpaczliwym wołaniem o pomoc.

Jasne

> Trudno oczekiwać od człowieka, który źle się czuje we
> własnej skórze, by był miły, otwarty dla innych.

Ale trzeba oczekiwac, zeby dal sie siebie minimum.

> Nawet ptak ze
> złamanym skrzydełkiem nie ćwierka. A już wymaganie od człowieka
> autentycznie cierpiącego liczenia się z innymi, oczekiwanie od
> niego niemalże altruizmu wydaje mi się odwróceniem problemu i
> literacką bzdurą. Jeśli nieszczęśnika coś boli, niech
> wrzeszczy, niech się nawet awanturuje. To jego prawo. A reszta
> niech się martwi, aby jak najmniej oberwać i przede wszystkim,
> jeśli to możliwe, jakoś pomóc.

Wlasnie - czesto "chory" nie atakuje, bo jakby zaatakowal wprost,
dostalby riposte, wiec zwykle "saczy sie jad", "chory"
prowokuje zeby go zaatakowac, tak zeby sam mogl odegrac role
skrzywdzonego.

Pozdrawiem, Duch



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-07-02 13:44:42

Temat: Re: Wiem, ze cie boli, ale nie krzycz
Od: "maria" <m...@s...pl> szukaj wiadomości tego autora

"Magdalena Nawrocka" news:20020702094206.QNHK9315.viefep13-int.chello.at@
jupiter.chello.fr...

> WIEM, ŻE CIĘ BOLI, ALE NIE KRZYCZ
>
> "Nieszczęścia własne nie uprawniają nas do
> unieszczęśliwiania innych."
> - Feliks Chwalibóg

Dzielić się radością, to dwa razy tyle radości.
Dzielić się smutkiem, to połowa smutku.
(autor nieznany)

maria


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-07-02 19:14:17

Temat: Re: Wiem, ze cie boli, ale nie krzycz
Od: "x" <x...@s...pl> szukaj wiadomości tego autora

> Dzielić się radością, to dwa razy tyle radości.
> Dzielić się smutkiem, to połowa smutku.
> (autor nieznany)
Ale prawda jest i tak najwazniejsza.....

--
Pozdrawiam
X



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-07-02 21:54:09

Temat: Re: Wiem, ze cie boli, ale nie krzycz
Od: "Little Dorrit" <z...@c...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Magdalena Nawrocka" <m...@w...fr> napisał w
wiadomości
news:20020702094206.QNHK9315.viefep13-int.chello.at@
jupiter.chello.fr.
..
> Magdalena Nawrocka
>
>
> > A rewolta to krzyk, to tupanie nogami, przysłowiowe
> walenie głową w mur. To również agresja. Człowiek zamknięty w
> pułapce własnego bólu robi wszystko, by się z niej wydostać.
> Czuje się niesprawiedliwie skrzywdzony. Za wszelką cenę pragnie
> znaleźć winnego,


Nie winnego egzaltowana Magdaleno, tylko pielegniarkę z zastrzykiem
przeciwbólowym.


>> gdyż inaczej nie może sobie poradzić z
> poczuciem niesprawiedliwości. Cierpienie jest mocną frustracją,
> a odpowiedzią na frustrację jest agresja. Ciosy rozdawane na
> prawo i lewo.


Co Ty pleciesz dziewczyno? Gdzie człowiek w stanie terminalnym, chory
nowotworowo, z wieńcówką, odczuwający ostry ból, ma siłę rozdawać
ciosy na prawo i lewo? I zapewniam Cię, że bynajmniej nie myśli za
wszelką cenę znaleźć winnego, tylko czeka, żeby wreszcie przestało
boleć!


>> Przerażający obraz wariata szarpiącego się z
> kaftanem bezpieczeństwa.

Jakiego wariata? Czyś Ty chociaż raz w życiu widziała człowieka
chorego somatycznie? Również zdecydowana większość wariatów nie jest
agresywna.

>
> > Jeśli człowiek cierpiący jest leczony, wszystkie krzywdy i
> żale spłyną na lekarza czy psychoterapeutę.


