Data: 2001-01-28 12:13:15
Temat: Re: Znaczenie świadomych emocji. Było Re: przemoc w malzenstwie...
Od: "... z Gormenghast" <p...@p...promail.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Witam.
Najwspanialszym narzędziem rozwoju jest w Naturze proces KUMULACJI.
Jest on tak naturalny, że czasem trzeba wstrząsu, szoku, aby go dostrzec i docenić.
A polega na oczywistej zdawałoby się zdolności rozumu do retrospekcji,
przemyśleń dotyczących minionego czasu i towarzyszących mu wydarzeń wraz
z konstruktywnym wyciąganiem wniosków i budowaniem gmachu własnego
światopoglądu.
Pośpiech narzucany bezwzględnie przez samą różnorodność otoczenia nie
sprzyja dobremu i skutecznemu "trawieniu myśli". A umysł jest tylko wtedy
"zdrowy", gdy potrafi sprawnie odróżniać strawne od niestrawnego, potrzebne
od niepotrzebnego, i uruchamiać we właściwym momencie wewnętrzną spłuczkę,
całkiem podobną do klozetowej.
Słowo "zdrowy" ujmuję w cudzysłów, gdyż w tym przypadku nie ma i nie powinno
być ścisłego określenia zdrowia. Są natomiast fakty polegające na tym, że współżyją
i współistnieją koło siebie osobniki o pełnym spektrum różnorodnych cech
osobowościowych, preferencji poznawczych, oraz zdolności do kumulacji i sprawnego
wydalania niestrawnych dla danej psychiki produktów. W tym świetle oczywiste jest,
że to, co dla jednych JEST bezcennym skarbem intelektualnym, w przekonaniu innych
JEST odpadem.
Gdy wszyscy, jako obserwatorzy i uczestnicy zderzamy się z takim faktem, pierwszą
reakcją każdego umysłu jest porównanie widzianego obrazu do zapisanych w nim
wzorców i schematów. I im płytsza jest skumulowana baza światopoglądowa danej
osoby, tym bardziej spontaniczne, nerwowe i równocześnie skrajne reakcje.
Forum grupy dyskusyjnej jest dobrem publicznym. Forum tej grupy dyskusyjnej jest
tym bardziej cenne, że daje możliwość obserwacji i uczenia się nie tylko w obszarze
konkretnego, wąskiego pasemka nauki (lub pasji), ale równocześnie jest żywym
laboratorium pełnym naturalnych eksponatów, kłębiących się pod szkiełkiem
i pęsetą pana Boga.
I nie pomogą tu pobożne życzenia dotyczące zawężenia poruszanej problematyki do
ściśle naukowej. Forum było, jest i będzie tworem wspólnoty, co wcale nie oznacza,
że uśrednionym, objętym marazmem, niepodatnym na wpływy i nie ewoluującym.
Wniosek stąd jest jeden - mogą istnieć cele, które dla wielu osób będą celami
wspólnymi. Ergo - istnieją wartości wspólne dla sporej części dyskutantów.
Określenie jakie to są wartości napotyka już jednak na opór, gdyż wymaga spojrzenia
na całość zagadnienia z o wiele szerszej perspektywy, niż dostępna ogromnej części
dyskutantów. Wymaga rozróżnienia, co stanowi partykularny interes, a co leży
w interesie wspólnoty takiej, jaka ona FAKTYCZNIE jest. A to nie jest zadanie dla
studentów, goniących w pośpiechu za układaniem cegiełek (tapet) we własnych
umysłach, zgodnie z aktualnymi programami szkolenia. Nie jest to również zadanie
dla psychologa, traktującego swe gościnne występy - jak się należy domyślać -
relaksacyjnie.
I w tym właśnie tkwi źródło dyskomfortu towarzyszące wielu emocjonalnym
wypowiedziom, maskowanym mniej lub bardziej skutecznie, świadomie lub
nieświadomie przez tapety jakie nosimy we własnych głowach. Niemożność
objęcia własnym umysłem CAŁOŚCI - jest cechą naturalną dla całej populacji.
Tak samo naturalna może być zdolność do refleksji, weryfikacji i kumulacji.
Niestety już nie dla wszystkich.
Tym, co dotrwali do tego miejsca w oczekiwaniu, czy jestem "za" czy "przeciw"
poglądom Jerzego radzę, aby chwycili jak najszybciej uchwyty spłuczek
klozetowych we własnych umysłach.
Ponad to, co zamierzam powiedzieć, posłużę się metodyką barego...;),
na którą reakcje bywają bardzo alergiczne.
Na pierwszy tekst Jerzego Turyńskiego natknąłem się ~ półtora roku temu. Daleki
wówczas byłem do zabierania głosu w ogóle. Ale już wówczas wyłowiłem z gęstwiny
słów i cytatów ŚWIATŁO zmuszające do refleksji. Po pewnym czasie zrozumiałem,
na czym ono polega i jak oddzielać je od nieuniknionego szumu powstającego
subiektywnie w każdym z czytelników, na skutek odmienności wzorców i schematów
do jakich przyzwyczaja nas permanentnie życie w świecie płaszczaków.
A tak rzeczywiście jest. Wszystko co nas otacza, ze względu na konieczność
porozumiewania się, wymaga nazwania i oznaczenia. Ale to, jakimi symbolami i znakami
się posługujemy, jest już wypadkową bardzo wielu zróżnicowanych czynników -
i JAKO WYPADKOWA dalekie jest od tego, co jest dostępne nielicznym. Stąd
właśnie tak często Jerzy powołuje się na Einsteina czy innych myślicieli
wybiegających
PONAD przeciętność. Problem więc polega na tym, że "przeciętność" zawsze zareaguje
alergicznie, odrzuceniem, na coś, co jest dla niej niezrozumiałe. Z drugiej strony
nie da się
osiągnąć stanu, aby NIEPRZECIĘTNOŚĆ stała się nagle dostępna wszystkim jako
nowy rodzaj tapety mózgowej. Istnieje więc stały poziom dysonansu poznawczego
w odniesieniu do tego co mówi Jerzy Turyński - niemniej stale można mieć nadzieję,
że znajdzie się kilka jednostek, które KUMULUJĄ we właściwy sposób wszystkie
dostępne sobie informacje. I dlatego dziękuję Jerzemu Turyńskiemu za jego trud -
jest to trud niewątpliwie integrujący zaledwie kilka osób z tej grupy, ale w procesie
rozwoju - niezbędny.
Serdeczności
S. Alfred zresztą...
~~~~~~~~~~~~
Napisano pod wpływem artykułu:
Jerzy Turynski - news:01c0884d$9bc03c20$0b01a8c0@jtt...
=========================================
|