Data: 2003-01-30 09:13:13
Temat: Re: /bardzo długie/ rozpad rodziny- jednak??
Od: "agi ( fghfgh )" <a...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Iwcia&Pstryk wrote:
> Rozumiem to co mówisz o jej nieodpowiedzialności partnera w zakresie forsy -
> ja miałam i miewam to czasem ze ślubnym. Dużo rozmów, nerwów, tłumaczeń i
> awantur to kosztowało, ale było warto. Też był przyzwyczajony że jak
> pieniądze są to trzeba je wydać, a jak nie ma - to pożyczyć. Kwestia
> wychowania. Po 6 latach problem czasami wraca, ale nadzwyczaj rzadko.
> Wspólna kasa penetrowana na zakupy zwykłe w miarę potrzeb, na zakupy
> większe - choćby to miały być niezbędne buty bo któreś chodzi w podartych
> kaloszach - zawsze konsultowana. Jeżeli oszczędzamy to na zaciskanie pasa
> godzimy się obydwoje, a nie tylko on bo ja tak zdecydowałam.Także nie
> wstawiaj mi tu głodnych kawałków o naturze kobiet, bo ja mogłabym zacząć o
> marnotrawczej naturze facetów, co wcale prawdą nie jest.
Obserwuje te dyskusje i zastanawiam sie nad jednym. Rafal ma swoj
wypracowany z zona uklad, który _im obojgu_ pasuje. Tymczasem gro
próbuje ich 'nawracac' na 'jedynie sluszne' rozwiazania. Po co?
Niezaleznie od tego jakie kto ma metody nie zauwazylam w postach Rafala
niczego, co by swiadczylo, ze jego zona jest biedna, pokrzywdzona a on
ten zly macho, nie liczacy sie z jej zdaniem i laskawie wydzielajacy
kase.
Iwonko to co sprawdzilo sie u Ciebie- nie musi u kogo innego. To, ze
wypracowalas z mezem swoj uklad nie oznacza, inni tez musza rzucac to co
im pasuje i nagle zmieniac zalozenia i priorytety. A to w jaki sposób
piszesz mozna odebrac jak próbe 'nawracania' bo u Was sie sprawdzilo.
pzdr
agi
|