Zwłaszcza, gdy jest źle leczony.


>> Gorzej, jeśli człowiek cierpiący pozostawiony jest sam
> sobie. Też musi w jakiś sposób sobie ulżyć, a nie ma żadnej
> wystawionej planszy.


Nie "sam sobie " musi ulżyć, tylko ulżyć muszą mu pracownicy służby
zdrowia, poprzez odpowiednio dobrane środki medyczne.

>> Całą roznoszącą go "cholerę" wywali na
> najbliższych lub generalizując, na wszystkich wokół.


Przespaceruj się więc w odwiedziny do kogoś chorego. Zobaczysz jak
człowieka z 39,5 stopni gorączki, z ostrą białaczką, niewydolnością
krążenia, po świeżym zawale roznosi cholera :))). O kim Ty właściwie
piszesz, ciągle o sobie?
.
>
> Pracuję z ludźmi upośledzonymi, kalekimi. Niektórzy z nich
> nawet nie potrafią zwerbalizować swojego bólu.


Jeśli podejrzewasz, że coś ich boli, dlaczego nie wezwiesz lekarza?
Niemowlęta też nie potrafią zwerbalizować bólu, jednak w razie
niepokojących objawów, matka bądź opiekunka natychmiast prosi lekarza.
A może uważasz, że człowiek z głębokim upośledzeniem umysłowym odczuwa
ból istnienia?


. Cierpiący wali
> innych, by zamanifestować swój ból, a nie dlatego, że ma wredny
charakter.


Nie. Wali innych, bo lubi to robić albo - jeśli jest nadpobudliwym
idiotą - robi to odruchowo, bez świadomości wyrządzania zła.


Agresja jest tu tylko rozpaczliwym wołaniem o pomoc.


Wobec tego chyba niewiele wiesz o psychice ludzi, z ktorymi pracujesz,
ani o mentalności człowieka cierpiącego w ogóle. Matka, której dziecko
zginie w wypadku samochodowym będzie na pogrzebie walić na odlew
każdego, kto zbliży się z kondolencjami? Oj, oj, pleć pleciugo, byle
nie długo.


> >> Mówię o ludziach cierpiących, a nie o
> psychopatach.


Nic podobnego. Mówisz o przestępcach. Naruszenie nietykalności
cielesnej drugiego czlowieka nie jest żadnym "wołaniem o pomoc" tylko
przestepstwem zaskarżalnym i karanym sądownie, tak samo jak agresja
slowna w postaci ublizania komuś, pomawiania, zniesławienia.


>>>Zupełnie jednak inaczej wygląda pogodzenie się z
> czyimś agresywnym zachowaniem na co dzień. Widzimy
> zacietrzewionego pyskacza, mąciciela, prowokatora, zawistnego
> zabijakę, który tylko patrzy jak nas najcelniej uderzyć. A niby
> zdrowy i normalny. Toteż nic dziwnego, ze jakoś nam się nie
> chce wnikać, dlaczego ten jakiś zakała jest właśnie taki, a nie
> inny.


Oczywiście. Dlaczego ktoś normalny lub wstyd powiedzieć - szczęśliwy,
ma być workiem treningowym dla frustrata?



> >> A już wymaganie od człowieka
> autentycznie cierpiącego liczenia się z innymi, oczekiwanie od
> niego niemalże altruizmu wydaje mi się odwróceniem problemu i
> literacką bzdurą.


Niestety, żyjemy w społeczeństwie i musimy w sposób cywilizowany
wyrażać swoje emocje. A przede wszystkim, W KAŻDEJ SYTUACJI musimy
liczyć się z innymi ludźmi. Dotyczy to zarówno zdrowych i chorych,
cierpiących i szczęśliwych.

>>>Jeśli nieszczęśnika coś boli, niech
> wrzeszczy, niech się nawet awanturuje. To jego prawo.


Raczej jego wybór. Po co wrzeszczeć i awanturować się, gdy można
sprawę załatwić spokojnie i kulturalnie? Szczególnie we Francji, gdzie
tworzone są oddziały skutecznego leczenia bólu i hospicja ;).



