Data: 2008-01-25 12:57:52
Temat: Re: Wyjscie z/bez meza
Od: "Iwon(K)a" <i...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> Hanka Skwarczyńska pisze:
>
> > za buractwo. Innymi słowy - dlaczego dla niektórych fakt posiadania męża
> > czy żony jest równoznaczny z tym, że wszędzie, w każdym towarzystwie i w
> > każdych okolicznościach tenże mąż (czy żona) jest dla nich koniecznym
> > wyposażeniem. No nie kumam.
>
> Nie koniecznym, a domyślnym. Dlatego że jak ktoś podjął zobowiązanie
(a
> tym jest małżeństwo) to będzie traktował uczucia swojego partnera jako
> priorytetowe wobec uczuć pozostałych 6mld ludzi (z groszami) nawet jeśli
> pośród nich są psiapsiółki nie widziane od wielu lat. Jednocześnie
> domyślnym jest że człowiek jako stworzenie stadne lubi się pobawić,
> spotykać na gruncie towarzyskim. Suma tych dwóch zdań daje zdanie pierwsze.
no nie za bardzo. Pojscie bez tego najwazniejszego w calym swiecie nie rowna
sie naruszenie wspomnianego zobowiazania. I chyba na tym polega milosc, ze jej
nie widac, a sie wie, ze sie jest kochanym. Ze sie wychodzi samamu, a jednak
ten w domu jest najwazniejszy, ze ide na spotkanie sama, a wciaz czuje to
zobowiazanie.
Rozumiem, ze domyslnie mozna wziac meza, ale nie w wyniku owego zobowiazania a
ustalenia spolecznego dotyczacego danego spotkania.
i.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|