Data: 2006-04-20 15:14:16
Temat: Re: anoreksja - jak ja pokonac samodzielnie?
Od: j...@w...pl
Pokaż wszystkie nagłówki
>No wlasnie, i to moga nie byc jedyne LATA.
Tak, wiem... Czytalam ostatnio, ze tego nie mozna calkiem
wyleczyc... ze to tkwi w tobie i budzi sie od czasu do czasu... Ja
mam w glowie tabele kaloryczna... wszystko kalkuluje... To mi
odbiera cala przyjemnosc z jedzenia...
> Czy przy tym wystepuje tez objadanie sie jak przy bulimii?
Tak, czasem tak...
Czytalam ostatnio, ze ataki obzerania sie i zwracania najczesciej
zdarzaja sie anorektyczkom i bulumiczkom w chwilach podenerwowania,
napiecia, braku zajec... To wlasnie czasem mam - siedze sama w
domu, zjadam normalny obiad, a potem mysle otym, zeby sie go
pozbyc... I jak juz wiem, ze to zrobie, to sie opycham jeszcze
czyms... Wiem, ze czasem sie karam w ten sposób za rózne glupstwa
które robie... Jak juz opróznie zoladek, to czuje sie lzej,
spokojniej... Nigdy jednak nie mialam az takich napadów obzarstwa
jak bulimiczki... Mam po rpstu przemozna ochote, zeby czuc cos w
ustach, przezuwac, a potem sie tego pozbyc... Przez tydzien nie
tak dawno zdarzalo mi sie to codziennie...
> Spokoj w Tobie czy po prostu nie wymiotujesz? Czy to jakos Ci sie przeklada
jedno na drugie?
Chyba sie przeklada... Chyba sie to czesciej zdarza, jak jestem
podenerwowana... Ale tez nie zawsze, w zwykle dni takze... Kiedy
jestem zajeta, wychodze gdzies, to mi latwiej o tym nie myslec...
lykanie drogich leków tez powstrzymuje...
Napisalam "spokój" od dwóch dni, bo nie wymiotuje...
>Mowi to z przekasem czy wspolczuciem?
Mieszkasz z mama?
Nie, nie mieszkam z mama... Wyprowadzilam sie z domu jak zaczelam
studia, czyli jakies 10 lat temu. Widuje sie z nia na ogól dwa
razy w miesiacu, mieszkamy w odleglosci 100 km... Moja mama sie
zamartwia o mnie i staram sie jak moge, zeby nie wiedziala za
duzo... Nie wie, ze biore leki na depresje, ze chodze do
psychologa tez... Nie wie, ze wymiotuje czasem... Za kazdym razem,
gdy mnie wiedzi mówi mi, ze znowu schudlam... ze nie moze na mnie
patrzec...
A to "masz jeszcze nadzieje?" powiedziala sama nie wiem jak... chyba
troche bylo w tym powatpiewania... bo przekasu chyba nie...
>Tak samo anoreksja - to moze byc jeden z objawow problemu z
samoakceptacja, relacjami z rodzicami (szcze.matka), problemow
osobowosciowych, leku przed dorosloscia itd.
Tak, wiem, masz racje... Psycholog mnie kiedys zanalizowal, ze nie
przeszlam okresu buntu w czasie dojrzewania. Zgodzilam sie z nim -
mialam wtedy bardzo trudna sytuacje w domui uciekalam w ksiazki...
Wlasciwie to nie mialam przeciwko komu sie buntowac...
Samoakceptacja - tego mi brakuje na pewno... w ciagu kilku ostatnich
lat w sposób szczególny uswiadamiam sobie wlasne braki... Moje
relacje z mama sa OK... moze poza tym, ze jest troche
depostyczna... I teraz jeszcze w dodatku sama i czuje sie za nia
odpowiedzialna... Lek przed dorosloscia... Teraz dotyczy mnie
szczególnie - szukam pierwszej (!) pracy...
>Czy stac Cie na wizyty u psychoterapeuty (a raczej -tki, bo chyba lepiej w
takich wypadkach pracowac z kobieta). Co mowil/a psycholog? I dla kogo
byla
przeznaczone to leczenie, ktore przeszlas - czy to byla terapia
grupowa? Czy
wglebialiscie sie w przyczyny Twoich problemow? Czy meczy Cie cos poza
stanem psychicznym-np. relacje rodzinne, mieszkaniowe, zawodowe itd?
Raczej nie stac mnie na to, zeby chodzic prywatnie, aktualnie nie
mam pracy i nie moge sobie na to pozwolic. U psychologa aktualnie
bylam dopiero jeden raz, byla to wizyta "zapoznawcza", nic
konkretnego... Leczenie, które przeszlam kiedys, 3 lata temu, bylo
dla osób z róznymi schorzeniami - depresja, nerwica, anoreksja.
Mnie zdiagnozowano jako osobe z zaburzeniami psychosomatycznymi -
"Przewlekly jadlowstret psychiczny (dystymia o wielowaznej
etiologii). Zajecia odbywaly sie codziennie, wszystkie byly
grupowe, oprócz cotygodniowych spotkan z psychologiem. Terapia trwala
4 miesiace. W rozmowach z psychologiem oczywiscie analizowalam swoje
problemy, bardzo wnikliwie.
Jesli chodzi o inne sprawy, które mnie mecza, to jest ich
troche... Przede wszystkim - mam przed soba obrone doktoratu... Nie
mam pracy i dopiero zaczelam jej szukac... czuje sie odpowiedzialna
za mame, która mieszka sama, a niedlugo pójdzie na emeryture i
sama sobie nie da rady... Jesli chodzi o zwiazek z mezczyzna, to
tez nie jest latwo, cos sie ostatnio popsulo, bardzo chce to
naprawic, ale chyba nie za bardzo wiem, jak sie do tego zabrac, bo
miotam sie i slabo mi wychodzi...
|