>>>Dopiero czyjś cichy, samotny płacz jest
> niepokojący, niebezpieczny. I może dlatego właśnie on chwyta
> nas najbardziej za serce. Jest on jednak rezygnacją z walki,
> jest pogodzeniem się z cierpieniem i tylko bezsilnym użalaniem
> się nad sobą. A to już połowa przegranej.


A z kimże będziesz walczyć, gdy np. umrze Ci dziecko? Polecisz z
wrzaskiem na ulicę rozdawać niewinnym ludziom kopniaki? I cóż tym
wywalczysz?
Dorrit
>

>
> Magdalena Nawrocka
>


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-07-02 22:17:45

Temat: Re: Wiem, ze cie boli, ale nie krzycz
Od: "Little Dorrit" <z...@c...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Duch" <a...@p...com> napisał w wiadomości
news:afs340$skk$1@news.tpi.pl...
.
>
>> >Problem w tym, ze taki czlowiek szuka konfrontacji i potrafi
> zarazic problemem innych: np. grupka sfrustrowanych szczyli
> potrafi rzucac komieniami w babcie w parku, albo
> rzucic jej petarde pod nogi.
> Bo latwiej jest wywalic problem na innych, trudniej jest przerobic
go
> samemu.
> Latwiej jest zbic psa za swoje krzywdy niz przyznac sie do tego ze
> cierpie i jest mi zle.
> Wiem, latwo sie mowi - ale kto ma temu komus pomoc??
> Powinno sie pomagac, fakt...


Komu chcesz więc pomagać Duchu? Zastraszonej babci, skatowanemu psu,
czy bandzie prymitywnych przestępców, nie chcących powstrzymać
agresywnych odruchów, którym najłatwiej i najbezpieczniej wyładować
frustracje na słabszych? Bo czy ofiara - babcia, ten pies, nie
cierpią? Cierpią przecież! A agresorzy - nie - oni odczuwają
przyjemność w zadawaniu bólu. Nie poddają się biernie własnemu
"cierpieniu", walczą ;).
>
> >>He, wlasnie, gorzej gdy zaczyna odreagowywac na otoczeniu.
> Gdy "chory" zglasza sie do psycholog - juz przyznaje, ze z nim zle.
> Najgorzej z takimi co jeszcze nie chca sie do tego przyznac....
>
Hola,hola - agresywny, to nie znaczy chory, cierpiący, nie znaczy
agresywny. Madzi coś się popieprzylo pod kopułką.


>> Swiadomy.... tak, ale podobno psychoterapeuci - oni
> dopiero musza sie potem "wykleczyc", "oczyscic",
> Co dopiero musza przechodzic psychoterapie.
> Po prostu - staja oko w oko z niewyobrazalna agresja i
> czesto nie da sie byc biernym obserwatorem (tam mysle).


I nie są. Znają odpowiednie techniki sterowania agresją grupy,
niwelowania agresji i innych emocji. Ale rzeczywiście, co jakiś czas
obowiazkowo przechodzą coś w rodzaju własnej psychoterapii. Podobnie
jak ludzie pracujący z pacjentami umierającymi.

.
>>Wlasnie - czesto "chory" nie atakuje, bo jakby zaatakowal wprost,
> dostalby riposte, wiec zwykle "saczy sie jad", "chory"
> prowokuje zeby go zaatakowac, tak zeby sam mogl odegrac role
> skrzywdzonego.


Wiesz Duchu, mnie się ta wzmianka kojarzy nie tyle z ludźmi chorymi,
zwłaszcza somatycznie, a z relacjami społecznymi funkcjonującymi w
klasie miedzy nauczycielem i uczniem. Spróbuj takiego / zwłaszcza w
III kl. gimnazjum / zaatakować wprost :).
Dorrit
>
> Pozdrawiem, Duch
>
>
>


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-07-03 04:29:01

Temat: Re: Wiem, ze cie boli, ale nie krzycz
Od: "Mania" <m...@a...pl> szukaj wiadomości tego autora

