Data: 2011-11-17 23:16:26
Temat: Re: Z dedykacją dla XL - Adoptuj polskie dzieci!
Od: Ikselka <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Thu, 17 Nov 2011 23:53:15 +0100, zażółcony napisał(a):
> W dniu 2011-11-17 22:54, Ikselka pisze:
>
>> Mówisz do osoby, która miała podobne przeżycie. Ale sobie poradziła, choć
>> miała 3 lata mniej wtedy, niż Ty i nie miała cienia bladego pojęcia o
>> pedofilii ani w ogóle, ani w szczególe. Opisywałam tutaj.
> A powiedz - czy poszłaś z tym do rodziców ? Opowiedziałaś ?
> Jak zareagowali ?
Nie, nie powiedziałam, ponieważ NIC się mi nie stało, bo nie zdążyło.
Sytuacja zaledwie była sygnałem, a już wzbudziła mój niepokój.
Gdyby tylko do czegokolwiek doszło, nawet do dotknięcia mnie, na pewno bym
powiedziała. Wtedy nie potraktowałam tego jako pedofilię - nie miałam o
niej pojęcia. Dopiero po latach skojarzyłam, co mi groziło.
Po prostu jako dziecku nie spodobało mi się zamknięcie drzwi na klucz po
tym, jak ksiadz poprosił mnie, zebym została po religii. Położył na biurku
piękne, czerwone jabłko, które wyjął z szuflady, a kiedy podeszłam i
wzięłam je do ręki, on szybko poszedł do drzwi i przekręcił klucz chowając
go szybko do kieszeni.
Natychmiast odebrałam to jako zagrożenie i zło - pomimo że przecież nigdy
wcześniej mi się takie sytuacje nie zdarzały, aby ktoś zamykał drzwi na
klucz przede mną czy podczas przebywania ze mną sam na sam.
Kroki oddalających się koleżanek za przeszklonymi drzwiami szybko stały się
niesłyszalne, do tego zamknięte drzwi, i to jabłko dla odwrócenia mojej
uwagi od klucza - co się zresztą nie udało, bo zauważyłam manewr ksiedza.
To były sekundy - rzuciłam jabłko i podbiegłam do szyby, udając, że widzę
gdzieś tam za drzwiami czekającą koleżankę z ławki, Basię, której ksiadz
widzieć niby ne mógł z powodu bycia tyłem do drzwi. Niby patrząc w stronę
stojącej za drzwiami koleżanki krzyknęłam "Baśka, Baśka, poczekaj, już
idę!"
Prosty blef, który lata później uratował mnie też przed napaścią w ciemnej
ulicy, o tym przy innej okazji...
Nigdy więcej się to nie powtórzyło. Gdyby się choć raz powtórzyło, moi
rodzice by natychmiast wiedzieli.
Szybko o tym zapomniałam. Ksiadz po jakimś czasie wyjechał. Po latach
dowiedziałam się, dlaczego - opuścił stan kapłański, ożenił się ponoć
nawet...
Dlatego dziwię się, że 15-letnia dziewczyna sobie nie poradziła po
powtórzeniu się czegoś, czego być nie powinno lub co jej nie odpowiadało,
budziło obrzydzenie i strach.
|