Data: 2004-01-20 12:59:04
Temat: Re: (Wróciłam!) Łubin a teraz kopytnik :)
Od: "T.W." <t...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Katarzyna Tkaczyk" <k...@e...com.pl> napisał w
wiadomości news:buiqg4$nm5$1@nemesis.news.tpi.pl...
> No własnie, kopytnik... Jak Wam się sprawuje w ogrodzie, bo ja dwa
razy
> sadziłam i nic z tego, marnie rosły i po pewnym czasie padły, a mi
się taki
> łan tych listków marzy :(
A rewelacyjnie, odpukać, bo to moja ulubiona roślinka :)
O ile rewelacyjnie może się sprawować coś, co z natury rośnie powoli.
W każdym razie się rozsiewa, siewki rosną, jest ich coraz więcej, a
roślina mateczna już jest na tyle zagęszczona, że należy jej się
przesadzanie.
Matecznik posadziłam którąś jesienią, teraz jeśli przesadzam to raczej
wiosną, tylko koniecznie w cieniu i miejsce musi być dość wilgotne. No
i trzeba dużo podlewać na początku. Jeśli chodzi o glebę, to u mnie
jest z natury kwaśna glina, tyle że mocno nawożona kompostem. W
naturze najlepiej rośnie w lasach bukowych (buczyna karpacka), a coś
mi świta, że rozkładające się liście bukowe alkalizują glebę. W każdym
razie dużo go pod Krakowem na wapieniu.
Czy wiecie, że w medycynie ludowej kopytnik był stosowany jako "ziółko
odwykowe", z racji właściwości wymiotnych? Robiło się z niego nalewkę
i aplikowało niczego nie podejrzewającemu pijaczynie zamiast dobrej
wódeczki...
Pozdrawiam
wa
|