"Little Dorrit" news:aftaqn$bfr$7@news.tpi.pl...
"Magdalena Nawrocka"
news:20020702094206.QNHK9315.viefep13-int.chello.at@
jupiter.chello.fr...


popróbuję znaleźć, głównie na swój własny użytek
jakąś przybliżoną charakterystykę agresji:
http://wiem.onet.pl/wiem/00a250.html:

Agresja, w zoologii forma agonistycznego zachowania zwierząt,
wywołana zagrożeniem ze strony in. osobnika, mająca na celu
zmuszenie go do ucieczki bądź odniesienie określonych korzyści.
Agresja może być spowodowana koniecznością obrony
terytorium lub potomstwa, bądź dążeniem do uzyskania
dominacji, jest także jednym z charakterystycznych zachowań
zwierząt w okresie godowym.

_____________________________________________

Agresja, w psychologii określenie skłonności do zachowań
agresywnych, ataku, trudności kontrolowania negatywnych
popędów i impulsów skierowanych przeciwko innym ludziom,
sytuacjom, poglądom. Zwykle powstaje jako bezpośredni lub
odroczony _skutek frustracji_* czy _deprywacji_*,
w sytuacji uniemożliwiającej działanie, a także jako wynik
długotrwałej izolacji społecznej (np. w zakładach karnych),
intoksykacji (zatrucia organizmu toksynami), presji psychicznej,
zastraszenia, psycho- i fizjomanipulacji, pozbawienia snu, a
nawet błędów dietetycznych. Często współwystępuje w sytuacji
grupowej jako działanie imitacyjne (naśladowcze), będące
wyrazem dostosowania się do wymagań i zasad
obowiązujących np. w grupie rówieśniczej, subkulturze
(także patologicznej). Agresja może być skierowana
na zewnątrz (środowisko, otoczenie, rodzina, rywal,
drużyna sportowa lub nawet przypadkowy przechodzień)
lub do wewnątrz, jako tzw. autoagresja.

Wyróżnia się również agresję odroczoną, pozornie nie
mającą związku z aktualną sytuacją, a także agresję
indukowaną, powstającą w efekcie oddziaływań o
charakterze psychomanipulacji. Agresja może przybierać
rozmaite formy: od aktów fizycznych, jak przemoc czy
gwałt w rozmaitych (indywidualnych lub grupowych)
postaciach, do bardziej subtelnych zachowań, m.in.
krzyku, agresji słownej, złośliwości zachowania
(jawnej lub ukrytej), mimiki czy gestykulacji.
Współczesne badania wykazują, że zjawiskiem
agresji można dowolnie sterować, zarówno w skali
jednostkowej, jak i społecznej. Pierwotnie agresja
była pozytywną cechą, pozwalającą na przetrwanie
gatunku ludzkiego. Współczesne pozytywne rozumienie
agresji interpretowane jest, zwłaszcza w tradycji cywilizacji
amerykańskiej, jako nieunikanie rywalizacji (walki),
pozwalające zaspokoić potrzeby i zabezpieczające osobę
czy grupę przed niekorzystnymi wpływami otoczenia,
także społecznymi. Tak pojęta agresji cechuje dynamiczną
osobowość.

_____________________________________________

*Frustracja, stan afektywny przykry, wywołany zablokowaniem
możliwości zaspokojenia jakiejś podstawowej potrzeby jednostki
lub grupy z powodu napotkanej przeszkody lub oporu nie do pokonania.
Prowadzi do dezorganizacji funkcji fizycznych i psychicznych.

Przejawy frustracji: zachowanie agresywne, izolowanie się,
demonstrowanie niezadowolenia gestami, mimiką, słownie,
lub atak polegający na czynnościach zmierzających do
zaszkodzenia danej osobie, sprawienia jej bólu.

_____________________________________________

*Deprywacja, pozbawienie możliwości jakiegokolwiek działania
(bezsilność) w kierunku zaspokojenia silnie odczuwanej potrzeby.
Deprywacja może dotyczyć potrzeb fizjologicznych (np. pokarmu,
pragnienia, snu), społecznych (np. sytuacja izolacji, osamotnienia),
emocjonalnych (np. braku kontaktu z kolegami, rodzicami),
psychicznych (np. sytuacja niepowodzenia, rozczarowania).
Niezaspokojenie którejś z nich może spowodować stres, a w sytuacjach
skrajnych nawet śmierć.

