Data: 2008-09-17 11:59:23
Temat: Re: a ja ci czarek zazdroszczę
Od: "ostryga" <z...@v...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "tren R" <t...@p...pl> napisał w wiadomości
news:gaqn10$o29$1@news.onet.pl...
>> Podobno nie mozna się nauczyć jeździć, póki się nie wywalisz.
>
> no, ja sie nauczyłem. i już umiem i już nie muszę i już chyba nie chcę.
> tak, tak, to był mój "pierwszy raz" na nartach i ostatni dzień na stoku.
> pożyczone narty, pożyczone wiązania - ustawione bez poprawki na
> umiejętności.
> ale genialnie się uwarunkowałem przy okazji.
> bo wtedy, gdy złamałem nogę (z przemieszczeniem i odpryskami - ponad pół
> roku w gipsie)
uuuu... to żeś zarządził.
Pierwszy raz?
Nie ma jak raz a dobrze... :)
to zjeżdżałem sobie po stoku wzdłuż wyciągu, którym
> wjeżdżali moi znajomi, a z głośników leciał "gaz gaz gaz na ulicach..." z
> kazikiem w roli głównej.
> i jedzie sobie trener (nawiasem mówiąc - to wtedy zostałem "trenerem"),
> macha ręką do znajomych, podśpiewuje "gaz, gaz", dodaje gazu i wylatuje w
> powietrze na jakiejś muldzie. i tak już zostaje, ale macha dalej. tym
> razem jednak chcąc uzyskać pomoc. przyjaciele odmachują mi tym bardziej
> radośnie - w końcu znowu trener się wywalił, jaka radocha, hahaha!
> dopiero po kilku minutach, gdy się nie ruszałem z miejsca, sytuacja
> zaczęła niepokoić moich kumpli :)
> ale właśnie - uwarunkowałem się na "gaz gaz". ilekroć to słyszę, przestaję
> robić cokolwiek, co aktualnie robię - w obawie, że się .. spierdoli :)
A moze byles na gazie... wtedy na stoku... ? ;))
> potem jeździłem jeszcze na nartach, ale stres na maxa.
> jazda cały czas w obawie, że zaraz się znowu połamię - chyba dam spokój.
No fakt. Nie ma co na siłę fundować sobie stresu na maxa.
Po tym wypadku w sylwestra zeszłego roku nie byłam jeszcze na nartach.
Ciekawe czy tej zimy bede miec wiekszy stres.
Zawsze jeździłam ostrożnie, i nadal tak jeżdżę, ale wypadków miałam dużo.
Ten ostatni okropny wypadek byl wprawdzie dlatego, ze to ktos we mnie
wjechal... ale co się potem nacierpiałam to moje. Doslownie zwijalam sie z
bolu, byl sylwester, włoska wioska zabita dechami, lekarzy jak na lekarstwo,
wszyscy swietują, piją, nikt jechał ze mną po szpitalach nie będzie, każdy
napity.
Znieczulalam sie kiepska włoską wódką... oglądałam w tv frankensteina po
wlosku. Nastepnego dnia doszedl do tego mega kac... Odlot.
Męża natomiast nauczyłam jeździć na nartach 10 lat temu (jesus, to już tyle
lat??) i nauczył się super jeździć, czarne trasy, radocha i super,
bezwypadkowo...
A ja od 10 lat na tym samym, kiepawym poziomie umiejetnosci narciarskich. :)
pozdr.
o.
|