Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Wymagania/oczekiwania wobec [potencjalnego] partnera w związku (było: Cholerna zazdrość...).

Grupy

Szukaj w grupach

 

Wymagania/oczekiwania wobec [potencjalnego] partnera w związku (było: Cholerna zazdrość...).

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2002-04-02 19:20:40

Temat: Wymagania/oczekiwania wobec [potencjalnego] partnera w związku (było: Cholerna zazdrość...).
Od: Artur Drzewiecki <d...@p...bez.onet.spamu.pl> szukaj wiadomości tego autora

Wątek "Cholerna zazdrość..." zwrócił uwagę na ważną rzecz - mianowicie
na to, że każdy człowiek ma wobec osób, z którymi się wiąże, mniejsze
lub większe wymagania.
Poniżej zebrałem listę powodów, dla których rezygnuje się (rzeczywiście
lub pozornie) z tych wymagań wraz z mymi komentarzami (i wydumanymi
często nieco ostrymi przykładami - celowo:-)).

1. "Kocham go/ją" - jest to najwspanialsza i jedyna warta rozważenia
przyczyna. Truizmem jest stwierdzenie, że miłość wiąże się też z
akceptacją etc. Jedyne niebezpieczeństwo, to pomylenie miłości z
zakochaniem, kiedy wydaje się, że to że on lubi często i sporo wypić, że
ona pracowała w agencji etc., wcale nam nie przeszkadza - cóż,... gdy
zakochanie trochę osłabnie to zaczyna naprawdę bardzo przeszkadzać i
związek...
2. "Bo nie znajdę nikogo lepszego i zostanę sam/sama" - na pierwszy rzut
oka wydaje się, że jest to pozytywna przyczyna (jakże często miewa się
naprawdę wyśrubowane wymagania:-)), tym bardziej że "lepszy rydz niż
nic", ale... Taka osoba jest sfustrowana, że ta druga osoba w gruncie
rzeczy jej nie odpowiada i dalej szuka swego księcia /księżniczki i
różnie bywa z dotychczasowym związkiem...
3. "Bo czuję się (jestem postrzegany) lepszy/lepsza" - taka osoba wiążąc
się z tym kimś chce pokazać, jaka to jest wspaniała, bo poświęca się dla
tego alkoholika, albo tej byłej prostytutki (a przecież mogła wziąć
kogoś lepszego) - ja nie muszę pisać, jak takie postawy mnie mierzą
(mierzić:-)), bo o umartwianiu się na pokaz pisano już tysiące lat temu.
4. "Bo mam z tego korzyści" - osoby te starają się związać z osobami,
które lub których krewni/znajomi etc. mogą pomóc np. w karierze. Tyle
tylko, że takie związki przeważnie mają dwie fazy - kiedy udaje się, że
jest się szczęśliwy (bo jest to potrzebne) i kiedy daje się tej drugiej
osobie w kość (gdy nie jest już ona potrzebna).
5. "Bo tak wypada" - tutaj posłużę się wielce wymownym przykładem:
Mężczyzna chce się związać z dziewicą, a wiąże się z kobietą o bujnej
przeszłości. Nie chce okazać się "prymitywnym samcem" więc udaje, że ta
przeszłość mu nie przeszkadza. Tyle tylko, że stara się podświadomie za
nią karać tę kobietę, a formalne powody - cóż... powód zawsze się
znajdzie.:-)
--
Politycznie niepoprawny Artur Drzewiecki

Jeśli chcesz wysłać mi list, usuń słowa "bez." i "spamu." z mego adresu w nagłówku.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2002-04-03 08:39:20

Temat: Re: Wymagania/oczekiwania wobec [potencjalnego] partnera w związku (było: Cholerna zazdrość...).
Od: "Little Dorrit" <z...@c...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Artur Drzewiecki" <d...@p...bez.onet.spamu.pl> napisał w
wiadomości news:qvtjausqe4phu9es16hq3588rp5ktm3r60@4ax.com...
, że każdy człowiek ma wobec osób, z którymi się wiąże, mniejsze lub większe
wymagania.
> Poniżej zebrałem listę powodów, dla których rezygnuje się (rzeczywiście
> lub pozornie) z tych wymagań wraz z mymi komentarzami (i wydumanymi
> często nieco ostrymi przykładami - celowo:-)).
>
> 1. "Kocham go/ją" - jest to najwspanialsza i jedyna warta rozważenia
> przyczyna. Truizmem jest stwierdzenie, że miłość wiąże się też z
akceptacją etc. Jedyne niebezpieczeństwo, to pomylenie miłości z
> zakochaniem, kiedy wydaje się, że to że on lubi często i sporo wypić, że
> ona pracowała w agencji etc., wcale nam nie przeszkadza - cóż,... gdy
> zakochanie trochę osłabnie to zaczyna naprawdę bardzo przeszkadzać i
> związek...


