Data: 2009-12-02 21:25:25
Temat: Re: Zapach faceta
Od: Paulinka <paulinka503@precz_ze_spamem.wp.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
XL pisze:
> Dnia Wed, 02 Dec 2009 22:09:19 +0100, Paulinka napisał(a):
>
>> XL pisze:
>>> Dnia Wed, 02 Dec 2009 21:54:54 +0100, Paulinka napisał(a):
>>>
>>>> Sender pisze:
>>>>> Iza pisze:
>>>>>> Posłuchaj tępy padalcu ...jedyne co we mnie wzbudzasz to pogardę i
>>>>>> litość nad twym przerośniętym ego ...to tyle co ma ci do
>>>>>> zakomunikowania.
>>>>>> ___
>>>>>> Iza
>>>>> Pogardę i litość?
>>>>> Taką prawdziwą najprawdziwszą, jak jazda samochodem 170km/h przez
>>>>> dziewczynkę, która umie tylko wyciągać rękę i wołać: mama daj i śnić na
>>>>> jawie o mężczyźnie tak niepoważnym, żeby potrafił z nią jakoś żyć?
>>>>> To rzeczywiście wiarygodne ;-)
>>>> Tak się zastanawiam, po co to robisz?
>>> Typowe dla dupka - odgrywa się na nieznanej dziewczynie za to, że kiedyś go
>>> inna "kopła" w d... bo był dla niej nikim. Syndrom odrzuconego amanta - też
>>> za mną kiedyś łaził taki jeden porąbaniec... Do domu moich rodziców nawet
>>> za mną przyjechał, śledził mnie itp. Nie mógł zrozumieć, jakże ja moge nie
>>> chcieć takiego wspaniałego faceta, hie hie...
>>> A potem jeszcze po latach docierały do mnie ślady plot, które robił o mnie
>>> tylko z tego powodu, że nie chciałam z nim być. Złotodupek :-) //tak
>>> nazywam ten typ
>> Jakoś tak tego nie widzę.
>
> Albo w ogóle w realu nie ma/miał/będzie_miał styczności z kobietami, bo się
> ich boi ("boi" - rozumiane jako "nie może sprostać"), więc tutaj traktuje
> je jak fantom do ćwiczenia wyimaginowanej przewagi - bo własnie tak sobie
> wyobraża prawidłowe relacje z kobietą w realu...
Niekoniecznie. Nie jestem psychologiem, ale są mężczyźni, którzy są
dominujący i lubią podkreślać swoją przewagę.
>> BTW miałam kiedyś takiego upierdliwego absztyfikanta ;)
>
> Ha - opisany wyżej to nawet nie był najgorszy. Gorszy był jeden agresywny
> (latał za domownikami z siekierą) psychicznie chory chłopak, ba - dla mnie
> meżczyzna (10 lat starszy wtedy), który kiedy tylko go wypuszczano z
> kolejnego pobytu w psychiatryku, notorycznie przychodził pod moje okna albo
> czekał wieczorem na przystanku, kiedy wysiadałam z autobusu po zajęciach na
> uczelni, po czym szedł za mną krok w krok w pewnym oddaleniu. Na szczęscie
> nigdy się nie zdarzyło, abym sama wysiadała i szla, bo to był końcowy
> przystanek i dużo ludzi i uczniów/studentów tam zawsze wysiadało i szło
> moją trasą.
> Aż pewnego razu już go nie wypuścili. Potem przestałam mieszkać w
> miejscowości moich rodziców, więc nie wiem, co z nim dalej, a nie pytałam,
> bo i po co... W kazdym razie nie widuję go tam już.
To Ci serio współczuję.
--
Paulinka
|