Data: 2010-02-05 22:39:16
Temat: Re: Złamasy
Od: XL <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Fri, 05 Feb 2010 23:30:08 +0100, Paulinka napisał(a):
> XL pisze:
>> Dnia Fri, 05 Feb 2010 22:43:04 +0100, Paulinka napisał(a):
>>
>>> XL pisze:
>>>> Dnia Fri, 05 Feb 2010 12:12:25 +0100, Ender napisał(a):
>>>>
>>>>> Czasem bywają wśród nas, choć nie rzucają się w oczy.
>>>>> Z czasem tracą wszystko.
>>>>> Będąc młodym inżynierem trafiłem kiedyś do prężnej i dynamicznej firmy.
>>>>> Bardzo młodej i atrakcyjnej.
>>>>> Wszystko było nowe, świeże i piękne, a ja oddałem się jej cały.
>>>>> Calusieńki bez reszty.
>>>>> Trzeba było zostać dłużej - nie ma sprawy. Z miłą chęcią.
>>>>> Trzeba było pracować w weekendy - nie ma sprawy. Z miłą chęcią.
>>>>> Oczywiście dla idei, dla niej, dla firmy.
>>>>> Kto by tam się dopominał o jakieś premie czy nadgodziny.
>>>>> Firma mnie kochała, a ja kochałem ją.
>>>>> Aż razu pewnego spóźniłem się do pracy ok. 1,5h na jakieś tam spotkanie.
>>>>> Raz jeden po ponad roku.
>>>>> Po setkach darmowych nadgodzin.
>>>>> Głupie spotkanie, nawet niespecjalnie ważne.
>>>>> I wtedy firma pokazała swoje prawdziwe oblicze.
>>>>> Ułamek procenta przeważył nad całością i dostałem naganę z wpisem do akt.
>>>>> Wyczyściłem swój komputer co do pliku, bardzo starannie.
>>>>> Spakowałem swoje rzeczy co do ołówka i poszedłem do swojego managera.
>>>>> Spokojnie powiedziałem jemu, że zawsze mógł na mnie liczyć.
>>>>> I liczył o każdej porze dnia i nocy - w piątek światek i niedziele.
>>>>> I jeśli te 1,5 godziny są dla niego ważniejsze, to niech wsadzi je sobie
>>>>> w dupę, łącznie z tą pracą, wypowiedzeniem i świadectwem pracy - którego
>>>>> nigdy nie odebrałem.
>>>>> I nigdy już więcej nie byłem zatrudniony o umowę o pracę,
>>>>> a w następnym roku zarobiłem ponad 2 razy tyle co w tej ukochanej firmie
>>>>> i bez takiego wysiłku.
>>>>> Oddział, w którym pracowałem został rozwiązany po 2 latach.
>>>>> Jak ktoś jest złamasem, to może liczyć wyłącznie na frajerów
>>>>> i modlić się lepiej, żeby nigdy nie przejrzeli na oczy ;-)
>>>>> ENder
>>>> Bardzo mi się podoba ta historia. Też coś w tym stylu przeżyłam. Od tamtej
>>>> pory nigdy nie pracowałam na umowę o pracę, a zarabiam więcej ;PPP
>>>> :-)
>>> Świecisz światłem odbitym, a to różnica.
>>
>> Nie, to Ty tak twierdzisz: produkuję "światło" razem z MŚK i w każdej
>> chwili mogę przejąć stery, gdyby on nie mógł - jak już zresztą bywało.
>
>
> Mówimy o sytuacji bez MŚK. Kim byś teraz była?
Mówimy o porzuceniu firmy (w moim przypadku pracy w szkole), a nie mnie.
Ale niech Ci będzie - gdybym jako nauczycielka została porzucona, byłabym
nauczycielką. Taką, jakich tysiące. Albo razem z moimi porzuconymi dziećmi
robiłabym to, co robię teraz niezawodowo "tylko" pomagając.
>
>>> Jako nauczycielka zostawiona z
>>> dwójką dzieci przez niewiernego męża, osiągnęłabyś być może dużo, ale
>>> byłoby to okupione ciężką pracą. Znając nauczycielskie pensje może by
>>> dało radę w rok podwoić dochody. Smutna prawda.
>>> Jeszcze bardziej smutna, że mając dzieci byłabyś ograniczona i finansowo
>>> i czasowo.
>>
>> Zostawionabyś, byłabyś, osiągnęłabyś...
>> Fakty, Paulina, fakty :-)
>
> Fakty są takie, że w swoim zawodzie masz egzystencjonalną nędzę
> finansową. Dodatkowo ten zawód nie daje Ci satysfakcji moralnej,
> intelektualnej, jakiejkolwiek innej, bo sama o tym piszesz.
> Kim byś była bez MŚK?
> Dałabyś radę?
>
Na pewno. Ale cieszy mnie, że nie muszę.
--
Ikselka.
|