Data: 2010-01-02 08:27:24
Temat: Re: Zyczenia
Od: flyer <f...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
XL pisze:
> Dnia Fri, 01 Jan 2010 10:34:29 +0100, flyer napisał(a):
>
>> Gdybym nie przespał Nowego Roku, to bym wiedział, że jest, choćby po
>> hałasie towarzyszącemu jego przyjściu. A tak ten dzień jest kolejnym
>> dniem, nie różniącym się niczym od poprzedniego dnia.
>
> Smutne. Dla mnie Sylwestra i Nowy Rok to dni, w których następuje
> Odnowienie. Czego? - nie powiem, bo nie uwierzysz.
W-wa ma chyba koło 2 mln mieszkańców. 100 tys. bawiło się na imprezach
plenerowych, 100 tys. w klubach, ze 200 tys. ze znajomymi, z 200 tys.
pojechało do siebie poza W-wę, zostaje 1 400 tys., które się nie bawiło,
może tylko oglądało TV, może spało, jeżeli dane im było zasnąć przy huku
petard.
Powinienem zapłakać nad sobą, że jestem w większości, a może uznać swoją
sytuację i wybór [bo w sumie mogłem jechać przez pół W-wy na pl.
Konstytucji, wypić tam szampana, potupać na mrozie w tłumie sobie
podobnych, i rano 1,5 godziny tłuc się nocnym z powrotem ;>] za objaw
choroby? ;>
No to chociaż powinienem kupić trochę sztucznych ogni za kilkadziesiąt
zł, siedzieć jak dróżnik przy budziku i czekać na północ. O północy bym
wyszedł przed blok, odpalił race, które dałyby mnóstwo huku i dymu, ale
jakoś specjalnie spektakularne i długotrwałe by nie były i wróciłbym do
domu z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. I poczuciem, że
puszczanie rac uczyniło mnie szczęśliwym, i szczęśliwym z tego powodu,
że wreszcie nie musiałbym warować przy budziku. ;>
Nie dość, że Sylwester przypomina mi gospodarkę nakazowo-rozdzielczą, w
której Wielki Brat przykazuje się radować w ściśle określonej porze i w
ściśle określony sposób, tak jakby radowanie się w formie i czasie dla
siebie odpowiednim było jakimś grzechem, to jeszcze tych, którzy akurat
się nie chcą na siłę radować stara się zglebić, wyrażając wobec nich
chrześcijańską troskę i współczucie. I mówiąc im, że to, że nie świętują
jest smutne. A smutne by było gdybym świętował na siłę - kupił te
sztuczne ognie, poleciał gdzieś na miasto, mimo że mi się nie chciało
lub wysilił się i specjalnie na ten wieczór pozapraszał jakichś
znajomych i porobił potrawy. Po co? Żeby nie czuć, że jest mi smutno?
Przecież nie muszę tego czuć -wystarczy nie wsłuchiwać się w zawodzący
chór, który sam nie jest zbyt przekonany do świętowania i stara się
nawrócić odmieńców, którzy przypominają mu [chórowi], że nie musi się
męczyć zabawą noworoczną. :)
Pozdrawiam
Flyer
|