Data: 2006-08-21 14:29:49
Temat: Re: Zdrada w wersj light...
Od: "PZ" <t...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Hanka Skwarczyńska <hanka@[asiowykrzyknik]truecolors.pyly> napisał(a):
> Użytkownik "Agnieszka" <a...@z...pl> napisał w wiadomości
> news:eccek5$jt4$1@nemesis.news.tpi.pl...
> > [...] zmuszanie jej, żeby napisała to inaczej, pod dyktando męża,
> > a może niekoniecznie tak, jak ona to widzi, jest nie teges. IMO.
>
> Jednak jestem bezgranicznie naiwna. Wyobrażałam sobie, że wątkotwórca
> uświadamia żonę, iż pierwsza wersja komunikatu była niejednoznaczna i dla
> wszystkich stron w sprawie byłoby lepiej wyeliminować wszelkie wątpliwości;
Tak jest.
> żona na to "faktycznie, nie zdawałam sobie sprawy, jak to brzmi", po czym
> uściśla.
Ano właśnie tak nie jest i ja tego nie rozumiem lub właśnie zaczynam rozumieć.
Ona go po prostu lubi, on się jej jakoś podoba i ona nie widzi, że on nie
dostrzega tego, że ich zachowanie było niestosowne.
> Zmuszanie w stylu "źle, siadaj i napisz to jeszcze raz" zupełnie mi
> się nie mieści w scenariuszu.
No trochę to nie na miejscu, ale boję się starać zrozumieć dlaczego na chwilę
obecną jedyną metodą jest kolejna rozmowa zmierzająca do nakłonienia jej do
napisania tego wyjaśnienia.
> Z drugiej strony w tej chwili przyszło mi do głowy, że takie "poprawianie"
> może sprawiać wrażenie, czy ja wiem, oczekiwania kontaktu ze strony tego
> faceta, zachęty do jakiegoś ustosunkowania się, kontynuacji rozmowy... Może
> faktycznie lepiej to zostawić, jak jest, a ewentualne stanowcze expose
> wygłosić, jeśli sytuacja będzie tego wymagała (np. facet będzie próbował
> kontynuować tę dobrze rozpoczętą znajomość)?
I znowu sobie zaczynam wyobrażać...
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
|