Data: 2005-06-11 06:40:37
Temat: Re: bycie z niepe?nosprawny
Od: "edycja" <e...@i...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Jacek1982" <m...@o...pl> napisał w wiadomości
news:d8clab$o2r$1@nemesis.news.tpi.pl...
>
> to nie jest tak. Najpierw trzeba sobie zaplanowac i zrobic tak zwana
"liste"
> plusow i minusow. jak np wiaze sie ze zdrową dziewczyna to staram sie
> myslec o trudnosciach takiego zwiazku i wyjasniam jej na czym to wszystko
> polega ze mam swoje ograniczenia jako niepelnosprawny i nie bede mogl
> niektorych rzeczy zrobic sam tak jak np te ktore pisalem kilka postow
wyzej.
> Jezeli nie myslimy praktycznie co dalej bedzie to skazujemy sie na porazke
i
> powiem tu bardziej odwaznie ze istnieje prawdopodobienstwo ze dziewczyna
> odejdzie od takiego chlopaka jak zobaczy ze nie jest tak kolorowo a
> codzienne sprawy przewyzszaja ją. Z reszta zycia singla wcale nie jest
takie
> złe..................:-)
Widzę, ze dyskusja stała się poważna. To i ja dorzucę teraz kilka poważnych
zdań. Wcześniej napisałam tak, a nie inaczej, bo Twoje pytanie Jacku,
skojarzyło mi się z pytaniami typu: jakie są plusy bycia z blondynka, a
jakie z brunetka, jakie z gruba, a jakie z chudą, jakie z nauczycielka, a
jakie z księgową etc.
W jednej kwestii się z Tobą zgadzam, ludzie, pomiędzy którymi coś
'zaiskrzyło', powinni mieć świadomość swoich ograniczeń, trudności. Zresztą
nie tylko zakochani. Jestem tego pewna, bo obserwuje i analizuje swoje
kontakty z ludźmi. Mojej niepełnosprawności na pierwszy rzut oka nie widać,
mało kto, na początku, zdaje sobie sprawę. Ale ograniczenia są i ja, chcąc
coś zrobić w towarzystwie innych osób, musze im o tym powiedzieć. Uważam, ze
to uczciwe. I jeszcze dotykalny argument: gdyby trzeba pomóc, ten inny
wiedziałby jak. Kiedyś miałam z tym ogromny problem, wstydziłam się
tłumaczenia i patrzenia w coraz szerzej otwarte oczy słuchającego. Teraz
nie. Ostatnio ktoś z instytutu psychologii gestalt powiedział mi coś bardzo
mądrego. Chciałam uczestniczyć w pewnych warsztatach i jak zawsze, pełna
obaw, wysłałam list z 1000 pytań i obaw, czy moje ograniczenia pozwolą na
uczestnictwo. W odpowiedzi usłyszałam, ze po pierwsze: wszystko wyjaśniam
grupie, po drugie: czynności mogę wykonywać po swojemu, po trzecie, cytuję:
"Na co dzień kontaktuje się Pani z otoczeniem uwzględniając swoje możliwości
i ograniczenia (jak każdy ) i te
uwarunkowania uwzględniając jest sens rozwijać swoje umiejętności w tym
zakresie." I najważniejsze jest tutaj chyba wtrącenie w nawiasie: jak każdy.
A co do samych związków. Zawsze byłam związana ze zdrowymi mężczyznami, ale
nie dlatego, ze problem większej czy mniejszej sprawności ma dla mnie
znaczenie, ale dlatego że oni czynili, mówić najprościej, ten symboliczny
pierwszy krok, zabiegali etc. Kiedy poczułam się zauroczona trwałam w
związku. Owszem, związki rozpadały się po latach, czasem po miesiącach, to
nigdy przyczyna nie była niepełnosprawność. Chociaż wciąż szukam to wierzę w
tzw. wielką miłość, udane partnerstwo i trwałe, szczęśliwe małżeństwa.
Wierze też w przyjaźń, choć ta jest chyba znacznie trudniejsza od miłości.
|