Data: 2009-12-02 21:19:03
Temat: Re: Zapach faceta
Od: XL <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Wed, 02 Dec 2009 22:09:19 +0100, Paulinka napisał(a):
> XL pisze:
>> Dnia Wed, 02 Dec 2009 21:54:54 +0100, Paulinka napisał(a):
>>
>>> Sender pisze:
>>>> Iza pisze:
>>>>> Posłuchaj tępy padalcu ...jedyne co we mnie wzbudzasz to pogardę i
>>>>> litość nad twym przerośniętym ego ...to tyle co ma ci do
>>>>> zakomunikowania.
>>>>> ___
>>>>> Iza
>>>> Pogardę i litość?
>>>> Taką prawdziwą najprawdziwszą, jak jazda samochodem 170km/h przez
>>>> dziewczynkę, która umie tylko wyciągać rękę i wołać: mama daj i śnić na
>>>> jawie o mężczyźnie tak niepoważnym, żeby potrafił z nią jakoś żyć?
>>>> To rzeczywiście wiarygodne ;-)
>>> Tak się zastanawiam, po co to robisz?
>>
>> Typowe dla dupka - odgrywa się na nieznanej dziewczynie za to, że kiedyś go
>> inna "kopła" w d... bo był dla niej nikim. Syndrom odrzuconego amanta - też
>> za mną kiedyś łaził taki jeden porąbaniec... Do domu moich rodziców nawet
>> za mną przyjechał, śledził mnie itp. Nie mógł zrozumieć, jakże ja moge nie
>> chcieć takiego wspaniałego faceta, hie hie...
>> A potem jeszcze po latach docierały do mnie ślady plot, które robił o mnie
>> tylko z tego powodu, że nie chciałam z nim być. Złotodupek :-) //tak
>> nazywam ten typ
>
> Jakoś tak tego nie widzę.
Albo w ogóle w realu nie ma/miał/będzie_miał styczności z kobietami, bo się
ich boi ("boi" - rozumiane jako "nie może sprostać"), więc tutaj traktuje
je jak fantom do ćwiczenia wyimaginowanej przewagi - bo własnie tak sobie
wyobraża prawidłowe relacje z kobietą w realu...
> BTW miałam kiedyś takiego upierdliwego absztyfikanta ;)
Ha - opisany wyżej to nawet nie był najgorszy. Gorszy był jeden agresywny
(latał za domownikami z siekierą) psychicznie chory chłopak, ba - dla mnie
meżczyzna (10 lat starszy wtedy), który kiedy tylko go wypuszczano z
kolejnego pobytu w psychiatryku, notorycznie przychodził pod moje okna albo
czekał wieczorem na przystanku, kiedy wysiadałam z autobusu po zajęciach na
uczelni, po czym szedł za mną krok w krok w pewnym oddaleniu. Na szczęscie
nigdy się nie zdarzyło, abym sama wysiadała i szla, bo to był końcowy
przystanek i dużo ludzi i uczniów/studentów tam zawsze wysiadało i szło
moją trasą.
Aż pewnego razu już go nie wypuścili. Potem przestałam mieszkać w
miejscowości moich rodziców, więc nie wiem, co z nim dalej, a nie pytałam,
bo i po co... W kazdym razie nie widuję go tam już.
--
Ikselka.
|