Natalio,

kilka miesiecy temu, tuz po przeprowadzce, przedstawilismy sie sasiadom. W
zwiazku z tym, ze wkrotce potem zosatalem ojcem, zaprosilem sasiadow na jednego.
Kiedy zrobilo sie cieplo i zaczalem kosic trawe zauwazylem "miny". Zauwazylem
tez ze "min" nie ma na trawie sasiada (sic!). Poslalem zone, bo nie chcialem
mieszac sie w wewnetrzne sprawy niemieckie. W odpowiedzi nie uslyszelismy:
przepraszam, postaramy sie - tylko -to pies, co my mozemy zrobic? Potem ja
mialem meska rozmowe. Krotko i zwiezlowato wytlumaczylem, ze dla mnie ukatrupic
psa, to pestka, gdyz chodzi o zdrowie moich dzieci. Znowu tlumaczenie, tym razem
grzeczne, bo chyba moj ostry ton zrobil wrazenie. Teraz juz sie nie dziwie, RFN
to kraj gdzie 750 tys nalezy do zwiazku milosnikow zwierzat, tworzac powazne
lobby a tylko 50 tys do towarzystwa przyjaciol dzieci, wiem bo jestem czlonkiem
tego drugiego. Stad pewnie taki a nie inny przyrost naturalny i dyskusje na
temat sprowadzenia sobie dodatkowej sily rozrodczej, zamiast popierac polityke
prorodzinna. Mialas prawo odebrac moj list tak a nie inaczej, gdyz pozwolilem
sobie na figlarny ton. (Tu Jasio Czapski zawolal: "A nie mowilem - figlarz!") W
przyszlym tygodniu mimo wszystko zamawiam roze a jesli to nie pomoze - siatke.
Jak dotad trzymam sie litery prawa: wlasciwy odstep od granicy. Ale moja posesja
to nie toaleta. Dodam jeszcze, ze na samym poczatku inni sasiedzi ostrzegali
mnie przed tymi z psem. Nie wierzylem, bo myslalem, ze to zwykla ludzka
zlosliwosc. Okazalo sie, ze to ludzka zyczliwosc, bo "plotkarze" na kazdym kroku
nam pomagaja, czasem robiac nam niespodzianki, jak dodatkowy pojemnik na 1000l
deszczowki.
Moim zdaniem wyczerpalem wszystkie dyplomatyczne srodki perswazji, stad moje
"podchody". Pewnie tatarska krew sie odzywa albo ukrainska. Dodam, ze efekt
jest - po ostatniej strzelaninie psa nie widac. Za jakis czas zazielini sie a
wlasciwie zakolczy. Polacze przyjemne z pozytecznym. Bede mial herbatke, winko i
konfitury oraz granice.
Dziekuje za gotowosc pomocy ale to moj sasiad potrzebuje tych rad. Sadze jednak,
ze durny szwab nie bedzie w stanie tego pojac nawet gdyby tlumaczyl tlumacz
kanclerza.

Milej niedzieli i duzo slonca,

Irek