W sensie semantycznym źle to klasyfikujesz, bo między miłością a zakochaniem
nie da się przeprowadzić żadnego rozgraniczenia. Kiedy kończy się zakochanie
a zaczyna miłość, kiedy miłość się kończy, jakie są kryteria zakochania, czy
tzw. "ślepa" milość to milośc prawdziwa? itd.... Nie ma różnicy miedzy nimi,
bo zarówno do milości jak i zakochania partner MUSI spełniać pewne warunki.
Gdy ich nie spelnia bądź przestaje spełniać - koniec z jednym i drugim!



> 3. "Bo czuję się (jestem postrzegany) lepszy/lepsza" - taka osoba wiążąc
> się z tym kimś chce pokazać, jaka to jest wspaniała, bo poświęca się dla
> tego alkoholika, albo tej byłej prostytutki (a przecież mogła wziąć
> kogoś lepszego) - ja nie muszę pisać, jak takie postawy mnie mierzą
> (mierzić:-)), bo o umartwianiu się na pokaz pisano już tysiące lat temu.



Takie postawy - wbrew temu, co piszesz, są zwykle głęboko zinternalizowane i
wcale nie na pokaz. Zaspokajają liczne potrzeby psychiczne cierpietników,
których nie zaspokoi normalny zwiazek.



> 4. "Bo mam z tego korzyści" - osoby te starają się związać z osobami,
które lub których krewni/znajomi etc. mogą pomóc np. w karierze. Tyle
> tylko, że takie związki przeważnie mają dwie fazy - kiedy udaje się, że
jest się szczęśliwy (bo jest to potrzebne) i kiedy daje się tej drugiej
> osobie w kość (gdy nie jest już ona potrzebna).


Zarówno w związkach formalnych /małżeństwa/ jak i nieformalnych /wolne
zwiazki/ - jest dużo "prostytucji" z obu stron. Po co wiązać się i jak można
kochać kogoś, z kogo nie ma ŻADNYCH korzyści???


> 5. "Bo tak wypada" - tutaj posłużę się wielce wymownym przykładem:
> Mężczyzna chce się związać z dziewicą, a wiąże się z kobietą o bujnej
> przeszłości. Nie chce okazać się "prymitywnym samcem" więc udaje, że ta
> przeszłość mu nie przeszkadza. Tyle tylko, że stara się podświadomie za
> nią karać tę kobietę, a formalne powody - cóż... powód zawsze się
> znajdzie.:-)


Przykład mocno naciągany. To nie Włochy, gdzie po nocy poślubnej wywiesza
się na balkonie skrwawione prześcieradło :)). A mężczyzna, któremu zależy na
błonie dziewiczej, to rzeczywiście paranoidalny prymityw. Powinien się
leczyć u seksuologa, bo normalny związek to nie dla niego. W isocie on nie
potrafi istnieć w normalnym związku, więc sam go spatologizuje. Co to ma
wspólnego z milością, na prawdę nie wiem.
Dorrit
> --
> Politycznie niepoprawny Artur Drzewiecki
>



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-04-03 17:31:37

Temat: Re: Wymagania/oczekiwania wobec [potencjalnego] partnera w zwi?zku (było: Cholerna zazdro?ć...).
Od: Artur Drzewiecki <d...@p...bez.onet.spamu.pl> szukaj wiadomości tego autora

>W sensie semantycznym źle to klasyfikujesz, bo między miłością a zakochaniem
>nie da się przeprowadzić żadnego rozgraniczenia. Kiedy kończy się zakochanie
>a zaczyna miłość, kiedy miłość się kończy, jakie są kryteria zakochania, czy
>tzw. "ślepa" milość to milośc prawdziwa? itd.... Nie ma różnicy miedzy nimi,
>bo zarówno do milości jak i zakochania partner MUSI spełniać pewne warunki.
>Gdy ich nie spelnia bądź przestaje spełniać - koniec z jednym i drugim!
Nie całkiem tak - zakochanie istotnie stanowi pierwszy etap miłości.
Być może niejasno się wyraziłem.:-)))
W każdym razie chodziło mi o coś innego.
W przypadku miłości rezygnuje się z pewnych wymagań na rzecz drugiej
osoby. W przypadku zakochania (które nie przeszło w miłość) wydaje się,
że tak jest - tyle tylko, że to co z początku nie przeszkadzało (lub
wręcz fascynowało jako odmienność) staje się kłodą, gdy emocje osłabną.

