Data: 2008-09-17 10:43:41
Temat: Re: a ja ci czarek zazdroszczę
Od: tren R <t...@p...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
ostryga pisze:
> Użytkownik "tren R" <t...@p...pl> napisał w wiadomości
> news:gaqbb7$dbu$2@news.onet.pl...
>> medea pisze:
>>> tren R pisze:
>>>
>>>> nie znam człowieka. kojarzy mi się jedynie henryk sytner
>>>> :)
>>> A ten to akurat chyba pozytywnie zmutowany. Nawet głos mu zmutował
>>> pozytywnie. ;)
>> jak złamałem nogę na nartach, na oślej łączce, akurat był obóz trójkowy i
>> hs zaliczył wywrotkę i kontuzję ręki. więc się pocieszałem, że to po
>> prostu fatum było, dupa blada :)
>
> Niezłe pocieszenie. hehe. :)
> Zabrali cię takimi narciarskimi noszami do lekarza?
dokładnie. takim toboganem, rozpiętym miedzy dwoma goprowcami.
kiedy jechali, tobogan się przekręcał, a ja, że pierwszy raz mnie coś
takiego spotkało, nie wiedziałem, że tobogan jest usztywniony i nie ma
szans, żeby się przekręcił - więc kiedy tobogan się lekko przekręcał na
zakrętach, bałem się, że zaraz się wykręci do góry nogami i będę
przeorywał stok moim okazałym nosem. krzyczałem coś tam do nich wtedy,
ale olewali to równo. dopiero jak sie zatrzymali u celu, jeden z nich
podszedł do mnie i rzucił:
"co, bolało po drodze?"
> Podobno nie mozna się nauczyć jeździć, póki się nie wywalisz.
no, ja sie nauczyłem. i już umiem i już nie muszę i już chyba nie chcę.
tak, tak, to był mój "pierwszy raz" na nartach i ostatni dzień na stoku.
pożyczone narty, pożyczone wiązania - ustawione bez poprawki na
umiejętności.
ale genialnie się uwarunkowałem przy okazji.
bo wtedy, gdy złamałem nogę (z przemieszczeniem i odpryskami - ponad pół
roku w gipsie) to zjeżdżałem sobie po stoku wzdłuż wyciągu, którym
wjeżdżali moi znajomi, a z głośników leciał "gaz gaz gaz na ulicach..."
z kazikiem w roli głównej.
i jedzie sobie trener (nawiasem mówiąc - to wtedy zostałem "trenerem"),
macha ręką do znajomych, podśpiewuje "gaz, gaz", dodaje gazu i wylatuje
w powietrze na jakiejś muldzie. i tak już zostaje, ale macha dalej. tym
razem jednak chcąc uzyskać pomoc. przyjaciele odmachują mi tym bardziej
radośnie - w końcu znowu trener się wywalił, jaka radocha, hahaha!
dopiero po kilku minutach, gdy się nie ruszałem z miejsca, sytuacja
zaczęła niepokoić moich kumpli :)
ale właśnie - uwarunkowałem się na "gaz gaz". ilekroć to słyszę,
przestaję robić cokolwiek, co aktualnie robię - w obawie, że się ..
spierdoli :)
potem jeździłem jeszcze na nartach, ale stres na maxa.
jazda cały czas w obawie, że zaraz się znowu połamię - chyba dam spokój.
--
http://bialo.czerwona.patrz.pl/
|