_____________________________________________

Testosteron a agresja, badacze amerykańscy D. Hamer i P.
Copeland na podstawie analizy wielu wyników badań naukowych
stwierdzają, że im wyższe jest stężenie testosteronu, tym większa
jest agresja. Zależność ta występuje nie tylko u ludzi, lecz również
u większości gatunków zwierząt (z wyjątkiem hien). Ten związek
agresywności ze stężeniem testosteronu jest zauważalny od wieku
dojrzewania i dotyczy głównie płci męskiej. Często zauważalna
metamorfoza agresywnych i dominujących mężczyzn w domatorów,
osoby spokojne, spragnione więzi uczuciowych, np. w okresie
andropauzy (męskiego przekwitania) jest następstwem zmniejszenia
stężenia testosteronu. Jakkolwiek stężenie testosteronu jest
zaprogramowane genetycznie oraz zależy od stylu życia
(np. alkohol i narkotyki zmniejszają jego stężenie), to jednak nie oznacza,
że mężczyźni muszą być agresywni. Zachowanie zależy również
od innych cech psychicznych, woli, sumienia, kultury.

Hasło opracowano na podstawie "Słownika Encyklopedycznego
Miłość i Seks" Wydawnictwa Europa. Autor - Lew Starowicz.
ISBN 83-87977-17-9. Rok wydania 1999.
________________________________________________

http://encyklopedia.pwn.pl/830_1.html:

AGRESJA [łac.], psychol. zachowanie się podejmowane z
zamiarem sprawienia bólu, cierpienia, szkody; może mieć
postać zachowań fiz., słownych, przybierać formy pośrednie i
ukryte, a także wyrażać się w czynnościach symbol.;
może mieć charakter reaktywny, stanowiąc wyładowanie
wzbudzonych emocji złości, gniewu, irytacji, lub instrumentalny -
czynności podejmowanych w celu uzyskania pożądanych przedmiotów,
stanów rzeczy, wartości. Prawdopodobieństwo wystąpienia otwartych
zachowań agresywnych w sytuacji pobudzenia do agresji zależy m.in.
od siły tego pobudzenia, natężenia lęku przed ujawnieniem agresji,
także od wewn. gotowości jednostki do agresji; w następstwie
zahamowania otwartej agresji w stosunku do obiektu będącego
źródłem negatywnych emocji często występuje zjawisko zw.
przemieszczeniem agresji, tj. ukierunkowanie agresji na obiekt
zastępczy, mniej lub bardziej podobny do pierwotnego, ale nie
zagrażający, czyli tzw. kozła ofiarnego (tym m.in. tłumaczy się
powstawanie aktów agresji wobec mniejszości etnicznych i in.,
słabszych grup społ.). Skłonność do agresywnych zachowań
kształtuje się pod wpływem specyficznych doświadczeń, zwł.
kumulowania się doświadczeń frustracyjnych, będących źródłem
silnych negatywnych emocji, ale także w wyniku społ. treningu w
zakresie zachowań agresywnych i obserwowania agresywnych
modeli; o poziomie agresywności decyduje również stopień
wykształcenia wewn. mechanizmów kontroli agresji; narastaniu
agresji w stosunkach międzyludzkich sprzyjają m.in. takie
okoliczności społ., jak znaczne ograniczenie możliwości
zaspokojenia potrzeb, rozluźnienie norm moralnych i moralne
uznanie dla agresji, rozproszenie i przemieszczenie odpowiedzialności.
K. LORENZ Tak zwane zło, Warszawa 1972;
Studia nad psychologicznymi mechanizmami czynności agresywnych,
red. A. Frączek, Wrocław 1979;
Studia nad uwarunkowaniami i regulacją agresji interpersonalnej,
red. A. Frączek, Wrocław 1986;
J. DOLLARD i in. Frustration and Aggression, New Haven 1939;
L. BERKOWITZ Aggression, New York 1962;
A. BANDURA Aggression. A social Learning Analysis,
Englewood Cliffs, 1973.
______________________________________________