>Takie postawy - wbrew temu, co piszesz, są zwykle głęboko zinternalizowane i
>wcale nie na pokaz. Zaspokajają liczne potrzeby psychiczne cierpietników,
>których nie zaspokoi normalny zwiazek.
Cierpienie na pokaz właśnie - zauważ, że takie osoby lubią pokazywać
wszystkim, jak to one się poświęcają.

>Zarówno w związkach formalnych /małżeństwa/ jak i nieformalnych /wolne
>zwiazki/ - jest dużo "prostytucji" z obu stron. Po co wiązać się i jak można
>kochać kogoś, z kogo nie ma ŻADNYCH korzyści???
Rzeczywiście - niejasno się wyraziłem. :-(
Chodziło mi o związek traktowany instrumentalnie dla zrobienia kariery
chociażby. W historii świetnym przykładem są np. małżeństwa z byłymi
kochankami władców - dopóki ich kochanek panował nie mogły opędzić się
od kandydatów do ręki; a gdy przestawał panować (zwykle umierał) - takie
kochanki przestawały być atrakcyjne.

>Przykład mocno naciągany. To nie Włochy, gdzie po nocy poślubnej wywiesza
>się na balkonie skrwawione prześcieradło :)). A mężczyzna, któremu zależy na
>błonie dziewiczej, to rzeczywiście paranoidalny prymityw. Powinien się
>leczyć u seksuologa, bo normalny związek to nie dla niego. W isocie on nie
>potrafi istnieć w normalnym związku, więc sam go spatologizuje. Co to ma
>wspólnego z milością, na prawdę nie wiem.
Celowo dawałem takie przykłady, żeby pokazać miałkość postawy "Bo tak
wypada".
Wyjaśnię inaczej - każdy człowiek ma określone oczekiwania i wymagania
wobec swego partnera i niezależnie od naszej opinii o nich, należy ten
fakt zaakceptować. Nie można twierdzić, że ten wymóg jest dobry a ten
zły, bo wszystko zasadza się o kontekst - a gdybym podał w swoim
przykładzie "mężczyzna, który nie akceptuje kobiety z dzieckiem" (i
odpowiednio zmodyfikował przykład), to jakbyś się doń odniosła?
Po prostu najohydniejszą rzeczą jest wiązać się z kimś udając, że on nam
odpowiada, podczas gdy jest w rzeczywistości inaczej - albo miej
wymagania i ich nie ukrywaj, albo nie miej ich a nie udawaj, że ich nie
masz, gdy tak nie jest.
--
Politycznie niepoprawny Artur Drzewiecki

Jeśli chcesz wysłać mi list, usuń słowa "bez." i "spamu." z mego adresu w nagłówku.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-04-04 05:55:05

Temat: Re: Wymagania/oczekiwania wobec [potencjalnego] partnera w zwi?zku (było: Cholerna zazdro?ć...).
Od: "Little Dorrit" <z...@c...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Artur Drzewiecki" <d...@p...bez.onet.spamu.pl> napisał w
wiadomości news:epdmaugqlog5vjep57bd89i9ar3c8c9re3@4ax.com...
!
> Nie całkiem tak - zakochanie istotnie stanowi pierwszy etap miłości.
> Być może niejasno się wyraziłem.:-)))


Całkowicie niejasno :). Więc jakiz jest drugi etap milości? jak
przeprowadzisz dowód, że miłość posiada jakiekolwiek etapy?


> W każdym razie chodziło mi o coś innego.
> W przypadku miłości rezygnuje się z pewnych wymagań na rzecz drugiej
> osoby. W przypadku zakochania (które nie przeszło w miłość) wydaje się,
> że tak jest - tyle tylko, że to co z początku nie przeszkadzało (lub
> wręcz fascynowało jako odmienność) staje się kłodą, gdy emocje osłabną.


