Data: 2002-04-04 17:40:00
Temat: Re: Wymagania/oczekiwania wobec [potencjalnego] partnera w zwi?zku (było: Cholerna zazdro?ć...).
Od: Artur Drzewiecki <d...@p...bez.onet.spamu.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
>Całkowicie niejasno :). Więc jakiz jest drugi etap milości? jak
>przeprowadzisz dowód, że miłość posiada jakiekolwiek etapy?
Była taka książka o psychologii miłości, gdzie podzielono to uczucie na
fazy/etapy - zdaje się B. Wojciszke "Psychologia miłości".
Etapy tam wyróżniono arbitralnie na podstawie stosunku czynników:
- namiętności,
- intymności,
- zobowiązania.
Etapy:
- zakochanie - jest tylko namiętność, a innych nie ma,
- romantyczne początki - pojawia się intymność,
- miłość kompletna - jest wszystko,
- miłość przyjacielska - znika namiętność (może trwać wiele lat - do
końca życia jednego z partnerów),
- związek pusty - samo zobowiązanie,
- rozpad - nic nie ma.
>Eee. Moim zdaniem nie ma tu żadnych "etapów", tylko tendencyjne,życzeniowe
>zniekształcenie obrazu partnera tak, aby odpowiadał naszym potrzebom
>psychicznym. Gdy dysonans między wyobrażeniami i rzeczywistością pogłębia
>się - różźowe okulary spadają z nosa.
To też.
Ale jedno nie wyklucza drugiego.
>Ależ nie - żony psychopytonów dopiero po bardzo długim czasie otwierają się
>u psychologa bądź prokuratora. Latami to one "wstydzą się" przed rodziną,
>koleżankami, sąsiadami, że są bite i maltretowane, ukrywają swoje cierpienie
>przed otoczeniem.
Tu się nie zgodzę - wokół wszyscy wiedzą, że Kowalska to
męczennica.:-))) Tyle tylko, że otwierają się oficjalnie późno, bo gdyby
to zrobiły/zrobili szybko to skończy się wygodna rola "ofiary".
>To jednostkowe przypadki a i epoka przebrzmiała. teraz karierę inną miarką
>się mierzy a obie płcie są o wiele bardziej świadome swojej wartości na
>rynku erotycznym / no bo w efekcie do tego wszystko się sprowadza w
>"milości" o której piszesz./. Spróbuj lepiej zanalizować miłość matki do
>dziecka.
Pomyślę.
Ale nie są to jednostkowe przypadki - akurat np. w środowisku
medycznym na studiach córki/synowie osób znaczących (profesorów,
ordynatorów etc.) cieszą się dużą popularnością, a po około 20 latach
mamy mnóstwo rozwodów (osiąga się pozycję i ta żona przestaje być
potrzebna).
>"Tak wypada", że mężczyzna w islamie traktuje kobietę jak towar, bierze ją
>za żonę i ma dzieci. Czy takie zachowania, reprezentowane w kręgu 2
>miliardów ludzi nie przystają do Twojej definicji milości? Te miliardy
>meżczyzn są niezdolne do miłości czy jak :)?
Akurat w naszej kulturze koncepcja małżeństwa z miłości pojawiła się też
późno (właściwie w XIX/XX w.) a wcześniej ile w literaturze opisywano
nieszczęśliwych miłości.
Małżeństwa pełniły i pełnią (np. w kulturze indyjskiej) funkcję przede
wszystkim ekonomiczno-prokreacyjną, a miłość - kochanek/kochanka.:-)))
>Znowu kłania się teza o buchalteryjnosci kazdego związku - równowadze zysków
>i strat. Bez kompromisów żaden związek nie bedzie istniał długo. Kobieta z
>dzieckiem może np. przewyższać pięknością i talentem kulinarnym bezdzietną
>panienkę. W końcu błona dziewicza dobrego obiadu Ci nie ugotuje :).
Zgadzam się - każdy ma swoją hierarchię wartości.
Chodziło mi jednak o to, że nie można zmuszać się do wyboru wbrew niej,
bo nic dobrego z tego nie wyniknie.
BTW. W wątku "Cholerna zazdrość..." napisałem, że kobieta z dzieckiem
dla mnie byłaby skreślona. W jednym z kolejnych postów autorka
("Promyczka") napisała bardzo rozsądne stwierdzenia (z którymi zgadzam
się w 100%). Tyle tylko, że na początku dodała: "Nie chciała bym wyjść
na niedojrzałą...". A dlaczego? Ponieważ "wypada" akceptować
partnera/partnerkę z dzieckiem, a kto uważa inaczej, ten jest
"niedojrzały":-))).
--
Politycznie niepoprawny Artur Drzewiecki
Jeśli chcesz wysłać mi list, usuń słowa "bez." i "spamu." z mego adresu w nagłówku.
|