http://encyklopedia.interia.pl/haslo?hid=135451

AGRESJA (psychol.) [...]
w psychologii zachowanie nastawione na wyrządzenie krzywdy
innemu czlowiekowi lub grupie poprzez zadawanie bólu,
cierpienia, przykrości; wyróżnia się a. fizyczną (bicie, znęcanie się)
lub a. werbalną (wymyślanie, wyzywanie, wyśmiewanie się itp.),
bezpośrednią lub pośrednią (ignorowanie, rozsiewanie plotek,
atakowanie niejawne, czynności symboliczne), aktywną lub bierną;
a. o charakterze reaktywnym może stanowić wyładowanie emocji
(złości, gniewu, irytacji), a. o charakterze instrumentalnym bywa
działaniem podejmowanym w celu uzyskania wymiernych korzyści;
a. jest najczęściej wynikiem doznanego zawodu w dążeniu do
jakiegoś celu i kieruje się z reguły przeciwko osobom, które
zdaniem agresora, przyczyniły się do jego niepowodzeń;

i:
http://www.niebieskalinia.pl/pismo/a4.html
http://www.wiedzaizycie.pl/99113200.htm
http://www.wiedzaizycie.pl/96102200.htm
http://www.psychologia.edu.pl/index2.php?category=se
rwis&level=121,1769



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-07-03 09:50:24

Temat: Re: Wiem, ze cie boli, ale nie krzycz
Od: m...@w...fr (Magdalena Nawrocka) szukaj wiadomości tego autora

On Tue, 2 Jul 2002 23:54:09 +0200, Little Dorrit wrote:

>
>
>A z kimże będziesz walczyć, gdy np. umrze Ci dziecko? Polecisz z
>wrzaskiem na ulicę rozdawać niewinnym ludziom kopniaki? I cóż tym
>wywalczysz?
>

Znow uderzasz w sam splot sloneczny - strata wlasnego dziecka!
Grasz okrutnie na mojej wrazliwej wyobrazni.
Ciezko sie z Toba dyskutuje: Magda egzaltowana, Madzi sie popieprzylo pod pulapem,
itp.
Ludzie nawet gleboko uposledzeni (a moze szczegolnie?!) czuja bardzo gleboko bol
istnienia.
Dlaczego w swoich wypowiedziach jestes taka bezkompromisowa i agresywna?
Czyzby jakies zle doswiadczenia z dyskysji na forum grupy?



Magda N




--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-07-03 10:17:40

Temat: Re: Wiem, ze cie boli, ale nie krzycz
Od: "tren R" <t...@2...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Little Dorrit" <z...@c...pl> napisał w wiadomości
news:aftaqn$bfr$7@news.tpi.pl...

> Jakiego wariata? Czyś Ty chociaż raz w życiu widziała człowieka
> chorego somatycznie?

izabello z. zwana malym dorittem - chyba trafilas kula w plot ;-)
pzdr
tren R

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-07-03 14:56:45

Temat: Re: Wiem, ze cie boli, ale nie krzycz
Od: "Pyzol" <p...@s...ca> szukaj wiadomości tego autora


"Little Dorrit"(...)

Ale rzeczywiście, co jakiś czas
> obowiazkowo przechodzą coś w rodzaju własnej psychoterapii. Podobnie
> jak ludzie pracujący z pacjentami umierającymi.

No i jak cie nie kochac, Dorrit!
:))))))))))))))))))))))) ( szczerze i sympatycznie)
Kaska


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Czego i dlaczego sie boje
Psychika chce i potrafi sie bronic
Wazne dla mnie pytanie
Dobry pycholog - Wroclaw
Prawo do adopcji dla homoseksualistów

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Dlaczego faggoci są źli.
samotworzenie umysłu
Re: Zachód sparaliżowany
Irracjonalność
Jak z tym ubogacaniem?

zobacz wszyskie »