Data: 2002-04-04 05:55:05
Temat: Re: Wymagania/oczekiwania wobec [potencjalnego] partnera w zwi?zku (było: Cholerna zazdro?ć...).
Od: "Little Dorrit" <z...@c...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Artur Drzewiecki" <d...@p...bez.onet.spamu.pl> napisał w
wiadomości news:epdmaugqlog5vjep57bd89i9ar3c8c9re3@4ax.com...
!
> Nie całkiem tak - zakochanie istotnie stanowi pierwszy etap miłości.
> Być może niejasno się wyraziłem.:-)))
Całkowicie niejasno :). Więc jakiz jest drugi etap milości? jak
przeprowadzisz dowód, że miłość posiada jakiekolwiek etapy?
> W każdym razie chodziło mi o coś innego.
> W przypadku miłości rezygnuje się z pewnych wymagań na rzecz drugiej
> osoby. W przypadku zakochania (które nie przeszło w miłość) wydaje się,
> że tak jest - tyle tylko, że to co z początku nie przeszkadzało (lub
> wręcz fascynowało jako odmienność) staje się kłodą, gdy emocje osłabną.
Eee. Moim zdaniem nie ma tu żadnych "etapów", tylko tendencyjne,życzeniowe
zniekształcenie obrazu partnera tak, aby odpowiadał naszym potrzebom
psychicznym. Gdy dysonans między wyobrażeniami i rzeczywistością pogłębia
się - różźowe okulary spadają z nosa.
>
> >Takie postawy - wbrew temu, co piszesz, są zwykle głęboko
zinternalizowane i
> >wcale nie na pokaz. Zaspokajają liczne potrzeby psychiczne cierpietników,
> >których nie zaspokoi normalny zwiazek.
> Cierpienie na pokaz właśnie - zauważ, że takie osoby lubią pokazywać
> wszystkim, jak to one się poświęcają.
Ależ nie - żony psychopytonów dopiero po bardzo długim czasie otwierają się
u psychologa bądź prokuratora. Latami to one "wstydzą się" przed rodziną,
koleżankami, sąsiadami, że są bite i maltretowane, ukrywają swoje cierpienie
przed otoczeniem.
.
>
> >Zarówno w związkach formalnych /małżeństwa/ jak i nieformalnych /wolne
> >zwiazki/ - jest dużo "prostytucji" z obu stron. Po co wiązać się i jak
można
> >kochać kogoś, z kogo nie ma ŻADNYCH korzyści???
> Rzeczywiście - niejasno się wyraziłem. :-(
> Chodziło mi o związek traktowany instrumentalnie dla zrobienia kariery
> chociażby. W historii świetnym przykładem są np. małżeństwa z byłymi
> kochankami władców - dopóki ich kochanek panował nie mogły opędzić się
> od kandydatów do ręki; a gdy przestawał panować (zwykle umierał) - takie
> kochanki przestawały być atrakcyjne.
To jednostkowe przypadki a i epoka przebrzmiała. teraz karierę inną miarką
się mierzy a obie płcie są o wiele bardziej świadome swojej wartości na
rynku erotycznym / no bo w efekcie do tego wszystko się sprowadza w
"milości" o której piszesz./. Spróbuj lepiej zanalizować miłość matki do
dziecka.
.
> Celowo dawałem takie przykłady, żeby pokazać miałkość postawy "Bo tak
> wypada".
"Tak wypada", że mężczyzna w islamie traktuje kobietę jak towar, bierze ją
za żonę i ma dzieci. Czy takie zachowania, reprezentowane w kręgu 2
miliardów ludzi nie przystają do Twojej definicji milości? Te miliardy
meżczyzn są niezdolne do miłości czy jak :)?
- a gdybym podał w swoim
> przykładzie "mężczyzna, który nie akceptuje kobiety z dzieckiem" (i
> odpowiednio zmodyfikował przykład), to jakbyś się doń odniosła?
> Po prostu najohydniejszą rzeczą jest wiązać się z kimś udając, że on nam
> odpowiada, podczas gdy jest w rzeczywistości inaczej - albo miej
> wymagania i ich nie ukrywaj, albo nie miej ich a nie udawaj, że ich nie
> masz, gdy tak nie jest.
Znowu kłania się teza o buchalteryjnosci kazdego związku - równowadze zysków
i strat. Bez kompromisów żaden związek nie bedzie istniał długo. Kobieta z
dzieckiem może np. przewyższać pięknością i talentem kulinarnym bezdzietną
panienkę. W końcu błona dziewicza dobrego obiadu Ci nie ugotuje :).
Dorrit
> --
> Politycznie niepoprawny Artur Drzewiecki
>
> Jeśli chcesz wysłać mi list, usuń słowa "bez." i "spamu." z mego adresu w
nagłówku.
|