Data: 2001-06-29 07:21:32
Temat: Re: Wolnosc a instynkty
Od: "Mefisto" <o...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Dorrit" <z...@c...com.pl> napisał w wiadomości
news:9hg39j$262$2@news.tpi.pl...
> > > No i na tej pewności bardzo się zawiódł. Wystarczyło jedno małe
> > jabłko aby
> > > rozpętać piekło boskiej nienawiści :(. Czy Ty wypędziłbyś z domu
> > swoje
> > > dzieci za zjedzenie gównianego jabłka, zmusił do kazirodztwa i w
> > końcu po
> > > wielu zadanych im cierpieniach, bezwzglednie uśmiercił?
> > >
> >
> > Skoro już się bawimy w interpretacje, co powiecie na taką?
> > Dla mnie cała ta historia z jabłkiem w raju, to alegoria
dojrzewania.
Dorrit, z Twoich poprzednich postów wywnioskowałem, że jesteś
zawodowym psychologiem (pisałaś dużo o terapii, stosunku do pacjenta,
lekach). Nawet jeśli nie, to osoba tak głęboko siedząca w psychologii
na pewno miała do czynienia z analizą mitów i wiesz o nich z pewnoscią
więcej niż ja. Dlatego Cię spytam: czy słuszne jest moje mniemanie że
mityczne "wyjaśnianie" świata, które odnosi początki
wydarzeń/zachowań/stosunków społecznych do nieodgadnionej przeszłości,
nie jest przypadkiem zwykłym opisywaniem "jaki ten świat jest"?
Oczywiście w zawikłanej, alegorycznej formie.
Traktuję mit o raju jako przekaz na podobnym poziomie, co bajkę o
szkalnej górze, "Księgę dżungli" i "Władcę pierscieni". Jeżeli mogę
sie doszukiwać w panterze Bagheerze, czy w czarodzieju Gandalfie
archetypu rodzica (ojca, czy matki, a nawet obojga naraz), to mogę
potraktować owo biblijne "elochim" (tak się pisze?), zwane "jestem
ktory jestem" jako trochę karykaturalny wizerunek rodziców (obojga, w
końcu elochim to liczba mnoga).
Patrzysz na tę opowieść biblijną, jeśli dobrze Cię rozumiem, przez
filtr "STRASZNA CHAOTYCZNA POTĘGA:ZJADAJACA SWE DZIECI:I JESZCZE NAM
WMAWIAJĄ, ŻE JEST DOBRA".
Zupełnie nie o to mi chodziło. Wyobraziłem sobie sytuację taką: ktoś
dorastającemu dziecku kiedyś opowiadał historię znaczącą tyle:
"widzisz, jak byłeś mały i głupi, to rodzice się tobą opiekowali,
patrzyli, czy sie nie przewrócisz, nie porozbijasz, pokazywali ci,
jaki piękny jest świat, ty się bawiłeś/łaś. Jak cos zbroiłeś/łaś, to
kwitowali obłażliwością. Ale teraz zaczynasz myśleć samodzielnie,
zadajesz niewygodnie pytania, na które często nie znaja odpowiedzi, są
sprawy, któych wolał/ła byś nie ujawniać, a oni widzą, że
nieodwołalnie się zmieniasz i chcieliby zatrzymać przeszłość.
Chcieliby, byś jeszcze nie nie zaczynał/ła samodzielnego życia, bo się
będą czuli samotni (i trochę zazdrosni, że inni mają na ciebie wpływ).
I stąd to ich gderanie, straszenie i szamotanie. I tak było od
początku świata, jest i będzie."
I tyle. NIE PISZĘ o wielkich dylematach DOBRA i ZŁA, tylko o,
powiedzmy, sytuacjach z czasów, kiedy jeszcze chodziłem do szkoły i
istotne dla mnie było, dlaczego ja dostałem tróję za dobre w moim
mniemamiu wypracowanie, jak rozstrzygnać sprawę z patafianem, który
mnie kłuje cyrklem, a ja nie mogę po prostu mu dać w łeb, bo bym
wyleciał z uwagą; kiedy zaklinałem nauczyciela, żeby nie wyrwał mnie
do tablicy, bo akurat dostałem erekcji z niewiadomego powodu; kiedy
musiałem samodzielnie gospodarować moim kieszonkowym i negocjować jak
najpóźniejszą porę powrotu z imprezy. Kiedy musiałem zacząć kupować
prezerwatywy. No i kiedy sobie uświadomiłem, że w zasadzie nie jestem
nieśmiertelny, chociaż wcale mi się perspektywa końca życia nie
podoba.
W tym micie widzę uniwersalna opowieść, ukrytą pod symbolami, pasującą
do dowolnych czasów. A motywu ZBRODNI I KARY szukaj u Dostojewskiego,
mnie on aż tak bardzo nie interesuje.
Zmęczyłem się. Ale dyskusja fajna, od razu mamy też przykłady
podkładania różnych treści pod te same wypowiedzi, nawet nie trzeba
inicjować nowego wątku.
Pozdrowienia
Mefisto
|