Eee. Moim zdaniem nie ma tu żadnych "etapów", tylko tendencyjne,życzeniowe
zniekształcenie obrazu partnera tak, aby odpowiadał naszym potrzebom
psychicznym. Gdy dysonans między wyobrażeniami i rzeczywistością pogłębia
się - różźowe okulary spadają z nosa.

>
> >Takie postawy - wbrew temu, co piszesz, są zwykle głęboko
zinternalizowane i
> >wcale nie na pokaz. Zaspokajają liczne potrzeby psychiczne cierpietników,
> >których nie zaspokoi normalny zwiazek.


> Cierpienie na pokaz właśnie - zauważ, że takie osoby lubią pokazywać
> wszystkim, jak to one się poświęcają.


Ależ nie - żony psychopytonów dopiero po bardzo długim czasie otwierają się
u psychologa bądź prokuratora. Latami to one "wstydzą się" przed rodziną,
koleżankami, sąsiadami, że są bite i maltretowane, ukrywają swoje cierpienie
przed otoczeniem.
.
>
> >Zarówno w związkach formalnych /małżeństwa/ jak i nieformalnych /wolne
> >zwiazki/ - jest dużo "prostytucji" z obu stron. Po co wiązać się i jak
można
> >kochać kogoś, z kogo nie ma ŻADNYCH korzyści???


> Rzeczywiście - niejasno się wyraziłem. :-(
> Chodziło mi o związek traktowany instrumentalnie dla zrobienia kariery
> chociażby. W historii świetnym przykładem są np. małżeństwa z byłymi
> kochankami władców - dopóki ich kochanek panował nie mogły opędzić się
> od kandydatów do ręki; a gdy przestawał panować (zwykle umierał) - takie
> kochanki przestawały być atrakcyjne.


To jednostkowe przypadki a i epoka przebrzmiała. teraz karierę inną miarką
się mierzy a obie płcie są o wiele bardziej świadome swojej wartości na
rynku erotycznym / no bo w efekcie do tego wszystko się sprowadza w
"milości" o której piszesz./. Spróbuj lepiej zanalizować miłość matki do
dziecka.


.
> Celowo dawałem takie przykłady, żeby pokazać miałkość postawy "Bo tak
> wypada".


"Tak wypada", że mężczyzna w islamie traktuje kobietę jak towar, bierze ją
za żonę i ma dzieci. Czy takie zachowania, reprezentowane w kręgu 2
miliardów ludzi nie przystają do Twojej definicji milości? Te miliardy
meżczyzn są niezdolne do miłości czy jak :)?


- a gdybym podał w swoim
> przykładzie "mężczyzna, który nie akceptuje kobiety z dzieckiem" (i
> odpowiednio zmodyfikował przykład), to jakbyś się doń odniosła?
> Po prostu najohydniejszą rzeczą jest wiązać się z kimś udając, że on nam
> odpowiada, podczas gdy jest w rzeczywistości inaczej - albo miej
> wymagania i ich nie ukrywaj, albo nie miej ich a nie udawaj, że ich nie
> masz, gdy tak nie jest.


Znowu kłania się teza o buchalteryjnosci kazdego związku - równowadze zysków
i strat. Bez kompromisów żaden związek nie bedzie istniał długo. Kobieta z
dzieckiem może np. przewyższać pięknością i talentem kulinarnym bezdzietną
panienkę. W końcu błona dziewicza dobrego obiadu Ci nie ugotuje :).
Dorrit
> --
> Politycznie niepoprawny Artur Drzewiecki
>
> Jeśli chcesz wysłać mi list, usuń słowa "bez." i "spamu." z mego adresu w
nagłówku.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-04-04 17:40:00

Temat: Re: Wymagania/oczekiwania wobec [potencjalnego] partnera w zwi?zku (było: Cholerna zazdro?ć...).
Od: Artur Drzewiecki <d...@p...bez.onet.spamu.pl> szukaj wiadomości tego autora

>Całkowicie niejasno :). Więc jakiz jest drugi etap milości? jak
>przeprowadzisz dowód, że miłość posiada jakiekolwiek etapy?
Była taka książka o psychologii miłości, gdzie podzielono to uczucie na
fazy/etapy - zdaje się B. Wojciszke "Psychologia miłości".
Etapy tam wyróżniono arbitralnie na podstawie stosunku czynników:
- namiętności,
- intymności,
- zobowiązania.
Etapy:
- zakochanie - jest tylko namiętność, a innych nie ma,
- romantyczne początki - pojawia się intymność,
- miłość kompletna - jest wszystko,
- miłość przyjacielska - znika namiętność (może trwać wiele lat - do
końca życia jednego z partnerów),
- związek pusty - samo zobowiązanie,
- rozpad - nic nie ma.

