Data: 2011-11-18 10:18:46
Temat: Re: Z dedykacją dla XL - Adoptuj polskie dzieci!
Od: Paulinka <p...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
zażółcony pisze:
>> Jak najbardziej jest, ale może mniej mówić, a więcej działać? A może
>> bardziej ufać dziecku i jego odbiorowi rzeczywistości zamiast
>> przyzwyczajać do negowania wszystkiego? No nie wiem, jak sądzisz?
> teoretycznie w każdej sytuacji tkwi jakiś potencjał i jakieś
> zagrożenia. Imo warto po prostu stworzyć takie warunki, w którym
> będzie możliwa z dzieckiem szczera rozmowa, a dziecko będzie
> miało podstawy do poczucia wspólnej tożsamości z rodzicem
> - w pierwszej kolejności. Nie z księdzem, nie z siostrą, ani
> nie ze zmarłą babcią. Byłoby głupio, gdyby dziecko miało poczucie,
> że jego mama jest np. 'gorsza', że ma jakąś 'skazę' i dlatego
> nie chodzi na religię czy coś. Że posłała dziecko na religię
> z jakąś misją, której sama nie potrafi zrealizować, czy z
> poczucia winy wobec czegoś nieokreślonego.
> A tu widzę ryzyko powstania takiej sytuacji. I dziecko nawet nie
> będzie tego uczucia werbalizować - będzie się ono pojawiać
> 'w tle' jego relacji z rodzicem, jego relacji z kościołem.
> Imo Paulinka powinna dobrze się zastanowić nad tym, jak pokazać
> dziecku, że jest silna, konsekwentna i wie, co robi.
Oj Redi Ty naprawdę potrafisz wyciągać wnioski właściwie z niczego.
Pozwolę sobie podsumować wszystko w jednym poście i nie skakać po
innych.
Nie dokonałam aktu apostazji - nie wiem, skąd ten wniosek, ponieważ
zdementowałam to bezpośrednio po tym, jak XL zasugerowała coś takiego.
Moje dzieci wychowuję w sposób otwarty i partnerski. Są ustalone reguły
i to zawsze ja i tż mamy ostatnie słowo, ale jest też zawsze miejsce na
rozmowę. Nie doprowadzam nigdy do sytuacji, kiedy mówię NIE bez żadnego
uzasadnienia, chyba, że sprawa dotyczy bezpieczeństwa i nie ma czasu na
dyskusję.
Przede wszystkim daję im dobry przykład. Nie kłamię, nie manipuluję, nie
wchodzę nigdy w żadne układy, nie wymagam ponad ich siły, nie pozwalam
im bawić się niczyimi uczuciami.
Dostaję wyłącznie pozytywne opinie o nich od dorosłych, którzy mają z
nimi kontakt.
Dzieci do mnie przychodzą, jeśli mają z czymś problem. Ich tożsamość IMO
nie jest niczym zagrożona. Mam u nich i posłuch i autorytet.
Moje relacje z Kościołem są żadne. Nie komentuję tego, co dzieje się
wokół Kościoła.
Jeżeli dzieci nie będą chciały chodzić na religię i do Kościoła, to nie
będą tego robić.
Decyzję o chrzcie podjęłam pod pewnymi warunkami.
Jak dla mnie koniec tematu. Tym razem na serio.
--
Paulinka
|