Data: 2003-10-10 17:47:37
Temat: Re: Wzajemny szacunek a zycie.....cišg dalszy poprzedniego mojego postu (dlugie...)
Od: sluchacz <@poczta.onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
bm68ul$tpv$...@z...man.szczecin.plJoanna_Maria10.10.2
003 14:31
> Użytkownik "sluchacz" <s...@p...onet.pl> napisał:
>
>> (..) matka nie ma zamiaru ustšpić ani na "milimetr", zapowiedziała mnie i
> mojemu
>> bratu, z którym miała troszkę więcej kłopotów wychowawczych, że będzie nam
> uprzykrzać życie jak tylko się da. (..)
> -----
>
> Choc to wydaje sie trudne do uwierzenia, ale wielu rodzicow wrecz nienawidzi
> swoich dzieci. Za rozne rzeczy - za "poświecenie" (pracy, energii,
> pieniedzy); za to, ze musza (musieli) byc razem ("dla dobra dzieci"); za
> mlodosc, ktora juz za nimi; za to, ze dzieci maja cale zycie przed soba,
> ktore oni "zmarnowali" w swoim zgorzknieniu; za dobre kontakty (dzieci) w
> nowych zwiazkach, ktore to kontakty w ich malzenstwie sa fatalne; za
> witalnosc, ktorej juz nie maja.... itd. Wszystko wynika z wlasnego
> niepogodzenia z tym "jak ulozylo sie zycie" - a raczej jak sami sobie
> ulozyli i (zazwyczaj) jak je sobie spieprzyli - zloscia, zawiscia,
> nieumiejetnoscia wspolzycia z innymi, brakiem refleksji, niechecia do zmian
> etc. Oczywiscie wg niech to zycie "samo" im sie zle ulozylo. W kazdym razie
> sa pelni frustracji i zawisci.
>
> Rodzic podgodzony ze soba i ksztaltujacy swoje zycie jest wystarczajacy
> dobrym rodzicem, aby jego dzieci przez niego nie musialy cierpiec.
>
> Nie wszyscy rodzice chca dla swoich dzieci dobrze, nie wszyscy kochaja! I to
> wcale nie sa tzw rodziny patologiczne. Taka jest prawda, w ktora nie chcemy
> uwierzyc - nawet jesli widzimy w oczach matki NIENAWISC. Racjonalizujemy..
> przeciez kazda matka chce dobrze dla dziecka... kocha - pierdu pierdu. My po
> prostu BARDZO BYSMY CHCIELI aby tak bylo.
>
> Bardzo dobrze, ze sie wyprowadziles. Od Twojego spojrzenia na żółć matki
> zalezy Twoja rownowaga, zwiazki z kobietami i ew. przyszla rola ojca. Moze
> pomóc dystans, nietraktowanie zachowan matki smiertelnie powaznie, ale
> raczej jako objaw "dziwactwa" czy zaburzenia. Z mocnym przymrozeniem oka.
> Pamietaj ze to ONA ma problem, a nie Ty. Ty dopiero mozesz go miec jesli
> potraktujesz matke jak rownorzednego przeciwnika i walczyc z nia. Badz
> silny, spokojny i pewny swojego wizerunku spraw. Rozmawiaj ze swoja
> dziewczyna o matce bez nerwow, na spokojnie, niech wie, ze nie pozwolisz aby
> matka wkroczyla miedzy Was. Z matka sie nie kloc - to nic nie da, ona nie
> zrozumie, a i tak Cie przegada i bedzie miala potwierdzenie "wrednosci"
> wlasnych dzieci. Ale tez nie rob i nie mow rzeczy, ktorych nie chcesz robic
> czy mowic (np nie potakuj kiedy sadzisz inaczej, nie daj sie wmanipulowac w
> jej gry). Jesli cos Cie boli to powiedz to - ale NIGDY w zlosci, zawsze
> spokojnie i nie w formie zarzutów ("bo ty zawsze.."), raczej powiedz co
> TOBIE robi jej zachowanie, jak TY sie z tym czujesz. I niech bedzie to DLA
> CIEBIE, a nie by jej cos "uswiadomic", by sie zmienila itd. Nie jestes juz
> od nich zalezny, wiec pamietaj ze to Ty im jestes bardziej potrzebny niz
> odwrotnie. Mozesz ograniczyc kontakty.
>
> Powodzenia
> Joanna
>
Witam Serdecznie Joanno !!!
Twoja wypowiedż jest dla mnie bardzo interesująca i przejrzysta. Wyjaśnia mi
mnóstwo rzeczy, sposób w jaki widzą moi rodzice oraz to jak ja powinienem na
to patrzeć. Zastanawia mnie tylko na podstawie czego napisałaś swój post,
czyźbyś miała podobne doświadczenia czy masz coś wspólnego z naukami o
psychologii. Ja w chwili obecnej zastanawiam się czy nie wybrać się do
jakiegos psychologa, aby ten problem o którym pisałem wcześniej mieć " pod
kontrolą". A problem ten się nasila, a skutkiem tego będzie całkowity rozłam
w stosunkach mjej rodziny. Być moźe dojdzie nawet do rozwodu moich rodziców,
którzy być moźe nie przeźyli tych trzydziestuparu lat razem jak chcieli,
tylko ( jak napisałaś) trwali ze sobą w jakimś utajonym przed własnymi
dziećmi, układzie przymusowym.
Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję za twoją wypowiedż
Zmartwiony
|