>Eee. Moim zdaniem nie ma tu żadnych "etapów", tylko tendencyjne,życzeniowe
>zniekształcenie obrazu partnera tak, aby odpowiadał naszym potrzebom
>psychicznym. Gdy dysonans między wyobrażeniami i rzeczywistością pogłębia
>się - różźowe okulary spadają z nosa.
To też.
Ale jedno nie wyklucza drugiego.

>Ależ nie - żony psychopytonów dopiero po bardzo długim czasie otwierają się
>u psychologa bądź prokuratora. Latami to one "wstydzą się" przed rodziną,
>koleżankami, sąsiadami, że są bite i maltretowane, ukrywają swoje cierpienie
>przed otoczeniem.
Tu się nie zgodzę - wokół wszyscy wiedzą, że Kowalska to
męczennica.:-))) Tyle tylko, że otwierają się oficjalnie późno, bo gdyby
to zrobiły/zrobili szybko to skończy się wygodna rola "ofiary".

>To jednostkowe przypadki a i epoka przebrzmiała. teraz karierę inną miarką
>się mierzy a obie płcie są o wiele bardziej świadome swojej wartości na
>rynku erotycznym / no bo w efekcie do tego wszystko się sprowadza w
>"milości" o której piszesz./. Spróbuj lepiej zanalizować miłość matki do
>dziecka.
Pomyślę.
Ale nie są to jednostkowe przypadki - akurat np. w środowisku
medycznym na studiach córki/synowie osób znaczących (profesorów,
ordynatorów etc.) cieszą się dużą popularnością, a po około 20 latach
mamy mnóstwo rozwodów (osiąga się pozycję i ta żona przestaje być
potrzebna).

>"Tak wypada", że mężczyzna w islamie traktuje kobietę jak towar, bierze ją
>za żonę i ma dzieci. Czy takie zachowania, reprezentowane w kręgu 2
>miliardów ludzi nie przystają do Twojej definicji milości? Te miliardy
>meżczyzn są niezdolne do miłości czy jak :)?
Akurat w naszej kulturze koncepcja małżeństwa z miłości pojawiła się też
późno (właściwie w XIX/XX w.) a wcześniej ile w literaturze opisywano
nieszczęśliwych miłości.
Małżeństwa pełniły i pełnią (np. w kulturze indyjskiej) funkcję przede
wszystkim ekonomiczno-prokreacyjną, a miłość - kochanek/kochanka.:-)))

>Znowu kłania się teza o buchalteryjnosci kazdego związku - równowadze zysków
>i strat. Bez kompromisów żaden związek nie bedzie istniał długo. Kobieta z
>dzieckiem może np. przewyższać pięknością i talentem kulinarnym bezdzietną
>panienkę. W końcu błona dziewicza dobrego obiadu Ci nie ugotuje :).
Zgadzam się - każdy ma swoją hierarchię wartości.
Chodziło mi jednak o to, że nie można zmuszać się do wyboru wbrew niej,
bo nic dobrego z tego nie wyniknie.

BTW. W wątku "Cholerna zazdrość..." napisałem, że kobieta z dzieckiem
dla mnie byłaby skreślona. W jednym z kolejnych postów autorka
("Promyczka") napisała bardzo rozsądne stwierdzenia (z którymi zgadzam
się w 100%). Tyle tylko, że na początku dodała: "Nie chciała bym wyjść
na niedojrzałą...". A dlaczego? Ponieważ "wypada" akceptować
partnera/partnerkę z dzieckiem, a kto uważa inaczej, ten jest
"niedojrzały":-))).
--
Politycznie niepoprawny Artur Drzewiecki

Jeśli chcesz wysłać mi list, usuń słowa "bez." i "spamu." z mego adresu w nagłówku.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

informacje o spotkaniu
hmm..tak
testy
DO PSYCHOLOGÓW
Wzruszanie się

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »